1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

SN radykalnie niesprawiedliwie rozstrzygnął o losie prezesa xp.pl sp. z o. o.

6 cze 2024 14:35

Radykalnie niesprawiedliwe, urągające rozumowi i powszechnie stosowanemu orzecznictwu - tak można określić najnowsze postanowienie Sądu Najwyższego w sprawie prezesa xp.pl (i głównej ofiary międzynarodowej nagonki podsłuchowej kojarzonej też z mediami publicznymi), mocą którego pozostanie on skazany na przymusowe leczenie w szpitalu psychiatrycznym, potencjalnie dziesiątki lat trwające (nawet do śmierci), i ściganie listem gończym. Z zaskoczeniem przyjmujemy oddalenie kasacji w tej sprawie. Pieniądz i niewpłacany podatek, i zakulisowe mafijne wytyczne polityczne (dostarczone pewnie przez ludzi Tuska) rządzą Sądem Najwyższym? Najwyraźniej tak. I media to przemilczą.

Zdjęcie 1 z 115

Postanowienie w sprawie kasacji zapadło wczoraj, 5.6.2024 r., w składzie 3-osobowym bez tzw. neosędziów. Na powyższych ilustracjach prezentujemy:

  • zdjęcie 1 – wyrok (właściwie: postanowienie) sądu I instancji,
  • zdjęcie 3 – zażalenie,
  • zdjęcie 42 – zał. 1 zażalenia (przedrukowane tam komputerowo pismo, pierwotnie zredagowane w areszcie, było też odczytane na rozprawie końcowej w sądzie I instancji),
  • zdjęcie 45 – wyrok sądu II instancji (zawiera też zmyślenie sądowe, iż "wykluczone jest przypuszczenie, że sam podejmie leczenie", co rzekomo mieli powiedzieć biegli, ale jak pokazuje książka Niżyńskiego prezentująca akta oraz, jeśli to komuś nie wystarcza, odpowiedni film z przeglądu całości akt w czytelni sądowej, nic takiego żaden biegły nie powiedział – sąd to zmyślił na szkodę podsądnego),
  • zdjęcie 49 – kasacja do Sądu Najwyższego,
  • zdjęcie 71 – antyracjonalne stanowisko Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie kasacji autorstwa prokuratorki zajmującej się sprawą w II instancji,
  • zdjęcie 77 – odpowiedź na ww. stanowisko,
  • zdjęcie 115 – fragment relacji z rozprawy nadesłanej przez obrońcę Piotra Niżyńskiego pokazujący, że nawet sędziowie i prokurator nie czuli się dobrze oddalając kasację.
  • Sąd Najwyższy orzekł po myśli prokuratury, patrz informacja na www.sn.pl.

Przejście od jednego do drugiego zdjęcia dokonuje się klikając groty strzałek po lewej lub prawej stronie ilustracji.

O oddaleniu wniosku o wstrzymanie wykonania postanowienia o umieszczeniu Niżyńskiego w zakładzie zamkniętym i o wyznaczeniu rozprawy na dzień 5.6, a także poszlakach wskazujących na to, że w tę sprawę Sądu Najwyższego mieszano się odgórnie (m. in. figuruje tu liczba 77 kojarząca się z niedawnym miejscem pracy Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara, czyli biurem RPO przy al. Solidarności 77, choć to może nie do końca trafne posądzenie, w przeciwieństwie może do posądzeń pod adresem Tuska i telewizji publicznej, i administracji skarbowej), informowaliśmy już w niedawnym artykule xp.pl pt. "Szykuje się ustawione i niesprawiedliwe orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Niżyńskiego?".

Wg informacji na stronie https://www.sn.pl/wyszukiwanie/SitePages/e-sprawa.aspx?ItemSID=1259-8c6a518a-16a9-42b6-9f75-4d27018747dd&ListName=esprawa2024&Search=II%20KK%2045/24 kasacja została oddalona jako rzekomo "oczywiście bezzasadna". Obecny na rozprawie adwokat twierdzi, że w ustnym uzasadnieniu oddalenia kasacji nawet czyniący to sędziowie "samym wywodom prawnym w kasacji co do zasady nie odmawiali słuszności, podnosząc że stanowisko SO nie było wzorcowe", przyznawał to nawet obecny na rozprawie prokurator, mimo to postawiono na "potrzebę leczenia" i to, że (sic) "treść kasacji wskazuje na potrzebę leczenia" (powątpiewano też w możliwość, że normalny rynkowy prawnik-przedsiębiorca coś takiego pod adresem rządu i systemu napisze, tj. odpytywano co do autorstwa kasacji). Takie stawianie sprawy, że "jest źle, ale niech żyje psychiatria i wszystko to jest we władzy psychiatrów i przez chorobę psychiczną zdominowane" i że "grunt to potrzeba leczenia Piotra Niżyńskiego", podejście abstrahujące od dowodów – z którymi tutaj było bardzo kiepsko, by nie rzec fatalnie – można odczytać po prostu jako aluzję do rozpanoszonej w zakładach pracy (sądach pewnie też) grupy przestępczej zajmującej się inwigilowaniem Piotra Niżyńskiego i w miarę potrzeb też wspieraniem podsłuchu i prześladowań (w tym tortury dźwiękowej) przeciwko niemu, co podobno nawet zdaniem samych centralnych sprawców kwalifikuje się pewnie do kary więzienia, w tym podobno także wśród szeregowych agentów pracujących w różnych firmach i organach władzy publicznej (może nie szczególnie długie, ale bez zawieszenia, takie propozycje co rusz padają i w kontekście podstaw teoretycznych wydają się nawet uzasadnione). Co dopiero zaś odnoga tej grupy przestępczej odpowiedzialna za prorządowe ustawianie orzeczeń sądowych, złożona z samych sędziów! A zatem ta cała radykalna niesprawiedliwość w Sądzie Najwyższym, sprzeczna też m. in. z tradycyjną wywodzącą się z prawa rzymskiego i wciąż uczoną na studiach prawniczych starożytną zasadą "Lepiej jest pozostawić bezkarnym występek złoczyńcy niż skazać niewinnego", to pewnie dlatego, bo, jak to mówił znany reprezentant biblijnego narodu kojarzonego też zwłaszcza z chciwością i gromadzeniem majątków (oczywiście bez urazy, bo samo w sobie bycie obrotnym i majętnym to nic złego), lepiej, aby jeden człowiek "umarł" za lud, niżby miał zginąć "cały naród" (czyt. tutaj: "cała nasza antysprawiedliwościowa szajka"). "Zamknąć tego, kto tu był pokrzywdzony, zanim nas zamkną – izolacja pilnie potrzebna"?

Podobno też, na to może wychodzi, warunkiem zainteresowania się omawianą tu sprawą i w ogóle podsłuchowo-remontową kryminalizacją podsłuchową różnych ośrodków, w tym administracji budynków komercyjnych i urzędowych, a to i tak ewentualnie dopiero za wiele lat, jest uprzednia śmierć pokrzywdzonego. Bez tego nie ma mowy o zainteresowaniu się tematem, już choćby z uwagi na jego tragiczne i bardzo ciężkie ponoć doświadczenia oraz wiedzę, głoszone też na blogu internetowym i pomagające w rozbiciu tej wpływowej politycznej ośmiornicy.

Można mieć różne zdanie o agentach od pseudo-kontroli operacyjnej przy monitoringu i tym, czy i jak oni powinni odpowiedzieć za kwestię naruszanych praw człowieka, można tu mieć bardzo różne poglądy, w tym nawet w ogóle tematu nie dostrzegać, ale jedno wydaje się łączyć wszystkich chociaż minimalnie patriotycznych Polaków: takich sędziów ktoś powinien rozliczyć i wymienić.

Sprawę komentuje na gorąco główny (i na razie niestety pewnie jedyny) zainteresowany, skazany Piotr Niżyński:

– Sąd Najwyższy złamał tu rażąco, a więc tak, jak jest to niespotykane wśród całokształtu jego orzecznictwa, własne zasady, te, które od dawna głosi, w tym np. to, że uzasadnienie sądu II instancji powinno dorównywać pod względem szczegółowości wyjaśnień zarzutom ze środka zaskarżenia, gdyż inaczej, gdy jednozdaniowymi ogólnikami czy wręcz w pół zdania zbywa się wykazujące pewną racjonalność dosyć długie wywody strony, zupełnie bez pochylania się nad argumentami, dochodzi do rażącego naruszenia art. 433 § 1 k.p.k., czyli obowiązku rozpoznania sprawy w granicach środka zaskarżenia i zawartych w nim zarzutów. Przytaczaliśmy na ten temat liczne przykłady orzecznictwa kasacyjnego Sądu Najwyższego, zwłaszcza w stanowisku w sprawie odpowiedzi prokuratury na kasację. Sąd Okręgowy w Warszawie całkowicie zignorował naszą ścieżkę obrony wskazującą na poszlaki spisku przeciwko mnie, generujące pewność, że doszło do spisku, tj. uprzedniego planu co do wywołania z zewnątrz tego wypadku i wmieszania weń konkretnej osoby jako pokrzywdzonej, określoną matematycznie jako w przybliżeniu 99,99997%, co zostało wyliczone wg zasad dotyczących prawdopodobieństwa koincydencji i prawdopodobieństwa warunkowego. Kompletnie nas zignorowano w tym temacie w Sądzie Najwyższym, uznano, że to jest temat tak niegodny uwagi, te ewentualne wady "systemu" i jego bycie niegodnym zaufania, na przykład na tle sprawy różnych "informacji niejawnych" i "classifiedów", że aż wolno zbyć go milczeniem lub zdawkowym "ee tam" w sądach. Zaślepienie ideologiczne po prostu, tak, że nawet zdarzenie się czegoś, co ma prawdopodobieństwo 0,0000003%, a może być satysfakcjonująco wyjaśnione inaczej niż przypadkiem, bo uprzednim planem i zmową, nic nie znaczy. A przecież pokazaliśmy, że taka konfiguracja potencjalnie celowo zostawionych znaków, dających do zrozumienia, że sprawa jest ustawiona i zaplanowana, w tym co do konkretnych osób i nazwisk biorących udział w zdarzeniu - mowa tu m. in. o sytuacji w mediach - to coś skrajnie nieprawdopodobnego, jeśli to brać za przypadek losowy, bo zdarzającego się razna 166 tys. lat wg statystyk policyjnych co do tego, jak często w ogóle są jakieś sprawy o wypadkach drogowych. Widocznie dla sędziów SN nic w tym złego, gdy sędzia sądu rozstrzygającego o prawie do wolności jest tak prorządowo prosystemowo zaślepiony ideologicznie, że prawdopodobieństwo jakiejś nieuczciwości i zmowy kryminalnej w branży i w systemie ocenia na widocznie jedną wielomiliardową procenta, skoro mu i tak ta opcja "niewinnego systemu" wygrywa. Nadmieniam, że w definicji przestępstwa z art. 177 k.k. jest naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, to w ten sposób ma dojść do wypadku, a tymczasem w sprawie nie ma ani jednego dowodu potwierdzającego insynuacje Policji na ten temat i że to kierowca, a nie nieprzewidywalna dla niego awaria samochodu, spowodował wypadek. Prokuratura jest tak niechlujna, że wpisała w oskarżeniu w ramach wyjaśnienia przebiegu wypadku, który oczywiście – jak przy każdym czynie zabronionym – powinna znać, bo sposób popełnienia czynu to wymagany element aktu oskarżenia, "zjechał na przeciwległy pas ruchu", choć tego nie ma w żadnym dowodzie, a dokumenty policyjne na początku akt pokazują, że tam był tylko 1 pas ruchu. To pokazuje pogardę dla prawdy i normalnych wymogów dowodowych. Ponadto będąca autorem zarzutu postawionego w fazie dochodzenia Policja insynuowała w nim też, że jechałem zbyt szybko i nie zachowałem szczególnej ostrożności: wpisali to w zarzucie i oskarżeniu – byłyby to naruszenia zasad Prawa o ruchu drogowym, ale to się nie potwierdziło u świadka. A biegłego w ogóle nie było. Skazano zatem bez żadnego dowodu na jakikolwiek problem po stronie kierowcy, jedynie na podstawie tego, jak jechał samochód, a tymczasem wszystko wskazuje na to, że tutaj doszło do jakiejś zaplanowanej akcji z zaplanowaną pokrzywdzoną, najprawdopodobniej ataku elektromagnetycznego na samochód; ja takie rzeczy nazywam włamaniem falowym do elektroniki. To groźne, bardzo możliwe i niestety czasem się to stosuje. Mówiono nawet, że słynny niedawny blackout w Wenezueli, to znaczy awaria zaopatrzenia w energię elektryczną, to przez atak elektromagnetyczny. Pewnie też to przez tego typu tzw. backdoory w elektronice telefonom można zainstalować Pegasusa, w każdym razie moje doświadczenie pokazuje, że backdoory (specjalne elementy sprzętowe odbierające rozkazy falowe od włamywaczy) w elektronice są, patrz też moje filmy z YouTube'a, ale mniejsza z tym, mniejsza już z przyczynami problemu, był on tu bardzo dostatecznie wykazany poszlakami tak, że każda uczciwa osoba zwątpiłaby w to, czy aby na pewno wypadku tego nie ukartowano z zewnątrz i odgórnie i czy w szczególności elektronika w samochodzie, w tym systemy zasilające, np. jakieś chipy zwane regulatorami napięcia, nie mają złowrogich nieudokumentowanych funkcji, przez które to się stało. Bo naprawdę każdy uczciwy człowiek, zwłaszcza po tych jakże licznych kontekstowych artykułach w gazecie w przededniu, pokazanych na protokole notarialnym przeglądu jej archiwum prasowego, odnosi tu zapoznając się z dowodami wrażenie, że ten wypadek to było realizowanie jakiegoś planu, od kogoś ważnego pochodzącego. Wychodzi 99 i po przecinku kilka dziewiątek procent na rzecz hipotezy, że sprawę ukartowano, w tym osobę pokrzywdzonej; reszta to hipoteza przypadku losowego, przy czym to ponad 99 nie uwzględnia jeszcze wpływu bardzo licznych dających się odebrać jako aluzje prasowe artykułów Gazety Wyborczej z przedednia.

– To łajdactwo w sprawie ustaleń faktycznych co do sprawstwa, a ściślej zlekceważenia zażalenia w tym temacie przez Sąd Okręgowy oraz przyzwolenia, jakie tu dał wbrew rozumowi i orzecznictwu Sąd Najwyższy, to nie wszystko. Zlekceważono zarzuty kasacyjne w sprawie błędnych poglądów sądu II instancji z dziedziny tzw. prawa materialnego, czyli co się orzeka i kiedy – tu chodziło ściśle rzecz biorąc o warunki orzekania skierowania do zakładu zamkniętego w trybie Kodeksu postępowania karnego – oraz bardzo istotne zarzuty dowodowe podnoszone w zażaleniu i potem kasacji, że mianowicie nie oparto się na żadnym kategorycznym twierdzeniu żadnej biegłej, czyli żadnym dowodzie, iż rzeczywiście jest wysokie prawdopodobieństwo, że bez hospitalizacji będę popełniać czyny zabronione o znacznej społecznej szkodliwości. A to jest kluczowe wg art. 93g k.k. Żaden biegły nie stwierdził czegoś takiego, a i tak sądy to przyjmowały za fakt, niejako same z siebie, po czym Sąd Najwyższy nie bił tu na alarm mimo odpowiednich zarzutów w kasacji. Przecież to jest deptanie zasad rządzących umieszczaniem ludzi w psychiatryku. Musi być udowodnione to wysokie prawdopodobieństwo. Tutaj biegli, a właściwie jedna biegła, bo druga nawet nie chciała się wypowiadać, twierdzili, że mam stan nieprzewidywalny, trudno w ogóle powiedzieć, jaki będę w przyszłości, także co do tego, czy się będę leczyć, krótko mówiąc nie wiedzieli, co będzie, więc już choćby przez to nie opowiadali się za tym, że ich zdaniem "wysokie jest prawdopodobieństwo, że będę popełniać czyny zabronione o znacznej szkodliwości społecznej". Tego nikt tam nie powiedział ani nie napisał. Jedna z biegłych powiedziała, że jej zdaniem dużo ryzykujemy, jeśli pozwolimy temu człowiekowi być na wolności: tak powiedziano, "ryzyko popełnienia każdego rodzaju czynu jest wysokie". To jednak przecież nie jest tożsame z przewidywaniem przyszłości i dużego prawdopodobieństwa popełnienia czynu o znacznej szkodliwości. Sąd Najwyższy te zarzuty, że tu tylko o obawy, czyli tzw. ryzyko, chodziło, nielegalnie zupełnie zlekceważył. Parę innych zarzutów z kasacji, czyli podstaw kasacyjnych, też niewątpliwie u uczciwego człowieka spotkałoby się z poparciem, ale nie u tych sędziów, czego ewentualne zbadanie pozostawiam dociekliwym czytelnikom portalu xp.pl, jakkolwiek pewnie na razie o takich trudno.

– Na koniec chciałbym dodać, że ewidentnie sprawa jest polityczna, skoro sąd II instancji zamiast wylosować sędziego do obsługi zażalenia przydzielił mi już wcześniej "zaprawionego w boju" sędziego Mariusza I., który już wcześniej oddalił też moje zażalenie na postanowienie o tymczasowym aresztowaniu wydane przez sąd I instancji w ramach tego samego postępowania karnego. Oni mają dokładnie skodyfikowany obowiązek prawny losować sędziego do rozpoznania sprawy, czyli w tym przypadku zażalenia – no chyba że zrobią machlojkę, że jest jeden jedyny w wydziale uznawany za "nadającego się" do takich spraw, prawo pozwala kierownikom sądowym na takie machlojki – a mnie po prostu przydzielili tego samego, wypróbowanego już wcześniej i chętnego mnie pogrążać sędziego mającego w nosie prawdę bardzo bardzo czytelnie prześwitującą z poszlak oraz braki dowodowe. Wiceprezesem ww. Sądu Okręgowego w Warszawie od spraw karnych był wtedy Przemysław Radzik, znany neosędzia, któremu nie udało się przejść w SN testu niezależności od władzy wykonawczej. Do tego dochodzi fakt, że Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska – z nazwiskiem sugerującym, że chodzi tu też o jakiegoś charakterystycznego człowieka – to dziwnym trafem osoba tak dobrana, że jej data urodzin (22.9) przypada na Światowy Dzień bez Samochodu. Na przypadek to nie wygląda – tu niesprawiedliwość, a tu z drugiej strony taka Pierwsza Prezes.Zauważmy, dzień trwa w przybliżeniu 12 godzin, już w starożytności go tak dzielono, a tymczasem właśnie mija 12 lat od dnia wypadku, który był w r. 2012. Stąd dodatkowa, niemała trafność tego "Dnia bez Samochodu".

Obecnie Piotr Niżyński rozważa skierowanie w tej sprawie skargi do ONZ-u na naruszenie przez Polskę prawa człowieka do rzetelnego procesu. Będzie to zależeć od tego, jak potraktowana zostanie skarga dotycząca innego problemu: braku ścigania przez Polskę tortury dźwiękowej (opartej zwłaszcza na szeptach podprogowych i okołoprogowych) przeciwko niemu. Niestety jest ryzyko, że organizacja ta nie zapewni koniecznej wielopłaszczyznowej pomocy prawno-politycznej, może w ogóle skompromituje się w stylu stałej śpiewki Trybunału w Strasburgu o "niedopuszczalności" i odpadnięciu skargi już w przedbiegach. Warto odnotować, że rozstrzygnięcie o umieszczeniu w zakładzie zamkniętym i ściganiu w tym celu listem gończym się nie przedawnia. Co najwyżej w razie jego wykonania może kiedyś dojść do uchylenia środka zabezpieczającego, czyli wypisania ze szpitala; praktyka pokazuje, że nie ma raczej szans, by przy takim trybie nastąpiło to wcześniej niż po co najmniej plus minus kilku latach. Nie wiadomo, czym podyktowana jest decyzja ustawodawcy o tym, że wykonanie wysłania na przymusową hospitalizację w trybie k.p.k. się nie przedawnia, jeśli nie zamiarami co do prześladowań politycznych – takich, jak np. właśnie ta omawiana tutaj sprawa.

O poprzednim szczególnie haniebnym rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego, tym razem w Izbie Kontroli i Spraw Publicznych, informowaliśmy w dotyczącym wyborów z 2019 r. artykule "Afera w Sądzie Najwyższym! Zaaprobowano ostentacyjnie fałszywe wyniki" (patrz też "Sędzia, który zignorował kluczowy protest wyborczy, był od dawna ustawiony?"). Ponadto blog internetowy Piotra Niżyńskiego donosi w rozwijanych komentarzach i końcowych dopiskach najnowszego wpisu m. in. o ustawionym bodajże sybillińskim orzeczeniu Sądu Najwyższego zezwalającym świadkom kłamać, wystarczy do tego to, że znajomość prawdy przez państwo pogorszyłaby istotnie sytuację karnoprawną świadka pod względem jego odpowiedzialności karnej (nagle się "nawrócili" na takie poglądy, dopiero w XXI w., rzekomo z przyczyn konstytucyjnych wykreślając praktycznie w całej rozciągłości przepis prawa mimo braku oorzeczenia Trybunału Konstytucyjnego) – już nie odmowa zeznania na temat szczegółów, lecz kłamstwo staje się zalecaną opcją dla wszystkich "twardych zawodników", każdy prawnik im to może powie, choć Kodeks karny jak zawsze i od bardzo dawna stwierdza coś diametralnie innego – co ma zapewne w praktyce zsabotować ściganie grupy przestępczej (jak wiadomo, krycie prawdy i fałszowanie jej oraz zmowa milczenia to kluczowe zasady w tego rodzaju organizacjach, stwarzających wyzwanie dla wymiaru sprawiedliwości); w tym przypadku, co do motywów, może chodzić zwłaszcza o szczególnie liczną grupę podsłuchową przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu. Z tego absolutnie nie mającego oparcia w prawie i godzącego w urzeczywistnianie zasad sprawiedliwości społecznej przez państwo niedawnego judykatu SN uczyniono nawet zasadę prawną, a zatem coś na sztandarach, coś, z czego wycofać się można tylko w specjalnym utrudnionym trybie. Te najnowsze rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego ('19, '21, '24) cechuje szczególny cynizm i nieprzyzwoitość, po prostu brak hamulców w dziedzinie efektywnie dogadzania mafijnej polityce, coś wcześniej na tym szczeblu raczej niespotykanego, choć wypaczone i najwyraźniej ustawione orzekanie w różnych wrażliwych tematach (bez jednak tej nowoczesnej buty i radykalności) bodajże już się tam nieraz zdarzało.

Przypomnijmy, że omawiana tu sprawa wypadku drogowego jest przedmiotem książki Piotra Niżyńskiego "Polski współczesny proces polityczny", gdzie pokazano całość akt oraz dużo więcej poszlak dających się łatwo wyjaśnić, bez uciekania się do skrajnych nieprawdopodobieństw, w hipotezie spisku kryminalnego – sporo więcej niż 4 podstawowe wspomniane w zażaleniu. Daje to pełniejszy obraz tego, jak skrajnie niesprawiedliwie postąpił teraz Sąd Najwyższy względem ofiary państwowej nagonki kojarzącej się z Tuskiem i obecną oraz poprzednią koalicją. Jej początki, pomijając o rok wcześniejszą kwestię masowego stalkerstwa (dokuczania i demonstrowania przy Niżyńskim), sięgają rządów Tuska w r. 2012 (wtedy też, za Tuska, uderzenie przez Piotra Niżyńskiego wyzywająco zachowującej się względem niego osoby w centrum handlowym skończyło się wywiezieniem go przez pogotowie z Policją do szpitala psychiatrycznego zamiast po prostu spisaniem go przez Policję, co następnie, jako stanowisko państwowego szpitala, zapoczątkowało teorię o jego poważnej "chorobie psychicznej"), natomiast radykalna i chyba facebookowo sterowana niesprawiedliwość sądów i wysługiwanie się przez nie ośrodkowi kryminalnemu uważanemu za centrum podsłuchu przeciwko Niżyńskiemu obciąża prawdopodobnie Zbigniewa Ziobro. Na tym tle zapadły rozstrzygnięcia z 2023 r. o umieszczeniu Niżyńskiego w zakładzie zamkniętym, co wymagało także zorganizowania przez rząd odpowiednich biegłych psychiatrów i psychologa chociaż minimalnie zbliżających się w swych wypowiedziach do dostarczenia jakiegoś przydatnego dowodu przeciwko tej osobie na rzecz jej uwięzienia.

Na koniec warto tu odnotować, że zwłaszcza cała czy niemal cała grupa podsłuchowa związana z zakładami pracy mocno wierzy w psychiatrię i koncepcję szaleńca, jako osoby, która nieracjonalnie się zachowuje "po prostu z powodu choroby swego umysłu" – owo prezentowanie Piotra-ofiary podsłuchu jako "wariata" jest tam bodajże doradzane przez samą centralę (którą zdaniem niejednego jest Telewizja Polska, ale to na razie nie udowodnione i raczej nie dające się łatwo udowodnić np. pojedynczym przesłuchaniem). W rzeczywistości zaś współczesna psychiatria z jej wynalazkami takimi, jak schizofrenia, wydaje się być dziełem starożytnych knowań politycznych, w szczególności świadczy o wątpliwej rzetelności naukowej jej historia XIX-wieczna (skokowy przyrost liczby rzekomo "chorujących" w XIX w.: nagle pojawiła się potrzeba, której jakoś wcześniej przez wieki nie było) oraz data śmierci twórcy pojęcia "schizofrenia" i koncepcji związanej z tym jakiejś jednej charakterystycznej nadajacej się do leczenia choroby (oparta na starożytnym sybillińskim bodajże symbolu 157 symbolizującym przestępczy ośrodek stawiany nad Piotrem Niżyńskim: por. jego data urodzin przypadająca generalnie to na dzień roku nr 268: każdą cyfrę tutaj "postarzono", żeby wykreować kogoś ważniejszego i bardziej szanowanego; owa śmierć "ojca współczesnego pojęcia schizofrenii", prawdopodobnie samobójcza, jasno odsyła do sprawy jak to dziś się czasem mówi "telewizji" i podsłuchowo-prześladowczego kojarzonego z nią ataku politycznego na Piotra Niżyńskiego, przypadła zarazem na rok ataku na Polskę: "ot takie wytłumaczenie alternatywne, którego się od nauki domagają, będące w istocie atakiem na to, w co w Polsce się masowo będzie wierzyćwspieranie przez pracodawców nielegalnej nagonki podsłuchowej"; zauważmy notabene, że również omawiana tu rozprawa przed Sądem Najwyższym z 5.6.2024 r. przypadła na znamienny 157. dzień roku, a symbolizuje on, powtórzmy, skryminalizowany, antycypowany jako "być może Telewizja Polska" ośrodek w mediach publicznych).

Wnioski na przyszłość dla Polski

Obecna niesprawiedliwośc w Sądzie Najwyższym pokazuje, że nie istnieje coś, co do tej pory wydawało się niekwestionowane – gwarancja wolności mediów (art. 14 Konstytucji) mimo wszechwładzy wymiaru sprawiedliwości oparta o zaufanie do jego ostatecznie chociaż umiarkowanej sprawiedliwości, której gwarantem wydawał się Sąd Najwyższy. Obecnie możliwość uruchomienia i wylansowania w Polsce wolnych mediów oraz pokonania przez nie konkurencji informacyjnej stoi pod wielkim znakiem zapytania i napotyka bardzo fundamentalne przeszkody (w sytuacji, gdy wszystko wskazuje, że nasza konkurencja, która prawdopodobnie zgodnie z dotychczasową modłą będzie abstrahować od tego tematu niszczenia Bogu ducha winnego człowieka, bezspornie wobec takiej postawy wydaje się przeżarta korupcją, pewnie co najmniej fiskalną). Każdy odpływ pieniędzy i klienteli od jednej spółki czy organizacji do drugiej, spowodowany nagłaśnianiem skandali, można zakwestionować. Można sądownie domagać się odszkodowania: jest to rozwiązanie niedemokratyczne, gdyż zamiast sytuacji, że to cały naród wybiera, mamy sytuację opartą na autyrotecie i przypadku pojedynczego sędziego (czy nawet 3 sędziów SN). To przypadek pojedynczego sędziego koniec końców decyduje o "legalności" odpływu przychylności społecznej, a nie demokratyczne społeczeństwo. Jest wszak możliwość wytaczania procesów o pomówienie czy naruszenie prawa do klienteli, jak zwał, tak zwał, grunt, że sądy są nam nieprzychylne. Aby media były prawdziwie wolne, potrzebne są 2 gwarancje na szczeblu ustawowym:

  • immunitetu karnego i cywilnego dotyczącego kompromitowania, prezentowania w złym świetle czy nawet rzekomo "oczerniania" i "pomawiania" jednych mediów przez drugie, a także analogicznych działań mediów przeciwko sądom, sędziom, szpitalom, politykom, organom państwowym, a także gwarancja górnej granicy wysokości zasądzenia czy sumy zasądzeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych innych osób i/lub spowodowania im szkody majątkowej przez publikacje w środkach masowego przekazu, co powinno być uzależnione od średniego przychodu i dochodu za ostatnie lata;
  • immunitetu karnego i (w przypadku telewizji) koncesyjnego dotyczącego nagłaśniania nieprawidłowości i naruszeń praworządności oraz informowania o stanie państwa w dziedzinach istotnych w demokratycznym państwie prawa przez media, bez względu na to, czy z tych faktów zrobiono informacje "niejawne" klauzulowe, z wyjątkiem przypadków oczywistej szkody dla państwa wynikającej z doinformowywania jego wrogów, jak np. co do personaliów osobowych źródeł informacji wywiadu polskiego itp. – w tym także immunitet dla redaktorów naczelnych w tym temacie.

Pozornie to już obecnie wynika z prawa, są nawet odpowiednie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału w Strasburgu, może mniej odnośnie tych tajności, a bardziej odnośnie dopuszczalnej krytyki w środkach społecznego przekazu – pozostaje nic tylko samobójstwo sędziego, czyli wydanie odpowiedniego rozsądnego prawnie rozstrzygnięcia – tym niemniej życie właśnie pokazuje, że nawet na szczycie może wygrać, jak to by trzeba nazwać, "głupota i bezrozum". Ale z takimi ocenami, że to to 5.6.2024 wygrało, to oczywiście trzeba ostrożnie i na razie się ich wzbraniamy, bo grozi art. 226 § 3 k.k. o znieważaniu konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej. Sami Państw widzicie, jaka to wolność słowa – bądź "mierny, bierny, ale wierny" lub drżyj i błagaj o przymknięcie oka.

Nad przestrzeganiem tych nowych gwarancji ustawowych powinna czuwać odpowiednia komórka ministerialna czy prezydencka, złożona z autorytetów w dziedzinie prawa, publikująca w Internecie wszystkie zgłoszone naruszenia i sposób obsłużenia skargi, zaopatrzona w prawo zawieszenia wykonania wyroku sądowego dotyczącego publikacji w środkach przekazu bądź refundowania związanych z nim strat, przy czym odnośne skargi na naruszenie wolności środków społecznego przekazu powinny począwszy od określonej kwoty lub kwoty łącznej z więcej niż jednej skargi, z uwzględnieniem przychodu i dochodu danego podmiotu medialnego, podlegać obowiązkowemu relacjonowaniu w dziennikach w mediach publicznych z podaniem też na życzenie adresu strony internetowej danego medium, gdzie mogłoby się ono bronić przed zarzutami prawomocnie usankcjonowanymi przez sądownictwo.

Bez tych gwarancji, o które w Polsce niewątpliwie powinno walczyć coś w rodzaju dawnej Solidarności, nie doczekamy się prawdziwej demokracji, tylko będzie system kłamstwa i medialnej "rzeczywistści wirtualnej" co do stanu polityki, a także takich ważnych życiowo branży gospodarki, jak np. motoryzacyjna czy komputerowa i elektroniczna.

Krokiem w dobrym kierunku jest planowana podobno przez Ministerstwo Sprawiedliwości likwidacja karalności (kryminalnej) pomówienia, ale i tak niewiele to zmienia z uwagi na istnienie analogicznego paragrafu karnego w prawie dotyczącym działalności gospodarczej (rozpowszechnianie fałszywych informacji o przedsiębiorcy), a poza tym sankcje cywilnoprawne czy zasłanianie się przez władze legendarnymi klauzulami tajności to nie mniej ważne wyzwanie dla wolności mediów i oczyszczenia rynku z korupcji w branży, związanej też być może właśnie z tym "leżeniem plackiem" przed niedemokratycznymi i legendarnymi zaledwie klauzulami tajności (o których notabene normalne media nawet nie powinny słyszeć, chyba że np. kierownik jest tajnym współpracownikiem służb i nie widzi w tym robieniu społeczeństwa w konia żadnego problemu).

(n/n, zmieniony: 10 cze 2024 07:57)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
KOMENTARZE (0)Skomentuj
Brak komentarzy do tego artykułu. Możesz napisać pierwszy.
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal