1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Bardzo niskiej jakości orzeczenie sądu pruszkowskiego (sprawa z Niżyńskim)

19 lis 2019 21:27

Sąd Rejonowy w Pruszkowie w osobie SSR Węglewskiej wydał dn. 14.10.2019 r. orzeczenie, od którego złośliwości, szkodliwości i niezgodności z zasadami włos jeży się na głowie. Sprawa dotyczy przetrzymywania matki Niżyńskiego w szpitalu psychiatrycznym od stycznia 2014 r., co aprobuje też jej drugi syn (który zajął sam z żoną jej mieszkanie, dawniej tylko przez nią użytkowane). Nowe orzeczenie dotyczy "sposobu rozstrzygnięcia sprawy", jaki się szykuje.


Postanowienie Sądu Rejonowego w Pruszkowie o wsparciu się opinią biegłego

Piotr Niżyński w początkach kwietnia 2019 r. skierował do pruszkowskiego sądu (właściwego z uwagi na lokalizację szpitala: Tworki) wniosek o nakazanie wypisania jego matki ze szpitala psychiatrycznego, załączając nagrania wideo pokazujące, że wielokrotnie będąc tam twierdziła ona, że wolałaby być na wolności; z nagrań wynika, że to pod wpływem nacisku umieszcza swój podpis na przedkładanym jej dokumencie (wierzy, że inaczej zostanie wyrzucona na bruk, a syn nie wpuści jej do mieszkania), a przy tym, co najważniejsze, podpisuje się tam też jej opiekun prawny, czyli drugi syn. Ponadto wniosek był bardzo obszernie uzasadniony szerokimi opisami i dokumentami obrazującymi sytuację, że istnieje poważne zagrożenie, że zostanie zamordowana, jeśli dalej będzie przebywać pod opieką obcych ludzi. Po prostu analogicznie zamordowano już wcześniej jej matkę i siostrę: oczywiście są to sprawy niewyjaśnione przez prokuraturę, oficjalnie były to "zwykłe" śmierci szpitalne (a nawet lansowano istnienie jakichś chorób, np. guza przysadki mózgowej), tym niemniej z załączonych bardzo obszernych analiz wynikało, w świetle rachunku prawdopodobieństwa, że praktycznie na pewno zostały zamordowane.

Podano nawet datę, która ma szansę stać się datą zgonu: 6 kwietnia 2021 r. Na dacie tej zresztą oparto wiele ważnych spraw politycznych naszego kraju – jest to np. data ustawy o Policji, data związana z rozmowami Okrągłego Stołu (zaczęły się o 2 [miesiące] wcześniej, skończyły się w przededniu), jak również data urodzin jedynego w sposób niewątpliwy brutalnie zamordowanego polityka III RP, czyli ministra sportu Jacka Dębskiego (przy tym urodzony był on w Łodzi, jak i matka Niżyńskiego – wszystko się więc świetnie zgadza).

Skąd wiadomo, że właśnie ta data, to już wykracza poza ramy niniejszego artykułu, tym niemniej informacje w pigułce można znaleźć na blogu Piotra Niżyńskiego pod jego opisem w tekście nagłówkowym: patrz przyciski "Zabijanie rodziny" i "Trwanie tej afery od XIX w.".

Niezależnie od tego podnoszono, że choroba matki jest fikcyjna.

W artykule niniejszym chodzi o tę samą sprawę uwięzienia matki Niżyńskiego w szpitalu psychiatrycznym i przejęcia sobie jej mieszkania przez drugiego syna, o której można też było poczytać w naszych artykułach:

a także na forum bloga Piotra Niżyńskiego: "Sprawa przetrzymywania mej matki w szpitalu w Tworkach (grozi jej śmierć). Wytoczyłem sprawę cywilną. POLICJA I SĄD LEKCEWAŻĄ UPARTE FAŁSZOWANIE PROTOKOŁU PRZEZ SĘDZIEGO Z PROTOKOLANTEM. 'Mają prawo'".

Jak wniosek był uzasadniany

Co do uzasadnień prawnych to przytoczono 4:

  • Powaga rzeczy osądzonej: w uzasadnieniu napisano:
    "Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli w Warszawie ustalił postanowieniem VI RNs 159/16 [159 to numer budynku szpitala przy Aleksandrowskiej w Łodzi, gdzie najprawdopodobniej zamordowano ciotkę Niżyńskiego; pokazuje to, jak sądy wysługują się ośrodkowi podsłuchowemu już na etapie otwierania teczki, zupełnie administracyjnie – przyp. red.] brak konieczności prawnej leczenia szpitalnego mej mamy (por. art. 31 ust. 3 Konstytucji RP, który wytycza taki warunek, by można było kogoś pozbawić wolności poprzez trzymanie go w szpitalu psychiatrycznym).
    Sentencja tego postanowienia stwierdza, że mój brat ma prawo skierować moją mamę do domu pomocy społecznej, w czym zawiera się to, że nie musi ona przebywać w szpitalu.
  • Prawo Piotra Niżyńskiego do wolności prowadzenia życia rodzinnego.
  • Satysfakcjonujący stan zdrowia matki.
  • Zagrożenie dla jej życia, jeśli będzie dalej w państwowej placówce. Cytując pismo procesowe:
    "Istnieje istotne niemarginalne prawdopodobieństwo, że jeśli moja mama będzie dalej przebywać w szpitalu państwowym [albo tak samo i w innej placówce, np. domu pomocy społecznej – przyp. red.], może paść ofiarą morderstwa. Wynika to z tego, że zabito wiele kolejnych członków mej rodziny, jak można obecnie wywodzić na zasadzie skrajnego nieprawdopodobieństwa opcji przeciwnej, gdyż częścią związanej z tym (a skupionej przede wszystkim wokół państwowych szpitali) konspiracji kryminalnej jest jak gdyby rozmyślne pozostawianie po sobie poszlak, może na zasadzie pogróżek, poszlak co do tego, że dana osoba w rzeczywistości nie zmarła naturalnie, lecz w wyniku spisku potężnych krajowych sił (prawdopodobnie więc związanych z polityką, skoro działają sobie tak bez skrępowania i krzywdząc innych). Prokuratura takich spraw w ogóle nie chce wszczynać, wskutek zawiadomień wydaje postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa, przy czym wydaje się to skoordynowane na szczeblu krajowym (prawdopodobnie ma z tym związek konspiracja kryminalna w Telewizji Polskiej). [...]"

Ponadto w uzasadnieniu wniosku jest też bardzo wyraźnie omawiana problematyka ciężaru dowodu. Przekonuje się tam, że nie trzeba dowodzić, że pobyt w szpitalu doprowadzi do morderstwa, wystarczy wykazać, że jest takie ryzyko:

"A zatem, podsumowując, jeśli choćby tylko uprawdopodobnione (przy czym istotnym prawdopodobieństwem może być i np. szacunkowe prawdopodobieństwo 10%) jest to, że pacjentowi grozi śmierć w wyniku zabójstwa, jeśli będzie dalej przebywał w szpitalu, to za niepewne i dlatego nieudowodnione* należy uznać korzyści, jakie dla zdrowia miałyby płynąć z takiego pobytu w szpitalu. Oczywiście bowiem utrata życia to najcięższy możliwy uszczerbek na zdrowiu. W takim więc stanie rzeczy nieudowodnione pozostaje istnienie okoliczności z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP, że z punktu widzenia ochrony zdrowia konieczne jest odmawianie wolności osobistej pacjentowi. Przeciwniew takim przypadku przysługuje mojej matce wolność, a mnieprawo do prowadzenia życia rodzinnego w otoczeniu mej matki przebywającej na co dzień na wolności."

*) [w przypisie:] Przez "okoliczność jest udowodniona" rozumie się bowiem w doktrynie (p. np. M. Klejnowska, C. Kłak, M. Rogalski, Z. Sobolewski, P.K. Sowiński: Proces karny. Część ogólna, wyd. 2, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2012, s. 44) sytuację, że fakt przeciwny dowodzonemu wydaje się niemożliwy lub wysoce nieprawdopodobny. Toteż w sytuacji, gdy istnieje istotne, niemarginalne prawdopodobieństwo (załóżmy: np. 1 do 10), że jest przeciwnie niż głosi jakaś teza, tezę taką należy uważać za nieudowodnioną podnoszonymi dowodami.

Dalsza część pisma oraz jego załączniki skupiają się na uzasadnianiu czwartego punktu – tego o zagrożeniu życia.

Najpierw podniesiono wszelkie te ogólne dane historyczne, które przemawiają za uznawaniem Piotra Niżyńskiego za obiekt spisku w polityce już od bardzo dawna. Są one mniej więcej tożsame z tym, co napisaliśmy w artykule "Nowy atak prokuratury z Policją na Niżyńskiego. Ślepo do celu wbrew faktom" pod nagłówkiem "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla" (nieco tylko mniej się wymienia przykładów).

Ponadto załączono kopię pisma procesowego przynależącego do pozwu przeciwko temu szpitalowi psychiatrycznemu wraz z jego wszystkimi załącznikami. Pismo to jest bardzo obszerne – ma ze 20 cm wysokości. Załączono do niego m. in. protokół notarialny z przeglądem stron internetowych prasy, który to przegląd ilustruje okoliczności przytaczane w piśmie. Podniesiono tam też liczne wnioski dowodowe zmierzające do potwierdzenia autorstwa artykułów lub tego, do której to firmy i której redakcji należą odpowiednie strony internetowe. Było to tam zresztą już częściowo udowodnione przeglądem oficjalnej (jak można zapytać biegłych informatyków) strony centralnego rejestru domen .pl, a także uprawdopodobnione załączonymi do pisma wyciągami z rejestru znaków towarowych. Ponadto do pisma załączone były akty zgonu członków rodziny. Samo pismo to przede wszystkim wykazanie skrajnego nieprawdopodobieństwa tkwiącego w samym zdarzeniu, jeśli je uznawać za losowe (np.: ściśle dobrana data zgonu, często zależna też od daty urodzin, która musiała być w tym celu specjalnie dobrana, czy – podobnie – ściśle dobrana długość życia w dniach), a nadto przegląd różnych prasowych stron internetowych (Gazeta.pl, Katolicka Agencja Informacyjna, Fakt i wiele innych) pokazujący, że powszechne jest przemilczanie tematu.

Pismo to można oglądać zeskanowane w Internecie na stronie http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=12&t=7422#p8871 (polecamy zwłaszcza tekst od "Strony 41 z 78" – numeracja na dole stron). Wśród jego załączników są też zawiadomienia do prokuratury i pokazany sposób ich załatwienia (kompletnie nic się nie robi, odmowa wszczęcia śledztwa, w przypadku różnych zbrodni, w tym także tych przeciwko rodzinie; argumenty prokuratury są nonsensowne), a ponadto m. in. stenogram z prokuratury pokazujący, jak tam przyznawano się do przestępczości podsłuchowej przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu, płyty DVD z nagraniami wideo, dokumenty skarg do Prezesa Rady Ministrów, stenogramy z licznych hoteli pokazujące, że jest w nich przestępczość podsłuchowa przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu (każdy z wymienianych tutaj stenogramów oczywiście ma swoje nagranie wideo do kompletu, które można obejrzeć i przekonać się, że były takie sytuacje), itp. Nagrania wideo (opatrzone takie drukowanym rozkładem czasowym zdarzeń) prezentowały też masowy stalking przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu będący elementem prześladowania osoby samego wnioskodawcy.

Ponadto załączono kolejne takie pismo uzupełniające sprawę tym razem o kwestię śmierci (najprawdopodobniej zamordowania) dziadków Piotra Niżyńskiego od strony ojca. Łączny koszt przygotowania załączników mających przekonać sąd to przynajmniej 1500 zł.

Co teraz z tym chce zrobić sąd

Wniosek miał specyficzne dzieciństwo, ponieważ na początku trafił podobno na biurko samego prezesa sądu i pozostawał tam przez ok. 2 tygodnie, a biuro obsługi interesantów nie mogło go zupełnie znaleźć zarejestrowanego w systemie. Udawano, że nic takiego nie dotarło. Sytuacja wydawała się tym bardziej dramatyczna, że – dziwnym trafem, o czym sąd ten sam z siebie nie mógłby wiedzieć – na etykiecie dotyczącej wysyłki listu (potwierdzeniu nadania stemplowanym przez pocztę) źle wpisano nazwę miejscowości jako Warszawa, a nie Pruszków, przy takiej samej nazwie adresata i ulicy z numerem. Była zatem obawa, że faktycznie list dotarł w inne miejsce. Spośród dziesiątków już obecnie spraw Niżyńskiego, które ocierały się o sądy (najczęściej wnoszonych z jego inicjatywy), nigdy nic takiego się nie zdarzyło. Prezes tłumaczył opóźnienia tym, że wniosek był tak zdawkowy i (celowo oczywiście) wybrakowany, że nie wiadomo było, co z nim zrobić i do którego wydziału go skierować (jasny był sam tylko temat "wnoszenia o nakazie wypisania osoby ze szpitala psychiatrycznego").

Następnie poczta źle dostarczyła przesyłkę z wezwaniem do uzupełnienia braku formalnego wniosku. Wystawiła podpisane przez p. Wiesławę fałszywe elektroniczne poświadczenie odbioru stwierdzające rzekome awizowanie listu w sobotę oraz decyzję o zwróceniu go w poniedziałek o (ponad) tydzień później. Nic takiego jednak nie było, list awizowano 2 dni później, a w poniedziałek został legalnie (choć z dużymi trudnościami technicznymi – pracownicy długo go szukali) wydany. Odciski datownika na kopercie nałożono poprawnie. Sąd, kierując się elektronicznym poświadczeniem odbioru, zarządził zwrot wniosku uznając uzupełnienie go za spóźnione, a wniosek za kwalifikujący się do zwrotu z przyczyn formalnych wobec nieuzupełnienia w terminie. Ostatecznie pod naporem skarg i dokumentowania problemu na poczcie przez Niżyńskiego (na podstawie odpowiedzi przez nią udzielanych na piśmie) sędzia uchyliła swe zarządzenie i pozwoliła na dalsze toczenie się sprawy.

Również pierwsza rozprawa nie odbyła się, ponieważ sędzia źle wyznaczyła jej datę – przed odebraniem korespondencji przez prawnego "opiekuna" matki (będącej osobą ubezwłasnowolnioną całkowicie w oparciu o fałszywe tezy o jej chorobie), czyli jej drugiego syna, tj. za wcześnie. Wymusiło to kolejne opóźnienia.

A zatem pierwsze pół roku – do kosza. Kawał życia, mnóstwo zmarnowanego czasu.

Obecne postanowienie z 14.10.2019 r. zmierza natomiast do zupełnego wyręczenia się biegłym w celu pozyskania przez niego i dostarczenia dowodów na okoliczności podane w postanowieniu (można je oglądać na górze artykułu). Sędzia redukuje tu się poniekąd do roli fasadowej, chce oficjalnie stać się nic nie mogącym trybikiem, od którego nic nie zależy i dla którego "słusznie" tylko to, co napisze biegły specjalista-lekarz, może mieć znaczenie odnośnie trzymania osoby w szpitalu.

"Sama Telewizja mogłaby coś takiego napisać. Nie ma nic gorszego"

Jak się okazuje, pokazane wyżej orzeczenie nadaje się do tego, by je uznać za niezgodne z prawem i wszelkimi standardami. – Sama Telewizja mogłaby coś takiego napisać. Nie ma nic gorszego, co można w roli sędziego zrobić przeciwko mej matce, niż kierowanie jej sprawy do jakiegoś państwowego czy prywatnego pracownika, bez różnicy, bo jedni i drudzy są zawiśli od administracji skarbowej – tłumaczy Niżyński. – A wystarczyłoby przecież zastosować rozum, uwzględnić argumentację o ryzyku dla życia udowodnionym pokazanymi dokumentami i faktami historycznymi – dodaje.

Zło tutaj pochodzi w sporej mierze od ustawodawcy. Po pierwsze zmusza ono do zasięgania opinii biegłego psychiatry, co jest póki co jeszcze małym problemem, choć w tej akurat sprawie taka opinia ma nikłą użyteczność. Co najwyżej mogłaby pomóc wyeliminować hipotezy najbardziej radykalne: że matka wymaga intensywnej terapii i najściślejszego nadzoru, że musi być izolowana, bo jest groźna, itd. Po drugie, co gorsza, nowo dodany art. 46 ust. 2a Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego teraz już wyraźnie stwierdza (bo wcześniej prawo tego tak wyraźnie nie podnosiło), iż biegły pełni tutaj – wyjątkowo – rolę nie tylko osoby opiniującej dowody zgromadzone w sprawie: pomagającej w wyciąganiu z nich wniosków, ale tego, kto samodzielnie pozyskuje dowody. Przepis ten bowiem mówi o "badaniu przez biegłego". Pojęcie takie pada bardzo rzadko w ustawach i tylko za sprawą tego, że w ogóle pada (mianowicie w Kodeksie postępowania karnego, Kodeksie postępowania cywilnego oraz Ustawie o ochronie zdrowia psychicznego, wyłącznie w odniesieniu do psychiatrów) biegły ma w ogóle prawo samodzielnie pozyskiwać jakiś materiał faktyczny sprawy: samodzielnie zdobywać informacje o tym, jak pacjent reaguje, zachowuje się itd. Co do zasady bowiem dowód z opinii biegłego ma charakter dowodu pochodnego, czyli "wtórnego", niebezpośredniego (zarówno w postępowaniu cywilnym, jak i karnym): po opinię sięga się wtedy, gdy ocena zgromadzonych dowodów wymaga wiedzy specjalistycznej (tak wg art. k.p.c.). Przez wiedzę specjalistyczną rozumie się zaś – jak można tu objaśnić – znajomość specjalistycznych pojęć oraz umiejętność wiązania przyczyn i skutków. Tylko w tym więc zakresie, gdy pojawiają się tu jakieś trudności, sąd zwraca się do biegłego o pomoc. Gdy sprawa jest prosta, tj. np. jakaś dokumentacja medyczna nie budzi wątpliwości co do znaczenia zapisywanych w niej zdań, gdy nie jest też potrzebne jakieś rozpatrywanie konsekwencji różnych stanów rzeczy (albo ich przyczyn), tego, do czego one prowadzą (albo co je powoduje), bo sytuacja ta jest mało zagadkowa lub nieistotna, biegły w ogóle jest zbyteczny. Natomiast gdy potrzeba coś zbadać, zebrać jakieś informacje, to albo zainteresowane tym strony załatwiają to same i przedkładają następnie dokument do akt jako załącznik pozwu czy wniosku, po czym można jeszcze przesłuchać tego, kto informacje zdobył i np. sporządził jakiś raport detektywistyczny, albo też składają jakiś wniosek dowodowy z gatunku tych prawem przewidzianych, np. oględziny, przesłuchanie (przy którym może towarzyszyć biegły i zadawać pytania), grupowe badanie krwi czy opinia instytutu badawczego albo naukowo-badawczego (tych bowiem raczej nie dotyczą te obostrzenia narzucone przez orzecznictwo Sądu Najwyższego, iż biegły nie jest od zdobywania informacji).

W ten pozytywny stan rzeczy wkroczył ustawodawca i zażądał, by biegły w sprawie o wypisanie ze szpitala był zawsze obecny, co więcej, doradza odwoływanie się do biegłego właśnie w celu przeprowadzenia badania. Nie więc dokumentacja medyczna, po czym bezpośrednie przeprowadzanie dowodów: przesłuchiwanie tych, którzy z pacjentem mają kontakt: pielęgniarek, lekarzy, rodziny itp., a na końcu dopiero opiniowane tych pozyskanych różnych ciekawych informacji o pacjencie, tylko zamiast tego przede wszystkim badanie będzie typowo pierwszym i podstawowym dowodem, choć oczywiście nie wykluczającym innych. Stwarza się tu więc pole do prymitywizacji postępowania sądowego i jego sprowadzania do spektaklu sił kryminalnych: można łatwo przeforsować zupełną fikcję, wystarczy w tym celu zorganizować pojedynczą skłonną do tego osobę, np. z państwowego szpitala. Od dobrej woli takiego pojedynczego człowieka bardzo dużo zaczyna zależeć, niemal niemożliwe może stać się przeważenie takiego dowodu (zwłaszcza przy skorumpowanym sądzie). Jednakże taki – nieprzychylny ludziom walczącym przeciwko "mafiom pruszkowskim i wołomińskim" – stan prawny nie oznacza, że niewinny jest sędzia, który wykorzystuje go zupełnie do ekstremum, a z biegłego czyni alfę i omegę i najlepszego znawcę sytuacji w szpitalach i tego, czy one pomogą pacjentce, czy też są dla niej groźne. Sędzia ma tutaj mimo wszystko, mimo obowiązku powołania biegłego, wielką wbrew pozorom swobodę i szerokie pole do decyzji: przede wszystkim decyduje, na jaką okoliczność zasięga opinii. Czyli: dowodem na co ona będzie. A to jest sprawa kluczowa. Może więc z takiej opinii uczynić kwestię marginalną i dotyczącą jakichś szczegółów faktycznych albo nawet sprawy istotnej, ale nie fundamentalnej, a może – co moim zdaniem jest radykalnie niewłaściwe – "pójść na całość" żądając po prostu odpowiedzi na pytanie, czy pacjenta trzymać w szpitalu, czy też nie. W przypadku sprawy z wniosku Piotra Niżyńskiego o wypisanie matki z zakładu psychiatrycznego sąd poszedł tą drugą bardzo niechlubną czy wręcz haniebną drogą.

Można tu zacytować tezę i fragmenty uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego z dnia 11.7.1969 r., sygn. akt I CR 140/69, w których zajmowano się tą sprawą roli biegłych (trzeba jednakże uwzględnić, że ustawa w przypadku takich konkretnie postępowań sądowych, jak te o wypisanie ze szpitala, modyfikuje nieco standard, gdyż dopuszcza badanie):

Opinia biegłego ma na celu ułatwienie sądowi należytej oceny zebranego w sprawie materiału wtedy, gdy potrzebne są do tego wiadomości specjalne. Nie może ona natomiast sama być źródłem materiału faktycznego sprawy, ani tym bardziej stanowić podstawy ustalenia okoliczności będących przedmiotem oceny biegłego.

Zacytujmy tu też uzasadnienie wyroku VII Ua 155/14 Sądu Okręgowego w Łodzi z... 6 kwietnia 2014 r. (sic), w którym dobrano jeszcze inne trafne i pasujące do tego tematu orzecznictwo Sądu Najwyższego (w czasie, gdy Niżyński jeszcze nawet nie wiedział, co jest szczególnego w dacie "6 kwietnia"):

Jeżeli biegły, z przekroczeniem granic swoich kompetencji – obok wypowiedzi w kwestiach wymagających wiadomości specjalnych – zamieści w opinii także sugestie co do sposobu rozstrzygnięcia kwestii prawnych, sąd powinien je pominąć (wyr. SN z 4.3.2008 r., IV CSK 496/07, niepubl.). Sąd nie jest więc związany opinią biegłego w zakresie jego wypowiedzi odnośnie do zastrzeżonych do wyłącznej kompetencji sądu [...] [np.:] sposobu rozstrzygnięcia sprawy (wyr. SN z 6.2.2003 r., IV CKN 1763/00, niepubl.).

A zatem opinia biegłego po prostu nie może być dowodem na taką okoliczność, która by się sprowadzała do sposobu rozstrzygnięcia sprawy. Sprzeciwia się to jej istocie wyznaczonej przez powyższe orzecznictwo oraz art. 278 §1 k.p.c. (mówiący o tym, jaki jest cel pracy biegłego na określonym polu, tj.: po co sąd określone tematy bada z użyciem biegłego, stosownie do – przez samego siebie ustalonych – potrzeb dowodowych sprawy; por. też art. 227 k.p.c.). Tymczasem zaprezentowane postanowienie Sądu Rejonowego w Pruszkowie w istocie zmierza do wytworzenia dowodu na okoliczność tego, jak sprawa powinna być rozstrzygnięta ("czy istnieje zasadność jej pobytu w psychiatrycznym zakładzie opiekuńczo-leczniczym"). Dowód taki co najwyżej podlegałby dopiero obaleniu, ale prima facie stwarzałby wyzwanie i zmuszał do brania go pod uwagę, skoro już dopuszczono taką opinię jako dowód właśnie na taką okoliczność.

Jest to zatem bardzo poważny błąd redukujący rolę sądu.

Komentuje wnioskodawca:

– Kwestia zasadności pobytu w różnego rodzaju zakładach psychiatrycznych jest materią skomplikowaną, trzeba bowiem uwzględniać zarówno przesłanki faktyczne, co jest oczywiste, czyli różne okoliczności na temat pacjentki, charakteru zakładu, sytuacji w nim itd., jak również niedoprecyzowane w ustawach kwestie prawne, takie, jak wolności i prawa człowieka wymienione w Konstytucji czy zakres, w jakim mogą być one poświęcane z konieczności na rzecz ochrony zdrowia. Rozstrzyganie o zasadności pobytu, czyli o tym, czy jest on uzasadniony, należy zatem do sędziego, a decyzja w tej mierze – o ile tylko pacjent wolałby być na wolności, a nie w zakładzie psychiatrycznym – sprowadza się do ustalenia, czy pobyt taki jest w danej sytuacji konieczny. Tylko wtedy bowiem może być uzasadniony. Jeśli nie jest konieczny, to poświęcenie wolności pacjenta jest nielegalne, sprzeciwia się bowiem artykułowi 31 ust. 3 Konstytucji, który reguluje tę kwestię. Jest to zatem problem prawny: jaka to rzecz, wedle prawa, musi mieć miejsce, w zaistniałej sytuacji faktycznej, po to, by realizowane było pewne prawo, mianowicie prawo do ochrony zdrowia, i czy tą rzeczą jest aż przetrzymywanie w zakładzie psychiatrycznym. Występuje zatem pytanie o konieczność prawną, wywodzoną stosownie do prezentowanych zapatrywań na temat praw. Rozstrzyganie zaś o konieczności prawnej, bo do tego bądź co bądź się sprowadza wspomniana kwestia zasadności pobytu, w oczywisty sposób jest zadaniem sędziego. Nie lekarza. Aby to uzasadnić trzeba tu wskazać przede wszystkim to, że już samo pojęcie "zdrowia" jest nieoczywiste, a sędzia powinien mieć jakąś jego własną koncepcję. Nie może być tak, że o tych sprawach decydują lekarze, a sąd zatwierdza cokolwiek powiedzą. Wówczas bowiem ochrona zdrowia mogłaby wymknąć się poza wszelkie ramy i przekreślać wolności i prawa człowieka, zupełnie niesłusznie. Przykładem takiego przekreślania może być np. więzienie człowieka w szpitalu psychiatrycznym za poglądy, np. religijne, polityczne czy społeczne. To jest moim zdaniem zdecydowanie za mało – sam tylko fakt, że ktoś w coś wierzy, bez dalszych konsekwencji – a Konstytucja zastrzega wolność w tej dziedzinie, czyli to, że państwo nie będzie w tej dziedzinie naciskać, odstręczać, uniemożliwiać jakichś opcji ani wywierać zmieniającego wpływu na ludność. Można oczywiście na ten temat dyskutować, czy to jest teren zakazany, tym niemniej jest to kwestia stricte prawna. Ja w ramach mojego stanowiska mogę wobec tego podnosić, że sama tylko kwestia poglądów – w języku psychiatrów często ujmowana w pojęcia w rodzaju "urojenie" – w ogóle jeszcze nie tworzy problemu w dziedzinie zdrowia, a zdrowie i ochronę zdrowia należy co najmniej w prawie tak pojmować, by na przykład właśnie tego typu problemów, co "wiara w rzeczy, w które nikt nie wierzy", nie uważać jeszcze za problem zdrowotny; zostawmy nawet autorom książek medycznych prawo, by sobie tak zdrowie psychiczne rozumieli, że wchodzi także na ten obszar, choćby był to jeden jedyny problem i bez żadnych konsekwencji; natomiast w naukach prawnych należałoby mieć lepszą definicję zdrowia, inaczej "ochrona zdrowia", dla której można poświęcać wszystkie najważniejsze prawa ludności, może się dowolnie rozrosnąć – zupełnie niepotrzebnie i w sprzeczności do konstytucyjnych przepisów. Pierwszym więc zadaniem sędziego jest mieć własną koncepcję zdrowia i ochrony zdrowia, drugim: także, konsekwentnie idąc tym tropem, koncepcję tego, co jest zdrowia zaprzeczeniem i co wobec tego wymaga przeciwdziałania. I teraz rola sędziego w konkretnej sprawie o pobyt w szpitalu sprowadza się do zastosowania tych zapatrywań w praktyce, poprzez poczynienie ustaleń faktycznych i w miarę potrzeby wspieranie się biegłym, przede wszystkim wtedy, gdy trzeba przewidywać, jak określone stany zwane chorobowymi rzutują na to, co pacjent może zrobić. Czy sobie nie zaszkodzi. Czy nie zaszkodzi innym. Tego typu przewidywania, wnioskowania o skutkach stanu rzeczy – oto jest teren, na którym pomaga biegły. Tego typu pytania do niego mają sens. Przykładowo: "jakaż to szkoda może przytrafić się tej pacjentce i jak duża jest na to szansawtedy, gdy mieszka sama". Z odpowiedzi biegłego następnie wynika coś, co już daje się zaaplikować do należycie pojętej koncepcji ochrony zdrowia.

– Kompletną pomyłką jest natomiast pytanie lekarza po prostu o to, czy zasadny jest pobyt pacjentki w zakładzie psychiatrycznym, i czynienie z obowiązkowej w takich sprawach opinii biegłego dowodu na tę okoliczność. A tak właśnie uczynił sąd obsługując mój wniosek dotyczące matki. Takie pozyskiwanie dowodu na okoliczność tego, w jaki sposób sprawa powinna być rozstrzygnięta, jest moim zdaniem najzwyczajniej nielegalne. Wspiera mnie tu orzecznictwo Sądu Najwyższego, np. wyrok IV CKN 1763/00. Wygląda to tak, jak gdyby sąd koniecznie próbował zrzucić z siebie winę na kogoś innego za złe i wspierające bestialstwo orzeczenie, jakie planuje napisać – kwituje Niżyński. – W tej sprawie wprawdzie ma to pomniejsze znaczenie, gdyż obecnie traci sens występowanie przeciwko szpitalowi z uwagi na to, że właśnie w tych dniach przenosi się mą matkę do domu pomocy społecznej, zgodnie z wnioskiem mego brata.

– Zastanawiam się, czy to nie przez wzgląd na z góry upatrzonego sędziego do spraw matki obecny papież napisał swą encyklikę o węglu i o ochronie środowiska, co zresztą trafiało też w Bank Ochrony Środowiska, w którym traciłem wtedy spore kwoty na kursie akcji. Dobór po nazwisku i gra na skojarzeniach ukrytych w brzmieniu nazw własnych to taka bardzo typowa metoda, gdy chodzi o ukradkowo organizowane złe rzeczy – dodaje.
(Więcej informacji o tym temacie jest na stronie www.bandycituska.pl/ponazwisku.html.)

Skąd tak poważne błędy w sprawach życiowej wagi

Spikerzy tortury dźwiękowej nieraz podsuwali już Niżyńskiemu odpowiedź na pytanie, dlaczego w sądach jest tak źle z poziomem orzekania w jego sprawach. Zrelacjonujmy tutaj i podsumujmy te tezy. Pierwszy, fundamentalny obecnie problem to niepłacenie podatku dochodowego za część pracowników (choć jest nawet deklarowany). Oznacza to, że poprzez proste spojrzenie w konta bankowe, w swe rejestry komputerowe, urzędy skarbowe uzyskają dowód przestępstwa – wystarczy tylko zainteresować się tym, jakie są nazwiska uczestniczących w tym sędziów. Przestępstwa takie obciążają w pierwszej kolejności kierownictwo sądu, zwłaszcza to finansowe (dyrektor? główny księgowy?), ale także, jak się okazuje, podobno przewodniczących wydziału (występujących podobno w roli podżegaczy) oraz samych sędziów, ci bowiem doskonale wiedzą, że podatku im się nie zapłaci, jeśli będą wspierać orzeczniczo Telewizję i uczestniczyć w monitoringu polegającym na podsłuchiwaniu i wypatrywaniu Niżyńskiego w obrazie z kamer i wykradaniu wyglądu ekranu jego urządzeń oraz transmitowaniu go przez komunikator Tlen, jak również pomaganiu Telewizji w namierzaniu go (komunikaty przy wejściu, wyjściu). Wspieranie nielegalnego podsłuchu to jeszcze osobna sprawa, tu śledztwa raczej nikt nie zrobi, natomiast czerpanie korzyści z przestępstwa skarbowego to poważny problem. Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego jest to przestępstwo z tego samego paragrafu, co i pranie brudnych pieniędzy. I, powtórzmy, stwierdzenie, że w ogóle w sądach jest ten problem niewpłacania podatku (i zamiast tego wręczania go pracownikowi jako dodatku do pensji), to jedna z najprostszych możliwych rzeczy dla każdego urzędu skarbowego.

Oczywiście z naszego punktu widzenia problem ten jest hipotetyczny, tzn. nie wiemy tego na pewno i nie możemy oskarżać, tym niemniej w odniesieniu do różnych innych prac i przedsiębiorstw było już sporo potwierdzeń. Część z nich pokazuje blog Niżyńskiego www.bandycituska.pl. Ponadto także i na xp.pl poruszaliśmy ten problem: patrz artykuły "Po 2,5 miesiąca sąd dla W-wy-Mokotowa wciąż nie mówi jasno o wpłaconym podatku. Padła odpowiedź wymijająca", "Dodają łapówki do pensji? Kolejny sąd nie chce pokazać, że zapłacił PIT", "Kolejne sądy mają w nosie Prawo prasowe, Konstytucję — nie pokażą w NBP wypłat".

Problem z niepłaceniem podatku dochodowego istnieje, jak się zdaje, od bardzo dawna w sądach – są poszlaki wskazujące na to, że był już w latach 60-tych. Poszlaki te pochodzą z orzecznictwa Sądu Najwyższego (ma ono różne haczyki steganograficzne, jak gdyby ukrywanie informacji o różnych spiskach w datach orzeczeń czy stosowanych sformułowaniach, typografii itp.). Wspominaliśmy o tym w artykule "Kolejny raz sąd przyklasnął zabijaniu rodziny Niżyńskiego" pod nagłówkiem "To bardzo stara korupcja", gdzie wskazane jest, gdzie znaleźć konkretne przykłady.

Przyparte do muru przez rząd kierownictwo sądów nie widzi innej możliwości, jak tylko realizować jego politykę, ta zaś obecnie podobno polega na tym, że przewodniczący wydziałów za pośrednictwem sekretariatów mają dbać o to, by do spraw Niżyńskiego nie tylko przydzielano sędziów-przestępców, ale i by zapraszano ich na rozmowę z przewodniczącym wydziału, który wyjaśni, że sprawę trzeba rozstrzygnąć na niekorzyść Niżyńskiego i że oferowana jest nawet łapówka. Szczegóły można następnie omówić z Telewizją przez komunikator internetowy. Podobno stosowany jest Bitcoin – wysuwają się tu na pierwszy plan zatem zwłaszcza takie technologie, które pozwalają pobrać pieniądze bez otrzymywania przelewu na konto, np. prosto z bankomatu bez wkładania doń karty, jedynie za podaniem określonego kodu. Technologii takiej (współpracującej z bankomatami Euronet) dostarcza zwłaszcza firma SkyCash – dosłownie tłumacząc: "kasa z niebios" – co kojarzy się zresztą z antyreligijnymi zainteresowaniami Telewizji, w tym ze sprawą nieba kosmologicznego w Biblii. "Kasa z miejsca, w które nie wierzę", "miejsca, na które nie ma dowodów" – tak to można tłumaczyć.

Nie oznacza to oczywiście, że Bitcoin jest zły. Nie tędy droga. Nie zwalczanie Bitcoina, tylko zwalczanie problemu strukturalnego w sądach, w postaci istniejącej tam najwyraźniej grupy przestępczej, jest potrzebne sądom. Przykładem takiej grupy przestępczej może być np. sytuacja, gdy 4 organy państwowe pod rząd (w tym Policja i prokuratura), z zupełnie niezrozumiałych normalnie przyczyn, poświadczają nieprawdę i przypisują Niżyńskiemu jakiś czyn (w tym np. sąd I instancji stwierdza fałszywie, że "poza sporem" było jego popełnienie przez Niżyńskiego, a sąd II instancji stwierdza równie fałszywie, że "dowody pozwalały na przypisanie zarzucanego czynu"), gdy w rzeczywistości nie ma na ten temat żadnego dowodu. Dotyczyło to, w omawianym przypadku, kluczowej okoliczności w sprawie o spowodowanie wypadku drogowego: to, jaką szkodę na zdrowiu spowodowano. Przypisano "spowodowanie złamania obu nóg", nie ma na to natomiast żadnego dowodu w aktach. Było to wytykane w pismach, sąd je jednak zupełnie zlekceważył. Lubi widocznie ślepotę na argumenty obrony i stan automatycznego zaślepienia wersją prokuratura. Sygnatura akt II K 514/18 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie; sfilmowane akta można przeglądać na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=12&t=7406.

Sędziowie podobno chętnie decydują się na współpracę po części dlatego, że boją się tarapatów, w jakich inaczej znajdzie się kierownictwo sądu, a po części dlatego, że spodziewają lub obawiają się usunięcia z sądu kiedyś w przyszłości w związku z tym, że są zamieszani w sprawę podsłuchową. W takiej sytuacji potrzebowaliby na pewno sporo pieniędzy na "nowe życie" gdzieś w ukryciu, w miejscu, w którym nie będzie się o nich upominać Policja; może nie być warunków, by zarabiać na siebie, może też byc to za bardzo ryzykowne. Z uwagi na to sędziowie podobno chętnie decydują się na gromadzenie majątków w ten właśnie nieuczciwy sposób, gdy chodzi o sprawy istotne dla Telewizji (zresztą wszelakiego rodzaju i nie tylko te o Niżyńskim – przy czym decydujące są tu podobno potrzeby Kościoła: prymasa, papieża, natomiast sama Telewizja tak poza tym nawet nieraz potrafi przegrać sprawę w sądzie i nie zależy jej na tym, by zawsze mieć zwycięstwo po swojej stronie za cenę takich metod – to nawet zapewne ceniony chwyt PR-owski czasem przegrać w sądzie...).

Mafia pruszkowska i mafia wołomińska

Zauważmy, że mass media od dawna lansują pojęcia, które obnażają, że "coś jest na rzeczy" w dziedzinie nierzetelności szpitali psychiatrycznych. Mnóstwo Polaków słyszało mianowicie o mafii pruszkowskiej i o mafii wołomińskiej, czyli grupach z terenów podwarszawskich, tymczasem właśnie w tych miejscowościach: Pruszków i Wołomin są sądy obsługujące odpowiednio szpital w Tworkach i szpital w Ząbkach ("Drewnica"), z których pierwszy hospitalizuje matkę Niżyńskiego, a drugi jest właściwy terenowo z uwagi na położenie domku zakupionego przez Piotra Niżyńskiego.

(n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 14:59)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal