USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Jak tarnowski sąd "wykończył" pozew Niżyńskiego. Znów przez dyrektywę polityczną?26 paź 2023 09:10 W dziale Państwo bezprawia co rusz informujemy Państwa o niesprawiedliwej stronniczości w sądach, zwracającej się zwłaszcza przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu i jego spółkom. W niniejszym artykule sprawa dotyczy pozwu przeciwko krakowskim sądom.
Temat tego pozwu wyjaśniliśmy w artykule "Krakowski sąd pozwany za uniemożliwienie Niżyńskiemu oskarżenia policjantów". Ponieważ zarzucał on niesprawiedliwe potraktowanie Piotra Niżyńskiego przez sądy krakowskie oraz Rzecznika Praw Obywatelskich (który nie chciał wnieść kasacji od postanowienia tych sądów o umorzeniu postępowania z powodu "braku skargi uprawnionego oskarżyciela"), zgodnie z tradycyjną zasadą stronniczości prorządowej Sąd Okręgowy w Tarnowie, któremu przydzielono obsłużenie pozwu, starał się pozew zwalczać. W tym przypadku istniały 4 sposoby, w jaki go zwalczano – 4 złośliwe zagrania:
Do wniosku o zwolnienie z kosztów sądowych Niżyński załączył (karta akt nr 95) wyciągi bankowe z kont spółek, w których zarządzie jest wpisany, pokazujące, że są one bez pieniędzy, a także formularz oświadczenia o stanie rodzinnym i majątkowym (k. 104). Wyjaśnił ponadto, że żywi się w darmowych jadłodajniach, np. Fundacji im. bł. Aniceta Koplińskiego przy ul. Kapucyńskiej w Warszawie, nie wydaje więc pieniędzy na jedzenie. Wg oświadczenia Niżyński nie miał wtedy stałego miejsca zamieszkania, żył jako bezdomny, nic wtedy nie wynajmował ani nie miał na własność ani użyczonego żadnego mieszkania ani domu w stanie zdatnym do zamieszkania, tj. z wodą, kanalizacją, ogrzewaniem. Jak dodał, nie ma "od bardzo dawna kontaktów z rodziną, która jest mi nieprzychylna i grozi ubezwłasnowolnieniem". Telefon ma "opłacony na wiele miesięcy za sprawą zwrotu podatkowego, który jakiś czas temu" dostał, jednakże "już prawie w całości został zużyty". Dodatkowo załączył zaświadczenie z urzędu skarbowego o braku deklaracji PIT i braku dochodu za 2018 i 2019 r., jak również aktualne wtedy orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy oraz wyciągi z konta bankowego. Sytuację tę można oglądać na zdjęciach 2-11. W oświadczeniu majątkowym wskazał m. in. (zdjęcie nr 6), że ma zadłużenie względem zus na ponad 10 tys. zł (w rzeczywistości było to ponad 30 tys. zł, ale Niżyński nie pamiętał wtedy dokładnej sumy) oraz względem xp.pl sp. z o. o. na ponad 200 tys. zł. Postanowieniem z 11.8.2021 r. sąd tarnowski odmówił zwolnienia z kosztów sądowych (zdjęcie 12). Od tego postanowienia Piotr Niżyński miał ochotę się odwołać, ale spóźnił się z tym za sprawą zapominalstwa związanego z rozkojarzeniem i zaburzeniami psychicznymi wywoływanymi przez torturę dźwiękową (dźwięki m. in. szeptów podprogowych, patrz nasz artykuł o grających nieruchomościach). Wystąpił zatem o tzw. przywrócenie terminu do złożenia wymaganego do odwołania się wniosku o doręczenie postanowienia wraz z uzasadnieniem (zdjęcie nr 13). ("Przywrócenie terminu" oznacza darowanie jego przekroczenia.) Z niezrozumiałych przyczyn sąd jednakże nie chciał darować ani jednego dnia, mimo wynikającej z dokumentacji poważnej choroby psychicznej. Sąd uparł się, by obstawać przy terminie ustawowym i nie darować choćby najmniejszego uchybienia mu (zdjęcie nr 14). To kolejny przykład bardzo nieprzychylnej Niżyńskiemu stronniczości prorządowej wyrażającej się w dążeniu do "uwalenia" pozwu poprzez chwytanie się wszelkich ku temu metod, takich również jak np. żądanie wysokiej w tym przypadku ustawowej opłaty (2200 zł) w warunkach braku pieniędzy po stronie powoda. Sąd uzasadniając swoją odmowę przywrócenia terminu stwierdził (zdjęcia nr 15-16), że rzekomo z orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy wynika tylko stan zdrowia na dzień badania przez orzecznika, czyli w dacie orzeczenia (2019 r.), natomiast rzekomo nic nie wynika na temat stanu zdrowia we wrześniu 2021 r., kiedy to Niżyński uchybił terminowi. Jest to stanowisko absurdalne, gdyż zgodnie z art. 14 ust. 1 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy (patrz zdjęcie nr 9) wystawia się z określonym terminem ważności, co odzwierciedla prognozy na przyszłość: w tym przypadku prognozowano, że choroba będzie jeszcze trwać najprawdopodobniej przez co najmniej 3 lata. Przez 3 lata ZUS nie potrzebuje weryfikować ponownie stanu zdrowia. A zatem na wymagane ustawowo uprawdopodobnienie (ustawa nie wymaga ścisłego udowodnienia!) braku winy w bardzo drobnym przekroczeniu terminu się to nadawało. Przecież bardzo mało prawdopodobne jest, że Niżyński umyślnie zadziałał w przekroczeniu terminu, tj. najpierw przez pierwsze 7 dni nie chciał postanowienia zaskarżyć, po czym w ciągu 1 kolejnego dnia zmienił zdanie (namyślił się) i wysłał spóźniony wniosek. Taką spóźnioną zmianę zdania (a więc zawinione przekroczenie terminu) można modelować jako zjawisko losowe rozkładem wykładniczym, przy czym dokładne trafienie z jej zdarzeniem się w ten 1 dzień spóźnienia jest wyjątkowo nieprawdopodobne. Przeciwko temu postanowieniu o odmowie przywrócenia terminu Piotr Niżyński wniósł słuszne zarzuty w ramach sporego, 19-stronicowego zażalenia (zdjęcie nr 17). Złożył odpis tym razem notarialny orzeczeń lekarskich na swój temat (mających termin ważności do listopada 2022 r.; zdjęcie 36). Ponadto podnosił m. in., że nie jest prawdą, jak uważał sąd w I instancji, iż z całkowitej niezdolności do pracy nie wynika nic odnośnie zdolności do racjonalnego procesowania się. Ustawodawca w ustawie dotyczącej stopni niepełnosprawności słusznie utożsamia ustalaną przez ZUS niezdolność do pracy z "wymaganiem czasowej albo częściowej pomocy innych osób w celu pełnienia ról społecznych" (art. 4 ust. 2 ustawy), czyli niezdolnością do samodzielnego pełnienia ról społecznych. W mózgu człowieka (a to w nim jest ośrodek choroby) nie ma przecież dokładnego rozróżnienia, precyzyjnego niczym chirurgiczny skalpel, że coś jest pracą, a coś już aktywnością innego rodzaju; jeśli choroba przeszkadza w pracy, to i w innych sytuacjach pełnienia różnych innych ról społecznych, np. roli strony procesu cywilnego (co przecież jest pracą i zawodem dla wielu ludzi, mianowicie prawników). Owo orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy jest to zatem wskazówka na istnienie i uprawdopodobnienie istnienia ogólnego problemu psychicznego, m. in. przeszkadzającego też prawdopodobnie w racjonalnym prowadzeniu swych spraw w sądzie (co wprawdzie nie zawsze oznacza niewyrobienie się w terminie, ale czasem przy niekorzystnym splocie okoliczności zewnętrznych taki może być efekt). Ponadto Piotr Niżyński odniósł się też do zarzutu sądu, że wcześniej jakoś nie miał problemów z dotrzymywaniem terminów, więc widocznie choroba tego nie implikuje. Złożył m. in. postanowienie o odrzuceniu apelacji jako niedopuszczalnej formalnie pochodzące z innej sprawy sądowej (zdjęcia 42-45) – tam także niechcący spóźnił się, mianowicie przekroczył 7-dniowy termin na usunięcie braku formalnego (braku podpisu pod apelacją). Ww. zażalenie na postanowienie o odmowie przywrócenia terminu zostało przez sąd oddalone (zdjęcie nr 46) – najwyraźniej z przyczyn politycznych, bo merytorycznie rzecz biorąc trudno się nie zgodzić z argumentami Niżyńskiego. Piotr Niżyński chcąc zapoznać się z uzasadnieniem tego oddalenia złożył wniosek o doręczenie go wraz z uzasadnieniem, ale – znowu – zrobił to niechcący z minimalnym (kilkudniowym) spóźnieniem (zdjęcia nr 47-48). Sąd, rzecz jasna, owego minimalnego przekroczenia terminu znowu nie darował i odrzucił ww. wniosek o uzasadnienie (zdjęcie nr 49). W uzasadnieniu (zdjęcia nr 50-51) sędzia m. in. kłamliwie podniósł, powtarzając za jednym z wcześniejszych postanowień, że rzekomo orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy złożono tylko w kserokopii, a nie w formie odpisu notarialnego (por. zdjęcia nr 36-38); ponadto, że rzekomo z orzeczenia ww. nie wynika nic na przyszłość (tj. czas po jego wydaniu, a więc lata 2019-2022) i żadne takie wnioskowanie nie jest możliwe. Z dniem 11.5.2022 r., w związku z prawomocnym negatywnym rozstrzygnięciem sprawy o zwolnienie z kosztów, sąd zażądał uiszczenia opłaty od pozwu w kwocie 2200 zł (zdjęcie nr 52). Listu tego przez pomyłkę Niżyński nie odebrał, przez to przyjęto za datę odbioru ostatni dzień drugiego awizowania, czyli dzień +7, czyli w tym przypadku 31.5.2023 r. (patrz pieczęci na kopercie: zdjęcie nr 53). W legalnym terminie do uiszczenia opłaty, a mianowicie w dniu +7 od dnia uznanego za datę odbioru (31.5.2023 r.), bo dn. 7.6.2022 r., Niżyński wniósł przez platformę ePUAP (www.epuap.gov.pl) nowy wniosek o zwolnienie z kosztów (zdjęcie 54). W porównaniu z poprzednim wnioskiem ten podnosił pewne dodatkowe okoliczności, a mianowicie to, że toczą się właśnie przeciwko Niżyńskiemu 2 postępowania egzekucje, przy czym obie te egzekucje okazały się całkowicie bezskuteczne. Zostały podane ich sygnatury (Km 4609/21 i KM 7230/21) i nazwy komorników. Sąd mógł zatem z łatwością zwrócić się o nadesłanie akt i zweryfikować, że Niżyński nie ma pieniędzy ani innych wartościowych rzeczy. Sędzia, nie zważając w ogóle na ten wniosek, który przecież znalazł się w aktach (wystarczyło wezwać do uzupełnienia podpisu) i który wobec tego powinien on uznać za przerywający bieg 7-dniowego terminu do uzupełnienia opłaty i za wszczynający nowe postępowanie w sprawie zwolnienia z kosztów sądowych, wydał zarządzenie o zwrocie pozwu (zdjęcie 56; tego typu decyzje powodują czy też przyczyniają się do przedawnienia się roszczenia, ponieważ nie ma zawieszenia przedawnienia przez czas trwania postępowania, które zakończyło się zwrotem pozwu). W piśmie przewodnim doręczającym to zarządzenie (patrz zdjęcie nr 57) sąd wyjaśnił, że ma jakoby politykę ignorowania wszelkich pism wnoszonych przez ePUAP i trafiających do akt sprawy (wbrew aktualnemu wtedy orzecznictwu Sądu Najwyższego, a mianowicie III CZP 9/12). Z czymś takim Niżyński się niemalże nigdy nie spotkał, choć dziesiątki razy nadsyłał pisma procesowe przez ePUAP do różnych sądów – w ponad 90% przypadków były one akceptowane, co najwyżej żądano uzupełnienia pisma o brakujący odręczny podpis. Dodatkowo, w ramach typowego chwytania się wszelkich furtek dostępnych w ustawie (jak w jakimś bezrozumnym amoku nastawionym na konieczne dobicie do portu "zwrot pozwu"), sąd zdawkowo i w ramach pisma na inny temat (pisma doręczającego zwrot pozwu) zarzucił na marginesie, że rzekomo wniosek był oparty na "tych samych okolicznościach, co poprzedni", więc zgodnie z odpowiednim przepisem należy go uznać za formalnie niedopuszczalny i odrzucić, i nie przerywa on biegu terminu do uiszczenia opłaty na wezwanie sądu (który to termin już w takim razie będzie przekroczony). Dowodem tej "identyczności" wniosków i ich podstaw miało być to, że i w poprzednim, i w obecnym wniosku Niżyński twierdził, że nie ma (prawie) gotówki. Jest to absurdalne, bo tego typu oświadczenie (lub podobne: że wprawdzie ma się jakąś gotówkę, ale nie można jej wydać na opłatę sądową bez uszczerbku dla utrzymania się) jest koniecznym elementem każdego wniosku o zwolnienie z kosztów. Nie to jest okolicznością, która musi się różnić, lecz muszą się różnić uzasadnienia, dowody na temat sytuacji majątkowej. Nowy wniosek, by nie był uznany za duplikat, musi przedstawiać jakieś nowe, wcześniej nie podnoszone sytuacje i dowody wskazujące na złą sytuację finansową (wówczas nie będzie tak, że jest on "oparty na tych samych okolicznościach"). I ten warunek ów nowy wniosek (patrz zdjęcie 54) spełniał, ponieważ podnosił nie występujący wcześniej fakt bezskutecznych egzekucji komorniczych, co niewątpliwie bardzo uprawdopodabnia brak jakichkolwiek środków pieniężnych i innych wartościowych rzeczy. Skoro więc poprzednio sąd nie przychylił się do wniosku, bo podobno nie wierzył w brak gotówki u Niżyńskiego, to teraz mając na uwadze dodatkowe dowody mógł przyjąć inne stanowisko i należało mu to umożliwić przyjmując wniosek do merytorycznego rozpoznania (co implikuje także przerwanie biegu terminu do uiszczenia opłaty). Niżyński zażądał doręczenia zarządzenia o zwrocie pozwu wraz z uzasadnieniem, co jest koniecznym etapem w zaskarżaniu go. W efekcie 29 lipca 2022 r. wysłano mu wezwanie do uiszczenia opłaty 100 zł od uzasadnienia (zdjęcie 58). Tak się złożyło, że tego wezwania Niżyński nie zdążył już odebrać, ponieważ 13.8.2022 r. został aresztowany. W efekcie powstała sytuacja, w której będąc w areszcie, nie mając dostępu do żadnych środków łączności poza telefonowaniem do rodziny i do adwokata (a to też dopiero po ponad miesiącu od dnia zatrzymania), zobowiązany był uiścić opłatę, co było niemożliwe. Niżyński zawiadomił sąd o aresztowaniu i nowym adresie (zdjęcie 59 i zdjęcie 60 po przeniesieniu do Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka). Pismo zostało koniec końców doręczone do aresztu i Niżyński w odpowiedzi wyjaśnił, że nie ma technicznej możliwości uiścić opłaty (zdjęcie 61). Lekceważąc to pismo sąd odrzucił wniosek o doręczenie zarządzenia o zwrocie pozwu wraz z uzasadnieniem (co dopiero otwiera drogę do jego zaskarżenia; wniosek taki należy złożyć w terminie 7 dni) – patrz zdjęcie 62. Było to niewątpliwie złośliwe zagranie, gdyż sąd mógł zamiast tego zwolnić powoda z opłaty sądowej 100 zł od uzasadnienia albo np. zapytać, czy w związku z treścią przysłanego pisma ma je uznać za wniosek o zwolnienie z tej opłaty. W piśmie doręczającym tę decyzję (o odrzuceniu wniosku o doręczenie zarządzenia o zwrocie pozwu) wyjaśniono (wprowadzając w błąd – ponieważ w rzeczywistości po wyjściu z aresztu teoretycznie Niżyńskiemu przysługiwałby nowy wniosek o doręczenie zarządzenia wraz z uzasadnieniem, tym razem poprawnie opłacony, który można by było wnieść razem z wnioskiem o przywrócenie terminu do tej czynności), że zdaniem sądu "na decyzję tę nie przysługują już żadne dalsze środki odwoławcze, a kolejne wnoszone przez Pana pisma będą traktowane jako składane jedynie dla zwłoki w postępowaniu i jako takie na podstawie art. 394(3) KPC będą pozostawiane w aktach bez żadnych dalszych czynności". "Pouczenie" to widać na zdjęciu 63. Jeszcze przed opuszczeniem przez Niżyńskiego aresztu, co miało miejsce w maju 2023 r., fizycznie zwrócono pozew, tzn. odesłano go do aresztu. W związku ze zwrotem pozwu roszczenia w nim zawarte (m. in. o zapłatę – przeciwko krakowskim sądom i Rzecznikowi Praw Obywatelskich, a także o złożenie pisemnych przeprosin) przedawniły się, stosownie do art. 442(1) § 1 k.c., gdyż nie ma zawieszenia biegu przedawnienia na czas trwania postępowania zakończonego zwróceniem pozwu. A zatem Niżyński nie będzie już mógł skutecznie walczyć o sprawiedliwość w tej sprawie. Podsumowując, na opisane powyżej sposoby sąd tarnowski zapamiętale zwalczał pozew Niżyńskiego chwytając się wszelkich dostępnych metod i w końcu dopiął swego. To nie jedyny przypadek, gdy sąd spoza Warszawy wykazuje starania w kierunku "uwalenia" spraw wniesionych na korzyść Piotra Niżyńskiego. Podobne stanowisko prezentuje Sąd Okręgowy w Radomiu, zwalczając jego roszczenia z tytułu nielegalnej egzekucji nakazu zapłaty (straty ok. ćwierć mln. zł), o której to sprawie nakazu zapłaty pisaliśmy już kilkakrotnie w dziale "Państwo bezprawia", zaś wcześniej Sąd Okręgowy w Płocku odrzucił jako "oczywiście bezzasadne" roszczenia Piotra Niżyńskiego przeciwko właścicielom mieszkania, które torturowało go dźwiękiem, i o ustalenie istnienia odnośnej umowy najmu, która mu zaginęła. Technicznie odbyło się to poprzez odmowę zwolnienia z kosztów sądowych (z powodu "oczywistej bezzasadności" powództwa w ww. zakresie). Wszystko wskazuje więc na to, że upolitycznione (tj. zawisłe politycznie) są sądy powszechne w całej Polsce. (n/n, zmieniony: 26 paź 2023 11:17)
KOMENTARZE (0)Skomentuj Brak komentarzy do tego artykułu. Możesz napisać pierwszy. |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |