1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Złe, grające nieruchomości

31 paź 2017 13:01

Hipernowoczesne, naszpikowane elektroniką drągi żelbetowe montowano w całej Polsce już od lat 90-tych w nowych budynkach oraz w starych w ramach ich remontowania. Drągi pozostają pod napięciem i mogą odtwarzać swoim ofiarom specjalne podsłuchowe radia. Mogą grać dźwięki, wpływać na myśli i odczucia za pomocą szeptanego przekazu podprogowego, a nawet katować lokatorów szczególnie nieprzyjemnymi czy drastycznymi dźwiękami.

Są wszechobecne. Stosowane współcześnie w budowlance tzw. pręty żebrowane mają, jak się okazuje, specjalną wewnętrzną strukturę. Znajdujące się w nich chipy elektroniczne wchodzą w skład globalnego tzw. botnetu, czyli zbioru urządzeń dających sobą zdalnie sterować bez wiedzy ich posiadaczy. W tym przypadku chodzi o botnet urządzeń grających, a zatem jego przejawem jest to, że nieruchomości potrafią grać dźwięki – to, czy je grają i w którym miejscu i jakie, to zależy od widzimisię zdalnych operatorów podsłuchowych, urzędujących sobie gdzieś daleko od ofiary. Każdy pojedynczy chip (w jednym drągu jest ich typowo wiele) działa w ten sposób, że regularnie sprawdza swe położenie za pomocą systemu GPS, przy czym w oparciu o te dane na temat swego położenia oraz bieżące rozkazy przychodzące falami elektromagnetycznymi stale rozstrzyga, czy "siedzieć cicho", czy też odtwarzać jakieś radio, a jeśli tak, to które. Radia, o których tu mowa, przeznaczone są typowo dla ofiar podsłuchu radarowego (współczesne technologie podsłuchiwania pomieszczeń opierają się bowiem nie na montowaniu pluskiew, tylko na bezinwazyjnym wykorzystywaniu możliwości radarów radiolokacyjnych prawdopodobnie zlokalizowanych na orbicie okołoziemskiej), a zatem są stosowane względem osób, które są obserwowane i podsłuchiwane na żywo, i są nadawane w postaci specjalnie zakodowanej cyfrowo (prawdopodobnie transmisja jest szyfrowana). Kanałów takiego podsłuchowego radia może być wiele. W istocie, ofiar mogą teoretycznie rzecz biorąc być nawet setki czy tysiące i każdą z nich – o ile tylko wystarczy ludzi, by się nimi na żywo zajmować – można raczyć innym radiem podsłuchowym. Radia takie mogą rozlegać się w nieruchomościach oraz na świeżym powietrzu, jako że remontowano też ulice i lasy państwowe. Dźwięk z tego względu może niejako "podążać" za ofiarą, nie dając jej szansy ucieczki przed nim (z uwagi na wszechobecność nowych prętów żebrowanych), zaś jego autorem są typowo te same osoby, które na żywo podsłuchują obiekt swego zainteresowania, czyli konkretną osobę. Można podejrzewać, że oprócz kryminalnej komórki Telewizji Polskiej, którą osoby wtajemniczone w temat zwykle uważają za sprawcę podsłuchu na Piotra Niżyńskiego (a prawdopodobnie podsłuchiwano tam też wiele innych osób), dostęp do systemu nadawania kanałów radia podsłuchowego (powiązanego z systemem radarowej inwigilacji) mają także instytucje w różnych krajach zagranicznych: służby specjalne oraz telewizje publiczne.

Odpowiedzialny za ten cały problem możliwości dowolnego inwigilowania ludzi bez względu na to, gdzie się znajdują, oraz asystującego temu opcjonalnego emitowania przy nich dźwięków jest prawdopodobnie amerykański rządowy system GPS, ponieważ już z wyglądu jego satelitów* można wnioskować, że dokonują one wysoce precyzyjnej analizy wieloantenowej sygnału powracającego-odbitego, co oznacza, że mają wszystkie te możliwości, które ma radar szumowy, w tym podsłuch oraz tworzenie mapy obiektów (radiolokacja). Dodatkowo, publicznie znanym faktem na temat GPS jest to, że uprawnione służby mogą za jego pomocą emitować szyfrowane komunikaty (patrz polska Wikipedia). Informację o możliwości zglobalizowanego podsłuchiwania dowolnie wybranych punktów, bez żadnej obecności w terenie i żadnych montaży, a to przy pomocy satelitów potwierdza jakiś znawca światowych służb specjalnych, który swego czasu zamieścił w Wikipedii pod koniec hasła "Wywiad" wzmiankę o możliwości "podsłuchu satelitarnego". Ponadto zgodnie z inną publicznie dostępną informacją, a mianowicie treścią ustawy o kontroli operacyjnej (art. 19 ust. 6 pkt 2), polskie służby specjalne mają prawo pozyskiwać nie tylko dźwięk, ale i obraz z pomieszczeń niepublicznych, co pasuje do możliwości technologii radarowej (radiolokacja i wizualizowanie obiektów).

*) Każdy taki satelita posiada ok. 10 wymierzonych w Ziemię anten otoczonych tulejkami, które to tulejki mają widocznie chronić anteny przed odbiorem promieniowania odbijającego się od anten sąsiednich, tak, by odbierane były, i to w wielu różnych antenach, wyłącznie sygnały pochodzące z Ziemi.

Jednym ze sposobów wykorzystania radia podsłuchowego, umożliwiającego emitowanie dźwięku przy ofierze inwigilacji, jest przekaz podprogowy szeptany. Jak się okazuje powtarzane bardzo ciche szepty, nie odbierane już jako bodźce, mogą kierunkować myślenie (lub, przy większej głośności, "dyktować" myśli), a także imputować fałszywe wrażenia (np. kłucia, bóle, zapachy) oraz podpuszczać do wykonania określonych działań, zgodnie z życzeniem nadawcy radia. Daje to potężną władzę nad ofiarą – można całkowicie zawładnąć jej myśleniem, a nawet zachowaniem, gdyż obecność niezauważalnego przekazu podprogowego blokuje, uniemożliwia własne myślenie. Odziera to człowieka z jego godności, czyniąc zwykłą kukiełką, zaś związane z tym możliwości są niezwykle groźne. Za pomocą przekazu podprogowego można bowiem np. wmówić człowiekowi fałszywą nagłą zapaść zdrowotną, którą on odczuwa jak najbardziej poważnie (przyspieszony oddech i zadyszka, łomotanie serca, panika i przekonanie o grożącej mu śmierci), co następnie skłoni go do wezwania pogotowia i, w konsekwencji, do oddania się pod opiekę lekarzy (ci zaś mogą okazać się zabójcami, gdyż niestety takie patologie się w szpitalach zdarzają) – temat tego typu zabójczych zastosowań radia podsłuchowego omawiamy w licznych artykułach z działu Kryminalne, np. tym o ponad 100 nowych ofiarach. Jest to dział naszych Wiadomości w całości poświęcony problemom kryminalnym o genezie politycznej. Inną jeszcze możliwością radia podsłuchowego jest torturowanie ofiary szeptami już nie tak zupełnie podprogowymi, bo obok ścieżki dźwiękowej niesłyszalnej (powodującej jedynie blokadę myślenia oraz zmęczenie umysłu próbującego dosłyszeć i "rozkodować" różne sylaby i słowa) występują też ścieżki głośniejsze, szeptane lub wołane, co dodatkowo męczy i odziera z godności – jest się skazanym na już jak najbardziej odczuwane towarzystwo swoich oprawców. Istnieje poważne podejrzenie, oparte na obiegowych opiniach, że mającymi wieloletnie doświadczenie specjalistami od wykorzystywania radia podsłuchowego i techniki przekazu podprogowego szeptanego dysponuje Telewizja Polska. Główną ofiarą procederu inwigilacji połączonej ze stosowaniem przekazu podprogowego jest Piotr Niżyński, który uskarża się, że pod koniec 2012 r. zaczęto go męczyć głośną torturą dźwiękową szeptaną, która wszędzie za nim chodzi i jest obecna nawet na pokładach samolotów w czasie lotu nad oceanem, a wcześniej przez ok. 2 lata niemalże non stop doświadczał czegoś, co teraz z perspektywy czasu ocenia jako wrażenie sterowania myślami na żywo, bez wszakże współistnienia z tym jakiegokolwiek komponentu słyszalnego (a zatem stosowano przekaz podprogowy niezauważalny jako bodziec w celu kontrolowania umysłu Niżyńskiego). Kopię bloga Piotra Niżyńskiego z 2013 r. zarchiwizował niezależny amerykański serwis Internet Archive pod adresem https://web.archive.org/web/20130622203559/http://www.sysplex.pl/. Jak widać już wtedy (patrz wpisy z 21.03.2013 r. i wcześniej z 27.02.2013 r. oraz z 9.02.2013 r.) ww. ofiara narzekała na swym blogu na dręczące ją dźwięki.

Partie polityczne typowo kryją związany z tym spisek w polityce. Przykład lekceważenia sprawy zaprezentowaliśmy w artykule "Konfederacja ignoruje Niżyńskiego w sprawie tortury dźwiękowej m. in. w Sejmie", a kolejne jeszcze przykłady są na forum bloga Piotra Niżyńskiego. Jest to jedna z najpotężniejszych afer współczesnej polityki.

Zdajemy sobie sprawę, że z uwagi na szokujący charakter tej sprawy oraz brak jej omawiania w innych mediach możemy spotkać się z nieufnością. Tym bardziej więc starannie prezentujemy Państwu poniżej dostępne dowody na temat omawianego tutaj procederu.

Dowody na to, że występuje problem dźwięków

Dźwięki szeptań wywołane najprawdopodobniej przez drągi żelbetowe po pierwsze są nagrane, co pozwala się przekonać, że to nie jedynie omamy lub wytwór wyobraźni. Nagrań wykonanych telefonem komórkowym przez Niżyńskiego jest mnóstwo (patrz http://old.bandycituska.pl/index/inne-dowody/); jedno z nich wraz z krótkim opisem napotkanych szeptów opublikowano na blogu www.bandycituska.pl we wpisie z 28/02/2014 pt. "Kolejny hotel" (patrz wideo na YouTube) – sprawa dotyczyła warszawskiego hotelu Metropol. Jak czytamy w ww. wpisie, na nagraniu tym można dosłyszeć np. następujące szepty: 0:18 "wstyd", 0:25 "brawo", 0:48 "dokładnie", 0:50 "tutaj (...)". W rzeczywistości zaś, wg relacji świadka, szepty rozlegały się cały czas, tylko po prostu te powyżej wskazane są na nagraniu szczególnie dobrze słyszalne (choć i tak trzeba się dobrze wsłuchać).

O taki właśnie problem Piotr Niżyński zapytał recepcjonistkę w warszawskim hotelu JM Apart przy ul. Grzybowskiej dn. 21.1.2014 r. o godz. 18:19. Sytuację tę zaprezentowano we wpisie na blogu ww. ofiary datowanym na 10.01.2015 (nagranie wideo jest tam prezentowane po lewej stronie, można je też pobrać w formacie MP4), przy czym jest też dostępny skrócony stenogram nagrania. Co tutaj istotne to to, że Piotr Niżyński poskarżył się recepcjonistce, że "grają tu takie bardzo ciche szeptania" (na nagraniu od momentu 7:16) i że przez nie "nie można myśleć" (7:25). W momencie 8:27 recepcjonistka odpowiedziała, że "one włączają się automatycznie".

Kolejnym przykładem ujawniającej prawdę o sprawie interwencji Niżyńskiego w temacie uporczywych dźwięków mogą być 2 rozmowy Piotra Niżyńskiego z recepcjonistką hotelu Best Western Portos z dn. 25.12.2014 r., godz. 14:18, w których pokrzywdzony poprosił o zmianę pokoju z powodu tortury dźwiękowej. Na temat tych rozmów istnieje specjalny wpis na blogu ofiary (wpis z 25.12.2014 r.). Charakterystyczne, że ani razu recepcjonistka nie zaprzeczyła realności problemu dźwięków, tylko twierdzenia Piotra Niżyńskiego potwierdzała swoimi. Pierwsze wideo (patrz stenogram) zawiera m. in. takie oto potwierdzające wypowiedzi recepcjonistki: "No na pewno będzie to samo", "Te dźwięki - w każdym pokoju będzie tak samo". Drugie wideo (patrz stenogram) również tak samo informuje na temat bezcelowości zmiany pokoju: "No, ale to w każdym jest po prostu ten numer i... ja panu mówię, że będzie tak samo w każdym".

Interesująco przebiegła też interwencja Piotra Niżyńskiego u dyrektorki Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie przy al. Solidarności 58 (5.3.2018 11:41). Interwencja ta, jak w powyższych przypadkach, została utrwalona na wideo telefonem komórkowym (https://www.youtube.com/watch?v=MLKnpTAbw2E). W momencie 1:13 Niżyński powiedział do dyrektorki: "O, dzień dobry! Mam pytanie. Dlaczego tutaj w sądzie wszystko gra takie szepty, że... że jakby to szło z konstrukcji budynku? Wszędzie one są równomierne", na co ta odpowiedziała po prostu i w ogóle bez zaskoczenia (od momentu 1:23) "My zgłosimy to, wie pan co, do naszego konserwatora. Dobrze?". Dalej jeszcze, od momentu 2:08, pani wyjaśniła, że za miesiąc będzie już coś wiadomo w tym temacie (tym niemniej dalej nic nie zrobiono i nic bynajmniej nie naprawiono). Jak więc widać problem był tutaj dosyć niekwestionowany.

Ostatnim godnym naszej tutaj uwagi nagraniem z tego cyklu jest utrwalona na wideo rozmowa Piotra Niżyńskiego z pracownicą warszawskiego hostelu Moon, która miała miejsce dn. 26.1.2015 r. o godz. 16:28. Jej stenogram opublikowano na https://old.bandycituska.pl/201501261628-moon.html. Tematem był dźwięk obecny w hostelu, przy czym konkluzja wygłoszona przez pracownicę od momentu 4:07 była taka, że "Może pan wziąć pod uwagę, że to podczas remontu, który tutaj był jakiś czas temuCOŚ JEST. Ale ja tu nie mam pojęcia, od właściciela to".

Kilka dodatkowych jeszcze nagrań można znaleźć na blogu ofiary.

Dowody o charakterze sądowym

Dowody o charakterze sądowym, tj. zeznania na temat instalacji grającej, przytaczaliśmy już w artykule "Przegrało zażalenie Niżyńskiego w sprawie nakazu zapłaty. Przez łapówkę?" pod nagłówkiem "Sąd – jeszcze jeden ośrodek prześladowania jednostki". Powtórzmy tutaj to, co już wtedy napisaliśmy.

„(...) nieprzychylność bardzo wielu firm polskich, która pokazuje, że udział w takiej zorganizowanej przestępczości czyni człowieka nieprzyjaznym wobec mnie jako ofiary. Sprawcy starają się, żebym skończył jak najgorzej i nie miał pieniędzy. Przykładem tego ze strony tym razem nie przedsiębiorców a właścicieli nieruchomości może być sprawa o zapłatę za szkody na kwotę ponad 60 000 zł, jaką założył mi właściciel domu, który wynajmowałem A. (...) w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy. Dom ten miał taką instalację zawartą w sobie, że grały w nim wszystkie sufity bardzo męczące dźwięki, co zapewne miało związek z działaniami właściciela. Mimo, że dom był ubezpieczony właściciel skierował sprawę o tak wysoką kwotę przeciwko mnie, osobie bezrobotnej i zadłużonej.”

– 20.04.2016 r., Komenda Powiatowa Policji w Legionowie (link)
_______________________________________________
„Potwierdzam treści odczytanych wyjaśnień, są one spójne z tymi obecnymi. Nie chodziło mi o radio, które emituje wiadomości i muzykę, które wtedy również było włączone podczas jazdy. Grało takie radio, że ma się wrażenie, że gra na żywo, bo potrafi powiedzieć, no, np. która jest godzina. Tak, jak gdyby ciągle ktoś na bieżąco wytwarzał to, co ma być puszczane. Były to zmontowane wulgaryzmy, okrzyki. Jedyną obecnie możliwością potwierdzenia ich istnienia jest wykonanie rzetelnej opinii fonoskopijnej dołączonych do aktu oskarżenia nagrań. Informowano mnie niegdyś, że to Telewizja Polska, aczkolwiek nie mogę tego w żaden sposób udowodnić. Było to zjawisko niezależne od oficjalnej instalacji radiowej, pochodzące od nadawcy publicznego. Ponieważ oskarżony na jednej z pierwszych rozpraw powiedział o swoim pojeździe, że oddał go do montażu, to być może zamontował w nim urządzenie, które mogłoby odtwarzać jeszcze inne radio niż korporacyjne. Bez profesjonalnej analizy nie jest możliwe potwierdzenie, że ww. dźwięki faktycznie były obecne w taksówce. Spotkałem się z tym już wcześniej w kilku taksówkach. Ostatnio np. byłem na rozprawie w Sądzie Okręgowym, którą nawet nagrywano, i też wtedy coś takiego grało. Być może ktoś wszedł i odtwarzał to pod salą. Ja nie mam zastrzeżeń do Sądu, którymi chcę się podzielić. Może nawet na tej sali też jest coś zamontowane, ale nie wnikam w to. W marcu 2016 r. współpracowałem z ekipą robotników fizycznych z województwa mazowieckiego, którzy twierdzili, że (...) tworzy się instalacje podsłuchowe, które są zasilane od każdej latarni. Zaś jeden z robotników (...) odpowiedział mi, że na działki wchodzi prąd obniżonego (stałego) napięcia, które te grające telefony komórkowe zasila. Bo o tym była rozmowa.”

W zakresie pytania Przewodniczącej odnośnie odręcznego zapisu świadka na złożonym w dniu dzisiejszym wniosku dowodowym o treści "szepty takie potrafią oddziaływać podprogowo, zmieniając to, co umysł postrzega jako wypowiadane słowa. (...) nie ja byłem źródłem tych dźwięków, tylko jakieś postronne źródła" świadek zeznaje:

„Istotnie na nagraniu były szepty mogące zakłócić naturalną umiejętność rozpoznania właściwych słów, np. występujące w szeptach głoski mogłyby się zlewać z wypowiedziami. Gdy pisałem o postronnych źródłach tego dźwięku, to chciałem przez to powiedzieć, że mogły to być instalacje tego typu, o których informowali mnie robotnicy. Od około stycznia 2013 r. takie instalacje mogły mi się dawać we znaki w tych taksówkach. Aczkolwiek inne osoby nie miały takiego problemu, ponieważ włączenie się lub nie radia zależy od tego, czy telefon będący źródłem dźwięku jest w pobliżu mnie, a są to sprzęty wyposażone w GPS.”

– 25.04.2016 r., Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli w Warszawie, sygn. akt V K 2/13 (link, sprostowanie protokołu)
_______________________________________________
Na pytanie biegłej świadek zeznaje:

„Kilka miesięcy przed tym kursem nabyłem ochronniki słuchowe marki Peltor i od tego czasu często je stosowałem (...). Dźwięki, jakie były w taksówkach, były tego typu, jakie (...) występują w sądach podczas mojej tam obecności, myślę, że pani biegłej można udostępnić kopię nagrania w celu przekonania się o ich obecności, aczkolwiek jak zeznałem wcześniej najlepszą metodą byłoby powołanie biegłego z fonoskopii, gdyż dźwięki te można przeoczyć. (...)”

Na pytanie biegłej:

„W innych sądach oczywiście, że występują te dźwięki. Rozumiem, że pani nie słyszała o sprawie instalacji podsłuchowych, ponieważ nie mówi o nich Telewizja Polska, Gazeta Wyborcza, TVN i inne popularne mass media. Tym niemniej moja współpraca z robotnikami fizycznymi, a także informacje uzyskane od (...) gminy, mianowicie od [tamtejszego] serwisu gastronomicznego (...) upewniły mnie, że sprawa powszechności stosowania instalacji podsłuchowych nie jest bajką, lecz faktem. A instalacje te mogą wydawać dźwięki. Ja nie powiedziałem, że jestem osobą ważną, którą ktoś miałby podsłuchiwać, tylko zeznałem kilka rzeczy takich, jak obecność dźwięków na ostatniej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Warszawie, które zresztą mógłby ktoś odtwarzać w inny sposób niż przez instalacje, a także że media nie mówią o tym problemie. Trudno z tego wywnioskować, że ja jestem jakąś osobą ważną i tego nie mówię. W Sądzie Okręgowym była to sprawa cywilna o sygnaturze XXV C 1879/15, nagranie z tej sprawy jest w portalu w sądzie w Internecie. Odpowiadając na pytanie biegłej wyjaśniam, że sprawa dotyczyła skargi o wznowienie postępowania wynajmującego wobec mnie jako najemcy.”

– 19.05.2016 r., Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli w Warszawie, sygn. akt V K 2/13 (link)
  • Dodatkowo, na sfilmowanym przeglądzie akt tej sprawy widać stenogram jednej z rozpraw, gdzie w momencie oznaczonym 31:02 taksówkarz tak oto tłumaczy się ze sprawy dźwięków w swym samochodzie: "Oddałem go do montażu".
_______________________________________________
„Na to, że to ja jestem pokrzywdzony przestępczością w różnych firmach, instytucjach, restauracjach (...) wskazuje po pierwsze (...). Poza tym słyszę u Państwa na Komendzie i nie tylko, bo w praktyce to jest wszędzie, dźwięki dobywające się z konstrukcji budynku, równomiernie w każdym pomieszczeniu zupełnie bez różnicy, co wskazuje na ich niezależność od świata zewnętrznego i otoczenia ludzkiego, od obecności konkretnych osób. Spotkałem się z czymś takim także przy wynajmowaniu nieruchomości, np. kiedyś chciałem wynająć dom na Wilanowie na Bruzdowej i tam również równomiernie i identycznie, jak na ulicy rozbrzmiewały męczące dźwięki cichych szeptań pozostające pod wpływem rzeczy na bieżąco podsłuchanych. To akurat jest codzienność. Jednakże, gdy poprosiłem pośrednika i właściciela o opuszczenie domu na chwilę i zamknąłem się w nim sam, dalej był ten problem wszędzie tak samo. Z tym samym spotykam się we wszystkich wynajmowanych nieruchomościach, a miałem ich kilkadziesiąt, wliczając tu mieszkania na doby. W związku z tym wiem, że to sama instalacja w podłogach np. gdzieś pod ścianą lub u dołu ściany gra te dźwięki. Są to ciche szeptane głosy dręczenia i torturowania, niekiedy ktoś cicho wykrzykuje na ich tle, tworzy się to na żywo podobno w telewizji i słychać ewidentnie, że ktoś mnie podsłuchuje, zaraz reaguje na to, co robię, słyszy to. Jako że dźwięk ten jest nieodłączny, to można powiedzieć, że ktoś mnie uporczywie niepokoi w sposób istotnie naruszający prywatność, a problem ten w postaci takiego dźwięku trwa od przełomu 2012 i 2013 roku. Było tak np. w wynajętym przeze mnie całym odrębnym wolnostojącym domu na ulicy Chłopickiego (...) w Warszawie przez cały 2013 rok. Z innych późniejszych mieszkań godny uwagi policji pod tym względem jest dom na ulicy Gajdy (...) w Warszawie. Już wcześniej zeznałem, że była tam taka instalacja, mianowicie na Komendzie Policji w Legionowie w innej sprawie. Miałem w tym domu kabinę dźwiękoszczelną kupioną przez moją spółkę i zgodnie z opisem producenta wynik mojego pomiaru komputerowego (jestem informatykiem) potwierdził, że kabina wycisza w obie strony o 40 decybeli (mierzyłem to na zasadzie przesunięć progu słyszalności, a także zmian liczbowo wyrażonego natężenia akustycznego). Ponadto dysponuję ochronnikami słuchowymi oraz stopperami do uszu, które łącznie wyciszają o kolejne ok. 40 decybeli, co również zmierzyłem komputerowo. Poza tym ściany budynku nawet mimo istnienia szyb tłumią o przynajmniej 40 decybeli (współczynnik ważony po częstotliwościach), a zatem będąc sam w tym domu wolnostojącym przy zamkniętych drzwiach i oknach, przy oknach uszczelnionych wełną mineralną, w środku zamkniętej kabiny dźwiękoszczelnej i z zatyczkami w uszach i ochronnikami słuchowymi na głowie nie powinienem nic słyszeć spoza domu, chyba, że gdyby grało tam z głośnością ponad 120 decybeli (co byłoby słychać w sąsiednich dzielnicach cały czas, jak pokazuje np. doświadczenie przystanku WOODSTOCK). Tymczasem istotnie słyszałem ten dźwięk mimo to. Podejrzenie istnienia przyczyny materialnej wewnątrz domu dodatkowo potwierdziło się, gdy sprawdzałem go czujnikami prądu zdolnymi wyczuć go z odległości. Raz był to FAZER, a raz jakiś inny, chyba BDS z jakimś numerem, mam to zapisane. Te eksperymenty nagrywałem na video. Istotnie w pewnych miejscach, takich, jak krawędź pionowa domu, zresztą po zupełnie przeciwnej stronie co wejście zasilania i przełączniki, stale, powtarzalnie dawał się wyczuć ukryty prąd, choć ten podstawowy 230 V miał trzy fazy wyłączone. Ponadto właściciel przy mnie raz powiedział »instalacja podsłuchowa rozpierdzielona«, skarżył się w ten sposób. O tym, że na osiedlach domków jednorodzinnych tym razem pod Legionowem tworzy się instalacje »podsłuchowe« zasilane obniżonm napięciem stałym poniżej 230 V pobieranym od poszczególnych latarni ulicznych, mówili też współpracujący ze mną robotnicy fizyczni: Daniel (...), Sebastian (...) (przy milczącej zgodzie dwóch-trzech pozostałych) z firmy brukarsko-remontowej, mam spisane ich dane, pomagali mi dobierać się do tego na działce. Ponadto szef gastronomii (...) sąsiadującej tam ze mną (...) pan Janusz (...) mówił, że widział tworzenie tej instalacji, kabel podsłuchowy poprowadzony przez moją działkę (normalnie przecież na rynku nabytą) do niewykończonego domu na tej działce, na głębokości 5-6 m. Z tego wszystkiego wnioskuję, że remont przeszło bardzo dużo nieruchomości i samochodów; to dlatego dźwięku torturującego nie umiem uniknąć. Także w Państwa Komendzie to się włącza (co do zasady automatycznie, tak zresztą informowała recepcjonistka JM APART HOTEL, co mam nagrane, oraz kierowniczka poczty przy pl. Szembeka, czego nagranego nie mam)włącza się, gdy jestem blisko, a gdy wychodzę na odpowiednią odległość, dźwięku już z powrotem nie ma. To przestępstwo z ustawy Prawo budowlane, które można popełnić przez zaniechanie i bezczynność. Przykładowe daty i godziny takich sytuacji podałem na początku zeznania. Ma to dodatkowo na pewno o tyle jakiś związek z Państwa jednostką Policji, że unika ona prowadzenia śledztwa w sprawie tej grupy przestępczej. Tymczasem jednak żadna decyzja Premiera lub Prezydenta nie może policjantom zabronić zgłaszania przestępstwa i zajmowania się nim z własnej inicjatywy, jest to nawet ich obowiązek na mocy art. 304 par. 2 KPK i art. 10 par. 1 KPK zważywszy, że niektóre z opisanych win są ścigane z urzędu, zresztą nie ma tu podstaw do umorzenia sprawy. Od tego prawa nie ma wyjątku, wobec tego nie można sprawy w ogóle nie prowadzić o te publicznie znane winy, ogłaszane w Internecie.”

– 13.3.2017 r., Komenda Rejonowa Policji Warszawa III, sygn. akt PR 3 Ds 267.2017 (Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota, link)

Oficjalne protokoły zostały znalezione za pośrednictwem bloga www.bandycituska.pl, vide wpis datowany na 15 czerwca 2016 r. zatytułowany "Zeznania i dowody" (jedynie ostatni gdzie indziej: na forum bloga ofiary). Ponadto już na jesieni 2011 r. Niżyński uskarżał się w zawiadomieniu do prokuratury, które można oglądać na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=12&t=3320, na problem organizowania mu drastycznych dźwięków w różnych miejscach zamieszkania, jakkolwiek ówcześnie nie przybierających jeszcze postaci jakiejkolwiek słyszalnej mowy ludzkiej, torturujących szeptów itp. O sprawie, w odniesieniu do stanu komend Policji, wspominano też w piśmie uzupełniającym w sprawie 1 Ds 3/15 Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Wydawałoby się więc, że dowody są obiecujące i że wkrótce może dojść do przedstawienia zarzutów konkretnym osobom (np. z czasu rządów PO 2007-2015), tu jednak niespodzianka – a to dla ludzi prezentujących tak płytkie, jedynie polskiej polityki kategoriami rozumujące pojmowanie sytuacji (pomijające też długotrwały, tradycyjny wręcz spisek i korupcję w branży mediów). Wszystkie te sprawy oraz drobniejsze incydenty (w rodzaju kilkunastogodzinnych zatrzymań w takich warunkach realizowanych) pozostały bowiem bez żadnego śledztwa: w przypadku zawiadomień natychmiast po zgłoszeniu sprawy były zamykane postanowieniem o odmowie wszczęcia dochodzenia/śledztwa. Nie pomagały także zażalenia do sądu (zresztą sędziowie sami bywali świadkami tej tortury dźwiękowej na posiedzeniach w trakcie wydawania wrogich sprawiedliwości postanowień, dotyczy to zwłaszcza sprawy, do której przynależy ostatnie zaprezentowane tutaj zeznanie).

W Sądzie Okręgowym w Warszawie przeszkadzające na rozprawie szepty uniemożliwiły komputerowi dokonanie automatycznej zamiany mowy na tekst:

Problem zniewalających umysł dźwięków zgłaszano nawet niejednokrotnie m. in.

  • premierowi Donaldowi Tuskowi i liderowi politycznemu Jarosławowi Kaczyńskiemu (na poselskie adresy e-mail),
  • mediom (patrz forum bloga ofiary),
  • premier Beacie Szydło (liczne pisma składane osobiście w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, akcentujące też w treści fakt, że tam w godzinie ich składania odtwarzała się ta tortura podprogowa),
  • prezydentowi Dudzie (w Pałacu Prezydenckim tuż po inauguracji jego prezydentury obejmującej też widowiskowo przyjętą Komunię Św., w piśmie powoływano się na oficjalne magisterium Kościoła),
  • do Białego Domu, jako spodziewanego właściciela czy też patrona odnośnej infrastruktury podsłuchowo-radiowej (e-mail dedykowany dla Donalda Trumpa),
  • papieżowi (list UPSxero jego etykiety można obejrzeć w aktach ww. sprawy, jest też film prezentujący wysyłanie tego listutuż po wysyłce a przed doręczeniem były zresztą najwyraźniej aluzje w prasie, w tym także watykańskiej i u papieża, do tego faktuzaś Niżyński kilkakrotnie i stosując różne znane adresy w domenie .va próbował też kontaktować się z kardynałami watykańskimi przez e-mail w sprawie statusu obsługi tego listu, informującego przecież o bulwersujących nieprawidłowościach).
    Tortura dźwiękowa była też obecna 2 lata po ww. liście przy samym papieżu – tj. w czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 r. (m. in. na terenie słynnej kurii przy Franciszkańskiej 3, ale nie tylko) – jednakże zostało to całkowicie zlekceważone przez papieża i media kościelne, mimo wagi problemu. Natomiast uprzedzając te sytuacje – jak informuje odnośne zeznanie Niżyńskiego wszczynające postępowanie – nieumundurowana Policja agresywnie zaatakowała wtedy pokrzywdzonego Piotra Niżyńskiego przebywającego spokojnie w hotelu (w czasie, gdy telewizja na żywo pokazywała lądowanie papieża), powołując się przy tym jeszcze, już po wszystkim, na "polecenie Komendanta Głównego Policji" jako powód takiego zachowania. Wszyscy 4 świadkowie spoza Policji (Niżyński i 3 recepcjonistki) potwierdzili jakiś problem w tej interwencji, nadmierną agresywność czy też brutalność funkcjonariuszy, ale sprawę umorzono w prokuraturze i również w sądzie uzasadniając to "brakiem dowodu" na coś takiego, co jest skandalem. Nielegalnie (wbrew uchwale SN o sygn. U 1/71) odmówiono też w sądzie prawa do prywatnego aktu oskarżenia, mimo że był dobrze napisany. W tej ostatniej bulwersującej kwestii nie chciał nawet pomóc Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, jak można przeczytać pod powyższym odnośnikiem. To zresztą chyba typowa wytyczna polityczna jego urzędu, który nie przypadkiem mieści się przy al. Solidarności 77 ("solidarność z dwoma instancjami w stylu Rzym-Rzym"): "nie wnosić kasacji od orzeczeń pochodzenia papieskiego".
  • próbowano też kontaktu z licznymi posłami czy biurami poselskimi (standardem okazała się postawa antydemokratyczna, np. brak odpowiedzi mimo potwierdzenia odbioru e-maila czy, przy wizycie osobistej w biurze, udawanie, że dźwięku nie ma, patrz sytuacja w biurach poselskich i sytuacja w Radzie Mediów Narodowych).

Wszystkie te skargi i próby kontaktu zostały najzupełniej zlekceważone (z wyjątkiem prezydenta każda skarga została pozostawiona bez odpowiedzi, ale i ta odpowiedź z Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej przy prezydencie była tylko zdawkowa i prymitywna, w rodzaju "idź sobie pan do prokuratury, skoro cały Pałac i Łazienki wyremontowane"). Kancelaria premier Szydło (obecny premier, pamiętajmy, był to jej "minister od nadużyć podatkowych", tj. Minister Finansów) nawet celowo, jak się później po licznych skargach i zapytaniach przyznała, nie odpisywała w żaden sposób na te skargi (w żadnym terminie: ani ustawowym, ani przedłużanym), co naruszyło przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego (art. 237). Historia tej właśnie korespondencji jest dostępna ze skanami na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=13&t=3482. Swe podejście tłumaczono m. in. tym, że – uwaga – "próba interwencji w sprawie pana Niżyńskiego mogłaby podważyć autorytet i godność Prezesa Rady Ministrów" (sic!). Co można by skomentować słowami: "bardzo to oryginalna mentalność". Widocznie jakiś grubszy skandal by się kroił.

Dowody na temat tego, co jest źródłem dźwięków

Wszystko zaczyna się wyjaśniać, gdy przyjrzymy się bliżej drągom żelbetowym. Co do zasady jako kawałek metalu mają one kolor ciemnoszary, grafitowy, ale po rozcięciu można rozpoznać ich wewnętrzną strukturę. Wprawdzie monokryształ krzemu jest kolorystycznie raczej nie do odróżnienia od samego pręta, ale widać niektóre inne elementy. Można tu na wstępie wyjaśnić, że Piotr Niżyński osłuchiwał swego czasu fragment betonu zawierający drąg i to właśnie stamtąd rozlegały się głośne dźwięki stukania, które wtedy dla ułatwienia podsuwali mu operatorzy podsłuchu.

Na filmie https://www.youtube.com/watch?v=jXs5zvcVAKo widać (choć to bardzo subtelne) począwszy od sekundy 1:05 – 1:06, jak górna połowa przekroju drąga żelbetowego odstaje nieco kolorem od pozostałej części: jest trochę złotawa, a więc w kolorze miedzianym. Inny jeszcze moment, w którym w miarę dobrze ten fakt widać, to 1:48, 2:23, trochę też 3:08, 3:32 – 3:35 i 4:29. Samo w sobie jest to trudne do zinterpretowania, może chodzi o jakieś ścieżki miedziane, natomiast za chwilę pokażemy przykład zupełnie czego innego na przekroju. Mianowicie, po przecięciu drąga w innym miejscu natrafiliśmy na przekroju ni stąd ni zowąd na kolor jasnoszary, przy czym również tylko w jednej z połówek tego przekroju: https://www.youtube.com/watch?v=NnhC-nQkfwk&t=15s (widać też jak gdyby pręcik łączący zewnętrzną otoczkę z wnętrzem drąga). Zwłaszcza zaś od momentu 1:20 widać wyraźnie ten kontrast między kolorem półkola u góry drąga a resztą drąga i jego przekroju, mającą kolor normalny, czyli ciemnoszary. Z powodu takiego widoku, jak ten od momentu 1:20 (później też od 2:44), odnosi się nieodparte wrażenie, że drąg ma wewnętrzną strukturę: są obszary z krzemem, a są obszary z czym innym, np. jakąś baterią.

Rola drągów żelbetowych jako ośrodka elektroniki staje się przesądzona, gdy spojrzy się na wynik badania woltomierzem. Co do zasady żaden normalny kawałek metalu nie powinien wykazywać na woltomierzu napięcia względem innego (odrębnego od niego) kawałka metalu, gdyż różnica ich potencjałów musiałaby natychmiast zaniknąć. Każdy bowiem woltomierz, zarówno analogowy, jak i cyfrowy, łączy ze sobą swoje 2 bieguny (2 elektrody), jakkolwiek za pośrednictwem bardzo wysokiej rezystancji (tzw. rezystancja wewnętrzna woltomierza). Skoro bieguny są ze sobą połączone (jakkolwiek przez bardzo dużą rezystancję), to gdyby nawet pierwotnie miały one różne potencjały elektryczne, elektrony zaraz z powodu zetknięta woltomierza z oboma przedmiotami przegrupowałyby się w taki sposób, by te potencjały się wyrównały (ucieczka elektronów ze strony naładowanej minusowo, od której są odpychane, do strony naładowanej plusowo, aż do zaniku napięcia wewnętrznego w przewodniku; mówi się dlatego, że powierzchnia przewodnika jest powierzchnią tzw. ekwipotencjalną, czyli powierzchnią równych napięć – na całej jego długości). W związku z powyższym w przypadku badania normalnych kawałków metalu woltomierz wykazuje pomiędzy nimi napięcie 0. To samo dotyczy badania napięcia jakiegoś przedmiotu metalowego względem np. uziemienia. Natomiast napięcie jest wykazywane w przypadku badania tzw. dipoli, czyli przedmiotów, które utrzymują pewne napięcie pomiędzy swoimi dwoma elementami (mówiąc w uproszczeniu chodzi tu właściwie wyłącznie o tzw. źródła napięcia), przy czym – znowu – jedynie wtedy woltomierz wykryje napięcie, gdy będzie się badać dwie strony jednego dipola. Natomiast badanie napięcia między pojedynczym biegunem jednego dipola a np. pojedynczym biegunem innego zupełnie odrębnego od niego dipola lub czymś jeszcze innym da rezultat zerowy (chyba że oba badane punkty są zakotwiczone w jakimś wspólnym potecjale odniesienia, np. za sprawą uziemienia, tak, że pozostają względem niego w określonej w woltach wyrażonej odległości).

Z tego krótkiego uproszczonego wstępu teoretycznego wynika, że woltomierz nie pokazuje zera (lub niemalże zera, np. 1 mV) jedynie w przypadku badania układu 2 rzeczy będących pod napięciem z tego powodu, że podłączonych do źródła napięcia (tj. np. zasilacza lub baterii). Jak się okazuje, taka sytuacja występuje w przypadku drągów żelbotowych. Pokazuje to film https://www.youtube.com/watch?v=O86RYsX1hoE. Ponieważ autor filmu trzymał jedną ręką telefon komórkowy, musiał sobie jakoś poradzić z przytwierdzeniem obu elektrod do 2 drągów jedną ręką, co powodowało różne stany nieustalone, tym niemniej koniec końców na filmie widać od momentu 0:35 (a potem 1:32, 3:33, 5:06 i 6:01), że jeden drąg był względem drugiego pod napięciem 72 (czy 71) mV, który to wynik utrzymywał się dosyć stabilnie. Wniosek z tego jest taki, że drągi żelbetowe są w jakiś sposób zasilane.

Jak następnie ustalono w toku kolejnych eksperymentów, napięcie występuje też na każdym pojedynczym drągu, mianowicie pomiędzy jego jedną połówką a drugą, a w każdym razie pomiędzy podłużnym paskiem wystającym u góry a analogicznym paskiem wystającym u dołu drąga.

Drągi są porozmieszczane w budynku w specjalny sposób: m. in. występują zupełnie niepotrzebnie w ścianach (wzdłuż ścian, a więc nie na zasadzie wystawania drąga np. w stropie, co jest uzasadnione potrzebą zwiększenia nośności stropu, jego wytrzymałości na obciążenie, tylko po prostu wzdłuż samej tylko ściany, wewnątrz ściany). W ścianie w miejscu skrzyżowania z drugą ścianą drąg jednej krzyżuje się z drągiem drugiej (na filmie https://www.youtube.com/watch?v=O86RYsX1hoE był tu jeszcze trzeci kierunek: drąg pionowy, ponieważ to akurat miejsce podparte było kolumienką zawierającą w środku kilka takich prętów żebrowanych). Takie skrzyżowania drągów (zarówno tych w ścianach, jak i tych ogólnie w stropie) cechują się tym, że one ściśle do siebie przylegają, co oznacza, że współdzielą napięcie jednego z biegunów zasilania, a dodatkowo ich przeciwległe połówki, czyli te, które nie stykają się ze sobą, powiązane są drutami. Od zewnątrz więc skrzyżowane ze sobą dwa drągi zazwyczaj oplecione są drutem, który zapewnia identyczne napięcie także drugiego bieguna zasilania. Można to obejrzeć na filmie https://www.youtube.com/watch?v=q4oK0upvN9Q (proszę zignorować widoczny tam biały kabel rozprowadzający zasilanie Solid Security, gdyż nie ma on nic wspólnego z tą sprawą drągów i jest należycie izolowany).

Omawiane tutaj drągi nie reagują na próby rażenia ich napięciem z paralizatora – mimo wielokrotnych starań instalacja nie przestała grać i nadal dręczyła właściciela nieruchomości.

Jeśli chodzi o sposób zasilania drągów to przede wszystkim trzeba mieć na uwadze ten bardzo ważny fakt, że nie jest stosowane zwykłe napięcie z gniazdka, czyli oficjalne zasilanie np. domu (230 V AC), tylko drągi są zasilane specjalnym niskim napięciem doprowadzanym z miasta. Jest ono najzupełniej odrębne i niezależne od tego, które jest przedmiotem umowy z zakładem energetycznym; co za tym idzie nawet wyłączenie korków w domu nie uratuje właściciela przed atakami dźwiękowymi i nie spowoduje nastania ciszy. Fakt, że tajne napięcie rozprowadzone jest po całym domu i że współdzielą je różne drągi żelbetowe, zaprezentowany jest na filmie https://www.youtube.com/watch?v=h_rZmQ_QDCM. Wbrew jednak temu, co ten film mógłby sugerować, zasilanie nie wchodzi na poziom stropu i jego drągów za pośrednictwem pionowych drągów w kolumienkach otaczających dom i podpierających go tu i ówdzie – nie są one nawet odpowiednio podłączone z obu stron, lecz w każdym przypadku tylko z jednej. Zasilanie wchodzi na poziom stropu jak się okazuje za pośrednictwem zaprawy budowlanej, która przewodzi prąd z poziomu podłogi.

Kolejny bardzo ważny fakt to to, że zasilanie wchodzi do każdego nowocześnie zbudowanego domu (domy budowane są w ten sposób już od lat 90-tych) od strony fundamentów. Przykład placu budowy z tego typu przyłączami w postaci wynurzających się z ziemi niebieskich karbowanych rurek z drutami w środku można oglądać na https://youtube.com/shorts/oqX3_FkMEyM (przy czym ta możliwość obejrzenia, w tym przypadku z pociągu, jest to wyjątek, ponieważ deweloperzy praktycznie zawsze otaczają plac budowy wysokimi ekranami). W przypadku przykładowego domu, który próbowaliśmy rozbroić, zbadaliśmy sytuację specjalistycznym przyrządem Leica Ultra Advanced i za jego pomocą (oraz dzięki pewnym poszlakom pozostawionym przez dewelopera) znaleziony został jeden z punktów wejścia tajnego zasilania (miejsce, gdzie drut zasilający zaczyna się wynurzać spod ziemi i wchodzić w fundament). Można to obejrzeć na filmie https://www.youtube.com/watch?v=oURTgn430IU. Sposób podłączenia nadajnika fal do zasilania instalacji grającej można obejrzeć od momentu 5:07 (jeden biegun to uziemienie, a drugi – czerwony – to drąg żelbetowy pionowy przynależący do kolumienki podpierającej strop w tym miejscu). Jak się okazało zasilanie jest poprowadzone na głębokości ponad 5,3 m pod powierzchnią ziemi, po czym wchodzi w fundament m. in. w miejscu poprowadzenia pionowej białej rury odkurzacza centralnego (patrz film od momentu 1:57). Na ulicy zaś napięcie to, prowadzone na głębokości nawet 6 m (poza skalą przyrządu), zaczyna swój bieg od bodajże latarni ulicznej (patrz czas 9:00). Taką też informację przekazali Piotrowi Niżyńskiemu robotnicy fizyczni, którzy pracowali na działce ("na działki wchodzi niskie napięcie stałe poprowadzone od każdej latarni"), zaś pracownik gastronomii Gminnego Centrum Kultury Wieliszew (sąsiadującego z badanym tutaj domem) pan Janusz R. nawet jak przyznał widział, jak świdrowano cyt. "kabel od podsłuchu" – "na głębokości 5-6 metrów". Podejrzaną rolę latarni podkreśla fakt, że swego czasu osłuchując telefonem jedną z latarni ulicznych Piotr Niżyński natrafił na sytuację dobywania się z niej dźwięków stukania (co utrwalono na filmie), a ponadto w ramach utrudniania lokalizowania zasilania czujnikami prądu zmiennego na zmianę wyłączano i włączano latarnię uliczną (patrz film; wbrew jednak jego tytułowi to prawdopodobnie nie gmina wyłączała latarnie, tylko zdalni operatorzy podsłuchowi robili to za pomocą fal). W każdym razie zasilanie jak się okazuje deweloper wprowadził na działkę pod ogrodzeniem (patrz film od momentu 10:36) i poprowadził je na linii ogrodzenia, na całej jego długości, tj. na granicy 2 działek (patrz 42:37 – 47:00), po czym zakręca ono prostopadle wraz z ogrodzeniem i finalnie wychodzi prostopadle spod ogrodzenia wchodząc w dom serią drutów poprowadzonych pod ziemią zapewne w karbowanych rurkach osłaniających.

Niestety nie jest możliwe wykopanie i przecięcie kabli zasilających, ponieważ deweloper – co jest bodajże powszechne w branży – zalał działkę podwyższając poziom wód gruntowych, w wyniku czego obecnie druty te znajdują się ponad 2 metry poniżej poziomu wód gruntowych. Tymczasem zaś choćby niewielkie zejście poniżej ich poziomu powoduje, że wszystko tapla się w błocie, sypie się, zsuwa i zawala. Nie ma możliwości utrzymania wykopu w dobrym stanie, gdy schodzi się poniżej poziomu wód gruntowych, tylko zaraz zaczyna się on zawalać, w wyniku czego wszystko zostaje zasypane ogromną ilością piachu z sąsiedztwa. Wykop się poszerza, miejsca dookoła niego jest coraz mniej (grozi to wejściem na działkę sąsiada lub np. drogę gminną), a tymczasem do odkopania i przerzucenia gdzieś obok jest spora liczba nowo nasypanego (w wyniku takiego zawalenia się wykopu) piachu. W praktyce zalanie terenu uniemożliwia poradzenie sobie z problemem zasilania poprzez dokopanie się do niego (co jest jedyną prawdziwie skuteczną metodą). Pozostaje opcja drogiego odsysania wody igłofiltrami, jednak na to nie każdy ma pieniądze.

Problem korupcji w branży budowlanej jest jak widzimy bardzo poważnym zagrożeniem dla demokratycznego społeczeństwa. Na to, że korupcja ta sięga już późnych lat 90-tych, wskazuje m. in. nazwisko ówczesnego ministra finansów (a zatem ministra odpowiedzialnego za urzędy skarbowe, czyli spodziewany ośrodek korupcji) – Bauc, przy czym niem. Bau oznacza "budowa". Specjalny "budowlany" minister w ramach typowego w grupie watykańskiej pozostawienia poszlaki na zakulisowe knowania.

Najbardziej bodajże spektakularnym przykładem istnienia omawianego tutaj problemu ukrytej instalacji zasilającej dom jest, obok faktu pozostawania drągów żelbetowych pod określonym niskim napięciem stałym, wygląd fundamentu od dołu w miejscu wejścia zasilania. Dokopaliśmy się do tego miejsca w punkcie, którego znalezienie pokazuje film, o którym była mowa 3 akapity wcześniej (przypomnijmy: było to jedno z miejsc poprowadzenia pionowo białej rurki odkurzacza centralnego). Rezultaty pokazuje film z 3.4.2021 r., https://www.youtube.com/watch?v=82hcXZN-uTI. Drut i, co jeszcze bardziej szokujące, okrągły przekrój rurki wchodzącej w fundament, widać np. od sekundy 0:29. Na filmie bardzo wyraźnie widać w tym miejscu kraniec okrągłej rurki, prawdopodobnie takiej niebieskiej rurki karbowanej, którą pokazywaliśmy też z daleka na filmie https://youtube.com/shorts/oqX3_FkMEyM. Jak widać wchodzi ona w fundament, wchodzi w niego też drut.

A zatem tego typu przekręty stosują deweloperzy, by uniemożliwić właścicielom nieruchomości wyłączenie radia podsłuchowego. Rutynowo przy budowie domów wykorzystywane jest specjalne, odrębne zasilanie.

Brakuje tu jeszcze jednego-ostatniego elementu, a mianowicie pokazania, w jaki sposób zasilanie wchodzi z poziomu fundamentów na poziom podłóg (wyżej, jak już wyjaśnialiśmy, dostaje się ono poprzez zaprawę budowlaną – nie ma żadnych drutów mających poprowadzić zasilanie pionowo w górę). Przede wszystkim trzeba tu mieć na uwadze, że w domu – mówiąc w uproszczeniu – są "ściany neutralne" (przenoszące napięcie 0) i "ściany plusowe" (przenoszące napięcie dodatnie względem masy, np. +72 mV). Nie jest to do końca precyzyjne, ponieważ np. przy tylnych drzwiach, a także przy bramie garażowej była sytuacja, że po obu stronach takiej przeszkody występowała przeciwna polaryzacja (tj. np. ściana plusowa kończyła się po jednej stronie tylnych drzwi, po czym po drugiej zaczynała się ściana neutralna). Tym niemniej w uproszczeniu można przyjąć, że mają przypisane konkretne napięcia wychodzące z fundamentu. Druciki wychodzą z fundamentu przy obu krańcach ściany. Przykład takich drucików, odłączonych już od ich drągów, pokazuje film https://www.youtube.com/watch?v=G7oESb7kvMI. Jak widać są one zasilane napięciem dodatnim względem uziemienia (rura gazowa robi tutaj za przewód uziemiający), co jest skandalem i kompromituje dewelopera. Tym niemniej tego typu druciki odnaleźliśmy po obu stronach kilku badanych w ten sposób ścian.

Drągi rozlokowane wzdłuż ścian (nie pełniące funkcji nośnych, a zatem dosyć zbyteczne i mające za jedyne zadanie granie radia podsłuchowego) są ułożone w sposób specjalny. Znajdują się one zazwyczaj pod powierzchnią podłogi albo, w pokojach o obniżonym poziomie podłogi, bezpośrednio ponad podłogą. Są 2 rzędy takich drągów w pionie (jedne wyżej, drugie niżej), a w każdym rzędzie drąg występuje na dwóch głębokościach w ścianie: bliżej strony wewnętrznej (od środka domu) i bliżej strony zewnętrznej (tej oglądanej od zewnątrz domu). W każdej ścianie u dołu są więc poprowadzone 4 długie drągi. Spaja je pod względem napięcia tzw. klatka zbrojeniowa (ułożone w niekompletną ramkę małe pręty, do których to właśnie często podwiązane są druty wychodzące z fundamentu, a które wiązane są też drutami z drągami – deweloperzy tłumaczą to potrzebą utrzymania drągów w odpowiednim położeniu podczas wylewania podłogi, rzecz jednak w tym, że same te drągi wzdłuż ściany poprowadzone są zbyteczne). Przykład drągów spajanych uchwytami takiej klatki zbrojeniowej, rozlokowanymi co kilkadziesiąt cm, pokazują poniższe zdjęcia.

Jak nietrudno się domyślić, elementy klatki zbrojeniowej pozostają pod napięciem – dodatnim w ścianach dodatnich i zerowym (ujemnym względem dodatniego) w ścianach neutralnych. Oto jeszcze zdjęcia klatki zbrojeniowej oglądanej od zewnątrz budynku:

Uchwyty zasilają tylko jedną stronę drągów: umocowane są bodajże do dolnego paska drągów żelbetowych dolnych i górnego paska drągów żelbetowych górnych, na obu głębokościach w ścianie – to te bodajże napięcia są współdzielone i pochodzą z fundamentów, podczas gdy napięcie drugie do pary brane jest ze skrzyżowania z drągami sąsiednimi. Analogicznie to wygląda na poziomie stropu (gdy chodzi o drągi idące wewnątrz ściany, wzdłuż ściany): jedno napięcie idzie pionowo z dołu, jest to napięcie ściany, podczas gdy drugie pochodzi ze skrzyżowania z drągiem ściany sąsiedniej. Sąsiadujące ze sobą ściany są bowiem bez wyjątku zasilane napięciami przeciwnymi (gdy jedna dostaje z fundamentu, chwytana drutami z lewej i prawej, napięcie zero, to sąsiednia dostaje napięcie plusowe itd.). Oznacza to, że dół drągów dolnych i góra drągów górnych są przeciwnie naładowane w sąsiadujących ze sobą ścianach.

Z tego całego opisu najważniejsze są następujące rzeczy:

Można tu na koniec dodać, dla dodatkowego podkreślenia, jak groźna jest ta korupcja (prawdopodobnie fiskalna) w budowlance, że bynajmniej nie jest możliwe uciszenie drągów poprzez spowodowanie zwarcia. Ponieważ napięcia są tak niskie, miliwoltowe, to wykonane gdzieś w środku odrągowania budynku zwarcie o rezystancji np. 1 mΩ (jednej tysiącznej oma) – jest to rezystancja 5-centymetrowego drutu miedzianego o średnicy 1 mm – powoduje stratę mocy jedynie np. 0,072 × 0,072 : 0,001 = 5,184 W (wg wzoru U2:R). Przy większych rezystancjach (np. przy drutach wielokrotnie zawijanych dookoła drąga, co oznacza zwiększenie długości drutu i zwiększenie rezystancji) strata mocy jest jeszcze niższa. Nie dochodzi zatem do rozpropagowania się równości obu biegunów zasilania po całej instalacji grającej (złożonej z drągów), lecz jest to zaburzenie jedynie lokalne: wzdłuż zwierającego bieguny drutu oraz w jego otoczeniu (na drągu w niewielkiej od niego odległości) napięcia zbliżają się do siebie i przechodzą jedno w drugie, ale już kilka metrów dalej nie ma po tym śladu. Inżynierowie projektujący te drągi celowo zastosowali tak niskie napięcia, by uniemożliwić unieszkodliwienie systemu zwarciami. Być może przy dużej liczbie zwarć w domu, np. rzędu 40, udałoby się zlikwidować problem, ale równie dobrze może to być też liczba kilka razy większa. Zależy to m. in. od mocy zastosowanych przy latarni zasilaczy. Poza tym w gotowych budynkach odsłanianie drągów żelbetowych w tak dużej liczbie miejsc praktycznie nie jest możliwe, a zatem ta wydawałoby się najprostsza metoda zlikwidowania problemu niestety odpada.

Ślady spisku w branży

Można tu dodać, że rzut oka na polskich producentów prętów żebrowanych (zwanych też prętami zbrojeniowymi żebrowanymi) dobrze wpisuje się w teorię, że jest tutaj istotny spisek, a mianowicie zdaje się ją subtelnie w zakamuflowany sposób potwierdzać. Przeszukanie Internetu ujawnia mianowicie jako producentów m. in. Konsorcjum Stali S.A. (konsorcjumstali.pl) oraz CMC Poland Sp. z o. o. (cmcpolandinnovation.com). Obie firmy mieszczą się w Zawierciu, przy czym są rozlokowane przy ulicach imienia 2 czołowych krajowych polityków związanych z niepodległością Polski, w dodatku kojarzących się też poniekąd ze spiskiem papiestwa i jego zakulisowym wpływem na politykę (bardzo zresztą możliwe, że odzyskanie przez Polskę niepodległości po dokładnie 123 latach oraz koniec I wojny światowej akurat dn. 11.11 to owoce spisku z udziałem papieża). Chodzi tu mianowicie o ulice Piłsudskiego (CMC Poland) i Paderewskiego (Konsorcjum Stali). Konotacje z "grupą watykańską" (prawdopodobnie stojącą za rozpropagowaniem, za pośrednictwem USA, na całym świecie szkodliwych drągów) wynikają tu stąd, że pierwsze z nazwisk brzmi podobnie do Pius (jak Pius X, za którego pontyfikatu wybuchła I wojna światowa, która umożliwiła Polsce odzyskanie niepodległości), a drugie – do łac. pater oznaczającego "ojciec" (por. Pater sancte = Ojciec Święty). Jeszcze wyrazistszego przykładu przemawiającego za tym, że "coś jest na rzeczy", dostarcza producent prętów firma btstal.pl. Jak można łatwo sprawdzić na jej stronie www, główną (pierwszą wymienioną) osobą z działu sprzedaży jest... Anna Głuszkiewicz, z nazwiskiem kojarzącym się z (rzekomym) niesłyszeniem czegoś, czyli tutaj przysłowiowym "udawaniem Greka". Sytuację tę można oglądać m. in. na zarchiwizowanej kopii tej strony internetowej pod adresem https://web.archive.org/web/20240108151317/https://btstal.pl/ (patrz dolna część strony, lista osób po prawej).

Podsumowanie

Współcześnie wystawiane na wynajem mieszkania oraz domy praktycznie zawsze są po stosownym remoncie albo od razu źle zbudowane. To samo dotyczy domów i mieszkań na sprzedaż. W odniesieniu do działek i domów w ogłoszeniach sprzedaży stosuje się często pojęcie "wszystkie media" (słowo "media" uzyskało to znaczenie "przyłącza domowe" dopiero w latach 90-tych czy nawet 2000-nych), co nie przypadkiem zapewne zwraca uwagę na fakt, że istnienie przyłączy tajnego zasilania, choć jest twardym faktem, jest przemilczane we wszystkich mass mediach. Nie przypadkiem też to akurat w Polsce wytworzył się związek frazeologiczny "wszystko gra" na określenie sytuacji tożsamej z tym, że wszystko jest w porządku.

Nie ufajmy ofertom deweloperów, którzy sprzedają domy zbudowane przez nich na własnym terenie (z placem budowy osłanianym wielkimi ekranami podczas wylewania fundamentów itd.). Są to budynki zagrażające zdrowiu i życiu ich lokatorów – jest się zdanym na łaskę rządu (gdy rząd chce, to może lokatora zaatakować, w tym nawet doprowadzić go z pomocą swych kryminalnych wspólników do śmierci, jak również dręczyć, a poradzenie sobie z tym problemem może okazać się niemożliwe). Dużo lepszym pomysłem jest wybudowanie domu własnymi siłami, na własnym terenie, we współpracy z mającym uprawnienia kierownikiem budowy (co jest najtańsze) lub ewentualnie z firmą deweloperską, która zgodzi się budować na terenie klienta i pod jego uważnym nadzorem, zwłaszcza gdy chodzi o fundamenty.

Torturę dźwiękową serwował również budynek Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, notabene wiecznie niesprawiedliwie nieprzychylnego sprawom zgłaszanym przez Niżyńskiego.

(n/n, zmieniony: 10 mar 2022 12:55)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
KOMENTARZE (0)Skomentuj
Brak komentarzy do tego artykułu. Możesz napisać pierwszy.
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal