USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Oficjalne wyniki wyborów. W tle dowód odgórnego oszustwa, a także demaskatorskie komentarze "telewizji"15 paź 2019 22:19 PKW tym razem rekordowo szybko ogłosiła wyniki wyborów do Sejmu i Senatu z 13 października. Niestety, tak, jak i w 2015 r. (którą to sprawę omawia m. in. blog Piotra Niżyńskiego www.bandycituska.com w jednym z najnowszych wpisów: "Zeznania i dowody"), w wynikach można dostrzec wyraźne symptomy fałszerstwa.Sala posiedzeń Sejmu Obwieszczenie PKW można znaleźć na stronie internetowej https://pkw.gov.pl/pliki/1571084076_obwieszczenie_sejm.pdf. Symptomy fałszerstwaPodstawowy problem skupia się wokół, jak gdyby, "osoby informatyka" (jest to nota bene zawód wyuczony Piotra Niżyńskiego: o istotności politycznej jego kwestii, a mianowicie tego, że zorganizowano wokół niego wielką konspirację kryminalną na skalę całego kraju i nie tylko, informuje tekst pod odpowiednim nagłówkiem np. w naszym artykule "Nowy atak prokuratury z Policją na Niżyńskiego. Ślepo do celu wbrew faktom", to samo też w artykule "Irracjonalne i niemoralne odmowy kredytowania xp.pl, złodziejskie praktyki banków" – patrz nagłówek "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla"). Mianowicie, nie przesądzając już nawet, czy chodzi tu rzeczywiście akurat o Niżyńskiego, choć to dosyć prawdopodobne z uwagi na masowość przeświadczenia o poważnych nieprawidłowościach w polityce, jakie na tle sytuacji jego osoby się kształtuje – problem z wyborami skupia się wokół liczby 256, będącej niejako symbolem informatyki (i Internetu), gdyż tyle różnych wartości (np. liczbowych) może przybierać jeden bajt danych. Bajty zaś i ich wielokrotności w rodzaju megabajt czy gigabajt są oczywiście współcześnie jedną z głównych wielkości mierzalnych, które są powszechnie znane. Oczywiście mało kto wie, że bajt może mieć akurat 256 różnych wartości. Fakt ten jednak podaje np. Wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bajt (patrz pkt 2 pod nagłówkiem "Historia"). Mianowicie, patrząc na rozdział 3 ww. obwieszczenia PKW, łatwo dostrzec dwa kolejne obok siebie położone komitety wyborcze, mianowicie ten z pktu 1.3 (SLD) i ten z pktu 1.4 (Konfederacja), tymczasem łączy je dziwnym trafem ta sama liczba 256 wśród głównych cech opublikowanego wyniku. W przypadku SLD odsetek głosów oddanych na tę partię to 12,56%, natomiast tuż za tą informacją plasuje się (zgodnie z kolejnością list wyborczych na kartach do głosowania) informacja o wynikach Konfederacji, czyli w pierwszej kolejności o łącznej liczbie głosów na nią oddanych: ma jakoby wynosić, jak to zapisano (tradycyjnie – z odstępami), "1 256 953 głosy". Prawdopodobieństwo takiego trafienia na kolejnej liście to rzędu 1:250 (4 do 1000; 4, ponieważ pasują 4 możliwe pozycje dla liczby 256: oprócz tej, która tu występuje, czyli pozycji 2, także każda z 3 kolejnych pozycji, tj. po 2 cyfrach, po 3 cyfrach lub po 4 cyfrach). Dotyczy to tylko powtórzenia się liczby, nie uwzględnia zaś faktu, że nie jest to liczba taka zupełnie losowa, lecz trafna, bo wywołująca odpowiednie skojarzenia psychologiczne. Należałoby to wziąć pod uwagę, a wówczas prawdopodobieństwo "1 do 250" stałoby się jeszcze sporo mniejszym ułamkiem. Charakterystyczne jest też, że SLD dostała od okręgów wyborczych, czyli w praktyce od obserwatorów wyborczych często (prawie zawsze?) przez same partie polityczne wprowadzanych, liczbę głosów kończącą się na 946: budzi to nieodparte skojarzenia z rokiem 1946, czyli "tuż po końcu wojny" (jakie to jeszcze niosło w sobie przesłanie, a mianowicie związane z zabijaniem, ujawnia nasz kolejny artykuł: o nowych ofiarach śmiertelnych państwowo umocowanej mafii) i, co ważniejsze, tuż po roku zainstalowania się i uzyskania międzynarodowego poparcia przez TRJN (Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, utworzony zresztą jeden dzień przed imieninami Piotra) – co można uznać za symboliczny początek oficjalnych rządów komunistycznych w Polsce czasu pokoju. O ile rok 1945 jest symbolem ostatecznego upadku rządu RP na emigracji i początku okresu rządów popularnie zwanych komunistycznymi, o tyle rok 1946 może symbolizować postkomunizm. Dlatego też trafia to idealnie w genezę SLD. Znów więc główne cechy jednej sprawy (tutaj: komitetu wyborczego, którego dotyczy wynik) są bardzo jasno i czytelnie odwzorowane w głównych cechach analizowanego zdarzenia czy też, podobnie, np. materiału prasowego. Tego typu "zbiegi okoliczności" trudno oczywiście racjonalnie uznawać za losowe. Ponadto "liczba kart wydanych na podstawie aktu pełnomocnictwa" to, jak zapisano w ww. dokumencie, "21 666", przy czym (jak wiadomo) 666 budzi silne skojarzenia religijne z uwagi na to, że jest to w Biblii (Apokalipsie św. Jana) tzw. "liczba Bestii", czyli liczba szatana. Symbolizuje więc przeciwieństwo chrześcijaństwa. Jeśli prawdą jest, że wyniki zmanipulowano, a trudno tu mieć jakieś wątpliwości, oznacza to, że w którejś z komisji wyborczych czy raczej nawet w kilku komisjach wyborczych (w każdym razie była to lub były te, w których najpóźniej w skali całego kraju zakończyło się liczenie) mimo tego, że obecni byli obserwatorzy zapewne z ramienia wszystkich największych partii z premedytacją zafałszowano wynik (tak, żeby w sumie w całym kraju wyszedł odpowiedni), np. dodano komuś głosów, a komuś przestano je naliczać za wcześnie. Jest to oczywiście gigantyczną kompromitacją morale wszystkich poszczególnych partii, zwłaszcza tych największych, które mogły w tym "liczeniu głosów w obwodach" uczestniczyć (czy to bezpośrednio, swoimi ludźmi, czy to poprzez osoby zaprzyjaźnione, np. małżonków działaczy). Szacunkowa ocena skali fałszerstwPrzechodząc do oceny skali naruszeń prawa trzeba tu od razu zastrzec, że godne uwagi są tylko największe tzw. rzędy wielkości, czyli w tym przypadku – procenty i ich ułamki przypadające komitetowi wyborczemu SLD. Natomiast na tle tych tak dużych zmian wyniku zmiana w postaci dodatkowych dziesiątków czy nawet setek głosów Konfederacji byłaby bez znaczenia. Przyjmując więc, że oba te wyniki zmanipulowano (bo liczba 256 była celowo dobrana, jako liczba nieprzypadkowa), pozostaje rozważyć, w jakim stopniu zafałszowano wynik wyborów przez zmianę wyniku procentowego SLD. (Niezależnie od tego były być może też inne zafałszowania, ale nie ma na to dowodu.) Otóż po pierwsze trzeba było ustawić cyfry po przecinku w liczbie procentów, czyli setne części procenta, na konkretną liczbę 56. Jedną jedyną spośród stu. Aby to osiągnąć, potrzebna liczba głosów niepoliczonych lub policzonych niewłaściwie albo dodanych wynosi pomiędzy 0% a 1% (albo, inaczej mówiąc, pomiędzy zerem setnych procenta a stoma setnymi procenta), czyli uśredniając tę sytuację po możliwych przypadkach osiąga się wartość oczekiwaną poziomu zafałszowania wynoszącą z tej przyczyny 0,5%. Dodatkowo jeszcze konieczne było zabezpieczenie części całkowitej procentowo wyrażonej liczby głosów na SLD. Skoro wynik ma to być 12,56%, to część całkowita musi wynosić 12, podczas gdy w rzeczywistości mogło to być równie dobrze 11 lub 13 (jeśli mianowicie wyjść z racjonalnego założenia, że plan fałszerstwa powstał jeszcze przed wyborami, na podstawie sondaży, te zaś przecież obarczone są pewnym błędem statystycznym). A zatem "poprawka" wyborcza wynikająca z potrzeby dostosowania części całkowitoliczbowej wyniku to pomiędzy -1 a 1, czyli, w wartości bezwzględnej, chodzi tu o odchylenie od wyniku pomiędzy 0% a 1%. Znowu więc uśredniając to po możliwych przypadkach, czyli obliczając tzw. wartość oczekiwaną (która zapewnia minimalny błąd), można spodziewać się zafałszowania 0,5% głosów z tej to kolejnej przyczyny (jaką jest "potrzeba" dostosowania wartości całkowitoliczbowej, czyli tej przed przecinkiem). Przed przecinkiem 0,5%, po przecinku 0,5%, razem – wynik zafałszowany o zapewne ok. 1%. Skoro głosów ważnych oddano 18,47 mln., to oznacza to sfałszowanie 184,7 tys. głosów, czyli masowe fałszerstwa obejmujące wiele komisji wyborczych. Wydaje się, że jest to za duże fałszerstwo na jeden okręg wyborczy (np. warszawski) – ów spisek kryminalny zapewne rozdystrybuowano po różnych okręgach. Pasuje tu jeszcze przypomnieć, że przed (również częściowo sfałszowanymi) wyborami parlamentarnymi z 2015 r. były jeszcze inne wybory, mianowicie samorządowe, i wówczas prezes PiS Jarosław Kaczyński dziwnie trafiając w to, co miało nadejść, jak jakiś jasnowidz, w sposób nieco kojarzący się z tzw. oszołomstwem (bo w warunkach, że media bynajmniej nie podawały przyczyn takiego twierdzenia, czyli pozostawiały je zupełnie gołosłownym) głosił, że "wybory zostały sfałszowane". Bezsilny nieświadomy jasnowidz czy po prostu oszust? Zapowiedzi fałszerstwaPrzede wszystkim wspomnijmy tu o specyficznym zachowywaniu się dręczycieli dźwiękowych, którzy są odpowiedzialni za to, że zabetonowane poukrywane w najmniej dostępnych miejscach konstrukcji budynków (a to za sprawą korumpowania współczesnych obszarników, czyli właścicieli dużych terenów, np. przedsiębiorców, w tym spółdzielni, przez fiskus z remontującym miasto czy gminę urzędem u boku) wszędzie w jego obecności, jak na jakieś rozkazy falowe, stosownie do miejsca własnej lokalizacji (znanej zapewne z GPS) i miejsca, gdzie znajduje się Piotr Niżyński, odtwarzają swoiste radio podsłuchowe, prześladujące Piotra Niżyńskiego, a nadawane najwyraźniej na żywo i powiązane z tym, co słychać wokół ww. osoby. Szepty te już dawno prezentował blog Piotra Niżyńskiego (np. wpis o hotelu Metropol z 28.02.2014 r.), podobnie jak wypowiedzi osób przy nich obecnych, tłumaczących się z tego (patrz np. http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=13&t=3338 – z forum tego bloga, które jest na forum.bandycituska.com), tym niemniej wszyscy politycy to ignorują, często udając nawet, że dźwięku nie ma. Można tu w szczególności wymienić:
Torturowanie człowieka to niewątpliwie problem zasługujący na pewną uwagę polityków, a gdy istnieje wysokie ryzyko, że jest w to zaangażowane państwo (bo też kto niby zajmuje się podsłuchami i kto też chciałby wydawać pieniądze, by wynajmować wielu ludzi do całodobowego zajmowania się kimś), w tym przypadku podobno Telewizja Polska, to już zainteresowanie powinno być masowe, tymczasem wśród polityków od dawna można spotkać się tylko z lekceważeniem problemu, nieodpowiadaniem na e-maile, udzielaniem zdawkowych odpowiedzi, nieskorych do działania, udawaniem, że nic nie słychać (powszechna od 2013 r. metoda wykręcania się ludzi od tego, że rozkręcił się, właśnie przez te instalacje podsłuchowe, poważny skandal kryminalny powiązany z pewną siecią interesów i siatką ludzi zamieszanych; doradzano to bodajże np. przez komunikator Tlen.pl lub raczej przez układy skarbowe z przedsiębiorcami) itp. Na polityków zatem jak dotąd w ogóle nie można było liczyć. Co jest jednak istotne, to że ci dręczyciele wydają się powiązani z państwowo wysoko umocowanymi ośrodkami, np. kolejnymi premierami. Wynikać to się zdaje ze specyfiki funkcjonowania polityki w naszym kraju, już od wielu lat. Przykładowo niedługo przed wyborami, tj. w ciągu ostatnich rzędu 2 tygodni, bardzo rozkręcono wcześniej kompletnie niespotykane, a teraz uporczywe i nagle po dziesiątki razy dziennie powtarzane, teksty o "braku wolnej woli" ("wolnej woli nie mamy..." itd.), co wydaje się oględnym sformułowaniem na temat "wolnych wyborów". By nie powiedzieć, że "wolnych wyborów nie ma", mówiono "wolnej woli tutaj nie ma" – przykładowy cytat dokładny, spośród kilku stosowanych wersji, trafiających w te tematy i zarazem pewne pokrewne, w tym przecież też także zwłaszcza w aktualny wtedy temat wyborczy. Nawet komentowano to następnie, zaczęto komentować – w ramach już niejako rozluźnienia atmosfery wskutek pewnego zniecierpliwienia bez argumentów wszczynanym tematem w istocie kościelnym (filozoficznym i kościelnym), średnio zresztą istotnym dla debaty teizm-ateizm – ścisłym wskazaniem na temat wyborów (zupełnie wprost o tym mówiąc), a więc dosyć zręcznie schodzono z tematu na temat właściwszy z nim się kojarzący, trafiając w pewne tendencje do traktowania sprawy religijności z przymrużeniem oka przez współczesnych ludzi zwłaszcza tych z mafii podsłuchowej; jak również w tendencję do wyrażania się w aluzjach, do mówienia o właściwym temacie poprzez temat pokrewny. "Humorystyczne" (choć nie wiem, czy to dobre słowo w odniesieniu do dręczycieli), a zarazem spodziewane jako jakże prawdziwe, objaśnienie teraz się po prostu najwyraźniej potwierdziło. Fałszerstwo z 2015 r.Powtórzmy tutaj, za blogiem Piotra Niżyńskiego www.bandycituska.com, że już wybory z 2015 r. były zafałszowane, aczkolwiek trudno udowodnić, że w stopniu znacznym. Suma liczby głosów na partie, które weszły do Sejmu, była podzielna przez 500, co oznacza, że gdyby chcieć to przedstawić jako przypadek losowy, byłby to przypadek zdarzający się średnio raz na 500 wyborów, czyli raz na 2000 lat. A zatem: nawiązanie do jubileuszu chrześcijaństwa. Jubileusz kojarzy się też z urodzinami, z chrztem Polski, z "Prymasem Tysiąclecia" i tego typu sprawami, czyli skojarzenia z – często przez nas omawianą co do swej specyfiki – hipotetyczną (najprawdopodobniej po prostu realną, bo współczesne media Watykanu co rusz zdają się te podejrzenia potwierdzać) "grupą watykańską" są jak najbardziej na miejscu. Komentarze w dniu wyborówWypadałoby tu też poświęcić chwilę na zrelacjonowanie tego, co też dręczyciele dźwiękowi mówili w komisji wyborczej nr 312 zlokalizowanej w szkole na ul. Grzybowskiej 35 w Warszawie, gdzie Niżyński głosował, oraz wcześniej i później w dniu wyborów w miejscach, w których przebywał (np. tramwaje, ulice) – powtórzmy, za tę możliwość szeptania, działania szeptanym przekazem podprogowym, a nawet wołania, odpowiada poukrywany sprzęt z możliwościami radiowymi i GPS-owymi (podobno i prawdopodobnie są to telefony komórkowe) zamontowany w nieuchwytnych miejscach budynków i pojazdów (owo remontowanie zaczęto na szerszą skalę wprowadzać od roku 2006-2007, aczkolwiek jego początki w ramach swoistych "programów pilotażowych", obejmujących tylko niektóre nieruchomości czy obszary kraju, były już kilka lat wcześniej, a sama idea remontowania budynków po to, by stosować przekaz podprogowy, sięga najprawdopodobniej – wg naszych analiz historycznych z uwzględnieniem metodologii analizowania historii, która dostrzega działanie i typowe metody "grupy watykańskie", patrz np. blog Niżyńskiego i raporty, do których odsyła jego nagłówek – już czasów XIX w. i wynalezienia telefonu w latach 70-tych XIX w.). Łamiąc ciszę wyborczą i przedstawiając sensacyjne informacje czy też teorie o partiach politycznych wykrzykiwano mianowicie, co wydaje się zresztą uprawdopodobnione, o czym za chwilę (a przecież nie woła tu byle kto, tylko prawdopodobnie słynna spółka państwowa: Telewizja Polska S.A.), że za czasu rządów SLD 2001-2005 wprowadzono do Sejmu przestępczość podsłuchową posłów. Posłowie sami indywidualnie stawali się przestępcami podsłuchowymi: dostawali telefon podsłuchowy, dopuszczano ich do obsługi odbiornika Rohde&Schwarz pozwalającego podglądać ekran komputera Piotra Niżyńskiego (z uwagi na emitowanie fal przez wszelkiego rodzaju typowe ekrany; cykliczne zmiany poziomu napięcia odpowiadające natężeniu kolorów podstawowych w kolejnych punktach ekranu, powtarzające się ok. 60 razy na sekundę w cyklach odświeżania ekranu, generują związane z tymi zmianami fale elektromagnetyczne, co przetwarza się na sygnał telewizyjny profesjonalnymi odbiornikami pomiarowymi ww. firmy – o niemieckojęzycznej nazwie kojarzącej się nota bene nieco z Niżyńskim z przyczyn, których wyjaśnienie wykracza poza ramy tego artykułu, a także z miliarderem polskim Czarneckim – oraz wprowadza do komputera bodajże najtańszym odbiornikiem typu EasyCap). W ramach obsługi monitoringu sejmowego w razie wypatrzenia gdzieś postaci Niżyńskiego podpowiada się też, poprzez dostępny przez to samo oprogramowanie komunikator, że Piotr Niżyński wchodzi lub wychodzi, co ułatwia namierzanie go na podsłuch radarowy i zapewnia niezawodność tego namierzania (synchronizacja z jego rzeczywistymi działaniami jest zapewniana przez sam podsłuch, dostępny w telefonie komórkowym ze specjalnym oprogramowaniem, tzw. firmware, którego zadaniem jest odbiór radia podsłuchowego nadającego zawsze to, co dzieje się wokół Piotra Niżyńskiego; jak z tego wynika, są 2 radia Piotr Niżyński: jedno to dźwięk, który ma się odtwarzać przy nim, czyli radio dręczące lub manipulujące myślami, czyli "nadawanie dźwięku" przez ośrodek podsłuchowy, a drugi to to, co przy Piotrze Niżyńskim podsłuchano metodami radarowymi, czyli "odbieranie dźwięku" przez ośrodek podsłuchowy – do odtwarzania każdej z tych 2 stacji jest osobne oprogramowanie na telefony komórkowe). A zatem, wedle wykrzykiwanych nieraz w dniu wyborów tekstów pochodzących od całej ekipy "spikerów" (odpowiadających też za bardzo bolesne męczenie, paraliżowanie umysłu szeptami, ścieżkami szeptu i przekazu podprogowego, co jest prawdziwą katastrofą humanitarną), to za rządów SLD i za sprawą SLD i bodajże Millera doszło do tego, że w Sejmie jest tego typu "podsłuchownia" i "obserwatorium", a posłowie stali się przestępcami podsłuchowymi. Byłby to niewątpliwie duży problem. Przestępca bowiem nie jest przede wszystkim człowiekiem ideowym. Już choćby dlatego nie nadaje się do polityki. Jego głównym celem jest zazwyczaj to, by nie pójść do więzienia, nie zostać ukaranym itd. Wpływa to bardzo wydatnie na morale. Pojawia się znieczulica. Nie chce się afery w Telewizji Polskiej, np. afery dotyczącej studio dawnego Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego, unika się tych tematów jak ognia, bo zaraz wyjdzie, kto te sprawy krył i zabezpieczał przed rozliczeniem; konsekwentnie też unika się więc tematu tego, że w ogóle rozbrzmiewa taki dźwięk w obecności Niżyńskiego (a można go zaprezentować nawet w pustym domu, bez jakichkolwiek osób w środku, z gołymi ścianami czy nawet gołymi cegłami). Co więcej, ponieważ podobno takiej pracy przy monitoringu zupełnie tak samo w Sejmie, jak i w narodzie, towarzyszy praktycznie zawsze (wedle potwierdzających się raz po raz plotek), zgodnie zresztą z tradycyjną metodą "pracy z narodem" w grupie watykańskiej, niepłacenie podatku dochodowego za takie zamieszane osoby, tylko dawanie im go jako część pensji, na ich własne potrzeby, to powstaje problem czerpania korzyści z przestępstwa skarbowego, który to problem wywodzi się z tego samego paragrafu karnego, co i pranie pieniędzy. Orzecznictwo Sądu Najwyższego ustaliło już, że dotyczy także przestępstw skarbowych, nie tylko tych z Kodeksu karnego. Zaś masowość procederu i jego koordynacja, pochodzenie z jednego źródła i opieranie się na wspólnych metodach, wskazują na grupę przestępczą zajmującą się m. in. czerpaniem korzyści z takiego przestępstwa. Tak by taką sytuację można podsumować. W takim Sejmie oczywiście zapewne nie uzyska się żadnej pomocy, jeśli się jest ofiarą podsłuchowej centrali tej mafii (czyli ośrodka namierzającego Niżyńskiego na radar i nadającego mu dźwięki), jaką podobno jest Telewizja Polska (z kolei w zamierzchłych czasach funkcje w tym zakresie na rzecz grupy watykańskiej wydaje się, że wykonywało Polskie Radio), co zresztą potwierdzało się w licznych poszlakach i co parę razy wyrażano wprost w jego obecności. Przytaczaliśmy już informację, że Piotra Niżyńskiego lekceważono przy próbach jego kontaktu z posłami w sprawie dręczenia dźwiękami. Powyższa teoria – że to już za rządów SLD (2001-2005), a nie za PiS-u czy tym bardziej PO, powstała sytuacja, że indywidualni posłowie stawali się z racji swego zawodu przestępcami podsłuchowymi – wydaje się potwierdzona licznymi poszlakami:
Brak alternatywy? Rzut oka na nowe opcje w polityce sejmowejZ uwagi na to, że do Sejmu weszły przede wszystkim partie starego systemu, czyli być może partie przestępców sejmowych (trudno w tej sprawie o śledztwo, jak zresztą w ogóle w sprawie Telewizji Polskiej), tj. weszły zwłaszcza SLD, PSL, PO i PiS, trudno polecać Państwu te partie jako ośrodki prawdziwie ideowe skłonne eliminować w Polsce problemy z praworządnością. Kto by miał jednak w tej dziedzinie wątpliwości, może łatwo znaleźć listę ich posłów w Internecie i kontaktować się z nimi, i polecać afery naświetlane przez portal xp.pl. Natomiast weszło też kilka formacji jak dotąd w Sejmie niespotykanych, aczkolwiek i tu pojawiają się obawy. Mianowicie obok SLD weszła partia Wiosna Roberta Biedronia, który był samorządowcem, czyli zarządzał m. in. urzędem miasta w Słupsku, który odpowiada za najprawdopodobniej istniejąca własność Skarbu Państwa w postaci zasilaczy zakopanych u dołu (niejako u podnóża) latarni odpowiadających za to, że na mieście rozbrzmiewają dźwięki. Coś je przecież zasila. To, że nawet same latarnie grają, pokazuje nagranie wideo Niżyńskiego z kanału YouTube jego bloga: https://www.youtube.com/watch?v=usOjzyyJRlE. Natomiast na temat tego, że telefony grające w budynkach są zasilane z latarni, wypowiadał się jeden z robotników budowlano-brukarsko-remontowych, jak dowodzi zeznanie Niżyńskiego pokazane na stronie www.bandycituska.com we wpisie "Zeznania i dowody" (wpis na blogu z 15. czerwca 2016 r.) w punkcie oznaczonym datą 2016/04/25. Ponadto w urzędach miasta, jak i w każdym praktycznie okamerowanym budynku, w tym nawet w blokach mających na parterze część komercyjną, praktycznie zawsze (nawet zupełnie zawsze?) też są przestępcy podsłuchowi. Walczy się o to. A zatem Robert Biedroń może sprawiać wrażenie osoby starego systemu: nic w tej sprawie nie naprawia, wręcz przeciwnie – jeśli jakiś kierownik niższego szczebla chciałby skończyć z przestępczym procederem, to może on jeszcze stanie w jego obronie, tłumacząc to wymogami skarbówki?... Trudno powiedzieć, wszyscy w sumie wiedzą, że zależy to od władz centralnych w Polsce, tym niemniej na szczeblu samorządowym nadal wprowadzane są nowe instalacje podsłuchowe, np. w nowo wznoszonych budynkach czy w domach wystawianych na wynajem. Bardzo więc możliwe, że prezydent miasta "musi", wedle grupy watykańskiej, być osobą zamieszaną, tak się go dobiera: zresztą nazwisko Biedroń, jako rzadszy odpowiednik Biedronki, nawiązujące do jakoby gejowskich skłonności tego lewicowego polityka, sprawia wrażenie, iż "człowieka dobrano po nazwisku do czegoś złego", co jest typową metodą grupy watykańskiej, patrz www.bandycituska.com/ponazwisku.html. Co gorsza: bardzo licznych karierowiczów, którym pomogło nazwisko, następnie grupa zamordowała, gdy nastał już czas, że najprawdopodobniej nic już więcej nie osiągną lub gdy po prostu przestali być potrzebni, ich rola dobiegła końca (niekiedy chodziło tu tylko o symbol "ręki religijno-politycznej mafii" i o dającą się we znaki śmierć). Weszła do Sejmu też partia Razem, tym niemniej jej współzałożyciel i poseł z warszawskiej listy to przedsiębiorca: Adrian Zandberg. Sprawia wrażenie człowieka grupy watykańskiej – trafne nazwisko, kojarzące się z innym Z*bergiem, mianowicie miliarderem-twórcą Facebooka (i też jest to, dziwnym trafem, programista!), a przy tym... przedsiębiorca. Tymczasem, jak pokazuje doświadczenie życiowe, w tym doświadczenie Piotra Niżyńskiego, przedsiębiorcy są jedną z najbardziej skryminalizowanych grup ludności. Wyraża się to po pierwsze w remontowaniu ich nieruchomości, co dotyczy zwłaszcza mikroprzedsiębiorców mających firemki w blokach (np. prawnicy, tłumacze, wolne zawody) oraz przedsiębiorców największych, tych, co to są osobami prawnymi i mają spore nieruchomości, np. hotele czy biurowce (tu zaliczają się także przedstawiciele spółdzielni), a po drugie – w pozostałych przypadkach – w podżeganiu ludzi do udziału w przestępczości podsłuchowej, którą organizuje właściciel budynku, w którym znajduje się firma. Powyższe problemy kryminalne dotyczą wielkiej większości przedsiębiorców – przykładowo, w przypadku mikroprzedsiębiorców działających w lokalach w bloku i dających się znaleźć, np. w Panoramie Firm, w Internecie, na listach notariuszy czy kancelarii prawnych, odsetek kryminalizacji sięga 100%. Wynika to też stąd, że oferuje się takim osobom fizycznym prowadzącym działalność gospodarczą nie tylko niewpłacanie podatku dochodowego, ale i ogólnie nieskładanie żadnych deklaracji, w tym także nierozliczanie VAT-u, w efekcie czego nie prowadzi się też typowo żadnej księgowości. Na samych podatkach oszczędza się więc kwotę następującą: zamiast 0,81 (czyli kwoty 100%, zapisanej jako 1, od której potrąca się 19% podatku) ma się 1,23, czyli kwotę wraz jeszcze z VAT-em, a zatem o ponad połowę większą. Zyski z działalności takiego np. prawnika czy tłumacza przysięgłego zwiększają się nawet jeszcze bardziej niż o tę połowę, ponieważ oszczędza on np. na biurze rachunkowym. Tym zaś liczba klientów się przez takie rzeczy zmniejsza i być może zdecydowano się na pewien wzrost cen w porównaniu z latami ubiegłymi. W każdym razie niewątpliwie spora opłacalność finansowa w połączeniu być może z naciskami ze świata biznesu, np. być może utrudnieniami w reklamie, sprawia, że np. wśród mikroprzedsiębiorców wspomniany odczuwany przez Niżyńskiego bezpośrednio w postaci istnienia tortury dźwiękowej w lokalu odsetek wchodzenia w mafijne układy (tutaj: związane z łamaniem prawa budowlanego, z pozyskiwaniem narzędzia podsłuchowego w postaci telefonu oraz pomocnictwem w stalkingu przeciwko ofiarze tego podsłuchu) sięga prawie 100%: trudno w Warszawie wskazać jakikolwiek wyjątek, jakąkolwiek kancelarię prawną, gdzie żaden dźwięk nie gra i która, przykładowo, nie dyskryminowałaby Niżyńskiego w ramach obejmujących raz po raz całą adwokaturę, zapewne za sprawą m. in. spółdzielni mieszkaniowych i innych właścicieli budynków, fali dyskryminacji skierowanych przeciwko konkretnym sprawom konkretnego człowieka (efektem czego jest po prostu masowe niepodejmowanie się ich prowadzenia, mimo że nie są to sprawy jakieś błędne pod względem prawnym i nikt nie potrafi tego wykazać; alternatywnie też znaną manierą stało się stawianie klienta w takim układzie, że musi on z góry coś zapłacić, po czym wcale nie gwarantuje się mu efektu w postaci podjęcia się sprawy – które to nieuczciwe zagranie stosuje się zapewne w związku z uzgodnionym z rządem bodajże bronieniem grup przestępczych zajmujących się oszustwami mieszkaniowymi przed teoriami klientów, że są zamieszane kryminalnie; w tego typu obronę oszukańczego procederu i utwierdzanie ludzi w przekonaniu,m że jest legalny, zaangażowane było ponoć sporo adwokatury, a nawet rzecznik praw konsumenta, dawało się to swego czasu odczuć na warszawskim rynku ogłoszeń bezpośrednich). Krótko mówiąc, problem wśród przedsiębiorców jest powszechny, zarówno u tych działających w mieszkaniu, jak i tych od różnych Żabek, stoisk w galeriach handlowych itp. Jakąś siedzibę działalności gospodarczej mieć trzeba, urzędy skarbowe bardzo ostro to egzekwują i żądają tytułu prawnego do niej, choć ustawa tego nie wymaga w przypadku podmiotów wpisanych do KRS (m. in. wszczyna się w tej sprawie jakieś postępowania wyjaśniające itd., zresztą wymóg jest nawet czysto formalny), to taka siedziba dobrze, by była wyremontowana – tak doradzają władze spółdzielni, a w biurowcach w ogóle nie ma się wyboru, za to wszędzie w budynkach z komercyjnymi okamerowanymi lokalami lub parterem doradza się podsyłanie ludzi do komórki podsłuchowej, analogicznej do tej w Sejmie. Włącza się tam podsłuchowy telefon komórkowy, wtyka w niego słuchaweczki douszne i podsłuchując ruchy Niżyńskiego wypatruje się momentu, gdy są synchroniczne z tym, co widać w kamerach, by wiedzieć, że wszedł, po czym informuje się kontakt internetowy w postaci centrali śledzącej (bodajże w studio TVP), gdy ten człowiek wychodzi, by na pewno nie zaginął z podsłuchu i by pozostawał śledzony i dręczony. Mimo, że słychać, jak go z tego powodu ciągle torturują dźwiękiem. Dodatkowo można też podglądać, co dzieje się na ekranie komputera lub zwłaszcza telefonu komórkowego, jeśli chwilowa sytuacja na to pozwala (jakkolwiek ofiara tego procederu, Piotr Niżyński – prezes xp.pl, działając ze swego miejsca zamieszkania potrafi się przed tym skutecznie zabezpieczać). Czynienie z przedsiębiorców nowych ludzi do polityki to typowy proceder. Wskazać tu można na to, skąd brały się kadry stronnictw Kukiz'15 i Nowoczesna, o których szemranej genezie zresztą donosi nasz wspomniany wyżej artykuł "Trybunał Konstytucyjny pomoże głównym aferałom wymigać się od odpowiedzialności" pod godnym zapamiętania, jako przykład tematu planowania swej przyszłości i własnej kontynuacji działania przez polityczną mafię, nagłówkiem "Skąd wzięły się stronnictwa Nowoczesna i Kukiz". Pokazuje on, że ryzyko kryminalizacji także i w tych nowych ruchach politycznych jest wysokie – i istotnie, mimo wysyłania nawet pisemnych (obok e-mailowych) próśb do tych posłów zawierających też informacje o sytuacji Niżyńskiego, nikt mu tam nie pomógł. Nie mówi się o przepojonej prześladowaniami nagonce na Niżyńskiego na partyjnych ani prywatnych poselskich stronach internetowych, nie publikuje się linków do bloga pokrzywdzonego, nie podnosi się tematu w debatach. Jak się okazuje, również w partii Konfederacja jedna z czołowych postaci "partii składowej" tej koalicji, mianowicie Ruchu Narodowego, jest to przedsiębiorca – radca prawny Michał Wawer. Podobnie też przykładowy poseł Konfederacji (wywodzący się z Ruchu Narodowego – lubuski pełnomocnik partii): Krystian Kamiński, który dostał się do Sejmu z listy z Zielonej Góry (a typowo formacja ta ma tylko jednego posła w danym okręgu), również jest przedsiębiorcą (dane publ. w Wikipedii). Z kolei szef ww. partii Janusz Korwin-Mikke to znany przedsiębiorca prasowy, a przecież, jak pokazuje sytuacja choćby Watykanu i mass mediów kościelnych, w ślad za którą idzie też (nieodstępująca jej na krok pod względem poziomu morale w kwestii obrony życia i ludzkiej godności) prasa świecka, tego typu działalność typowo oznacza kompletne kolaboranctwo połączone z niepłaceniem podatku. Nie jest to oczywiście rzecz, która przekreśla polityka, ponieważ można lansować teorie o tym, że podatek dochodowy jest niesprawiedliwy, a może nawet teorie te mają przed sobą jeszcze wielką przyszłość. Tyle ludzi nie chce go płacić, to może faktycznie coś w tym jest? Im wyższe i ważniejsze stanowisko, tym więcej pieniędzy człowiek dostaje, ale też tym więcej może nie płacić, jeśli nie płaci podatku. Dodawanie do pensji dodatku przez pracodawcę to co innego, nie daje się to pokryć ze wsparcia państwowego, bo państwo nie robi nikomu przelewów i od dawien dawna mafia kojarzona także z papiestwem jako ważnym ośrodkiem decyzyjnym opierać się wydaje nie na przelewaniu komuś czy dostarczaniu pieniędzy, co byłoby niewygodne, kompromitujące, nieładne, w skali masowej też trudniej wykonalne, lecz na nieegzekwowaniu danin publicznych. A zatem podatek dochodowy ma sporą szansę rodzić niesprawiedliwość właśnie na tym wyższym, ważniejszym, bo decyzyjnym szczeblu. Ludzie chcą nie płacić, jak pokazuje doświadczenie Polski i nie tylko, a państwo daje im nieformalnie taką możliwość i tylu z niej chętnie korzysta, więc może coś w tym jest, że ten podatek to zła koncepcja i należy go zastąpić pogłównym? Jest to do rozważenia, z tego też względu trudno od razu przekreślać takie partie i takich ludzi, tym niemniej istnieje obawa, że drżą oni przed biczem Ministra Sprawiedliwości czy Urzędu Kontroli Skarbowej, na równi, i będą starać się być lojalni wobec mafijnego, prorządowego i popieranego też w mass mediach obrazu rzeczywistości. Obrazu, w którym nie ma miejsca na prześladowanie polityczne Piotra Niżyńskiego i innych ludzi, jakie codziennie się ziszcza i które jest oczywistą, łatwą do udowodnienia rzeczywistością. M. in. to właśnie dowodzenie będzie zadaniem portalu xp.pl, który macie Państwo przyjemność już teraz czytać, choć na pojawienie się etatowych redaktorów dopiero czekamy. Nadzieje w nowym parlamencieNie wszyscy posłowie nie rokują nadziei w kierunku przyzwoitego podchodzenia do związanego z prześladowaniem jednostek skandalu podsłuchowego i kryminalnego z ośrodkiem podobno w telewizji i z pałeczką dyrygencką w ręku premiera. W szczególności, można próbować zgłaszać skandale, które prezentuje portal xp.pl, następującym posłom, rokującym z racji swej biografii i przynależności partyjnej pewne nadzieje:
(n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 14:54)
KOMENTARZE (5)Skomentuj |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |