1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Ciąg dalszy sprawy fikcyjnej opłaty. Sąd broni decyzji sędziego demagogią i błędem prawnym

23 gru 2020 01:28

Przy pomocy demagogicznego chwytu erystycznego "mutatio controversiae", po którym następuje błąd prawny polegający na świadomym lekceważeniu - wbrew Konstytucji - roli Sądu Najwyższego, sędzia wizytator Sądu Okręgowego w Warszawie ustosunkował się do skargi Niżyńskiego w sprawie bezprawnie naliczonej mu gigantycznej opłaty od zażalenia, mającej zablokować pozew na etapie odwoływania się od postanowienia o umorzeniu postępowania cywilnego.

Zdjęcie 1 z 3 – Odpowiedź na skargę pokazaną w poprzednim artykule

Jak już wspominaliśmy w artykule "Sędzia próbuje »uwalić« pozew Niżyńskiego fikcyjną gigantyczną opłatą", który omawiał ten błąd czy raczej radykalną złośliwość sądu, pozwowi reprezentowanej przez Niżyńskiego spółki zagranicznej grozi wskutek złośliwego i mało sensownego narzucania nienależnej i niemożliwej w tej chwili do uiszczenia opłaty swego rodzaju zaklinowanie, błędne koło coraz to nowych środków odwoławczych (związanych z kwestionowaniem postanowienia o odrzuceniu wniosku o zwolnienie z kosztów sądowych i postanowień odrzucających związane z tym zażalenie/kolejne zażalenia jako nieopłacone), od których to zażaleń w kółko za każdym razem sąd mógłby chcieć naliczyć opłatę. Tymczasem, jak pokazano w skardze, jest to bezprawne i już pierwsze z ewentualnej sekwencji zażaleń – to, które kwestionowało odrzucenie pierwotnego środka zaskarżenia zastosowanego względem postanowienia o umorzeniu – nie powinno być obciążone opłatą, gdyż jego meritum sprowadzało się do zakwestionowania przed sądem II instancji (do czego powinno być prawo z uwagi na zagwarantowaną konstytucją polską oraz prawem międzynarodowym dwuinstancyjność postępowania) decyzji odrzucającej wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych. A zatem zażalenie na odrzucenie zażalenia na umorzenie postępowania w istocie kwestionowało nie tyle (czy nie tylko) samo to odrzucenie, co przede wszystkim także nieprzychylne postanowienie w sprawie opłaty od zażalenia i odmowy jej uchylenia. Jest ono wprawdzie niezaskarżalne, ale odrzucenie środka zaskarżenia było w tym przypadku prostą konsekwencją wezwania do uiszczenia kosztów sądowych i jego niezrealizowania, zaś wszystkie niezaskarżalne postanowienia mogą być – jak wiadomo prawnikom – zaskarżane w trybie art. 380 k.p.c. (metodą powołania się na ten przepis) przy najbliższej okazji jakiegokolwiek odwoływania się do sądu wyższego szczebla. Jest to ogólna zasada. W przypadkach zaś tego konkretnego rodzaju (czyli wtedy, gdy w trybie art. 380 podważa się odrzucenie wniosku o zwolnienie z opłaty od zażalenia), jak już pokazaliśmy we wcześniejszym artykule, Sąd Najwyższy opowiada się za nieodpłatnością odwołania się od postanowienia odrzucającego dany "podstawowy" środek odwoławczy (w tym przypadku chodzi o zażalenie na umorzenie postępowania), a to z tego względu, że wówczas zażalenie w istocie dotyczy (pozornie "niezaskarżalnego", ale pośrednio i z użyciem ww. przepisu możliwego do zaskarżenia) postanowienia odmawiającego zwolnienia z kosztów (w formie tzw. odrzucenia wniosku). Takie zaś zażalenia, tj. zażalenia na postanowienia odmawiające zwolnienia z kosztów, wg ustawy są nieodpłatne (art. 95 ust. 2 pkt 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych).

A zatem Niżyński złożył skargę na próbę okradnięcia jego spółki na kwotę 6011 zł przez sąd poprzez zlekceważenie orzecznictwa Sądu Najwyższego. W skardze powołał się na to, że z Konstytucji RP wynika, że sądy muszą stosować orzecznictwo Sądu Najwyższego (metodą analogii) i nie ma w tej dziedzinie swobody – z czego wynika, że zachowanie sędziego sprzeczne z orzecznictwem jest bezprawne.

Najpierw wielkie lanie wody, po czym demagogia i PR

Pierwsze prawie półtorej strony odpowiedzi na skargę praktycznie nie ma wartości co do rozstrzygnięcia i jego uzasadnienia, gdyż jedynie relacjonuje bezsporny stan faktyczny. Natomiast już pod koniec drugiego akapitu na s. 2 zaczyna się temat rozstrzygnięcia sprawy i już na samym początku pojawia się stosowanie nieuczciwych chwytów erystycznych.

Pierwszy z nich to słowa "W skardze powołano się na orzeczenie SN, które zapadło na kanwie art. 95 ust. 2 pkt 1 UKSC, co zdaniem skarżącego ma także zastosowanie do opisanej sprawy, szczególnie odnośnie do braku obowiązku uiszczenia opłaty [...]". Sugerują one i wprowadzają w błąd – lecz bez wyrażania tego wprost, tak, iż nie można zarzucić bezpośredniego prostego kłamania – że orzeczenie Sądu Najwyższego o sygn. I CZ 85/15 jest jakieś trudne do zrozumienia lub dwuznaczne w interpretowaniu, a zatem pozostawia sędziom swobodę interpretacji (i oceny tego, czy zastosować analogię, czy też nie), podczas gdy jest ono banalnie proste do zrozumienia i ma tylko jedną możliwą interpretację. I pasuje przy tym idealnie do sprawy Niżyńskiego (z drobną różnicą – nie dającą w świetle przepisów podstaw do rozbieżności w rozstrzygnięciach – że nie chodzi teraz o skargę kasacyjną od wyroku, tylko tutaj o zażalenie na również kończące sprawę postanowienie o umorzeniu postępowania; tym niemniej widać, że SN obala postanowienie oparte o narzucenie opłaty od zażalenia polemizującego z niezwolnieniem z kosztów). Sąd Najwyższy mianowicie stwierdza tam, że zażalenia w trybie art. 380 k.p.c. kwestionujące (przy okazji odwoływania się od odrzucenia środka odwoławczego z powodu nieopłacenia) niezaskarżalne uprzednie decyzje o odrzuceniu wniosku o zwolnienie z opłat nie podlegają żadnej opłacie, a zatem należy je po prostu przekazać do sądu II instancji bez jej pobierania (co nota bene jest jedyną decyzją, jaka może zapewnić wymaganą dwuinstancyjność postępowania, jako że oczywiście nie może być tak, że najpierw niesłusznie sąd I instancji odmawia zwolnienia z kosztów, po czym nie jest możliwe ani zrewidowanie tego przez sąd II instancji, ani nawet – tym razem z powodu niemożliwej do uiszczenia opłaty – skierowanie do niego jakiegokolwiek środka odwoławczego od wyroku czy postanowienia kończącego całą sprawę; że wszystko w tej mierze zależy już tylko od sądu I instancji i on jako jedyny interpretuje i stosuje prawo, i tylko temu, komu chce, pozwala na środek odwoławczy: a w każdym razie jest tak, o ile zajdzie sytuacja, że ktoś domagał się zwolnienia z opłaty). Wnioski z orzeczenia I CZ 85/15 są oczywiste dla każdego, kto zada sobie trudu, by je przeczytać, i tylko nieuczciwym graniem pod publiczkę może się jawić sugerowanie, że sędziowie nie mają obowiązku wdrażać przez analogię zaprezentowanego tam stanowiska prawnego.

Na marginesie można tu odnotować, że za sprawą tych nrów 85-15 problem obecnie napotkany przez wspomnianą spółkę reprezentowaną przez Piotra Niżyńskiego kojarzy się ze sprawą Covid-19, a to z przyczyn wymienionych w naszym artykule komentarzowym o fikcji koronawirusa: tj. z uwagi na ugruntowany w konstrukcji kalendarza "mem kolejnych liczb nieparzystych", który tam omówiono. Wygląda to tak, jak realizowanie jakichś starych zamysłów papieża Franciszka związanych z tą sprawą, jako że odnośny pozew datuje się dopiero od czasów tego papieża, zaś Franciszek ma szansę przejść do historii jako "papież Covid-19". Wyjaśniałoby to też, dlaczego akurat teraz taki problem: specjalnie opóźniano sprawę, specjalnie wydano nonsensowne zarządzenie-wezwanie, po czym postanowienie o zawieszeniu postępowania, po czym jeszcze po upływie prawem przewidzianego 1 roku – postanowienie o umorzeniu sprawy (co wszystko, wraz ze środkami odwoławczymi, które sądy musiały w następstwie tej ścieżki rozpoznawać, oznacza gigantyczną przewlekłość oraz straty dla Niżyńskiego i wspomnianej spółki): właśnie po to i z takim harmonogramem na myśli, by teraz w roku 2020, kiedy rozpętana będzie afera rzekomo grasującego koronawirusa, nagle "objawieniem" okazało się postanowienie Sądu Najwyższego o nrach... 85-15, a zatem kojarzących się ze znaczeniem liczby 15 w starożytnym memie kolejnych liczb nieparzystych (symbolizującym, jak wyjaśniono w artykule, Zaplanowaną Historię Kościoła i zawierającym też element o sprawie Covid-19). Szczegóły – w ww. artykule komentarzowym.

Tuż po tym niefrasobliwym rzuceniu słów o tym, jak to ("tylko") "zdaniem skarżącego" orzeczenie I CZ 85/15 reguluje takie sprawy, jak kwestia pobierania opłaty od zażalenia w jego m. in. sytuacji, następuje kolejny nieuczciwy chwyt erystyczny, tym razem tzw. mutatio controversiae – zmiana przedmiotu sporu. Okazuje się, że wcale nie o niezasadne pobranie opłaty tu chodzi. Chodzi rzekomo o treść wezwania, o to, że zawierało jakieś pouczenia. Skarżący oczywiście pierwsze słyszy o takim temacie jego skargi. ("A ponieważ tu nie ma żadnego naruszenia prawa, tj. sekretarka nie napisała źle pouczenia co do zaskarżalności 2 pktów postanowienia, ergo nie ma w ogóle żadnego naruszenia prawa, skarga jest niezasadna, wszystko funkcjonuje dobrze" – tego rodzaju sofizmat w domyśle już samemu należy sobie dopowiedzieć.) Przy tej okazji autorka odpowiedzi na skargę zagrała też na spodziewanej nieznajomości szczegółów prawa u czytelnika i pozornie "zagmatwanym" charakterze sprawy: "ależ przecież odrzucenie wniosku o zwolnienie z kosztów jest niezaskarżalne". To oczywiście zwykła demagogia.

Następuje błąd prawny: fikcyjny parawan "niezawisłości sędziowskiej", już z góry zwalczony rozumowo w skardze

Sędziowie mają obowiązek wdrażać orzecznictwo Sądu Najwyższego i w tym zakresie nie są niezawiśli: tak wynika z art. 183 ust. 1 Konstytucji RP omówionego przez Trybunał Konstytucyjny, co skarga wzmiankowała w 4-5 wierszu od końca przytaczając konkretne orzecznictwo TK. TK stwierdza wprost: "Zasada niezawisłości sędziowskiej ma bezwzględny charakter w odniesieniu do sytuacji nieobejmujących [...] konsekwencji nadzoru judykacyjnego Sądu Najwyższego" (cytowany w skardze wyrok P 126/15, pkt 8.1, fragment 196) i uzasadnia tę myśl, wywodząc ją bezpośrednio z art. 183 ust. 1 Konstytucji RP. Mogą się rzecz jasna zdarzać polemiki i różne zdania wśród sędziów co do tego, jak zastosować orzecznictwo Sądu Najwyższego, ale w tym konkretnym przypadku nie było przecież pola do takiej niepewności. Ponadto w kilkunastoletnim już wyroku I CNP 33/06 Sąd Najwyższy stwierdził, że orzeczenie sprzeczne ze standardami rozstrzygnięć (czyli, w szczególności, np. z orzecznictwem Sądu Najwyższego) należy uznać za bezprawne w tym sensie, że w ogóle sędziemu sądu powszechnego nie wolno go wydać, tj. mieć takich poglądów (a jeśli i tak to nastąpi, to państwo, a ściślej sąd, odpowiada swym majątkiem). Oznacza to, że sędziowie nie mają prawa pisać zarządzeń wzywających do uiszczenia opłaty w sytuacji omówionej powyżej. Ponieważ jest to bezprawne, to nie zalicza się do dziedziny niezawisłości sędziowskiej.

Niezawisłość sędziowska jest zdefiniowana w art. 178 ust. 1 Konstytucji jako sfera ograniczona Konstytucją i ustawami, a zatem nie oznacza ona niezawisłości od ustaw, w tym od Konstytucji, lecz (przeciwnie) jej założeniem jest, że w zakresie (i tylko w tym zakresie), w jakim praca sędziego nie jest w ogóle sprzeniewierzeniem się ustawom lub Konstytucji, np. wyraźną obrazą jakiegoś przepisu, sędzia nie może podlegać żadnym naciskom: "jest niezawisły". Jednakże w zakresie, w jakim działania i decyzje procesowe sędziego nawet nie mieszczą się w ramach zakreślonych przez ustawy – np. sprowadzają się do wydawania bezprawnych zarządzeń (jak w ww. sprawie), bezprawnych wyroków itd. (dotyczy to, powtórzmy, tylko pewnej szczególnej podgrupy przypadków naruszenia prawa; chodzi np. o błędy oczywiste i rażące, dlatego "niedopuszczalne", co do ścisłego omówienia tematu bezprawia sądowego patrz ww. wyrok Sądu Najwyższego o sygn. I CNP 33/06 wprowadzający trójpodział tego bezprawia) – należy bez wątpienia uznawać, że niezawisłość sędziemu nie przysługuje (że więc dana dokonana już a wadliwa w ten sposób czynność nie jest przez tę zasadę niezawisłości chroniona). Wynika to zarówno z granic niezawisłości podanych przez samą Konstytucję, jak i przez orzecznictwo TK co do znaczenia Sądu Najwyższego (orzeczenie Sądu Najwyższego wiąże sądy nie tylko w sprawie, w której zostało wydane, ale na zasadzie analogii i w pozostałych). Ten brak niezawisłości każdy przyzwoity kierownik przyjmie chętnie za fakt także i z przyczyn pragmatycznych, a to choćby przez wzgląd na spoczywający na prezesie sądu obowiązek zapewnienia sądu poprawnego pod względem formalno-administracyjnym funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w danej sprawie, w tym: przysługiwania prawa do dwuinstancyjnego postępowania sądowego oraz nieprzywłaszczania sobie żadnych kwot przez sąd, które to zasady w przeciwnym razie (tj. przy stosowaniu parawanu rzekomej niezawisłości, przy osłanianiu nim sędziów i lekceważeniu w oparciu o to wszelkich skarg) każdy sędzia mógłby storpedować w sposób może nawet zupełnie niepowetowany i bez szans na ratunek dla osoby w ten sposób pokrzywdzonej. Trudno wszak oczekiwać, że pomoc przyjdzie od sędziego II instancji, jeśli w ogóle nie istnieje możliwość odwołania się do II instancji, bo torpeduje ją sędzia I instancji nielegalnie narzucając opłaty, które nie zostaną i nie mogą zostać uiszczone i które są bezprawne.

Nadzór prezesa sądu nad sądem (mniej dotyczy on troski o pracę sekretarek, choć również, a bardziej samych sędziów, a to za pośrednictwem przewodniczących wydziałów) właśnie po to jest wprowadzony, by (cytat za art. 8 pkt 2 Prawa o ustroju sądów powszechnych; por. z art. 9a §1) zapewniony był

"właściwy tok wewnętrznego urzędowania sądu, bezpośrednio związanego z wykonywaniem przez sąd zadań, o których mowa w art. 1 § 2 i § 3"

(przy czym art. 1 § 2 Prawa o ustroju sądów powszechnych mówi o "sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości" jako zadaniu sądów). A zatem, na mocy art. 9a § 1 PUSP, prezes sądu odpowiada za zapewnienie właściwego toku wewnętrznego urzędowania sądu bezpośrednio w dziedzinie sprawowania przez sąd wymiaru sprawiedliwości. "Właściwy tok wewnętrznego urzędowania" obejmuje zaś nie jakieś wypełnienie ogólnych warunków techniczno-organizacyjnych i majątkowych (np. istnienie sekretariatu, istnienie biura podawczego, umowy z pocztą, przydzielanie spraw wg regulaminu określonego rozporządzeniem ministra, dostępność sal itd.), te bowiem "kwestie zaplecza" są wymienione w art. 8 pkt 1. "Właściwy tok wewnętrznego urzędowania" w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości to po prostu, jak chyba trudno byłoby to inaczej zrozumieć czy "rozkodować", po prostu stosowny prawem opisany bieg ("tok") spraw, w aspekcie formalnoprawnej poprawności funkcjonowania sądu w dziedzinie określonej prawem procesowym (formalnoprawnej, czyli nie dotyczącej np. sędziowskiego badania i oceny dowodów, stosownie do konkretnego szczególnego temau danego postępowania – gdyż te kwestie typowo uznaje się za merytoryczne, a nie formalnoprawne). Przykładowo, jeśli sprawa stoi w miejscu przez rok, to jest to jakiś problem wymagający interwencji także i z punktu widzenia prezesa sądu, gdyż czynności podejmować trzeba (i np. w przypadku skazania sądu za przewlekłość przez sąd przełożony następuje powiadomienie prezesa sądu skazanego, by, jak podaje ustawa, "podjął odpowiednie czynności" – art. 13 ustawy o skardze na przewlekłość). A zatem wchodzą tu w grę wszystkie podstawowe kwestie zapewnienia biegu postępowania zgodnego z tym, co wynika z Kodeksu postępowania cywilnego czy karnego: takie, jak np. zapewnienie podstawowych praw stronom – prawa do apelacji, prawa do wniesienia pozwu, prawa do wniosku o zmianę sędziego itd. Również i kwestia opłat wlicza się do spraw formalnoprawnych, ponieważ jest swoistą furtką dla praw ww. (wprawdzie prezes nie może wnikać w to, jak sędzia rozstrzygnie np. prośbę o zwolnienie od opłaty, tym niemniej większość prawników zgodzi się, że odpowiada za to, by sąd nie pobierał niesłusznie opłat, co zakrawa przecież niemalże na jakieś złodziejstwo). Można tu też wskazać, dla lepszego zobrazowania tego tematu, że do zadań prezesów sądów dziwnym trafem należą też i takie sprawy, jak np. wstępna kontrola aktów oskarżenia co do ich formalnoprawnej dopuszczalności, czyli zawierania wymaganych Kodeksem postępowania karnego elementów. Niewątpliwie więc najbardziej fundamentalne, z punktu widzenia uprawnień proceduralnych przysługujących stronom, aspekty tzw. "prawa procesowego" (prawa opisującego przebieg postępowań) jak najbardziej powinny leżeć w dziedzinie zainteresowań, a nawet interwencji, ze strony prezesów sądów.

Dodatkowo, co może trafnie jest podnieść odnośnie chowania się prezesów za parawanem "bezsilności" i nieuchronnej "niezawisłości i nietykalności decyzji sędziowskich" (czyli swoistego chowania głowy w piasek w dziedzinie swych obowiązków, jak widać z powyższego – niesłusznego), art. 79 Prawa o ustroju sądów powszechnych stwierdza:

Sędzia nie może, powołując się na zasadę niezawisłości sędziowskiej, uchylić się od wykonania poleceń w zakresie czynności administracyjnych, jeżeli z mocy przepisów ustawy należą do obowiązków sędziowskich, a także poleceń dotyczących sprawności postępowania sądowego; może jednak domagać się wydania polecenia na piśmie.

Oczywiste zaś, że niezasadne narzucanie opłaty może doprowadzić do błędnego koła wnoszenia coraz to kolejnych zażaleń na coraz to dłuższy łańcuszek zażaleń odrzuconych ("odrzucone zażalenie na odrzucenie zażalenia na odrzucenie zażalenia [...]"), co radykalnie pogarsza sprawność postępowania sądowego i czyni je bardzo przewlekłym. Niezrozumiałe więc – bez uwzględnienia krnąbrności sądu i jego prawdopodobnie skorumpowania przez władze – dlaczego z tej możliwości wydania polecenia, by nie pobierano opłaty, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Piotr Schab (znany dawniej jako rzecznik dyscyplinarny) nie skorzystał. Jakąś wskazówką jest tu jego nazwisko, którym pewnie podyktowana jest w istotnej mierze jego kariera, ponieważ Piotr Niżyński znany jest jako jarosz, toteż osoba o nazwisku kojarzącym się z tego przeciwieństwem to zapewne wg zamysłu ma być ktoś, kto zawsze będzie chcieć na opak i będzie rzucać kłody pod nogi. Może nawet chodziło tu przede wszystkim o osłanianie przekraczania uprawnień, przestępstw, bezprawnych orzeczeń, właśnie o to podejście, które w orzeczeniach bezprawnych upatruje obszaru niezawisłości sędziowskiej.

Niewątpliwie zauważyć by też przy tej okazji wypadało (wspominając też przeszłość sędziego Schaba), że skarga Niżyńskiego zawierała sugestię, by sędziego prowadzącego sprawę pociągnąć do odpowiedzialności dyscyplinarnej, jeżeli chce obstawać przy swym wadliwym zarządzeniu o opłacie (co oczywiście, w warunkach interwencji służbowej kierownika, byłoby mało prawdopodobne). Skarga domagająca się pociągnięcia sędziego do odpowiedzialności dyscyplinarnej z pewnością nie może ze swej istoty być "niedopuszczalna formalnie, bo dotyczy orzekania". Art. 107 § 1 Prawa o ustroju sądów powszechnych wyraźnie bowiem stwierdza, że sędzia odpowiada dyscyplinarnie także za naruszenie prawa w ramach czynności o charakterze orzeczniczym, tj. za szczególnie (i niewątpliwie) błędne decyzje procesowe ("służbowe").

Podsumowanie

W dziedzinie, w której prezes sądu był powołany, by rozwiązać problem, zamiast tego znanym zwyczajem skierowano temat do sędziego wizytatora, ten zaś dziwnym trafem okazał się nieużyty i nie zadbał należycie o gwarancje procesowe dla strony postępowania, np. te związane z możliwością odwołania się. W odpowiedzi krótkie uzasadnienie tej decyzji sprowadziło się do sugerowania fałszywych teorii o niejasności sprawy opłaty i o tym, że orzecznictwo to może kwestii tej nie rozstrzyga, następnie: do paralogistycznych argumentacji pozostawianych domysłowi czytelnika i opartych na nieuczciwym chwycie mutatio controversiae, po czym, na koniec, do błędu prawnego o rzekomej niezawisłości sędziów od ustaw i przysługiwaniu im (ugruntowanego rzekomo w Konstytucji i ustawach) prawa do wydawania (z punktu widzenia dziedziny prawa, w której ma nastąpić rozstrzygnięcie) zupełnie bezprawnych zarządzeń, wyroków i postanowień – która to teoria od dawna na gruncie prawa konstytucyjnego (art. 77 ust. 1) została uznana za fałszywą (przy ogólnej analizie tematyki bezprawnego zachowywania się państwa i, na tym tle, także sądów): patrz wspomniany wyrok SN o sygn. I CNP 33/06 oraz kompatybilne z nim aprobujące orzecznictwo TK w sprawie takiego właśnie, jak w SN, pojmowania niezgodności z prawem różnych sędziowskich decyzji procesowych.

Żaden poważny prawnik (a tym bardziej ekspert w dziedzinie prawa, np. profesor) w dzisiejszych czasach (na gruncie obecnego systemu prawa) nie uważa, że sędziemu wolno każdą rzecz napisać, o jakiej mówi prawo procesowe, jeśli tylko nadarzy się ogólna sposobność w sensie np. wniesienia sprawy do sądu czy poddania jakiegoś tematu pod rozstrzygnięcie. Nie na tym polega niezawisłość sędziów i ich związanie tylko ustawami, że "mogą pisać, co chcą, byleby jakaś podstawa do pisania czegokolwiek istniała".

(n/n, zmieniony: 26 gru 2020 11:58)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal