USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |||||||
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Krakowski sąd pozwany za uniemożliwienie Niżyńskiemu oskarżenia policjantów7 sty 2021 22:39 Oczywiste i rażące naruszenie prawa w postaci przepisów o aktach oskarżenia i o zasadzie skargowości zarzucił Piotr Niżyński krakowskiemu sądowi okręgowemu, który w 2017 r. nakazał umorzyć sprawę z jego prywatnego aktu oskarżenia przeciwko policjantom o naruszenie nietykalności cielesnej, powołując się na "brak skargi uprawnionego oskarżyciela" i to, że oskarżać rzekomo mógłby w tej sprawie tylko prokurator.
Z naszych informacji wynika, że problem tego rodzaju orzekania (lekceważenia prywatnoskargowego charakteru zarzutu i kierowania sprawy na drogę postępowania prokuratorskiego w sprawie przekroczenia uprawnień) dotknął nawet więcej osób niż tylko Niżyńskiego (w Internecie znany jest np. przypadek Elwiry Jurasz – o nazwisku kojarzącym się z jurą krakowsko-czestochowską – prawdopodobnie politycznie ustawiony, gdyż w okolicach warszawskiego sądu gospodarczego i sąsiadującego z nim Ministerstwa Sprawiedliwości przy ul. Czerniakowskiej 155 można znaleźć wywieszony przy drodze plakat reklamowy salonu kosmetycznego z wyeksponowanymi tymi samymi niemalże personaliami); można przypuszczać, że jest to od kilku lat kierunek wspierany-lansowany przez telewizję i rząd, co nawet znalazło swój oddźwięk w orzecznictwie Sądu Najwyższego (np. w sprawie IV KK 453/16 jak gdyby wspierano w uzasadnieniu wyroku przesunięcie znaczeniowe, jakie niektórym mogłoby się jawić jako dokonane, choć to zupełnie wbrew zasadom podręcznikowym, polegające na wyrwanym z kontekstu cytowaniu m. in. w podręcznikach zdania z wyroku SN o sygnaturze VI KZP 15/82, które zaczyna się słowami "Jeżeli oskarżyciel prywatny wniósł do sądu akt oskarżenia o przestępstwo prywatnoskargowe, a sąd dostrzegł w zarzucanym oskarżonemu czynie cechy przestępstwa publicznoskargowego, powinien [...]", co laikom pozbawionym studiów prawniczych lub kompletnie nie pamiętającym tematów z dziedziny prawa karnego na tych studiach mogłoby sugerować, że zadaniem sądu jest zawsze i co do zasady niczym nieograniczone poszukiwanie dodatkowych, dających się dopasować do czynu omawianego przez oskarżyciela, przepisów karnych i dowolne rozszerzanie o nie kwalifikacji prawnej, na każdym etapie sprawy; jak gdyby nawiązując do takiej naiwnej i pozbawionej ogłady teorii o "wyręczaniu oskarżycieli" i przejmowaniu od nich pałeczki również i Sąd Najwyższy w ww. sprawie przypomniał ten cytat jako "stanowczo" podkreślany w doktrynie, choć w istocie nie prowadzi on ani nie może prowadzić do rezultatów, o których mowa tu na początku tekstu, gdyż byłoby to naruszenie najzupełniej fundamentalnych zasad i bardzo jasnego też stanowiska Sądu Najwyższego w sprawie wprowadzania kwalifikacji prawnych tzw. kumulatywnych, czyli łączących kilka przepisów karnych w opisie prawnym jednego czynu). Co godne odnotowania, mimo braku zmiany w stosowanych w tej dziedzinie przepisach, wcześniej (tj. np. w latach 90. czy pierwszej dekadzie XXI w.), a zapewne tu i ówdzie (nawet może co do zasady) także i dziś, jak najbardziej było możliwe oskarżanie policjantów przed sądem własnym aktem oskarżenia pokrzywdzonego – o sprawach takich, z powodzeniem toczących się przed sądami, informowały media. Argument ten Niżyński swego czasu wypominał Rzecznikowi Praw Obywatelskich we wniosku o kasację w tej sprawie. Tło sprawyPiotr Niżyński znany jest jako główna ofiara ogólnopolskiej (a swoją drogą nawet globalnej) nagonki podsłuchowej, o której mowa na jego blogu internetowym. Charakterystyczne jest bardzo niesprawiedliwe, stronnicze orzekanie we wszystkich jego sprawach sądowych, a także ostentacyjne pokazywanie, że miesza się do nich kierownictwo, poprzez narzucanie polityki doboru specjalnych sygnatur dla tych spraw (sygnalizujących coś, zawierających symbole w numerze sprawy czy ukryte relacje – np. odstęp równo o 1000 w przypadku równolegle toczących się spraw, zresztą zgoła różnego rodzaju – między numerami spraw w jednym sądzie i drugim, zachodzące nawet pomiędzy różnymi obszarami właściwości sądów apelacyjnych, czego sąd sam z siebie przecież nie ma możliwości wiedzieć ani nie powinien nawet tego chcieć wiedzieć, na poziomie sekretariatu, bo brak do tego podstawy prawnej). Jest to zaprezentowane na blogu Niżyńskiego we wpisie z 2017 r. o sądach. Ponadto w dziale "Państwo bezprawia" regularnie prezentujemy te akty bezprawia ze strony sądów. W tym przypadku sprawa dotyczy zaatakowania Niżyńskiego przez przybyłych znienacka na miejsce nieumundurowanych policjantów w czasie Światowych Dni Młodzieży (uroczystości religijnej z udziałem papieża) w Krakowie w 2016 r. wtedy, gdy opuszczając hotel zdecydował się przez chwilę zatrzymać na jego recepcji i pooglądać w telewizji, jak papież wysiada z samolotu. Właśnie wtedy mieli go zaatakować 2 policjanci, z których obaj później w zdawkowych wypowiedziach wspominali coś o Komendancie Głównym Policji. Niżyński został też wtedy pomówiony przez policjanta o rzekome znieważenie funkcjonariusza (trzymano to w tajemnicy do czasu jazdy radiowozem) i zatrzymany, co potem zakończyło się jego zwycięstwem (umorzeniem sprawy), jednakże wyłącznie przez odwołanie się Policji do upolitycznionej psychiatrii, podczas gdy w rzeczywistości trudno uniknąć przeświadczenia, że to policjanci powinni usłyszeć zarzut fałszywego oskarżenia. Ww. opinia biegłych sprawia wyjątkowo niedobre wrażenie, ponieważ stwierdzono "[jakąś] schizofrenię", tylko bynajmniej nie na podstawie żadnych danych wyjawionych przez Niżyńskiego lub w inny sposób dostępnych, np. dokumentów, owym lekarzom ze szpitala im. Babińskiego. Tymczasem przecież podręczniki głoszą, że schizofrenię można diagnozować jedynie po kilkumiesięcznej obserwacji, tu zaś nie było żadnego przetrzymywania człowieka przez szpital. Prokuratura jednak odmówiła śledztwa w tej sprawie powołując się jako na dowód prawdziwości opinii na... tę właśnie opinię, na jej istnienie, na silną wiarę w jej prawdziwość. Nie miało za to znaczenia przedłożenie orzeczeń prywatnych lekarzy sprzed kolejno 1, 2 i 3 miesięcy, w tym m. in. od dra n. med. i kolejnego od prof. dra hab., którzy bezpośrednio wcześniej nie znajdowali w Niżyńskim (wbrew pomówieniom internetowym) objawów żadnej choroby psychotycznej, żadnego "świrostwa". Również i sąd nie zgodził się wtedy na śledztwo w tej pobocznej sprawie i je blokował (dowody są na forum bloga). Ponadto z relacji ww. pokrzywdzonego, znajdującej też niewątpliwie jakieś mniejsze lub większe potwierdzenie u 3 innych osób (obecnych wtedy recepcjonistek, jakkolwiek trochę zamieszanych, bo jedna z nich wezwała Policję powołując się na nonsensowną insynuację, że "ma pod kurtką bombę", co jej zresztą bezprawnie darowano), wynika, że policjanci zachowywali się szczególnie agresywnie. Wg relacji pokrzywdzonego m. in. uciskano mu głowę przewieszoną przez krawędź fotela w dół, w sposób grożący złamaniem karku, co miało trwać przez kilkadziesiąt sekund. Dodatkowo, co niewątpliwie było widoczne dla recepcjonistek, zastosowano "chwyt obezwładniający" (wykręcenie ręki), dociskanie głowy do fotela, a ponadto Niżyński wspomina w akcie oskarżenia o uderzeniach w twarz powtarzających się na różnych etapach interwencji (tak, że akt oskarżenia z konieczności zarzucał nawet kilka osobnych czynów). Jak już wspominaliśmy w artykułach "20 kolejnych zbrodni na tle podsłuchowym lub religijnym. Zamieszani czołowi politycy i media" i "Apelacja w sprawie Niżyński p-ko Policji, do której nawiązano dusząc Floyda" do sprawy tej agresji policyjnej nawiązano prawdopodobnie w USA organizując akcję przeciwko George'owi Floydowi, prawie na pewno zaaranżowaną odgórnie (jak wynika z rachunku prawdopodobieństwa). Próba oskarżenia policjantów przed sądem przez Niżyńskiego skończyła się, bardzo niesprawiedliwie zważywszy na zarzuty sformułowane w akcie oskarżenia oraz treść art. 217 §3 k.k., umorzeniem sprawy z "braku skargi uprawnionego oskarżyciela" (tak ostatecznie zadecydował Sąd Okręgowy w Krakowie). Szczegółowe omówienie prawne błędu w takim działaniu, oparte na zarzucie naruszenia konkretnych przepisów, znajduje się w uzasadnieniu pozwu pod nowym nagłówkiem na s. 16. Pierwotnie zaś Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy w Krakowie, kierując się przy tym analogicznym stanowiskiem prawnym o niedopuszczalności prywatnego aktu oskarżenia, uznał za słuszniejsze przekazanie sprawy wg właściwości prokuraturze. Pozew przeciwko Skarbowi PaństwaPo celowym przysłaniu przez pokrzywdzonego zdawkowego jedynie pozwu o odszkodowanie od Skarbu Państwa, pozbawionego uzasadnienia, sąd tarnowski, który otrzymał ten pozew skierowany przeciwko krakowskiemu Sądowi Okręgowemu, wstępnie zażądał dodatkowej dokumentacji, w tym uzasadnienia pozwu, "pod rygorem", co ciekawe, m. in. "oddalenia powództwa jako oczywiście bezzasadnego". Może taki właśnie los czeka słuszne od strony prawnej pretensje Niżyńskiego. Jest to nowa wprowadzona przez Zbigniewa Ziobro (tą oto nowelizacją) instytucja prawna pozwalająca sądom sytuującym się na dole hierarchii sądownictwa uniemożliwić powodowi dostęp do Sądu Najwyższego. Wystarczy, że sądy obu instancji uznają powództwo za "oczywiście bezzasadne" – w takim przypadku albo jest tak w rzeczywistości, albo sądy są bardzo upolitycznione, a sprawa ma tło polityczne; i ustawodawca przyjął, że w tej drugiej sytuacji nie ma też co liczyć na Sąd Najwyższy, bo i on widocznie "nie jest od wybawiania od takich problemów". "Za wysokie [polityczne] progi na sędziowskie nogi" – to teraz w prawniczej świeżo wdrażanej na poważnie nowomowie nazywa się: sprawa niedopuszczalna, bo "oczywiście bezzasadna" (tj. "w oczywisty sposób roszczenia są nieuzasadnione" – sędziowie rutynowo posługują się tym krótszym słowem "niezasadne" i do pary z nim słowem "zasadne"). Ciekawe, czy tak właśnie zostanie potraktowany zaprezentowany tu nowy pozew. Ewentualnie, gdyby wybrano inne rozwiązanie, można spodziewać się wielkiego skandalu w samym Sądzie Najwyższym (lansowania "prawa" do dowolnego przerabiania kwalifikacji prawnej przez sąd na etapie wstępnej kontroli aktu oskarżenia, w oparciu o cytat z VI KZP 15/82 i wbrew jego przekonującej przecież interpretacji zaprezentowanej na s. 17 uzasadnienia pozwu w podpunkcie 1), jako że najpewniej to tam, w drodze skargi kasacyjnej, trafi w takim razie ta sprawa (po niesprawiedliwym jej obsłużeniu przez sądy cywilne obu instancji). Wygląd wezwania oraz przysłanego w odpowiedzi uzasadnienia pozwu prezentuje przeglądarka ilustracji na górze niniejszego artykułu. Z kolei wysyłanie tej odpowiedzi widać na filmie (stanowiącym dwa połączone nagrania audiowizualne z programu Background Video Recorder dla telefonów komórkowych), który można obejrzeć na stronie www.youtube.com/watch?v=5ki0uLn-AOI, co w razie potrzeby pozwala się upewnić, że pismo to odpowiada temu, co zaprezentowano na ilustracjach. Odpowiedź dotyczącą drugiej kwestii z wezwania (zwolnienia z kosztów) wysłano, jak widać na filmie, osobnym listem. Dodatkowo, na forum bloga Niżyńskiego (http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=13&t=3458) można obejrzeć inne dokumenty dotyczące tej sprawy, w tym (jako załączniki wniosku do RPO) orzecznictwo Sądu Najwyższego, stanowisko sądów obu instancji, a także odpowiedź Rzecznika Praw Obywatelskich (który odmówił wniesienia kasacji i wbrew standardom najzupełniej bezczelnie stwierdził, ustami czy raczej długopisem swego pracownika, że sąd miał obowiązek narzucić kumulatywną kwalifikację czynu – choć jest to obowiązek urojony i nigdzie nie wyspecyfikowany w prawie, nie narzucony żadną ustawą, a nawet, jak wyjaśniono w piśmie Niżyńskiego zaprezentowanym na górze artykułu pod odpowiednim nagłówkiem na s. 16, przeczy mu jednolite stanowisko wszystkich podręczników prawa, a mianowicie to, które głosi się w dziedzinie zasady skargowości / funkcji aktów oskarżenia, oraz orzecznictwa Sądu Najwyższego w dziedzinie kwalifikacji kumulatywnych). Jak łatwo sprawdzić na blogu, w swym prywatnym akcie oskarżenia w przypadku pierwszego zarzutu Niżyński kierując się prawem ogólnym z art. 332 k.p.k. wyspecyfikował explicite kwalifikację prawną, która nie uwzględniała art. 231 k.k. o przekroczeniu uprawnień, zaś przy pozostałych zarzutach ich konstrukcja, tj. opis faktyczny czynu nie przytaczający znamion znanych z art. 231, również nie pozwalała przyporządkować do tak ujętego czynu, jako odpowiadającej mu, kumulatywnej kwalifikacji prawnej. W omawianej tu sprawie stroną pozwaną jest, z uwagi na ww. nieprzychylność, oprócz Sądu Okręgowego w Krakowie także Rzecznik Praw Obywatelskich (urząd sprawowany jak dotąd przez Adama Bodnara, którego Niżyński kojarzy z nieprzychylnością względem niego w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z czasów, gdy rozkręciła się tortura dźwiękowa, a Adam Bodnar był tam wiceprezesem, i telefoniczną odmową udzielenia jakiejkolwiek pomocy oraz, wcześniej, utrudnianiem ww. pokrzywdzonemu kontaktu z prokuraturą i sądem w czasach bezdomności i podróży międzynarodowych, jako że Fundacja nie odpowiedziała na pismo z prośbą o przyjmowanie korespondencji do niego w tym temacie oraz odmówiła prokuraturze takiego pośredniczenia; dodatkowe stanowisko RPO w tym temacie prześladowania dźwiękami, tj. stanowisko wyrażające się mniej więcej słowami "w ogóle nie włącza się żaden dźwięk" – i pospiesznym uciekaniem od tematu pewnie po to, by wiarygodnie zabrzmiała później wersja o niedosłyszeniu sprawy przez pracownika pod wpływem gwaru, ciągłego mówienia przez obie strony i pod wpływem emocji – Niżyński zaprezentował na nagraniu audiowizualnym pokazującym pracownika tej instytucji na swym kanale YouTube znanym z bloga, działając w charakterze indywidualnego sygnalisty i bloggera; na filmie tym można odnaleźć ślady szeptów podprogowych lub trochę głośniejszych i bezczelne przeczenie przez pracownika Biura RPO, że dźwięki te istnieją). Sprawa dostała – zgodnie z tradycją kojarzącą się ze Stolicą Apostolską i jej tzw. Najwyższym Trybunałem Sygnatury Apostolskiej – w tarnowskim Sądzie Okręgowym specjalnie dobraną sygnaturę – nr to 862, co można rozbić na 2 części: 86 jak rok urodzenia Piotra Niżyńskiego (powoda) i 2 jak ocena w szkole, którą kierownictwo sądowe (jeszcze przed przekazaniem sprawy sędziemu) mu już z góry zarzuca i na którą, zapewne (poprzez odpowiednie korupcyjne uzgodnienia), skazuje. Zauważmy, że przypomina to zjawisko "uderz w stół, a nożyce się odezwą", gdyż uprzedza widocznie ten najbardziej kompromitujący czy wręcz miażdżący atak – zarzut oparty o to, co uznano za swą bardzo słabą stronę, czyli poglądy "doktryny" (przedstawicieli nauk prawnych), przez nikogo darzonego autorytetem zresztą jak dotąd w tej dziedzinie nigdy otarcie nie kwestionowane. Trzecim wreszcie złowieszczym sygnałem świadczącym o złej woli sędziów jest to, że mimo iż pozew wyraźnie specyfikował, jakich zasądzeń domaga się powód, sędzia żąda jakichś dodatkowych wyjaśnień takich, że „z okoliczności tych winno wynikać sposób nie budzący wątpliwości [...] od kogo domaga się Pan zasądzenia pieniędzy” co jest nadużyciem, ponieważ ta informacja – jako przynależąca do tzw. petituum – znajduje się w samym pozwie w dobrze wyeksponowanym miejscu (wypunktowane). Domaganie się powtórnego informowania sądu o tym nie ma podstawy prawnej (por. art. 130 k.p.c.). Niezależnie od tego prawdopodobnie Piotr Niżyński dośle jeszcze dodatkowe pismo na ten temat powtarzając w nim żądanie finansowe, co zostanie nagrane audiowizualnie. Sąd i RPO mają wg pozwu zapłacić powodowi po 10.000 zł oraz wystosować odpowiednio skonstruowane przeprosiny, stosownie do winy po każdej ze stron. Szkoda wyrządzona przez te organy jest na razie nienaprawialna w dziedzinie prawa do sądu, ponieważ wg zwykłych zasad (nie uwzględniających zleceniodawstwa politycznego i nieścigania z przyczyn politycznych) zarzucane policjantom przestępstwo przedawni się za półtora roku, a praktyka pokazuje, że sprawy z prywatnego aktu oskarżenia potrafią trwać ponad 3 lata. Ponadto samo ewentualne rozpatrzenie nadzwyczajnego środka zaskarżenia przez Sąd Najwyższy trwa nieraz po np. 11 miesięcy, a doliczyć do tego by trzeba czas na analizę akt przez ministra i jego ludzi. W efekcie istnieje bardzo wysokie ryzyko niezmieszczenia się w okresie ścigalności przestępstwa graniczące z pewnością. Pokrzywdzony tak tłumaczy nieuczciwość sądu krakowskiego (który uciekał w kierunku tezy, że zarzucany czyn był "na pewno" też karalnym i w pełni świadomym przekroczeniem uprawnień) i bezpodstawność odmowy kasacji ze strony RPO: – Art. 332 k.p.k. jako lex generalis określa wymagane prawem elementy aktu oskarżenia, w tym m. in. w punkcie 4 kwalifikację prawną, więc jeśli to jest, to sąd jest w braku przepisów szczególnych związany stanowiskiem oskarżyciela co do tego, na jakich przepisach opierają się zarzuty i jakimi wobec tego się interesować. Nie po to ten element jest, by go lekceważyć – tłumaczy Niżyński wskazując na standardy znane z podręczników. – To tzw. wykładnia funkcjonalna prawa i jest ona stosowana, ilekroć nie do końca jasny, w sensie: doprecyzowany przez ustawę, jest sposób, w jaki należy rozumieć określone przepisy. W tym przypadku chodzi o przepisy o umorzeniach, ale kwestia wykładni funkcjonalnej to uniwersalna sprawa we wszystkich gałęziach prawa, na każdej uczelni wykładana, a nawet w innych krajach też bez różnicy. Niezależnie zaś od tej bazy w postaci zasad interpretowania prawa na uczelniach wykłada się zawsze też, m. in. w ramach wykładów prawa karnego, zasadę skargowości i jeszcze wyraźnie z osobna uczy o tym, że np. akt oskarżenia, podobnie jak jego różne namiastki, ma funkcję programową i że zakreśla ramy, poza które sądowi zajmującemu się sprawą wychodzić nie wolno. Nie chodzi wszak o to, by pismem wszczynającym sprawę, czyli tzw. skargą, zainicjować cokolwiek, co z tego koniec końców wyjdzie, tylko by wszcząć sprawę ściśle w danym konkretnym temacie, konkretnym jak to się mówi kierunku się toczącą. Wyjątki od tej reguły muszą być skodyfikowane w Kodeksie postępowania karnego, tak się powszechnie przyjmuje. Proszę natomiast zobaczyć, jak mnie potraktują teraz sądy cywilne, jak się będą wykręcać. To dobry pokaz ich kompromitacji moralnej i upolitycznienia, mimo że rozpoznaje to inny sąd niż ten krakowski, jak również inny niż bohater licznych tutejszych skandali Sąd Okręgowy w Warszawie. Widać stąd będzie, że mafia mnie prześladująca ma macki bardzo szerokie i działa na skalę całego kraju. Niejeden skojarzy to zaś przede wszystkim z Telewizją Polską. Moi wrogowie mogą chcieć ten pozew zablokować w bardzo wstępnej fazie, by uniknąć kompromitacji Sądu Najwyższego. Ewentualne zaś alternatywne rozwiązanie to odcinanie mnie potem od adwokatury i korzystanie na tym, że jest ustawiona przeciwko mnie, a administracja budynków czy wręcz sama tzw. telewizja masowymi SMS-ami powiadamia prawników także o tym, jaki mam obecnie nr telefonu, by ułatwiać dyskryminację – dodaje Niżyński. Przykłady dyskryminowania przez adwokatów można znaleźć na forum bloga pokrzywdzonego: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=13&t=7298, był też o tym zalążkowy artykuł xp.pl – polecamy zwłaszcza odpowiedź na komentarz jakiegoś wrogiego internauty "Bo jest idiotą?". Jako, że istotna część posłów to adwokaci czy ogólniej prawnicy (m. in. są tacy w SLD, Konfederacji czy Ruchu Kukiza), a przywrócenie sobie w rejestrze adwokatów statusu "wykonuje zawód" to żaden problem, wielce ciekawe jest, czy będą w tej sprawie skłonni Niżyńskiemu pomóc. O ewentualnych próbach namówienia ich na to, jeśli sprawa sądowa zajdzie tak daleko, że zacznie to być potrzebne, na pewno będziemy Państwa informować. (n/n, zmieniony: 8 sty 2021 15:04)
KOMENTARZE (239)Skomentuj |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 6. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |