1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Szykuje się ustawione i niesprawiedliwe orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Niżyńskiego?

15 kwi 2024 16:48

Do rozpoznania skierowana została kasacja prawnika Piotra Niżyńskiego (pomysłodawcy xp.pl i głównej ofiary nagonki polityczno-podsłuchowej w Polsce) przeciwko utrzymaniu w mocy rażąco niesprawiedliwego postanowienia o umieszczeniu go w zakładzie zamkniętym. Okoliczności wskazują jednak na zakulisowe machinacje i uzgodnienia przy obsłudze tej sprawy, i na gotowość do różnych mniej lub bardziej groźnych ukłonów Sądu Najwyższego względem rządu, w tym także co do treści wydawanych orzeczeń.

Zdjęcie 1 z 3 – Zawiadomienie o rozprawie

Wzmiankowana tu sprawa karna jest wyczerpująco przedstawiona, na zasadzie prezentowania akt, w książce "Polski współczesny proces polityczny" autorstwa ww. Piotra Niżyńskiego, notabene ciekawej lekturze dla wszystkich zainteresowanych stanem państwa, demokracji czy niezawisłością sądów. Już od I instancji Niżyński, oskarżony o spowodowanie wypadku połączonego ze złamaniem nogi młodej kobiecie, bronił się przy pomocy argumentów zdroworozsądkowych i probabilistycznych (opartych o rachunek prawdopodobieństwa) wykorzystujących znane fakty i utrwalone notarialnie artykuły z internetowych archiwów prasowych. (W aktach są m. in. wyciągi z rejestru dzienników i czasopism, rejestru znaków towarowych i KRS, a także zaprotokołowane czynności internetowego sprawdzania właścicieli domen w centralnym rejestrze domen .pl.) Przedstawiono argumentację dowodzącą, że albo zdarzyły się skrajnie nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, takie, jakie losowo mogą przytrafiać się średnio tylko raz na ok. 166 tys. lat, albo – i to to jest jak się okazuje wersja prawdziwa – oskarżony został wrobiony (bo przypadkowo i wskutek normalnej jazdy bez jakiegoś specjalnego czatowania na drodze na ofiarę, co i tak nie daje gwarancji trafienia w nią wskutek jak to wychodzi w aktach uderzenia w śmietnik uliczny, nie trafiłoby się to, co się trafiło, z najwyraźniej specjalnie zaplanowaną rzekomą "pokrzywdzoną"); prawdopodobieństwo, że przyczyną wskazanego w pismach obronnych splotu okoliczności faktycznych (dotyczących zdarzeń i artykułów z prasy i danych osobowych oskarżonej) były same tylko przypadki losowe, a nie żaden spisek (z góry powzięty plan dotyczący konkretnej rzekomej pokrzywdzonej), wyliczono na rzędu 0,00003% (podczas gdy przeciwna opcja ma prawdopodobieństwo ok. 99,99997%). Sądy jednak te dowody i w końcu nawet racjonalne wyliczenia zawsze konsekwentnie lekceważyły, co jest zaprezentowane czytelnikom i dostępne dla ich oceny w ww. książce, pokazującej też inne rażące nieprawidłowości i naruszenia zasad sztuki przez sądy w tej sprawie, a także deprawację innych jeszcze instytucji (przy okazji można też dowiedzieć się paru jak dotąd nigdzie nie publikowanych ciekawostek z dziedziny filozofii). Obecnie została przeciwko wspomnianej decyzji polityczno-sądowej wniesiona kasacja do Sądu Najwyższego, która jakkolwiek dotyczy kilku różnych tematów, to duży nacisk kładzie właśnie na niemal całkowite zignorowanie w dotychczasowym postępowaniu racjonalnie przecież prowadzonej obrony (została zbyta jednym zdaniem). W kasacji dużo miejsca poświęcono więc na ponowne zaprezentowanie-przypomnienie tego tematu, postulowanych tez i dokonanych wyliczeń, a potem raz jeszcze wyraźnie zaakcentowano ten temat w odpowiedzi na stanowisko prokuratury, absurdalnie domagającej się oddalenia tej wyraźnie słusznej kasacji jako tzw. "oczywiście bezzasadnej".

Obecnie, o ile nie dojdzie do uznania kasacji za formalnie niedopuszczalną (do czego normalnie pewnie by nie doszło, gdyby sprawa dotyczyła kogo innego) lub po prostu jej oddalenia (na razie oddalono już wniosek z kasacji o wstrzymanie wykonania orzeczenia, pozostawiając w datach coś, co można odczytać jako plan co do bycia nieprzychylnym i upolitycznionym, o czym za chwilę), są obawy o to, że może Sąd Najwyższy w skandaliczny sposób, w realizacji z góry ustalonego z kręgami politycznymi planu, zamiast umorzyć sprawę bez orzekania o środkach zabezpieczających (takich, jak ww. umieszczenie w psychiatryku), do czego ma pełne prawo i co byłoby sprawiedliwe, i co uwolniłoby podsądnego od dalszego dręczenia go wyraźnie niesłusznymi oskarżeniami, po prostu uchylając postanowienie jedynie zażąda, by strona oskarżycielska uzupełniła swoje dowody o brakującą jakoby "nieodzowną" opinię biegłego z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych. Rzecz w tym, że taki biegły kompletnie nie jest kompetentny w tematach, które tutaj powinny być obiektem uwagi (takich, jak rozstrzyganie o nieudokumentowanych możliwościach elektroniki czy analiza prasy z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa). Samo tylko powiedzenie o sobie "ja to jestem ekspert od wypadków drogowych", zaakceptowane przez sąd rejestrujący biegłego, nie daje rękojmi, że ocena, co było przyczyną wypadku, będzie w tej konkretnej sprawie, dotyczącej wyjątku od reguły i sekretów branży, poprawna. Piotr Niżyński zarzuca, że został wrobiony w wypadek, który mu zdalnie wywołano wykorzystując nieudokumentowane furtki sprzętowe w elektronice samochodowej (mówiąc w skrócie, że zablokowano samochodowi hamulce przy użyciu fal elektromagnetycznych, które zostały odebrane przez nóżki odpowiednich chipów samochodu z uwagi na ich złowrogą, szkodliwą dla ogółu ludności, konstrukcję). Biegły, chcąc obiektywnie wyważyć między stanowiskami stron, musiałby się na ten temat wypowiedzieć. Otóż wg danych należącego do Google'a chatbota Gemini biegli z tej dziedziny (abstrahując od tego, że są specjalne szkolenia) są najczęściej absolwentami jednego z 3 kierunków studiów: inżynieria mechaniczna, transport lub kryminalistyka. Spośród nich tylko ten pierwszy (i ogólnie wydziały samochodowe na politechnikach) daje bardzo szczegółową wiedzę na temat konstrukcji samochodów, jednak raczej nie jest to wiedza specjalistyczna o elektronice i możliwościach, jakie są dostępne dla jej konstruktorów. Taką wiedzę miałby jedynie elektronik lub ewentualnie informatyk (z uwagi na to, że przedmiotem nauki o komputerach jest nie tylko software, ale też hardware, a więc można co nieco się wypowiedzieć na temat ewentualnych możliwości różnych chipów). W dodatku chodzi tu potencjalnie o jakieś informacje niejawne innych państw ("classified") – mniejsza już tu z tym, czy legalne, czy (już prędzej) nielegalne. Na czymś takim praktycznie żaden biegły od rekonstrukcji wypadków drogowych się kompletnie nie zna. Skąd ma wiedzieć już w ogóle to, czy chip elektroniczny w samochodzie jest w stanie odbierać fale mimo braku podłączonej do niego anteny; może nawet potrafiłby odpowiedzieć, bo się domyśla na podstawie zajęć szkolnych z fizyki, ale nie wynika to jako pewnik z jego eksperckich właściwości poświadczonych wykształceniem i szkoleniami. Również nijak nie pomoże taki biegły w ocenie protokołu przeglądu prasy (oraz potencjalnie poszlakowej roli danych osobowych pokrzywdzonej), o czego uwzględnienie bardzo proszono. Sytuacja taka – gdy zamiast po prostu wobec miażdżącej przewagi prawdopodobieństwa po stronie wersji obrony umorzyć sprawę (decyzją samego SN) żąda się pozyskania przez oskarżyciela dodatkowego dowodu na poparcie jego wersji, mianowicie dowodu od biegłego z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych – grozi też tym, że do sprawy zostaną wstawione jako obiektywny dowód i "prawda materialna" (pojęcie prawnicze oznaczające prawdę taką, jaką ona jest w rzeczywistości, bez przesądzania na zasadzie różnych teorii dowodowych i formalnych zasad rządzących ustalaniem faktów takich, jak np. przyznawanie się przez oskarżonego) po prostu przekonania polityczne biegłego. Jest to wizja bardzo realna i groźna. Mówiąc krótko, powstaje wysokie ryzyko, że biegły jedynie stwierdzi sobie (skwituje sprawę stwierdzeniem), że jego zdaniem jest praktycznie niemożliwe, by renomowani producenci samochodów czy nawet producenci ich elektroniki wbudowywali w nie groźne dla użytkowników funkcje gwoli wysługiwania się rządowi – bo to jest niewiarygodne, nieomal "niemożliwe", "skrajnie nieprawdopodobne", co w istocie jest jedynie autoafirmacją ze strony biegłego co do jego poglądów politycznych (tutaj pod płaszczykiem poglądów "na temat stanu gospodarki" w tej branży). Poglądy zaś te to jedynie wierzenia, hipotezy niesprawdzone. W efekcie sprawa byłaby jedynie formalnie-pozornie tylko poprawiona, bo w istocie bylibyśmy w tym samym miejscu, co już w I (i potem II) instancji, gdy sędzia jednym zdaniem skwitował wszystkie dowody oskarżonego, że został wrobiony, mówiąc, że takie teorie to "niezgodne z jego doświadczeniem życiowym i wiedzą", tj. niewiarygodne, "po prostu bo tak". Różnica tylko taka i taki postęp, że teraz nie mówiliby o przyczynie wypadku jednym głosem tylko prokurator i sąd, ale prokurator, sąd oraz jeszcze biegły. Krótko mówiąc, nie liczy się w tym w każdym razie jakakolwiek rzetelna ocena rozumowa płynąca z rachunku prawdopodobieństwa i wyboru bardziej prawdopodobnej opcji, bo to właśnie się marginalizuje i od tego zgoła abstrahuje (bo co ma biegły od rekonstrukcji wypadków wspólnego z takimi rzeczami jak np. analiza prasy?), tylko liczą się takie rzeczy, jak przeświadczenia, nawyki, codzienna wiara i zaufanie, może wręcz emocje sędziego – wszystko, tylko nie zaprezentowany przez oskarżonego racjonalny wywód z dziedziny rachunku prawdopodobieństwa.

Ponadto Sąd Najwyższy mógłby ewentualnie, zamiast samodzielnie ocenić (nie)prawdopodobieństwo splotu okoliczności wskazanego przez oskarżonego, co nie powinno osobom z maturą nastręczać trudności, zwłaszcza że w pismach jest to wyjaśnione i przypomniane, zasugerować powołanie biegłego do oceny wskazanych dowodów prasowych i innych pod kątem tego prawdopodobieństwa. Mógłby to być też drugi zasugerowany biegły, obok tego od rekonstrukcji wypadków (data 5.6 ma się tak w stosunku do nru sprawy 45, że widać właśnie tego typu "podwójną poprawkę": +1 +1). Rzecz w tym, że nie ma na listach sądowych biegłych o takiej specjalności, jak rachunek prawdopodobieństwa czy nawet matematyka. Stąd też niestety można spodziewać się, jeśli nie oddalenia lub formalnoprawnego "odrzucenia" kasacji (bo np. rzekomo teraz to nie można zaskarżać przez adwokata umieszczenia w psychiatryku w trybie Kodeksu postępowania karnego, choć już liczne takie kasacje były i utarło się już wcześniej, że można), co podobno mocno niezgodne z wytycznymi politycznymi, po prostu poprzestania na opinii biegłego z dziedziny wypadków drogowych w kwestii zaleceń dla sądów niższych. Gdyby nawet nakazano powołanie biegłego do oceny spraw z dziedziny rachunku prawdopodobieństwa (od jakiegoś czasu jest na warszawskiej liście jeden jedyny biegły z bardzo zbliżonej, praktycznie tożsamej dziedziny: statystyki), co sąd mógłby pominąć, to powstaje ryzyko jego zakulisowej politycznej zawisłości (i co za tym idzie niesprawiedliwości) np. za sprawą jego zakładu pracy i wpływów rządu w instytucjach państwowych (np. uczelnie) i też ogólnie w gospodarce, zwłaszcza u właścicieli przestrzeni komercyjnych. A zatem trudno o dobre zdanie o sprawiedliwości sędziów, którzy w sumie proste i na oko dające się w pełni słusznie poczynić rozstrzygnięcia pozostawiają potencjalnie stronniczym i rządowi sprzyjającym biegłym. Jeśli by się okazało, że SN jedynie nakazuje sądowi II instancji zamówić taką opinię (opinie), to praktycznie nie byłoby od niej (w razie jej nieprzychylności i na pewno w takim razie konsekwentnie też nieprzychylności sądu II instancji) żadnego odwołania, jako że kasacja to coś wchodzącego w grę dopiero wtedy, gdy są naruszenia prawa i to takie o charakterze rażącym. Przychylenie się do może dosyć stronniczej opinii biegłego, powstałej zakulisowo na polityczne zamówienie, niekoniecznie jawi się jako właśnie jakieś "rażące naruszenie prawa", niezbyt jest tu więc wtedy pole do jakiejś dalszej dyskusji.

Powtórzmy, tę ciekawą sytuację wielkiej ochoty po stronie sędziów w sądach powszechnych, by dezawuować rozum i go sobie niejako wycinać, wbrew rzeczywistym potrzebom sprawiedliwości i bez podstawy prawnej, za to ewidentnie na korzyść nieuczciwego-niesprawiedliwego establishmentu, pokazuje najnowsza książka Piotra Niżyńskiego.

Oddajmy głos poszlakom

Skąd wiemy, że taka ma być decyzja? Zacznijmy od tego, że już się z góry sugeruje, że w sprawie wydane zostaną 2 orzeczenia "po myśli papieża" (z dowodów obrony w sprawie wynika zaś, że papież mógł być jakoś zamieszany we wrobienie Niżyńskiego lub co najmniej nieuzasadnione przemilczanie tego tematu w mediach kościelnych mimo wiedzy papieża). 20 marca 2024 r. wydano w SN postanowienie odmawiające wstrzymania wykonania dotychczasowego prawomocnego orzeczenia (o umieszczeniu Niżyńskiego w zakładzie zamkniętym). Oczywistej zasadności choćby niektórych zarzutów kasacyjnych nie stwierdzono, uznano, że potrzebna jest rozprawa (o jej losach, których na razie nie chcemy ze zbytnią pewnością siebie typować czy też wskazywać, poinformujemy w osobnym artykule). Z kolei rozprawę tę wyznaczono na dzień 5.6.2024 r. – równo 77 dni później. To 77 dni w wyborze dat sugeruje źródło obu decyzji, jednej już podjętej, drugiej nadchodzącej: "papież, papież" (siódemka to symbol boskości, ale i Rzymu, na siedmiu wzgórzach się mieszczącego, więc podsumowując te 2 tematy i łącząc je pasuje ona do papieża). To po pierwsze. Po drugie 77 to może być symbol Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara (jako zwycięzcy?), który przez lata był Rzecznikiem Praw Obywatelskich, przy czym jego biuro mieściło się pod jakże symbolicznym adresem al. Solidarności 77 ("solidaryzowanie się z dwiema »papieskimi« instancjami", czyt.: niewnoszenie kasacji od takich upolitycznionych rozstrzygnięć). Po trzecie owo 77 może oznaczać "Bóg, Bóg", co przenośnie oznacza "jedno i drugie upolitycznione wg sybillińskiego źródła". Już to (i owe "dwa papieskie rozstrzygnięcia święte dla Bodnara") budzi obawy, że kasacja po prostu przegra (bo po prostu to jest nieprzyzwoitość bardzo nieprzyzwoita), podobnie jak tamten wniosek o wstrzymanie wykonania. Przyjmując nawet, że kasacja "wygra", tzn. dojdzie do jakiegoś uchylenia (wg tajnych przecieków zdecydowanie tak), rzuca się w oczy fakt, że papież teraz akurat 14.4.2024 r., czyli w rocznicę daty uważanej za datę chrztu Polski w roku 966, ogłosił, że rozpoczyna proces beatyfikacyjny Heleny Kmieć, zamordowanej polskiej misjonarki w Boliwii. Posłużyła ona za temat aluzji prasowej w mediach Watykanu w przededniu wypadku samochodowego, w którym rozbiły się pewne zakonnice-służki, przy czym jej inicjały HK kojarzą się z jakimś hakingiem, a więc zdalnymi włamaniami np. właśnie do elektroniki pojazdu. Był to jeden z zaprezentowanych w toku bronienia się oskarżonego przykładów – ten najsłabszy, bo było kilka dużo bardziej jaskrawych i już na pierwszy rzut oka każdego uczciwego człowieka przekonujących, dotyczących też osób niemalże z pierwszych stron gazet – że takie wywoływanie ludziom wypadków komunikacyjnych (prawdopodobnie poprzez transmisję tajnych rozkazów falami elektromagnetycznymi) się czasem stosuje i że one bywają z góry planowane. A zatem subtelne nawiązanie do tej sprawy wypadków drogowych – kiedy to? W datę kojarzoną z chrztem Polski(!). Aluzyjnie rzecz biorąc, jak to bodajże ujmują np. przepowiednie królowej Saby, "chrześcijańskie" podejście sądownictwa (w opozycji do "pogaństwa") polega na uległości względem władzy centralnej. Tymczasem zaś w każdym razie to właśnie pod nrem 966 (rok chrztu), co było ważne w przypadku poprzedniej kasacji w tej sprawie (aczkolwiek akurat odnośnie argumentu kasacyjnego, do którego się nie przychylono) i ogólnie też we wcześniejszym postępowaniu sądowym sprzed poprzedniej kasacji, opublikowano w dzienniku ustaw z 2017 r. ustawę o zmianie m. in. Kodeksu postępowania karnego, która wprowadziła wymóg dołączania "koniecznych dodatkowych dokumentów w przypadku spraw dotyczących wypadków drogowych": informacji z centralnej ewidencji kierowców oraz rejestru kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego prowadzonych przez Policję, dotyczących oskarżonego. Tam wtedy podnoszony był temat brakującego potrzebnego dowodu, właśnie wg tych przepisów wymaganego, rzekomo koniecznego w takich sprawach, przy czym niesłusznie zamiast jakichś tam ewentualnie braków postępowania dowodowego (jak to powinno się jawić) postulowano koniecznie jakiś w tym temacie zgoła "brak formalny". Teraz być może to właśnie ma wyjść na pierwszy plan, jakiś taki brak koniecznego czegoś, do przesady wręcz wyolbrzymianego. To to jest sugerowane przez taki ruch papieża. Kojarzy się on też z rozpoczęciem jakiegoś skomplikowanego i długotrwałego procesu (opartego też na żądaniu dodania określonych dokumentów) zmierzającego do potencjalnej "beatyfikacji" teorii o włamaniu do elektroniki (haking, stąd pasują inicjały HK) – może już nie wnikajmy, kto tu ostatecznie zwycięża, włamywacz czy osoba atakowana – co w każdym razie jest przeciwieństwem prostego umorzenia sprawy, które się tu nasuwa nieuprzedzonej bezstronnej osobie jako słuszne i najhumanitarniejsze rozwiązanie w zaistniałej sytuacji i o które proszono w kasacji. Na to to najwyraźniej nie można, wg zakulisowych intryg, na razie liczyć. Za to na pewno czegoś brakuje, sprawę trzeba prowadzić dalej.

Kolejnym potencjalnym zarzutem czy raczej tylko spostrzeżeniem Sądu Najwyższego, sugerowanym nieco przez sygnaturę opartą na liczbie 45, niewątpliwie podyktowanej odgórnie i kojarzącej się tu z bardzo ważnymi problemami nie dostrzeżonymi jak dotąd przez sąd, mógłby ewentualnie być (ale to tylko takie niewinne spostrzeżenie być powinno) brak złożonego explicite wniosku o dopuszczenie dowodu w postaci protokołu notarialnego przeglądu stron internetowych archiwów prasowych, po prostu przedłożonego do akt wraz z pismem obronnym do niego się odwołującym, tym niemniej z zażalenia oskarżonego (sporządzonego przecież przez podmiot nieprofesjonalny: często jedynie opisowo sformułowanego, bez wskazywania konkretnych przepisów) jasno wynikało, że domaga się on wzięcia pod uwagę tego dowodu, tj. rozważenia splotu faktów w nim postulowanych; nie jest tu też przeszkodą to, że archiwum prasowe mające coś pokazywać, jakąś sytuację tuż sprzed zdarzenia, jest przeglądane dopiero po wydarzeniach, które w nim są opisywane – bo zaufanie w przypadku takiego jedynie uprawdopodabniania spisku wymierzonego przeciwko oskarżonemu jest jak najbardziej czymś wskazanym i może być podstawą ustaleń i rozstrzygnięć. Przez ok. 20 lat III RP (do czasu udostępnienia czysto internetowych dzienników ustaw), a w sumie to i po dziś dzień, sędziowie orzekali i orzekają w oparciu o książki w rodzaju np. "Kodeks karny" zawierające wydruk ustaw, po prostu na zasadzie zaufania do wydawnictw je wydających, że drukują rzeczywisty tekst ustawy. A to przecież rzecz najzupełniej fundamentalna – czyżby zła metodyka zakradła się aż nawet wręcz do najzupełniej fundamentalnej kwestii?... Zaufanie do wydawnictwa to zatem nic nadzwyczajnego w metodyce pracy sędziego. Ponadto niezależnie od tego, że zażalenie domagało się wzięcia pod uwagę tych artykułów i tego dowodu, bo zarzucało brak odnośnych ustaleń faktycznych (mimo potrzeby ich poczynienia), taka konieczność rozważenia wszystkich okoliczności przemawiających zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego (oraz ujawnienia ich wszystkich na rozprawie), wynika także z orzecznictwa na temat art. 7 Kodeksu postępowania karnego (wymogi pod adresem legalnej oceny dowodów i czynienia ustaleń faktycznych przez sąd), którego naruszenie w sądzie I instancji jako nielegalnie zlekceważone w II instancji postuluje odnośna kasacja; wyraźnie kilkakrotnie jest to dobre, przyzwoite, korzystne humanitarnie orzecznictwo przytaczane. Sam przepis jest dosyć surowy, poprzestaje na trosce o dowody "te przeprowadzone przez sąd", ale orzecznictwo widzi problem w szerszym kontekście i wynika z niego, że nie powinno się "wyrokować", gdy nie rozważono wszystkiego wszechstronnie, ujawniając i biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego. Dodatkowo, w sprawie podnoszono jak najbardziej wprost i explicite wyraźny wniosek dowodowy o zwrócenie się do spółek prasowych o nadesłanie poszczególnych wymienionych w pismach obronnych artykułów, a tymczasem kasacja zarzuca zlekceważenie przez sądy wszystkich wniosków dowodowych (nigdy przecież nie cofniętych) w naruszeniu też zasad dotyczących ich oddalania (brak postanowień oddalających, brak też podstaw do nieuwzględnienia wniosku, co ustawa określa właśnie pojęciem "oddalenie"). A zatem odnośne dowody dotyczące sytuacji prasowej w każdym razie być mogły i powinny, choćby nawet sam protokół do materiału dowodowego nie był jakoś oficjalnie włączony. (Oczywiście do Radia Watykańskiego Sąd Najwyższy się nie zwróci, a jego artykuł miał tam w polemikach z zażalenia pewne znaczenie, ale można go zastąpić innym również przytoczonym i na ten sam temat będącym artykułem spółki Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o. o., który również proponowano we wniosku dowodowym pozyskać.) Zresztą spójrzmy na tę sytuację obiektywnie: przedłożenie dokumentu do akt najczęściej wystarcza, by sąd brał go pod uwagę – sam z siebie, z urzędu – a zwłaszcza wtedy, gdy jest to sprawa kluczowa dla wersji prezentowanej przez stronę postępowania; najprawdopodobniej gdyby prokuratura skierowała sprawę do sądu np. przeciwko notariuszce, która sporządzała akty notarialne ministra Sienkiewicza, i w aktach jedynie zawarła te akty notarialne czy też ich wypisy albo nawet ich kserokopie bez wniosku o przeprowadzenie dowodu z ich oględzin, nie włączając do akt jakiegoś sformalizowanego wniosku o dopuszczenie takiego dowodu, sądy i tak same z siebie by się nimi zainteresowały i przejrzały to, co jest w aktach, i wzięły to pod uwagę. To jedynie wtedy, gdy chodzi o osoby prześladowane takie, jak np. Piotr Niżyński, strona postępowania karnego (w tym przypadku: broniąca się) może być dużo gorzej traktowana i jej dowody dokumentowe się może lekceważy wobec braku formalnego wniosku o dopuszczenie dowodu z dokumentu. Oczywiście nie ma co uprzedzać faktów, zobaczymy, co się wydarzy, trudno przypisywać z góry tak niecne w sumie chwyty Sądowi Najwyższemu, tym niemniej pewne rzeczy można już z dużą dozą prawdopodobieństwa prognozować, w tym albo w ogóle oddalenie kasacji, albo zwłaszcza wspomniane "rozpoczęcie sformalizowanego długotrwałego procesu zmierzającego do przyznania komuś dobrych cech", a to w oparciu o jakieś "braki" (z uwagi na papieską akcję w dniu uznawanym za dzień chrztu, kojarzącym się z wcześniej mającą swoje istotne znaczenie ustawą nr 966). Powinny być (wg orzecznictwa): braki postępowania dowodowego czy też tzw. wywiadu i badania osoby oskarżonego (to wg orzecznictwa jest co innego niż brak formalny i nie powoduje wytknięcia braku formalnego i wezwania do uzupełnienia braku w terminie 7 dni), ale zrobiono z tego aż nawet formalne wybrakowanie aktu oskarżenia.

Jest też wskazówka, że na sprawiedliwe rozstrzygnięcie sprawy trzeba będzie poczekać, jako że data przypadająca 750000 dni po kojarzącym się poniekąd z trzema sądami czy też trzecim sądem dniu 1.1.1 n.e., czyli po początku naszej ery (liczba 75 jest tu odpowiednim symbolem starożytnym dotyczącym portalu xp.pl, miała istotne znaczenie przy jego powstaniu jak widać w historii KRS), jest to data 5.6.2054 (patrz kalkulator). Jeśli "odjąć" tutaj problem 30 ("brak trzeciego podejścia, brak Sądu Najwyższego"), czyli okrągłe 30 lat, bo może i na tym stanie (tzn. na rzekomym nieprzysługiwaniu odwołania się/niedopuszczalności), nie można tego wykluczać, bardzo to byłoby dla oskarżonego przykre i niesprawiedliwe, to wychodzi właśnie wyznaczona przez SN data rozprawy: 5.6.2024. Można to też ująć inaczej: data rozprawy 5.6.2024 plus czas zarezerwowany na to, że "sprawiedliwego Sądu Najwyższego to na razie nie ma" (symbolizowany przez 30 lat) daje w wyniku to, co na portalu xp.pl (patrz końcówka niniejszego artykułu, która oglasza rozstrzygnięcie). Wynika stąd, że problem z Sądem Najwyższym będzie w tym przypadku taki, jak wstępnie tutaj prognozujemy w xp.pl, bo to jest zapisane w liczbach (wskazanie na xp.pl), czyli będzie dotyczył upolitycznienia oraz wysługiwania się ekspertami (biegłymi, por. litery xp) tam, gdzie Sąd ten sam mógłby sobie to darować, krótko uciąć dalsze najzupełniej zbędne gnębienie Piotra Niżyńskiego sprawą karną bazując na dokumentacji w aktach. Ww. kruczek kalendarzowy ironizuje też, że "to, co nagłaśnia portal xp.pl i jakie spiski ujawnia, może ewentualnie mieć jakieś znaczenie dla losu spraw sądowych, ale to dopiero za jakieś 30 lat; na razie życzymy powodzenia w szukaniu autentycznej bezstronności i nieupolitycznienia, a już zwłaszcza w tej kwestii dotyczącej wykorzystania ekspertów". Może w ogóle kasacja zostanie oddalona (dyrektywy są inne), a jeśli nie, to rozstrzygnięcie już widać, jakie ma być – choć to to może dopiero za 30 lat, po pokonaniu ogólnej na razie niedostępności rzetelnego Sądu Najwyższego.

Czekamy zatem z zaciekawieniem na rozprawę z 5 czerwca 2024 r. Nadmieniamy, że jak widać są tajne przecieki, iż SN wg pewnego zaleconego mu planu raczej sprawy nie osądzi w pełni jako praktycznie wygranej przez oskarżonego i nadającej się do "uniewinnienia" (tj. umorzenia bez środka zabezpieczającego) już dn. 5.6.2024. Zamiast tego zapewne Sąd ten wprawdzie doprowadzi do koniec końców wygranej (sam nie umorzy sprawy na pewno), ale niewykluczone czy wręcz prawdopodobne, że będzie tu jakiś raczej dosyć istotny skandal po stronie SN w dziedzinie stosowania prawa i niezawisłego politycznie myślenia w dziedzinie prawa i oceny dowodów. Jedna z potajemnie narzuconych możliwości (wszystkie one mają swe źródło w pewnych równościach dotyczących dat majowych) to uchylenie zaskarżonych orzeczeń (czy 1 orzeczenia) i zalecenie sądowi powołania 1-2 biegłych, w tym może z dziedziny statystyki, względnie przesłuchiwanie kolejnych jeszcze świadków – jak gdyby poszlaki summa summarum nie dawały przekonania, że Piotra Niżyńskiego prawdopodobnie wrobiono, której to konkluzji już raczej trudno uczciwej osobie uniknąć. (Inne opcje niż powyższe rozstrzygnięcie, czyli doradzanie drążenia tematu świadków wypadku czy biegłych albo decyzja o pełnej wygranej w dziedzinie stanu dowodowego sprawy też dają się pomyśleć, ale byłyby to rozwiązania mało sprawiedliwe, niestandardowe czy wręcz chwyty poniżej pasa, więc nie zostaną zastosowane, zaś rozwiązanie przychylne i satysfakcjonujące pod względem sprawiedliwości: natychmiastowe umorzenie sprawy celem uniknięcia złych wpływów politycznych jest wykluczone przez tajne dyrektywy polityczne.) Mówi się przy tym w każdym razie o jakichś 2 jeszcze etapach czy decyzjach na drodze do najwyższego rozstrzygnięcia losu całej sprawy sądowej (jak w sprawach kultu świętych: najpierw beatyfikacja, potem kanonizacja), z których zwłaszcza pierwsza jest niepewna czy wręcz mrożąca krew w żyłach (a w każdym razie beatyfikacja to przecież nie jest typowa sytuacja i nie zawsze się udaje). Innymi słowy, w wytycznych politycznych dla tej konkretnej sprawy obowiązuje zasada "co nagle, to po diable". Nie wierzymy w oddalenie kasacji, to by był zupełny skandal pod względem prawnym i w dodatku coś niezgodnego z wytycznymi politycznymi.

(n/n, zmieniony: 31 maj 2024 18:40)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
KOMENTARZE (3)Skomentuj
~Nadkukownik
21 kwi 2024 22:31
Kuku
Do czubków czy do kicia?
Nowi użytkownicy dzisiaj: 1.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal