USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |||||||
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości "Zażalenie przegra, setki tysięcy stracone". "Przez łapówkę"21 lis 2019 02:17 Sąd Apelacyjny w Warszawie zbliża się do terminu rozstrzygnięcia sprawy o klauzulę wykonalności na nakazie zapłaty na ćwierć miliona zł, którego koszt poniosła xp.pl sp. z o. o., i o dopuszczalność środka odwoławczego w tej sprawie. Nie milkną jednak sugestie, że sprawa ta jest już przegrana z powodu układów łapówkarskich.
Temat zatrzymania sprawy na nakazie zapłaty, wydanym za plecami pozwanego na podstawie samych tylko (wątpliwych, nadających się do skutecznego podważenia) dokumentów i bez rozpraw, i zatwierdzonym jako prawomocny również za plecami pozwanego po upływie krótkiego tylko czasu pozostającego na (zupełnie niemożliwy w praktyce do wniesienia w takiej sytuacji nieświadomości) sprzeciw, poruszaliśmy już w kilku wcześniejszych artykułach xp.pl:
Problem ten stał się przyczyną sporej straty majątkowej Piotra Niżyńskiego i naszego portalu. Sąd Apelacyjny stwierdził, że sprawę zażalenia na postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności oraz sprawę zażalenia na odrzucenie sprzeciwu od tego nakazu zapłaty rozpatrzy na posiedzeniu niejawnym przypadającym dnia 28.11.2019 r. Pozornie dobre rokowaniaZażalenie prezentowaliśmy w drugim z przytoczonych wyżej artykułów. Wydawałoby się, że sprawa ta ma jak najlepsze warunki do tego, by wygrać. Sąd Okręgowy (będący sądem I instancji) w zarządzeniu od sędziego stwierdził, że zażalenie na wspomnianą klauzulę wykonalności wniesiono w terminie, choć wniesiono je po upływie ponad 4 lat od nadania wspomnianej klauzuli. Decyzja ta wynikła stąd, że (co tutaj kluczowe) Sąd Okręgowy uznał adres lansowany w pozwie jako adres zamieszkania Piotra Niżyńskiego za fałszywie określony, w wyniku czego doręczenie zastępcze pod nim dokonywane (a mianowicie doręczenie zawiadomienia o wszczęciu egzekucji – to od wręczenia tego dokumentu biegnie termin do ww. zażalenia) nie mogło być skuteczne. A zatem, skoro w sprawie nie było nawet poprawnego doręczenia zawiadomienia o wszczęciu egzekucji, to wciąż dopuszczalne jest zażalenie. Oczywiście zaś teoria, że adres zastosowany w pozwie i następnie do doręczenia nakazu zapłaty był fałszywy, przekreśla skuteczność doręczenia tego nakazu zapłaty wraz z odpisem pozwu. Jako niedoręczony pozostaje on zatem nieprawomocny, tak, iż wciąż w przyszłości możliwe byłoby zaskarżenie go. W sprawie jest zresztą multum dokumentów pokazujących fałszywość zastosowanego adresu, w tym wykaz adresów zameldowania, który pokazuje, że Piotr Niżyński był wtedy zameldowany gdzie indziej, umowa najmu pod nowym adresem, liczne policyjne notatki urzędowe stwierdzające rezultaty wywiadu środowiskowego na temat adresu, liczne oświadczenia adresowe na użytek innych spraw sądowych itd. Z kolei przeciwko czerpaniu z "dorobku" dotychczasowych licznych niestety orzeczeń w tej sprawie – bezpośrednio rzutującej na majątek xp.pl sp. z o. o. (która spłaciła ze swego konta ten nakaz zapłaty, gdyż komornik wszedł na działkę spółki) – przemawia doskonale znana i skodyfikowana w art. 235 §1 k.p.c. zasada bezpośredniości. Sąd powinien samodzielnie rozpatrywać, a nawet zbierać, dowody na okoliczności istotne w sprawie, a nie posiłkować się tym, że ktoś kiedyś miał jakieś zdanie na temat pewnych okoliczności faktycznych. Jest to także stwierdzone w licznych innych przepisach, np. tym stwierdzającym obowiązek oceniania dowodów przez sędziego według własnego przekonania (art. 233 §1 k.p.c.). Oczywiście zaś jest to niemożliwe, gdy się tych dowodów nawet nie ogląda, a jedynie polega na cudzych ustaleniach. Jak podaje np. podręcznik sędziego Sądu Najwyższego prof. Wiśniewskiego "Przebieg procesu cywilnego" (wydawn. LEX, z cyklu "Biblioteka sądowa") odnośnie bezwzględnego nakazu tkwiącego w art. 235 k.p.c.:
Istotnie, ta wszechstronna ocena ma doniosłe znaczenie w warunkach, gdy w sprawie o wznowienie pewne dowody były nieobecne (wywodzono wręcz poprawność doręczenia z, rzekomo, "nieistnienia dowodu przeciwnego": tj. dowodu na odmienny adres; patrz http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=11&t=3297, przedostatnia fotografia), podczas gdy w obecnej sprawie (sprzeciw oraz zażalenie na klauzulę wykonalności) takie dowody przeciwko temu niemal arbitralnie zmyślonemu adresowi są obecne. Zgodnie bowiem z art. 77 ust. 2 Konstytucji nie można nikomu zamykać drogi (tj. uniemożliwiać lub udaremniać) sądowego dochodzenia naruszonego prawa do sądu. Dochodzenie tego prawa to inaczej zabieganie o to, by zostało ono wyegzekwowane, czyli w tym przypadku: by doszło do rozprawy. Tymczasem sądy bezustannie starają się we wszystkich kolejnych swych orzeczeniach prezentować tę drogę uzyskania rozprawy (w sprawie wspomnianego nakazu zapłaty), poprzez interwencje sądowe, jako wykluczoną. "Z przyczyn formalnych", "bo kiedyś już się tym zapewne zajęli". Nie mają tu też zastosowania przepisy o "prawomocności dotychczasowych orzeczeń", ponieważ zgodnie z prawem prawomocność orzeczeń dotyczy tylko istoty sporu między stronami, czyli kwestii z dziedziny prawa materialnego, a nie formalnoprawnych (orzeczenia mające temat formalnoprawny, choćby nawet prawomocne, nie kreują powagi rzeczy osądzonej, bo nie ma w nich rozstrzygnięć związanych z podstawą sporu między stronami) – tak wg art. 366 k.p.c. Ponadto zgodnie z długą linią orzeczniczą Sądu Najwyższego sięgającą aż nawet czasów przedwojennych, jak zresztą wytknięto w zażaleniu, powaga rzeczy osądzonej obejmuje tylko sentencję postanowienia, czyli to, co ono dosłownie rzecz ujmując orzeka, a nie jego uzasadnienia lub ustalenia faktyczne sądu. Lista orzeczeń SN jest tutaj długa: Na temat tego, że powaga rzeczy osądzonej obejmuje tylko sentencję orzeczenia, a w szczególności nie obejmuje zapatrywań prawnych sądu ani ustaleń faktycznych, p. stała linia orzecznicza Sądu Najwyższego: „z dnia 16 lutego 1937 r., C II 2507/36, OSP 1937, poz. 727, z dnia 18 lutego 1937 r., C III 833/36, RPEiS 1937 r., nr 3, poz. 621, z dnia 13 stycznia 2000 r., II CKN 655/98, nie publ., z dnia 23 maja 2002 r., IV CKN 1073/00, nie publ., z dnia 8 czerwca 2005 r., V CK 702/04, nie publ., z dnia 28 czerwca 2007 r., IV CSK 110/07, nie publ., z dnia 15 listopada 2007 r., II CSK 347/07, nie publ., z dnia 22 czerwca 2010 r., IV CSK 359/09, OSNC 2011, nr 2, poz. 16 i z dnia 3 października 2012 r., II CSK 312/12, nie publ.). Jednostkowe orzeczenia (por. wyrok z dnia 19 października 2012 r., V CSK 485/11, nie publ.), w których przyjęto szerszy zakres związania, obrazują pewne wahania występujące przy wykładni art. 365 § 1 k.p.c., lecz pozostają na uboczu głównego, dominującego nurtu orzecznictwa Sądu Najwyższego” (cytat z uzas. wyroku SN z dnia 15 stycznia 2015 r., IV CSK 181/14, LEX nr 1628952). i powtórzono ją nie tylko w sprzeciwie, którego dopuszczalność rozpatruje teraz Sąd Apelacyjny w Warszawie, ale i w innych niedawnych pisma związanych z tą sprawą i będących w aktach (np. w zażaleniu na s. 2, przypis 7: patrz ilustracje wcześniejszego artykułu xp.pl). A zatem, przykładowo, z postanowienia o odrzuceniu skargi o wznowienie oraz o zasądzeniu kwoty na rzecz przeciwnika procesowego tytułem zwrotu kosztów obrony (a było takie postanowienie) wynika w sposób objęty powagą rzeczy osądzonej tylko tyle, że ta skarga dalej się nie toczy, że więc pierwotny nakaz zapłaty nie został zmodyfikowany, oraz także obowiązek zapłaty ww. kwoty (a zatem rozstrzygnięcie kwestii materialnoprawnej: istnienia wierzytelności jednej osoby względem drugiej). Natomiast ze słów "postanawia odrzucić skargę" nie wywnioskuje się, czy nastąpiło to przez przekroczenie terminu do wniesienia skargi, czy przez niedoskonałości dowodowe, czy też wreszcie przez jeszcze innego rodzaju niedoskonałość formalnoprawną (np. przez brak prawomocności nakazu zapłaty, czyli prawo do wniesienia sprzeciwu), nie wiadomo, przez który z tych powodów wznowienie postępowania uznano za niedopuszczalne. W związku z tym, że tylko tyle – "postanawia odrzucić skargę" – jest w tym zakresie (obok zasądzenia) objęte powagą rzeczy osądzonej, sąd nie ma tutaj prawa (ani nawet nie istnieją żadne podstawy prawne, by w ogólności to robić) wywodzić z faktu "prawomocnego odrzucenia skargi o wznowienie" jakichś konsekwencji dla dalszego losu tej omawianej tu sprawy z nakazem zapłaty, będącej zresztą sprawą w osobnych teczkach sądowych i pod odrębną sygnaturą (numerem sprawy). Dobrze jest zresztą zauważyć, że taka skarga (w tym akurat temacie wnoszona, tj. w temacie tego, że list poszedł na zły adres) zawsze zasługuje na odrzucenie – nie może odnieść zamierzonego skutku. Gdyż albo (a) nakaz zapłaty został doręczony poprawnie, ale wtedy błędny jest zarzut "pozbawienia możności działania poprzez naruszenie przepisów prawa" przy doręczaniu, który jest podstawą takiej niemądrej skargi o wznowienie na podstawie nieważności postępowania, albo (b) nakaz zapłaty nie został doręczony poprawnie, ale w takim razie jest nieprawomocny, a tymczasem zgodnie z art. 399 §1 k.p.c. skarga o wznowienie przysługuje tylko od orzeczeń prawomocnych. W konsekwencji, odrzucenie czegoś takiego jest naturalnym skutkiem wniesienia takiej skargi – bez względu na to, czy słuszny jest zarzut o złym adresie – i dlatego nie można z odnośnego postanowienia o odrzuceniu wywodzić żadnych następstw dla losu podstawowej sprawy. Kolejną pułapką mogłoby ewentualnie być to, że w 2016-2017 r. doręczano Piotrowi Niżyńskiemu odpłatnie i na jego wniosek kserokopię nakazu zapłaty, a nawet jego odpis poświadczony, co więcej, w piśmie podawano, że były one zamawiane z troską o prawomocność orzeczenia, która byłaby inaczej niepewna. To twierdzenie o uprawomocnieniu się nakazu zapłaty, podane w piśmie do sądu i zawarte w aktach, jest jednak błędne z uwagi na to, że doręczenie samego nakazu zapłaty, bez odpisu pozwu, nie wywołuje skutków doręczenia procesowego (od którego biegnie termin). Jest na ten temat gotowe orzecznictwo Sądu Najwyższego (np. II CZ 79/64). Ponadto w 2017 r. Piotr Niżyński odebrał kserokopię praktycznie całych akt tej sprawy. Również i to jednak nie powinno mieć wpływu na sytuację, gdyż zgodnie z orzecznictwem – z zastrzeżeniem pojedynczego wyjątku w nim od niedawna przewidzianego, a mianowicie: niepouczenie strony lub nienależyte pouczenie jej, o jej prawach i przy okazji doręczania, nie przekreśla skuteczności doręczenia (patrz kuriozalna czy nawet skandaliczna uchwała III CZP 38/11), dotyczy to jednak ściśle tego jednego tylko naruszenia prawa procesowego – brak należytego wypełnienia art. 139 §1 k.p.c. i innych przepisów o doręczeniach, na których on bazuje, skutkuje nieważnością doręczenia. W szczególności w postanowieniu z 13.11.1964 r., II CZ 79/64, OSNCP 1965/7-8/132 Sąd Najwyższy stwierdził jak niżej na temat tego, że trzeba załączać odpis pozwu z załącznikami do nakazu zapłaty przy jego doręczaniu:
(tak samo później np. w IV CNP 25/13), ponadto w postanowieniu z 29.11.2016 r., I CZ 94/16, LEX 2165559 Sąd Najwyższy stwierdził nawet ogólniej (podkreślenie nasze):
a w postanowieniu z 17.11.2016 r., IV CZ 69/16, LEX 2180102:
(wielkie litery – od redakcji, nie ma w oryginale). Zauważmy zaś, że fakt wręczenia specjalnie na zamówienie pozwanego – zgodnie z jego prawem z art. 9 k.p.c., z którego zresztą korzysta się odpłatnie – przez sąd wykonanych kserokopii nie jest tożsamy z poprawnym zrealizowaniem przepisów prawa procesowego o doręczaniu orzeczeń w następstwie ich wydania. Te bowiem przewidują, jak już wyraźnie napisano w zażaleniach, że doręcza się nakaz zapłaty wraz z odpisem pozwu, przy czym to, że ma to być ten odpis pozwu, który złożył do akt powód (inicjator sprawy), jest już stwierdzone w art. 128 §1 k.p.c., który określa, co ma się dziać z takim załączanym odpisem. Kolejnym ponadto atutem zażalenia Niżyńskiego jest to, że obecnie w ogóle z systemu prawnego znikła "fikcja doręczenia" (reforma Kodeksu postępowania cywilnego, wprowadzająca art. 139(1) k.p.c., weszła w życie 7.11.2019 r.; wynika z niej, że przy doręczeniach dla osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej zastosowanie art. 139 §1 k.p.c. nie powinno być uznawane za finał procesu doręczania: obecne prawo idzie w kierunku zapewnienia, że na pewno adresat pisma mieszka pod adresem, pod którym ma je odebrać – w razie potrzeby wykorzystuje się do ustalenia jego adresu i osobistego zweryfikowania go, w tym także poprzez próby osobistego doręczenia przezeń danego pisma, komorników). Tymczasem zaś, zgodnie z orzecznictwem SN, zadanie sądu przy rozpatrywaniu sprawy sprowadza się do samodzielnej subsumpcji ("podciągnięcia") ustalonego wpierw stanu faktycznego pod wszelkie możliwe obowiązujące przepisy i do ich zastosowania. Jest to oczywiste, stwierdził to też SN np. w uzasadnieniu wyroku z dnia 13 czerwca 1947 r. w sprawie C III 137/47 (opubl. w OSNC 1948/1/20) czy z dnia 2 maja 1957 r. w sprawie II CR 305/57 (opubl. w OSNC 1958/3/72). Obecnie zaś przepisy przewidują, że wykonanie doręczenia zastępczego, czyli pozostawienie awizo w skrzynce na listy i odczekanie 2 tygodni, nie kończy procesu zwanego w ustawie doręczaniem. Co za tym idzie wg właściwej obecnie wykładni przepisów o terminie zaskarżenia, termin do wniesienia sprzeciwu w omawianej sprawie nie minął, bo nie zakończyło się jeszcze nawet doręczanie nakazu zapłaty. Nie obala też tego raczej przepis ustawy nowelizacyjnej stwierdzający, że "dotychczasowe czynności dokonane zgodnie z prawem pozostają w mocy", gdyż po pierwsze doręczenie z 2014 r. nie było poprawnie wykonane, po drugie fakt, że wedle prawa dokonano czynność z art. 139 §1 k.p.c. (co pozostaje w mocy), nie oznacza obecnie, że zaczął biec jakiś termin. Nie zmienia też tego dodanie jakiegoś pojęcia na określenie tego zaistniałego stanu rzeczy, np. posłużenie się bardzo abstrakcyjnym pojęciem "doręczenia", grupującym w sobie bardzo różne sytuacje i nieraz skomplikowane procesy, na które składa się wiele czynności. Dlaczego sądy powinny przestrzegać orzecznictwa Sądu NajwyższegoWydawałoby się, że jest nawet jeszcze lepiej niż dobrze – bo jak się okazuje chodzenie śladami Sądu Najwyższego to nie tylko kwestia dobrej woli sędziego. Tu, jak twierdzą wszyscy ważni na górze, wchodzi w grę też sama jego powinność zawodowa. Zacytujmy tutaj jeszcze fragment pewnego zażalenia w sprawie karnej: "Do elementarnej kultury prawnej w zawodzie sędziego należy – w kwestii tego, czym się oprócz samego tylko tekstu prawa kierować – respektowanie przede wszystkim zasady, że to Sąd Najwyższy sprawuje nadzór orzeczniczy nad sądami powszechnymi [1]. Wartością leżącą u podstaw ustanowienia nadzoru sprawowanego przez Sąd Najwyższy jest zapewnienie jednolitości orzecznictwa w skali całego systemu wymiaru sprawiedliwości funkcjonującego w interesie publicznym [2]. Toteż rozpoznanie sprawy – na zasadzie wyjątku – przez Sąd Najwyższy ma za zadanie nie tylko zadośćuczynienie konieczności wymierzenia sprawiedliwości w konkretnej sprawie, ale przede wszystkim, przez jej rozpoznanie, ujednolicenie orzecznictwa, wyjaśnienie skomplikowanego zagadnienia prawnego lub też rozstrzygnięcie innej kwestii, która będzie miała istotne znaczenie dla stabilności systemu prawnego [3]. Należy też stanowczo podkreślić, że zasada samodzielności sędziowskiej nie może być samodzielną wymówką (wytłumaczeniem) dla nierespektowania nadzoru judykacyjnego Sądu Najwyższego [4]. Idąc śladem tych tez z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego ustawodawca zawarł niedawno zgodne z tym kierunkiem przepisy już na samym początku Ustawy z 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym [5]. Stosowanie koncepcji stare decesis w odniesieniu do orzecznictwa Sądu Najwyższego, czyli podchodzenie do jego orzeczeń jak do precedensów, jest też – zgodnie z oficjalnie głoszonym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka stanowiskiem [6] – normalną konsekwencją prawa człowieka do sądu i jest konieczne, by utrzymana była pewność prawna (będąca fundamentalną wartością chronioną przez to prawo), zaś utrzymywanie się sprzecznych linii orzeczniczych w samym Sądzie Najwyższym – co nie pozwala przewidzieć tego, jak sprawy będą rozstrzygane – może skutkować skazaniem kraju za naruszenie prawa człowieka do sądu [7]. Widać już więc z przytoczonych powyżej argumentów, że respektowanie orzecznictwa SN to nie łaska sędziego, ale jego obowiązek. "Sprawa przegra"Spikerzy tortury dźwiękowej dręczącej Niżyńskiego wiedzą już jednak, że ta sprawa – w której stawką jest ok. ćwierć miliona zł do odzyskania od Skarbu Państwa – na pewno przegra. Powód? Łapówka. Wcześniej już informowaliśmy naszych czytelników, dlaczego wedle tych dręczycieli – popularnie kojarzonych z operatorami podsłuchu na Niżyńskiego "z Telewizji Polskiej" – sędziowie mieliby być chętni na takie łapówkarskie układy. Jest to omówione w naszym artykule "Bardzo niskiej jakości orzeczenie sądu pruszkowskiego (sprawa z Niżyńskim)" pod nagłówkiem "Skąd tak poważne błędy w sprawach życiowej wagi". Można oczekiwać, że w ślad za Sądem Okręgowym w Warszawie Sąd Apelacyjny także uzna, że adres zamieszkania Piotra Niżyńskiego w 2014 r. był inny i dlatego nie zaakceptuje ówczesnego doręczenia zastępczego. Oznaczałoby to, że chcąc oddalić zażalenie – po uprzednim zwiększeniu przewlekłości sprawy o wiele tygodni poprzez zupełnie zbyteczne wyznaczenie wszem i wobec jakiegoś "terminu posiedzenia niejawnego" i oczekiwanie na jego upływ – będzie musiał szukać uzasadnienia "prawomocności" nakazu zapłaty w doręczeniu z 2017 r., tj. wręczeniu pliku kserokopii wykonanych zgodnie z osiągniętym porozumieniem (Piotra Niżyńskiego i sądu) odpłatnie przez sąd na wniosek Piotra Niżyńskiego, po którym to zdarzeniu nie doszło przez tydzień do żadnego wniesienia sprzeciwu. Tym niemniej taka interpretacja jest niedopuszczalna nie tylko przez wspomniane inne niż w ustawie pochodzenie odpisów, ale i przez prawa człowieka. Zgodnie z prawem człowieka do sądu co do zasady (z pojedynczymi punktowymi wymienionymi przez Europejski Trybunał Praw Człowieka wyjątkami) zrzeczenie się rozprawy musi być dokonane z własnej woli i w sposób jednoznaczny (może być implicite, czyli bez słów, ale z własnej woli i w sposób jednoznaczny, czyli nie budzący wątpliwości, że o to chodzi), by prawo do rozpatrzenia danej sprawy cywilnej metodą rozprawy przestało istnieć. Stwierdzono to w oficjalnym przewodniku po Oznacza to, że także rezygnacja z zaskarżania nakazu zapłaty musi być oczywistą, czyli nie budzącą wątpliwości, decyzją strony. W sytuacji, gdy sąd jest zdania, że nakaz zapłaty już doręczono poprawnie w trybie procesowym-nieodpłatnym, a doręczenie kserokopii (nakazu i pozwu) wykonuje na wniosek i odpłatnie, i nie poucza o żadnych tego konsekwencjach, niepouczony o nich odbiorca zazwyczaj nie wie nawet, że upływa mu jakiś termin. Może w każdym razie o tym nie wiedzieć. Wówczas, gdy sąd uznaje, że minął mu termin i nie pozwala na sprzeciw, łamie jego prawo do sądu (art. 45 ust. 1 Konstytucji i art. 6 ust. 1 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, znane też w ONZ-owskim MPPOiP), gdyż nie było tutaj dobrowolnej rezygnacji z rozprawy. A zatem widać już, że przyjęcie stanowiska, iż doręczenie kserówki na wniosek (w trybie odpłatnym) zastępuje poprawne procesowe doręczenie orzeczenia, jakie powinno się zdarzyć w następstwie jego wydania, nie tylko pozbawia stronę przysługującego jej dodatkowego papieru, ale też jest błędną interpretacją prawa, która niewątpliwie doprowadzi do niejednego naruszenia prawa do sądu. Tymczasem zaś zgodnie z art. 5 Konstytucji Rzeczpospolita Polska ma nie tylko uznawać prawa człowieka, czyli umożliwiać ich ochronę, ale ma je wręcz zapewniać – zagwarantować, że nie zostaną naruszone. To obala takie wykręty, jak wspomniana próba traktowania wręczenia kserówek jak skutecznego doręczenia. Jeśli natomiast Sąd Apelacyjny uzna na powrót, że właściwy był (po rozwiązaniu najmu i na dzień doręczania związanego z rozliczeniem go nakazu zapłaty) – kompletnie nieudowodniony, gdyż już po zawarciu umowy najmu przez nią samą obalony i zdezaktualizowany, tj. przez fakt zamieszkiwania najemcy w wynajętym mu domu, co jest zresztą w aktach potwierdzone oświadczeniami adresowymi kierowanymi do wynajmującego w nagłówkach listów, np. tego z wypowiedzeniem, oraz na odwrocie kopert – adres pierwotnie podany w pozwie, wzięty z umowy najmu (jako wymieniony w niej dotychczasowy, czyli wcześniejszy, adres zamieszkania), to byłby to istotny skandal oznaczający już zupełnie jawne odchodzenie od standardów prawdziwości, lansowanie faktów zgoła zmyślonych, opieranie się może na negowaniu zasady bezpośredniości itd., czyli krótko mówiąc w takim przypadku sąd ewidentnie staje się instytucją, której nikt nie ściga i nie poddaje śledztwu tylko dlatego, że się ją zabezpiecza politycznie i w mass mediach. Okryć to powinno ów sąd zupełną hańbą. "Krajewski do europarlamentu" stałym widmem"Wierzyciel" ze sprawy omawianego tu nakazu zapłaty jest to pewien Krajewski, tymczasem już od dawna politycy robią sobie istne żarty z tego tematu. "Krajewski do europarlamentu" było hasłem kampanii wyborczej z 2014 r. w Warszawie, co, jeśli by objaśnić nieco wyraźniej jako "Sprawa Krajewskiego do europarlamentu", mogłoby oznaczać, że planuje się, iż w tej sprawie nic się w tym kraju nie wygra. I faktycznie – jak pokazaliśmy w artykule "Sąd Okręgowy dalej walczy w obronie złodziejstwa. Na ćwierć miliona zł" było już bardzo dużo takich prób podważenia nakazu zapłaty czy wywołania nowego jego doręczenia, tym razem poprawnego, przy czym wszystkie były sabotowane przez krnąbrne i nielegalnie działające sądy, wcielające się w rolę złodzieja w białym kołnierzyku. Następnie w 2019 r. w kampanii wyborczej do Sejmu również eksponowano plakaty Krajewskiego w aglomeracji warszawskiej. Była też jakaś Krajewska na warszawskiej liście, mianowicie Sylwia Krajewska. Niezależnie od tego posłanką PO z Warszawy, mającą warszawskie biuro poselskie, jest niejaka Ligia Krajewska, co budzi też skojarzenia z "religią" jako inspiracją tego całego problemu z sądami. Ponadto w 2019 r. także inne plakaty zdawały się nawiązywać do sytuacji Piotra Niżyńskiego okradanego wraz z xp.pl sp. z o. o. przez sądy negujące prawo Niżyńskiego do rozprawy. Można tu w szczególności wskazać na liczne plakaty z Janem Grabcem, który był kandydatem Koalicji Obywatelskiej (PO) do Sejmu w okręgu podwarszawskim odwiedzanym zresztą często przez Niżyńskiego, a którego personalia dumnie na plakacie podnoszone można przyrównać do słów "Jam Grabiec" – "ja jestem ten, kto ograbia". (Wyjaśnienie użycia przez nas tych słów jest w cytowanych już wcześniejszych artykułach.) Krajewski to także nazwisko polskiego kardynała. Jak wiadomo to prestiżowe międzynarodowe gremium zajmuje się "wspomaganiem papieża w kierowaniu Kościołem". Na świecie jest obecnie 224 kardynałów, z czego 7 z Polski. Bpa Konrada Krajewskiego, o którego tu chodzi (jego inicjały to, jak widać, KK – takie same są inicjały Kościoła Katolickiego, który może ma on symbolizować), kardynałem ustanowił papież Franciszek w 2018 r. w przededniu imienin Piotra i Pawła (28.06). Można tu nadmienić, że ksiądz ten ma specjalną datę urodzenia, która być może pomogła mu w karierze i sprawiła, że później jego nazwisko – nadające się na sposób wskazania prawdziwego źródła tego poważnego przecież problemu życiowego – zainspirowało późniejsze kariery w polityce oraz, na końcu, także wybór "przyszłego wierzyciela", który wystawi tanią ofertę. Mianowicie: Konrad Krajewski urodził się 2 miesiące po (planowanym już od dawna, jak pokazujemy w artykule "Nowy atak prokuratury z Policją na Niżyńskiego. Ślepo do celu wbrew faktom" pod końcowym nagłówkiem "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla") dniu urodzin Piotra Niżyńskiego, którym jest 25.09 (można przejrzeć dowody tej daty opublikowane na forum bloga www.bandycituska.com: http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=9&t=3796) – zgodnie zresztą z typową w "grupie watykańskiej" transformacją numerologiczną polegającą na zwiększaniu pól daty, czasu czy pozycji w pewnej sekwencji o 2 (patrz przykłady). Szerzej o specyfice tej grupy wypowiadamy się w początkowej części artykułu "Kostecki, Mąkowski, Bukowski... Kolejni giną od mafii w państwie". Co więcej, imię Konrad to drugie imię Piotra Niżyńskiego, jak widać w dokumentacji dotyczącej daty narodzin. Inne daty związane z tym kardynałem też są specyficzne, co pozwala utwierdzić się w przekonaniu, że to nie przypadek, tylko autentyczna steganografia. Przykładowo to, że w ogóle zostanie kardynałem, ogłoszono 20.05.2018 r., czyli w dacie wyglądającej nieco jak 13-letni przedział lat (2005-2018; nieraz stosuje się taki trik, także data zamachu w Smoleńsku została w oparciu o to wyznaczona, o ile później jeszcze zastosować transformację +2 w stosunku do roku), gdy tymczasem dom Krajewskiego zaczął dręczyć Piotra Niżyńskiego głośnymi dźwiękami w roku... 2013 (przełom 2012 i 2013 r.). Swój Kościół tytularny w Rzymie kard. Krajewski objął 24.10.2019 r., czyli w dacie "+1 [miesiąc] -1 [dzień]" względem daty urodzin Piotra Niżyńskiego. Ponadto papież mianował go członkiem rzymskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka dnia 6.10.2018 r., czyli równo na miesiąc przed rocznicą zamordowania dziadka Piotra Niżyńskiego, która to data ma zresztą długą tradycję (po raz pierwszy nawiązano do niej w dacie zamordowania siostry Faustyny, następnie też w dacie akcji nazistów przeciwko polskim pracownikom naukowym oraz później była to też data wyprodukowania pierwszego samochodu przez Żerań FSO w Warszawie – bardzo możliwe, że pod wpływem Kościoła, gdyż dziadek Piotra Niżyńskiego pasuje do obu tych spraw: zarówno miał tytuł naukowy doktor oraz praktycznie gotową pracę habilitacyjną, choć nie poddaną obronie, jak i prowadził samochód aż do później starości) – natomiast pierwotnie była to po prostu data traktatów welawsko-bydgoskich (utrata lenna pruskiego). Jeden miesiąc i jeden rok po tej dacie (6.10.2018 r.) Piotr Niżyński przegrał pozew przeciwko rejestrowi domen .pl z powodu braku pieniędzy na opłacanie środków odwoławczych i prawomocnego niezwolnienia przez sądy z kosztów spółki, która w tej sprawie była powodem. KomentarzNa podstawie powyższego nasi czytelnicy doskonale już widzą, jak przednią uciechę z tej sprawy mogą mieć czołowi politycy i jak bardzo niewiarygodna wydaje się teza, że sądy same z siebie tak bardzo nonsensownie obstają przy niedopuszczeniu tej sprawy do rozpoznania procesowego, czyli nie na samych dokumentach. Gdyby przecież chodziło tylko o sam sąd, który chce komuś zaszkodzić, to mógłby on wydać nieprzychylny wyrok, ale nie naruszać prawa procesowego, nie czynić błędów formalnoprawnych, które następnie są szkodliwe – jeśli je brać za "orzecznictwo", za "autentyczne poglądy" – dla bardzo wielu ludzi. Mógłby dopuścić sprawę do rozprawy. Tymczasem tutaj widać wielki upór, by była kradzież po prostu na zasadzie naruszenia prawa do sądu, niedochowania go, po czym koniecznie obstawania, by w sprawie było możliwe i należne już "samo tylko egzekwowanie" wydanego (gigantycznego) nakazu zapłaty, a nic więcej od strony rozpoznawczej. To uparcie niemądre podejście, jawnie łamiące europejskie i światowe standardy oraz dowody istniejące w sprawie, nie daje się bronić i świadczy po prostu o winie sędziego. W konsekwencji: sąd sam z siebie by tak nie postępował, wydając jak gdyby sam na siebie wyrok (wybrałby inne opcje), ale robi to, ponieważ politycy się upierają. To wydaje się najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem.
Uwaga: występujące w czwartek (21.11.2019) u połowy użytkowników problemy z otwarciem strony www.xp.pl były spowodowane błędem w oprogramowaniu, który został już wykryty i usunięty. (n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 14:59)
KOMENTARZE (9)Skomentuj |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 1. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |