1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Kolejne sądy mają w nosie Prawo prasowe, Konstytucję — nie pokażą w NBP wypłat

25 mar 2019 23:49

Czy sędziom dodaje się łapówki do pensji, w zamian za orzekanie po linii interesów grupy kryminalnej i patronujących jej polityków i telewizji? Niedawno otrzymaliśmy z sądów kolejne odpowiedzi co do ich rozliczeń finansowych, wskazujące na dalsze zamykanie się w sobie i uciekanie od otwartości i demokratycznej uczciwości i jawności.

Zdjęcie 1 z 7

Odpowiedzi te potwierdzają lansowaną przez nas wielokrotnie tezę o zakulisowym braniu pieniędzy, niejako "pod stołem", o co sądy można zasadnie podejrzewać. Funkcjonuje w związku z tym najprawdopodobniej zasada wysługiwania się kryminalnemu ośrodkowi zlokalizowanemu prawdopodobnie w Telewizji Polskiej, który posługuje się specjalnym komunikatorem internetowym wyspecjalizowanym w podglądaniu cudzego ekranu komputera, laptopa czy telefonu komórkowego za pomocą odbiornika fal (produktu firmy Rohde Schwarz). Wspominaliśmy o tym programie w artykule . To prawdopodobnie w ten sposób (albo za pomocą innych metod, takich jak np. słynny ICQ) sąd dostaje polecenia, być może też zdarzają się sporadycznie w takich sprawach telefony z kontroli skarbowej, a poza tym także i ogólnie da się odczytać swoista bandycka zasada, że Piotr Niżyński w każdej sprawie koniec końców musi być przegrany.

Oto więc teraz tak np. nam odpisał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie (to ten sąd, przed którym Piotrowi Niżyńskiemu, czyli naszemu prezesowi, założono sprawę z wybrakowanego aktu oskarżenia, czyli nielegalnie; brakowało w ogóle danych w aktach dochodzenia, by wnieść jakikolwiek normalny akt oskarżenia, sprawę zresztą, dotyczącą spowodowania jakichś uszkodzeń mienia, oparto wyłącznie na domysłach co do osoby sprawcy):

"W nawiązaniu do Pana wniosku dot. D-47-10/18 uprzejmie informuję, iż brak jest możliwości udostępnienia Panu dostępu do systemów funkcjonujących w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa w celu przeglądania rachunków bankowych i weryfikacji wykonywanych przelewów. Dostęp do systemów mają wyłącznie osoby upoważnione przez NBP, a udostępnianie wglądu do serwisu bankowego osobom nie posiadającym upoważnienia jest zabronione."

Była to odpowiedź na taki oto prosty wniosek: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=11&t=7624#p9258. Wcale nie chodziło w nim oczywiście o to, by nasz dziennikarz dostał jakieś własne konto lub mógł hasać samodzielnie przy klawiaturze po kontach w NBP. Chodziło tylko o przyglądanie się, jak pod naszym okiem zrobi to pracownik sądu.

Poprzednio pracownik tego samego sądu spóźniał się wiele miesięcy z odpowiedzią na wniosek o udostępnienie informacji publicznej, choć zgodnie z ustawą jest na to 1 miesiąc (art. 244 k.p.a. w zw. z art. 237 k.p.a.). Później, przy pierwszym ponagleniiu, natychmiast przyszła odpowiedź. Kilkakrotnie w niej przepraszano, po czym podano kwotą podatku, jednakże nie tego wpłaconego, tylko podano, że jakiś podatek PIT zapłacono, "który wg deklaracji wynosił ileś". No cóż, to nie jest odpowiedź na nasze pytanie. My pytamy nie o to, ile zadeklarowano, tylko o to, ile realnie odprowadzono, bo w deklaracjach to musi być porządek i, z uwagi na to, że są dokumentem funkcjonującym w obrocie prawnym, który ktoś mógłby chcieć zobaczyć i który informuje o działalności sądu, są one informacją publiczną, a przecież muszą zgadzać się z tym, co wg prawa powinno wychodzić jako kwota do odprowadzenia, przynajmniej w przybliżeniu (inaczej grozi prokurator). Co innego kwota faktycznie odprowadzona do urzędu: to już nie jest bynajmniej jasne. O to pytaliśmy, a tymczasem sąd odpowiedział nie na temat, wymigując się od tego tematu, że "tyle a tyle było na deklaracji". To jak oględny sposób odpowiedzenia "ja nie chcę powiedzieć, ile faktycznie przelano, bo nie chcę kłamać na piśmie: jeszcze mnie oskarżą o poświadczenie nieprawdy". Pisaliśmy o tym w artykule "Po 2,5 miesiąca sąd dla W-wy-Mokotowa wciąż nie mówi jasno o wpłaconym podatku. Padła odpowiedź wymijająca".

Innym jeszcze razem ten sam sąd dla Warszawy-Mokotowa w rozmowie jego dyrektorki z Piotrem Niżyńskim nie zaprzeczał nawet, że w całym sądzie w skoordynowany sposób rozbrzmiewają dźwięki dręczenia go (takie, jak w chwili rozmowy), tylko wręcz zatwierdził to słowami: "Zgłosimy to do naszego konserwatora". Potem jeszcze pani dyrektor dodała: "Ale... to polityka; to tu jest rząd. Nie wzięli się za nas, to bój się sprawy!...". O tej sprawie można czytać na forum pokrzywdzonego-Piotra Niżyńskiego: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=7&t=5500.

Bardzo znamienne jest, że akt oskarżenia nie zawierający ustawowo narzuconego elementu w postaci określenia sposobu popełnienia czynu zabronionego, zanim dotarł do sądu i został zaakceptowany przez jego prezesa (bo jest to zadanie prezesów: patrz art. 337 k.p.k.), przeszedł jeszcze z powodzeniem przez rzekome "sito" najpierw policjanta, potem prokuratora, a potem jeszcze znalazł się sędzia, który szybkościowo w wyroku nakazowym Piotra Niżyńskiego skazał (choć zaraz to uchylono z uwagi na skuteczne wniesienie tzw. sprzeciwu), zanim dopiero właściwy, ten późniejszy sędzia I instancji zwrócił sprawę prokuraturze w celu szukania przez nią dowodów, z uwagi na nieprecyzyjne określenie rzekomo dokonanych uszkodzeń mienia. To jak grupa przestępcza: po kolei jeden, drugi, trzeci (Prezes Sądu), czwarty (sędzia) organ: wszyscy idą tą samą, "lewą", nieprzewidzianą w prawie ani w książkach prawniczych, drogą, zamiast respektując orzecznictwo Sądu Najwyższego wezwać prokuratora do uzupełnienia aktu, do czego byli zobowiązani. Podobna jeszcze sytuacja występowała w innej sprawie, w której z kolei przypisywano Piotrowi Niżyńskiemu sprawstwo pewnego czynu (spowodowanie złamania obu nóg jakiejś dziewczyny; "zniszczył życie dziewczynie") bez przytoczenia jakiegokolwiek, choćby jednego, choćby tylko poszlakowego, dowodu wskazującego na taką rzeczywiście sytuację. Wtedy też po kolei 4 organy władzy publicznej (Policja plus 3 kolejne organy jednoosobowe: prokurator i sądy obu instancji) przychyliły się do tej wersji, podczas gdy w sprawie (również) nie było nawet poprawnego aktu oskarżenia.

Odnośnie pokazania zapłaconego podatku w systemie transakcyjnym NBP (oraz najlepiej także wypłat czynionych na rzecz sędziów) odmowna i zmierzająca w stronę wykręcania się od demokracji odpowiedź przyszła też z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie (można ją również przeglądać w tym przewijaku na górze niniejszego artykułu, jest za odpowiedzią ww. sądu mokotowskiego), wcześniej zaś tak samo wykręcał się też Sąd Okręgowy w Warszawie (po kliknięciu pokaże się nasz artykuł, w którym w przewijaku można przeglądać m. in. odpowiedź sądu). W tym momencie wypada przypomnieć, że to, ile pieniędzy powinno być przelewanych sędziom, jest określone konkretnymi aktami prawnymi: ustawą Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz rozporządzeniem do niego wydanym. W tej sytuacji oczywistym zachowaniem aferała, który dodaje łapówki do pensji, miesiąc w miesiąc, byłoby ukrywanie tego, co działo się na kontach bankowych sądów.

Wg informacji podawanych głosowo przez dźwiękowych dręczycieli Piotra Niżyńskiego (osoby mówiące wielogłosowo, w asyście ścieżek dźwiękowych złożonych z szeptań, strasznie męczących umysł i blokujących samodzielne myślenie a odtwarzanych w tle) – którzy mają możliwość go dręczyć na każdym kroku, ponieważ wszędzie w miejscach publicznych oraz w licznych mieszkaniach prywatnych, tj. praktycznie wszystkich tych oferowanych w obrocie bezpośrednim w Internecie, za sprawą korupcji (i znanych marek: przyświecających temu mediów i papiestwa) zabudowane zostały w najmniej dostępnych miejscach (i w ten sposób poukrywane) smartfony odtwarzające to specyficzne zakodowane satelitarne radio podsłuchowe – wg więc, powtórzmy, prześladowców dźwiękowych kojarzonych z operatorami podsłuchu w Telewizji Polskiej (kryminalna komórka zapewne w studio D na ul. Jasnej), wszystkie sądy są skorumpowane w ten sposób, że sędziowie masowo zapisali się do brania łapówek co miesiąc, bez względu na podejmowane czynności, "za wierność grupie przestępczej". Łapówki te nie ograniczają się podobno tylko do kwoty podatku dochodowego, aczkolwiek wymagałoby to zbadania. Bardzo ważne jest przede wszystkim złe orzekanie: czasem, gdy sprawa dotyczy Piotra Niżyńskiego a grozi jej to, że byłaby wygrana przez niego, trzeba odwracać się od prawa, a wysługiwać się grupie przestępczej; takie sytuacje dotyczyć też mogą innych osób, stosownie do zapotrzebowania w (wysługującej się w tym zakresie podobno Watykanowi) Telewizji Polskiej. Są to na razie tylko plotki dziennikarskie, ponieważ państwo odmawia jakiegokolwiek śledztwa w sprawie tamtejszego podsłuchu i prześladowań, tym niemniej wpływ jakiegoś "centralnego krajowego zakuliswego i nielegalnego koordynatora" na sądy wydaje się pewnikiem, ponieważ widać go doskonale na stronie internetowej www.bandycituska.com. Również sędzia TK Lech Morawski opowiadał w Oksfordzie, powołując się przy tym na analogiczne opinie w rządzie, że sędziowie masowo są skorumpowani, w tym także na najwyższym szczeblu (tak jego wypowiedzi relacjonował TVN24), w tym nawet w Trybunale. Twierdził, że dowody są łatwo dostępne, jak gdyby więc były "na wyciągnięcie ręki". Wydawałoby się to niemożliwe, gdyby sytuacja była oddolna: gdyby pojedynczy sędziowie brali łapówki w wyniku swoich jakichś układów z indywidualnie działającymi kryminalistami. Wówczas nikt by się o nich często nie dowiadywał. Tymczasem tutaj wszystko jest jak gdyby "jasne", "dowody są na wyciągnięcie ręki", co sugeruje, że korupcja idzie z góry, od władz poszczególnych sądów (które to osoby są powoływane przez Ministerstwo Sprawiedliwości): ci, co chcą, zapisują się do niej, a ci, co nie, nie dostają od sekretarek tych spraw, w których mogliby zaszkodzić kryminalnemu interesowi telewizji czy też papiestwa, czy też ogólnie tej całej morderczo-prześladowczej grupy przestępczej, której najbardziej znaną ofiarą jest człowiek inwigilowany masowo w zakładach pracy, ofiara masowego udziału w grupie przestępczej zajmującej się pomocnictwem w tym nielegalnym śledzeniu: Piotr Niżyński, ale której to grupy inne różne kryminalne wyczyny w dziedzinie zabijania tutaj bardzo często omawiamy. Brak jest na razie redakcji xp.pl, która miałaby czas regularnie publikować artykuły na drobniejsze tematy, ale staramy się co jakiś czas informować o nowinkach w sprawie morderstw dokonywanych przez tę, mającą silne państwowe wsparcie, osadzoną najwyraźniej w administracji rządowej (skarbowej), grupę przestępczą.

Co mówi Prawo prasowe

Zgodnie z art. 1 Prawa prasowego:

Prasa, zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, ... urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli ... społecznej.

Zgodnie zaś z art. 2 Prawa prasowego:

Organy państwowe zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej stwarzają prasie warunki niezbędne do wykonywania jej funkcji i zadań [...].

Zasady te są osadzone w art. 14 Konstytucji RP głoszącym wolność prasy i środków społecznego przekazu (wśród konstytucjonalistów pojmuje się ją szeroko, jako wolność w realizowaniu swej misji, którą należy rozumieć z uwzględnieniem roli kontrolnej i nadzorczej, jaką odgrywa w państwie i polityce).

Jak to się ma do postawy sądów uniemożliwiającej nam zweryfikowanie, czy uczciwie i bez serwilizmu w dziedzinie orzekania rozliczają się z rządem (i bez nielegalnego zatrzymywania sobie przez sędziów pieniędzy pod stołem) – oceńcie Państwo sami, ale chyba z zagwarantowaną tutaj jawnością życia publicznego oraz możliwością kontroli społecznej (co do której warunki m. in. sądy powinny stworzyć, tak, jak wszelkie inne organy państwa) nie ma to nic wspólnego. A jest to przecież samo jądro problemu, sam rdzeń i najważniejsze miejsce, od którego przecież w naszych realiach państwowych tak wiele zależy. Jeśli prawo nie jest należycie egzekwowane, tylko, wręcz przeciwnie, zwraca się przeciwko tym, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, jeśli same sądy stają się ośrodkami prześladowania jednostki (bo np. mają pomagać w jej nielegalnym śledzeniu i torturowaniu, poprzez podawanie położenia, informowanie o tym, kiedy osoba wychodzi z budynku, że została wykryta i jak się przemieszcza itd., nie mówiąc już o dodatkowym jeszcze pomocnictwie w śledzeniu ekranu telefonu komórkowego lub laptopa, na rzecz takich zagorzałych wrogów zajmujących się torturowaniem człowieka i prześladowaniem go), to oczywiście trudno w takich realiach w ogóle funkcjonować biznesowo, a nawet osobiście, zwłaszcza, gdy ma się potężnych wrogów. Dlatego też tak bardzo ważne jest, by można było kontrolować właśnie uczciwość sądów, właśnie w tej arcyważnej dziedzinie ich niezawisłości i bezstronności, podlegania tylko prawu i własnym sumieniom.

"Ci ludzie za brak śledztwa zrobią wszystko"

Na złą sytuację w sądach ustawicznie uskarża się Piotr Niżyński, prezes xp.pl, a tymczasem potwierdza się wersja "spikerów" tortury dźwiękowej, że to po prostu korupcją spowodowane jest to typowe dla nich złe, niezgodne z prawem lub ze stanem dowodowym sprawy orzekanie, a także niedopuszczanie do śledztw w sprawie prześladowań (mimo odwoływania się pokrzywdzonego do sądu od decyzji prokuratury), ostentacyjne przyłączanie się do procederu stalkingu (np. po zawiadomieniu z września 2011 r., w którym Piotr Niżyński podnosił istnienie takich zjawisk, jak rzucanie za nim aluzji dotyczących jego życia prywatnego przez różne obce mu osoby czy kaszlanie w jego obecności, jak również inne tego typu stałe zjawiska w ramach stalkingu oraz istnienie drastycznych dźwięków, m. in. w hostelu państwowym, występowało takie zjawisko, iż w sądzie i prokuraturze Piotr Niżyński spotykał się wśród personelu ostentacyjnie z analogicznymi przytykami personalnymi i procederami).

– Sędziowie są nieuczciwi: źle orzekają w moich sprawach, biorą zapewne comiesięczne łapówki, kierownicy mają na sumieniach to, że jakieś na przykład panie z obsługi sądowej czytelni akt mnie śledzą, do czego nawet się otwarcie przyznają na filmie, a Ziobro ma ich wszystkich w garści. Ci ludzie za brak śledztwa zrobią wszystko – przekonuje Niżyński. – Pewnie jeszcze najchętniej widzieliby siebie samych, swoją własną grupę przestępczą, w roli sędziów tego, co mnie wolno mówić, jakimi poglądami wolno mi się dzielić. I powodzenia, Piotrze, w sądach, w Sądzie Najwyższym...

Przegląd spraw, w których sądy orzekały bardzo nieprzychylnie przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu, jest na stronie internetowej http://forum.bandycituska.com/viewforum.php?f=10. Co do pani mówiącej "śledziłam Piotrka", to wzmiankę o niej (a nawet film) można znaleźć na blogu www.bandycituska.com poprzez naciśnięcie Ctrl-F w przeglądarce internetowej i wpisanie początkowych liter tych słów (śledziłam Piotrka).

Krajowa Rada Sądownictwa chowa głowę w piasek w sprawie złych sędziów i nielegalnego orzekania. Oficjalne stanowisko

Załączamy w przewijaku również przykładową niedawną odpowiedź na skargę dyscyplinarną Piotra Niżyńskiego na sędziego, który zlekceważył jego zażalenie co do sprawy, w której przypisano mu sprawstwo wspomnianego wypadku mimo braku jakiegokolwiek dowodu (czy choćby uprawdopodobnienia) na ten temat (wliczając tu także brak udowodnienia, tj. wykazania ujawnionymi okolicznościami, że to Piotr Niżyński prowadził pojazd, ale kwestia zupełnego zmyślenia i braku oparcia się na dowodach dotyczy też przypisanej w obu instancjach szkody na zdrowiu; obecnie sprawa jest na etapie kasacji, przy czym Sąd Okręgowy opowiada się za nieprzyjęciem jej do rozpoznania) oraz mimo poważnych – i wytykanych przez Piotra Niżyńskiego, w tym także w oparciu o konkretne orzecznictwo Sądu Najwyższego – naruszeń procedury karnej (występowały także tzw. bezwzględne przesłanki odwoławcze, które sąd sam z siebie zawsze powinien uwzględniać: np. brak oskarżonego na posiedzeniu, na którym zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego w takim przypadku powinien być obecny). Skargę Piotra Niżyńskiego można przeglądać na http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=12&t=7634#p9255. Natomiast nonsensowną na tym tle, nielicującą z godnością jego funkcji odpowiedź Wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa można przeglądać w przewijaku na górze tego artykułu. Pan Wiceprzewodniczący stwierdził mianowicie, że "sędziowie są niezawiśli, jest taka dziedzina, jest nią orzekanie". Tak, to prawda, ale skargi dyscyplinarne na rażące naruszenie prawa przy orzekaniu oczywiście przysługują. Dotyczy to nie tylko jakichś zachowań przy okazji orzekania, np. obrażania ludzi na rozprawie, tylko dotyczy to także samego orzekania sensu stricto, samych konkretnych orzeczeń, jakie taki sędzia wydaje, i jego decyzji procesowych. Jeśli są niezgodne z prawem, czyli poważnie błędne (tj. niezgodne z Konstytucją, ze standardami rozstrzygnięć albo będące przykładem szczególnie rażąco błędnego stosowania prawa), to zbliża się to pojęcie do winy sędziego rozumianej jako oczywiste i rażące naruszenie prawa. Za coś takiego sędzia odpowiada, zgodnie z art. 107 Prawa o ustroju sądów powszechnych, dyscyplinarnie (tzn. sędzia na służbie i w związku z nią, tj. "służbowo": w czasie pracy i przy decydowaniu-"orzekaniu", prowadzeniu rozpraw itp., nie może popełniać przewinienia w postaci oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa, bo inaczej grozi mu odpowiedzialność dyscyplinarna). Tutaj natomiast ten temat zlekceważono.

Przyjmuje się powszechnie, że choć sędzia jest niezawisły, a niezawisłość jest rodzajem przysługującej jednostce wolności, to wolność ta, a co za tym idzie "brak zawisłości" (tj. podlegania cudzym dyrektywom), ma swoje granice. Granice te wyznacza samo prawo. Sędzia może różnie interpretować prawo, ale nie może zupełnie wykraczać poza jego granice orzekając w sposób tak absurdalny, tak skrajnie błędny, że uznaje się to za "rażące i oczywiste naruszenie przepisów": np. orzekanie sprawstwa w sytuacji, gdy żaden dowód na to nie wskazuje, czyli gdy rzucono kalumnię bez pokrycia, a zrobił to prokurator. W takim przypadku sędzia oczywiście jest związany prawem, a mianowicie art. 92 Kodeksu postępowania karnego głoszący, że podstawą orzeczenia może być tylko całokształt ujawnionego w postępowaniu materiału dowodowego, a zatem dowody muszą być ujawnione w sprawie, a ponadto art. 7 k.p.k., nakazujący dowody oceniać zgodnie z zasadami prawidłowego rozumowania. Niedopuszczalne jest np. wyciąganie konkluzji prawnej bez przesłanki (błąd wniosku bez przesłanki). Przesłanka taka, czyli dowód, musi być przy tym ujawniona w aktach sprawy. Oczywiste jest przy tym, z misji samego sądownictwa wynika, że istnieje potrzeba dowodzenia swych twierdzeń przez stronę oskarżającą; gdyby było inaczej, sądownictwo karne byłoby w ogóle zbędne.

Innymi słowy: w przypadku rażącej niezgodności orzeczenia z prawem, noszącej znamiona oczywistej obrazy przepisów prasa, przeciwko sędziemu może być nawet prowadzone postępowanie karne, gdyż wydanie określonego orzeczenia jest po prostu przestępstwem przekroczenia uprawnień. Przyjmuje się bowiem (w orzecznictwie Sądu Najwyższego: np. I CNP 33/06, do którego przenikły te tezy z doktryny, tj. z podręczników prawa), że choć co do zasady sędziowie mają prawo wydawać różne orzeczenia i nie można tylko z uwagi na niesłuszność np. wyroku twierdzić, że sędzia nie miał prawa go wydać, to istnieją granice, poza które wykraczać nie wolno: istnieją orzeczenia bezprawnie istniejące. Których wydanie jest więc nielegalne. W takich przypadkach w grę powinno więc, konsekwentnie, wchodzić – oprócz dochodzenia odszkodowania od Skarbu Państwa na podstawie art. 417(1) Kodeksu postępowania cywilnego – także nawet ściganie za przestępstwo przekroczenia uprawnień: jeśli rzeczywiście sędzia spowodował istotną szkodę (której nie dało się łatwo korygować na ścieżce cywilnej, bo np. bezprawne orzeczenie zapadło w sprawie karnej), to odpowiedzialność jego występuje nawet bez udowodnienia winy umyślnej. Wystarczy wykazać, że zachowując ostrożność wymaganą przy tego rodzaju pracy umysłowej mógł uniknąć błędu (w systemie prawa karnego jest to tzw. "nieumyślność"; przestępstwo przekroczenia uprawnień, o ile tworzy istotną szkodę dla interesu prywatnego lub publicznego, funkcjonariusz publiczny, np. sędzia, może popełnić nawet nieumyślnie i też odpowiada wtedy za to kryminalnie). Oczywiście w obecnych realiach politycznych ściganie sędziów metodami policyjnymi jest zupełnie niemożliwe: to jak rzucanie się jednej i tej samej mafii na własnych zasłużonych ludzi. To, czym może się kończyć próba zawiadomienia Policji o przestępstwie w sądzie, pokazuje następująca sprawa: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=12&t=7426. Krótko mówiąc: w przypadku rażących naruszeń prawa nie ma sytuacji, że skarga dotyczy dziedziny, w której sędzia był niezawisły (tj. mógł orzekać, jak mu się żywnie podobało stosownie do prawa i własnego wyczucia, poglądów, oceny dowodów, sumienia). Są bowiem takie rzeczy, w których nie ma różnych interpretacji, różnych podejść, nie ma wolności, po prostu podlega się jednoznacznym dyrektywom ustaw, ujednoliconych jeszcze przy tym orzecznictwem Sądu Najwyższego. Przykładem jest tu np. to, jakie elementy musi zawierać akt oskarżenia i tym podobne pisma prokuratora (w tym to, że muszą zawierać uzasadnienie z wyszczególnieniem dowodów, na których pismo się opiera: w przypadku jednak sprawy przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu o wypadek zupełnie ten element pominięto, po czym lekceważono liczne pisemne uwagi na ten temat przytaczające też konkretne orzecznictwo Sądu Najwyższego, jasno wskazujące na potrzebę dokładnego wypełniania litery prawa bez prawa do jakichś odstępstw).

Wyrazem tego podejścia, że sędziowie nie są niezawiśli, gdy chodzi o konieczność orzekania zgodnego, a nie niezgodnego, z prawem, czyli takiego, które nie wykracza jakoś tak totalnie poza granice dozwolonej polemiki i różnych interpretacji, jest art. 40 Prawa o ustroju sądów powszechnych (który można tu zestawić w parze z art. 107 § 1 Prawa o ustroju sądów powszechnych), iż sędzia za nielegalne orzekanie dostaje, przy okazji apelacji czy zażalenia, naganę, którą zamieszcza się co najmniej na 5 lat w jego aktach personalnych. Oczywiście jest to środek ingerujący w wolność sędziego, na zasadzie nacisku, z uwagi na to, że przy wizytacjach i awansach sędziowie i ich kartoteki personalne podlegają ocenom (właśnie po to, by na górę nie trafiali sędziowie nielegalnie orzekający), a zatem nie występuje czy też nie powinna występować tutaj ustawowa niezależność (niezawisłość) od innych osób, to zaś oznacza, że orzekanie nie jest bezgranicznie objęte niezawisłością sędziowską.

Krajowa Rada Sądownictwa, której skandaliczne w istocie pismo prezentujemy w przewijaku na górze artykułu pod koniec wszystkiego, jest organem wyższym w sprawach dyscyplinarnych sędziów. Organem niższym jest odpowiednik prokuratora (oskarżyciela) w sprawach dyscyplinarnych, czyli lokalny na danym szczeblu sądów zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego funkcjonujący np. w Sądzie Okręgowym w Warszawie jako jeden z sędziów (podobnie w Sądzie Apelacyjnym) oraz sam ów, jeden na całą Polskę, Rzecznik Dyscyplinarny (art. 112 Prawa o ustroju sądów powszechnych). Obecnie jest to sędzia Piotr Schab z tego samego wydziału karnego Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym Piotrowi Niżyńskiemu oddalono zażalenie na skandaliczne orzeczenie we wspomnianej sprawie o rzekomym spowodowaniu wypadku (personalia sędziego wskazują na to, że jest człowiekiem "grupy watykańskiej", gdyż w mafii tej stosuje się nagminnie dobór człowieka do złej sprawy po nazwisku: owo imię i nazwisko – bo tak poza tym cechy osobowe są zapewne przypadkowe, statystyczne, czyli dobierano tutaj nihilistycznie kogokolwiek, "zwykłego sędziego" – nawiązuje mianowicie np. do postaci Piotra Jaroszewicza, byłego premiera PRL, najpierw wylansowanego chyba celowo z myślą o Piotrze Niżyńskim, z którego potem u progu lat 90-tych w dzieciństwie zapewne przekazem podprogowym "telewizja" zrobiła jarosza, a następnie zamordowanego; przy tym Piotr Niżyński oczywiście, jak z powyższego wynika, "schabu nie jada" – ponadto, z bardziej znanych spraw, do dziś przecież toczy się śledztwo w sprawie odpowiednich wątków tej właśnie afery z zamordowaniem premiera Jaroszewicza, które swoją drogą my już od dawna zaliczamy do morderczych wyczynów grupy watykańskiej i pod taką interpretacją się podpisujemy). Wszystko wskazuje więc na to, że wytypowano ostentacyjnie człowieka do krycia przestępstw politycznych, przestępstw "na prośbę telewizji", w zamian za co rząd jest przychylny i Ziobro nie wchodzi z prokuraturą i mass mediami do sądów (a Minister Finansów – z kontrolą skarbową). Obsługę administracyjną tego Rzecznika zapewnia natomiast odpowiednia komórka w warszawskim biurze Krajowej Rady Sądownictwa. Ponadto, zgodnie z ustawą, KRS sprawuje nadzór nad rozpoznawaniem skarg na temat bezczynności lub aktywności tego Rzecznika (art. 41b § 3a p.u.s.p.). W tym przypadku, jak widać, nie można już na nic liczyć. Nie skierowano nawet sprawy do sądu dyscyplinarnego, jak tu więc mówić o odwoływaniu się. Poprawa może przyjść tylko z polityki (m. in. Minister Sprawiedliwości sam jest członkiem Krajowej Rady Sądownictwa), bo sędziowie są, jak widać, bardzo "na łasce" swej grupy przestępczej, a w każdym razie – z uwagi na brak pewników w tej sprawie – na pewno można to tak zinterpretować. Mówią o tym też cały czas dręczyciele dźwiękowi, mówili to już na przestrzeni lat tysiące razy. Że mianowicie tym sędziom, sądom, kierownikom (ba, nawet posłom, nie mówiąc już o przedsiębiorcach) można by, gdyby chciano na górze, urządzić sprawę kryminalną: na przykład o niepłacone podatki. O czerpanie korzyści z przestępstwa skarbowego (jest to przestępstwo z tego samego paragrafu, co pranie pieniędzy), o udział w grupie przestępczej tym się zajmującej, w sądach zaś nawet: o regularne przyjmowanie łapówek. Trudno wykręcić się od takiego zarzutu, a przy tym nie trzeba, aby go podnieść, nawet wchodzić na temat jakichś podsłuchów, jakiegoś zaangażowania się w kolaborowanie z rządem. Być może niektóre ośrodki sędziowskie pod naciskiem tego typu argumentów już zawczasu weszły w pewien dodatkowy układ kryminalny, np. jakieś kumoterstwo, niegospodarność itp., w wyniku czego być może są na nich dodatkowe haki. Bardziej kompromitujące dla nich i bardziej neutralne politycznie. Przykładem mógłby tu być np. Prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który, jak wiadomo, bardzo źle skończył (został nawet aresztowany: za jakieś właśnie takie poboczne sprawy); skandal z nim zaczął się mniej więcej wtedy, gdy sądy krakowskie zepsuły Piotrowi Niżyńskiemu jego prywatny akt oskarżenia w związku z prześladowaniem i biciem go przez Policję dokładnie w momentach przylotu i inauguracji papieża podczas Światowych Dni Młodzieży, niejako na tę okazję (sprawa ówczesnej postawy sądów krakowskich jest pokazana na http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=13&t=3458 przy okazji omawiania wniosku do RPO, przy czym Rzecznik go zupełnie i bezprawnie zlekceważył). Tak czy inaczej zaś wszystko wskazuje na to, że zupełnie nie stać sędziów, w tym sędziów dyscyplinarnych, na uczciwość i autentyczną niezależność i bezstronność, tylko zamiast tego do końca będą wysługiwać się ludziom o spaczonym podejściu – zamierzają dalej pełnić rolę sługusów, choćby wszem i wobec mimo istnienia mediów w rodzaju xp.pl. Licząc na to, że nikt nie przeczyta portalu, nikt się ich oszustwami pod pozorem postępowań prawnych nie zainteresuje (albo prawie nikt), zwłaszcza zaś w dziedzinie polityki.

Blog Piotra Niżyńskiego, na którym można poczytać o deptaniu jego praw, znajduje się pod adresem www.bandycituska.com. Problem złych sądów rzutuje jednak także na inne osoby, jak np. właśnie w sprawie śledztwa dot. zamordowania Jaroszewicza, w które bez wątpienia zamieszane były ówczesne elity władzy, w tym także telewizyjne i mass medialne.

(n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 10:54)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
Nowi użytkownicy dzisiaj: 2.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal