Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
WAŻNE Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
Sędzia, który zignorował kluczowy protest wyborczy, był od dawna ustawiony?
23 gru 2019 22:18
Wiele wskazuje na to, że sędzia Sądu Najwyższego obsługujący protest wyborczy Piotra Niżyńskiego (który zarzucał skoordynowane fałszerstwa na stosunkowo dużą skalę przejawiające się w wynikach wyborów do Sejmu) był od dawna wybrany do tej roli (i to w kręgach PiS). Najwyraźniej więc wskutek jakichś układów kryminalnych: gdyż oficjalna procedura, starając się o demokratyczne i oddolne pochodzenie wyroków (tak, by nie pochodziły one od żadnego kierownictwa mogącego ewentualnie odpowiadać przed państwem kryminalnie lub politycznie), przewiduje losowanie sędziów w oparciu co najwyżej o kryterium bieżącego obciążenia sprawami.
Gmach Sądu Najwyższego w Warszawie przy pl. Krasińskich. Szkoła, w której od 1993 r. uczył się Piotr Niżyński (szkoła podstawowa), mieści się, podobnie, przy ul. Krasińskiego
Protest wyborczy Niżyńskiego, który prezentowaliśmy w artykule "Protest do SN ws. sfałszowania wyborów. »Polacy nie chcą partii, które fałszują wybory«", można uznać za słuszny bez dokonywania rozstrzygnięć co do tego, jak było w konkretnym przypadku, w konkretnej komisji, w jakiejś pojedynczej sytuacji, którą widziało mało osób. Bez potrzeby wnikania w takie rzeczy można i tak uznać ten protest za słuszny, a to dzięki temu, że jest oparty o dowody w postaci oficjalnych wyników PKW, poddane heurystycznej analizie i interpretacji, co oznacza, że podstawowe fakty są po prostu powszechnie znane. Na temat ogólnych metod właściwych tego typu heurystycznym analizom i po prostu na temat specyfiki grupy przestępczej, o której raz po raz w xp.pl mówimy, można czytać np. we wstępie niedawnego artykułu "Kostecki, Mąkowski, Bukowski... Kolejni giną od mafii w państwie".
Kompromitująca wydaje się natomiast zupełna bezrozumność, jaką w obliczu tych powszechnie znanych faktów – zamiast ich należytej interpretacji – zaprezentował Sąd Najwyższy. Jak gdyby brakowało możliwości użycia rozumu celem wysunięcia podejrzeń (na zasadzie porównania stałej pod względem prawdopodobieństwa hipotezy spisku kryminalnego, z elementem pozostawienia po sobie śladu, z hipotezą zupełnie losowego przypadku, której prawdopodobieństwo z kolei drastycznie maleje z każdym znajdywanym w wynikach bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności) i, w oparciu o te uzasadnione podejrzenia, uznania wyników za niewiarygodne. Sąd ten nie chciał też w ogóle przesłuchać Piotra Niżyńskiego, autora protestu, celem dokładniejszego przeanalizowania, jakie to dodatkowe informacje pozwalają mu wyciągać bez żadnego zdziwienia i z pełną śmiałością takie wnioski (albowiem niektóre z twierdzeń padających w proteście lub uzupełniającym go wniosku dowodowym, który zaprezentowano w tym oto artykule xp.pl od ilustracji nr 5 począwszy – np. twierdzenia, że funkcjonuje od dawna duża państwowo umocowana grupa przestępcza, która systematycznie za każdym razem pozostawia po sobie jak gdyby rozmyślnie poszlaki w artykułach prasowych lub w specjalnie przygotowanych wydarzeniach, grające na skojarzeniach z nadchodzącym nazajutrz faktem głównym – wymagałyby wykazania, ściślejszego udokumentowania czy też poparcia różnymi danymi powszechnie dostępnymi lub znanymi).
Piotr Niżyński domagał się, w oparciu o wykryte przez niego ślady ostentacyjnego fałszerstwa, powtórzenia wyborów w całym kraju. Ponadto w odpowiednim artykule xp.pl sugerował też, że w razie takiej decyzji wskazane byłoby też wystąpienie przez Sąd Najwyższy, na podstawie Prawa prasowego, z odpowiednim przesłaniem do komitetów politycznych sugerującym ściślejsze kontrolowanie przebiegu głosowania i potrzebę dodatkowych zabezpieczeń w tej dziedzinie. Komunikat taki, jak czytamy w ostatnim akapicie wspomnianego artykułu o proteście, mógłby być np. ogłoszony w Wiadomościach TVP, gdyż program ten zalicza się do prasy w rozumieniu prawnym.
Sędzia dobrany po nazwisku, teczka z wybranym przez kierownictwo szczególnym numerem i inne ślady matactw
Przede wszystkim jednak rzuca się w oczy, że główny sędzia rozpatrujący protest (czyli przewodniczący i sprawozdawca w 3-osobowym składzie sędziowskim złożonym teoretycznie z równoprawnych sędziów decydujących w głosowaniu), który też jednoosobowo oddalił wniosek dowodowy Niżyńskiego (zawierający m. in. prośbę o przesłuchanie go celem wyjaśnienia niejasnych kwestii i ich dowodowego zaprezentowania), miał nazwisko nie tylko jak najbardziej nieprzypadkowe, ale też najwyraźniej od dawna dobrane. Oznaczałoby to jakieś przekroczenie uprawnień, a zatem byłby najprawdopodobniej po prostu człowiekiem mafii.
Oto wskazujące na to poszlaki, dostarczające tutaj skrajnego uprawdopodobnienia tej wersji (ww. sędzią była Maria Szczepaniec):
grupa przestępcza kojarzona z "telewizją" i ogólniej z istniejącymi od dawna przejawami zakulisowej działalności politycznej najprawdopodobniej papiestwa (patrz np. informacje na temat Chopina z bloga www.bandycituska.com: pierwszy wpis, z 2019 r., wymaga rozwinięcia, by był widoczny) bardzo często dobiera ludzi po nazwisku do czegoś złego. Informowaliśmy o tym w większości artykułów z działu Kryminalne, a przykłady takiego doboru po nazwisku prezentuje raport z ww. bloga Niżyńskiego: www.bandycituska.com/ponazwisku.html. Tymczasem nazwisko SZCZEPANIEC doskonale pasuje do prawdy na temat tego, jak wśród polityków (i ogólnie establishmentu polityczno-medialnego) będzie się podchodzić do tego protestu: "szcze-paniec" to inaczej, brzydko wyrażona, myśl "panisko olewa" (premier to ma w nosie, Ziobro to ma w nosie, tak można by to tłumaczyć), z uwagi na konotacje szczać (sikać) = olewać i paniec = panisko = ważny polityk. To jednak jeszcze mało, to zaledwie wstępne elementarne uprawdopodobnienie problemu, natomiast nie dowodzi to jeszcze niczego konkretnego, gdyż osoba dobrana po nazwisku mogłaby mieć i nawet powinna mieć wszystkie inne cechy przypadkowe, pasujące do typowego w danej populacji rozkładu prawdopodobieństwa, czyli być poniekąd człowiekiem przeciętnym, "statystycznym Kowalskim" w danej instytucji. Miażdżących poszlak na kryminalny charakter sprawy dostarcza dopiero to, że nazwisko to było znane już od dawna – jak gdyby od dawna, i to ściśle w kręgach politycznych, planowano te fałszerstwa.
w I połowie 2018 r. Piotr Niżyński często nocując w hostelach zaczął natrafiać na przypadki dyskryminowania go, odmowy obsługi, co spowodowało nawet telefony na Policję i wszczynanie spraw o wykroczenie z art. 138 Kodeksu wykroczeń. Jedną z takich recepcjonistek, a nawet podobno menedżerem recepcji, była niejaka p. Szczepan z jednego z hosteli w śródmieściu Warszawy. A zatem powstało wówczas skojarzenie "Szczepan – brak należytej obsługi Niżyńskiego", "Szczepan – bezprawna odmowa". Na jej temat wytoczona została sprawa o sygnaturze V W 439/19 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie. Tego samego dnia, w którym Sąd Okręgowy pod swoją sygnaturą X Kz 605/19 uchylał postanowienie ww. sądu rejonowego (którym zadecydowano, że w sprawie nie dojdzie nawet do procesu, tylko powinna być natychmiast umorzona "z braku znamion czynu zabronionego", bo na pewno słuszna jest wersja i prawne zapatrywania recepcjonistki, a nie Niżyńskiego), Trybunał Konstytucyjny uchylił kluczowy fragment samej podstawy tego oskarżenia, czyli art. 138 k.w., co wzbudziło niesmak w licznych gazetach i czasopismach (Dziennik Gazeta Prawna, jeszcze inne gazety, xp.pl). Nasz artykuł na ten temat (z działu Państwo bezprawia) to "Irracjonalne, prodyskryminacyjne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego". Radykalność tego posunięcia budzi skojarzenia z całkowitym powtórzeniem wyborów, na skalę całego kraju, przy którym obstawał protest Piotra Niżyńskiego.
do Rady Mediów Narodowych, która powstała w parze z nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji wskutek przejęcia mediów publicznych na początku 2016 r. przez PiS, wybrano z rekomendacji PiS-u posła tej partii Krzysztofa Czabańskiego (natomiast przykładowo z rekomendacji PO wybrano Juliusza Brauna, tj. prezesa TVP z czasów, gdy rozkręcała się tortura dźwiękowa przeciw Niżyńskiemu oparta o wszechobecną niemal możliwość odtwarzania radia podsłuchowego przez budynki powstałą wskutek ich masowego niegdyś ukradkowego remontowania w tym celu). Ww. Krzysztof Czabański ma nazwisko oparte o spółgłoski CZ-B-Ń, bardzo podobne więc do spółgłosek CZ-P-Ń, na których opiera się nazwisko Szczepaniec. B i P to wszak spółgłoski stosowane zamiennie nawet w przypadku tej samej litery B, zależnie od konkretnego przypadku. Jednocześnie zaś trudno to uznać za zupełny przypadek, skoro telewizja publiczna to tak ważne medium dla kwestii skuteczności ujawniania, kompromitowania i rozliczania nadużyć wyborczych rzutujących na politykę w całym kraju. Można tu jeszcze wskazać, że jak gdyby dla podkreślenia tego faktu samo "remontowanie" telewizji publicznej przez PiS naznaczone było poważnym skandalem, oczywiście bardzo cichym w typowo salonowych mass mediach, ponieważ prezesem został Jacek Kurski początkowo z wyboru ministra, po czym dziwnym trafem spośród wielu zgłoszonych kandydatów to właśnie ten kolega polityczny ministra (podobno też sprawca pedofilii przeciwko Niżyńskiemu z 1992 r., jak podsuwają spikerzy tortury dźwiękowej i na co zdają się też wskazywać niektóre szczególiki z przeszłości) wygrał zorganizowany następnie konkurs na stanowisko prezesa. Co oczywiście generalnie jest mało prawdopodobne: najlepszy to często ten inny, a gdy jest wielu konkurentów, to nawet najprawdopodobniej ten inny. Wynika to w szczególności z nieostrości kryteriów oceny, z tego, że zależnie od oceniającego liczyć się może trochę co innego, tak, iż ideał w oczach jednego może być postacią zaledwie mierną w oczach drugiego. Ten jakby celowo ostentacyjnie zorganizowany spektakl w postaci konkursu na stanowisko prezesa TVP, który i tak "musiał" wygrać Kurski, może posłużyć za wskazanie i zwrócenie uwagi na ukryty drugi skandal w tej sprawie, a mianowicie skandal z nazwiskiem przewodniczącego RMN – Czabańskiego. Dziś ten skandal, podobnie jak fakt krycia omawianego tutaj problemu przez TVP, staje się najzupełniej jasny, podobnie jak to, że władze nie chcą śledztwa w sprawie tych fałszerstw. Więcej o składzie Rady Mediów Narodowych można przeczytać w Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Rada_Medi%C3%B3w_Narodowych.
nazwiska zarówno Szczepaniec, jak i Szczepan, a nawet Czabański, nawiązują ponadto być może do wspólnego źródła ich 3, gdyż trudno uznać to tylko za losowy zbieg okoliczności: mianowicie "patronował" im jak gdyby temat odzyskania niepodległości (którego 101-sza rocznica przypadła na rok 2019, co jak gdyby spowodowało nadanie protestowi Niżyńskiego specjalnej sygnatury: I NSW 101/19) polegającego na upadku totalitaryzmu. Związek Radziecki upadł bowiem w święto św. Szczepana, czyli 26 grudnia, o czym wspominaliśmy w artykule "Nowa śmierć w stylu "grupy watykańskiej": kardynał z Włoch. Trafia w aktualny kontekst" we fragmencie dotyczącym zamordowania Blidy, tłumacząc to też (w oparciu o podobne brzmienie słów "święto świętego szczypania" oraz zbieżność czasową) możliwym inspirowaniem się kościelnymi tajemnicami dotyczącymi problemu pedofilskiego w telewizji (u operatorów podsłuchu na Niżyńskiego), w którego zorganizowanie mógłby być zamieszany sam były papież (obecnie przez Watykan z pomocą Jego kolegi papieża Ratzingera ogłoszony świętym).
Kolejnym wreszcie dowodem wskazującym na ustawienie (pochodzącej z nowych nominacji do SN, spowodowanych wygaszaniem mandatów sędziowskich, oraz pochodzącej spoza środowiska sędziowskiego, bo z uczelni) sędziny Szczepaniec jako osoby do rozpoznania kluczowego protestu wyborczego, obciążającym tym razem zwłaszcza premier Szydło oraz ministra Ziobro (jako kierownika resortu sprawiedliwości), jest bardzo specyficzna ustawa, której projekt złożono Marszałkowi Sejmu w urodziny Piotra Niżyńskiego w 2017 r. Mowa tu o nowelizacji Kodeksu karnego przewidującej likwidację kar za przekroczenie granic obrony koniecznej przy wdzieraniu się do cudzego domu lub ogródka ("chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące"). Zauważmy, że w kontekście polityki (i tym bardziej w ewentualnym kontekście wyborów) "dom", czyjś "ogródek" może być dla posłów też pewną alegorią Sejmu, zaś "wdzieranie się do cudzego domu lub ogródka" brzmi już wyraźnie jak nazwa na triumfalny pochód opozycjonistów. Zanim przejdziemy do wykazania kluczowej sprawy, czyli tego, jak ten projekt wskazuje na Marię Szczepaniec, wówczas nawet jeszcze nie sędziego Sądu Najwyższego, omówmy kilka spraw już na pierwszy rzut oka widocznych. Nie tylko data złożenia projektu tej ustawy jest bardzo specyficzna. Spójrzmy przede wszystkim na jej projekt podpisany przez premier Szydło: http://orka.sejm.gov.pl/Druki8ka.nsf/0/3D337CF9CCD8F5E7C12581AA002FFBF5/%24File/1871.pdf. Numer druku sejmowego 1871 przypada dziwnym trafem na liczbę oznaczającą też "rok przed debiutem filozoficznym Nietzschego". Jednocześnie zaś dodawanie lub odejmowanie jedynki w numerologii tej grupy często ma konotację "przyczyna", "skutek" (patrz np. informacje o przetworzonej tą metodą dacie urodzenia Niżyńskiego pozostawianej w wydarzeniach historycznych jako poszlaka: artykuł "Irracjonalne i niemoralne odmowy kredytowania xp.pl, złodziejskie praktyki banków", nagłówek "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla"). A zatem: "przyczyna debiutu filozoficznego Nietzschego". Jaka zaś była ta przyczyna? W rzeczywistości wciągnięto go w to bodajże na uczelni, jest mianowicie poszlaka na to, że ktoś z nim rozmawiał na ten temat i od niego dowiedział się, że ma poparcie papieża, o ile będzie bardzo powściągliwy w rozpatrywaniu argumentów przeciwko istnieniu Boga, tak, by za bardzo nie zaszkodzić religii. W szczególności, jak można wywnioskować z fragmentu "Człowiek oszalały", można wnioskować, że już wtedy wyjaśniono mu problem z wiarą w niebo kosmologiczne w Biblii (można o nim przeczytać też na stronie Piotra Niżyńskiego www.bandycituska.com/niebo.html) oraz zagrożono, że ten temat trzeba omijać, inaczej grozi szpital psychiatryczny. Rzeczywiście bowiem później to tego filozofa spotkało, dziwnym trafem w roku urodzin Wacława Niżyńskiego (a nie miał on przecież dostępu do kościelnych akt z danymi osobowymi), tymczasem można w jego twórczości znaleźć wyraźne odniesienia do tego tematu, trafianie weń wprost (np. prześmiewcze przyśpiewki Wiły z końcowych rozdziałów Tako rzecze Zaratustra, będących specyficzną "ucztą na zakończenie"; więcej na ten temat na kolejnej podstronie bloga Piotra Niżyńskiego: www.bandycituska.com/nietzsche.html, zaś ogólnie temat tej genezy twórczości jest też poruszany w tekście pod omówieniem prasy w dokumencie z ww. bloga na temat ataków na World Trade Center i Pentagon: www.bandycituska.com/dowody-wtc.html – interesująca lektura). Istnieją też inne, bardziej niewątpliwe poszlaki na to, że twórczość Nietzschego wywodziła się z "grupy watykańskiej", np. dodawanie dwójki w datach w związku z sytuacją, że jego ojciec został pastorem, od daty tego zdarzenia (które nastąpiło rozkazem króla) do narodzin Nietzschego, czy odniesienia do nieopublikowanej nawet, leżącej w szufladzie przez dziesięciolecia po śmierci Słowackiego książki polskiego pisarza (patrz www.bandycituska.com/ponazwisku.html, punkt o Nietzschem). Co tutaj jest istotne, to że na temat genezy kariery Nietzschego wysnuto zupełnie przeciwną zakłamaną teorię tak, by zaproponować jakieś wiarygodne, choć w istocie fałszywe, jej pochodzenie: przykładowo, zainteresowanie chrześcijaństwem miałoby wynikać z tego, że jego ojciec został pastorem, gdy tymczasem autor po prostu wydaje się być osobą dobraną po nazwisku. Zgodnie ze stałą tendencją tej grupy (liczne interwencje wcześniej i zwłaszcza też później). W ten więc sposób obecnie mafia, odnosząc się do swych kościelnych korzeni, mogła chcieć zwrócić uwagę na problem kłamstwa w sprawie pochodzenia wyników. Ponadto 1871 to także rok, w którym Rzym na mocy głosowania stał się stolicą świeckiego królestwa. Idzie to w parze z wielką uroczystością, jaką rok wcześniej (przed złożeniem projektu tej ustawy) urządził Kościół katolicki w Polsce: "intronizacją Chrystusa króla i jego pierwszego zastępcy" (to drugie wprawdzie pozostaje tylko w domyśle) z 2016 r. Na uroczystość tę przybyły tysiące ludzi, m. in. posłowie oraz prezydent. Abstrahując tu od tych drobiazgów w postaci wykorzystania kalendarzowej daty urodzin Piotra Niżyńskiego oraz roku poprzedzającego debiut literacki Nietzschego (którego nazwisko można też uważać za jedną z przyczyn tego, że to akurat osoba nazwiskiem Niżyński – podobnie przecież brzmiącym do "Niczyński" – jest w tej grupie prześladowana), a także "spraw rzymskokatolicko-intronizacyjnych", charakterystyczne jest tutaj po pierwsze nazwisko osoby odpowiedzialnej za projekt (patrz s. 5 dokumentu http://orka.sejm.gov.pl/Druki8ka.nsf/0/3D337CF9CCD8F5E7C12581AA002FFBF5/%24File/1871.pdf): to Martyna Pieszczek w Wydziale Prawa Karnego Departamentu Legislacyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości, gdy tymczasem sprawę wszczętą z pomówieniowego ataku policjantów na Niżyńskiego na warszawskim Dworcu Centralnym prowadzi, w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ, również ta sama osoba, tym razem jako wykonujący swój zawód prokurator: Martyna Pieszczek (ur. w 1986 r.). Udziela się też m. in. w kwartalniku Na wokandzie (https://nawokandzie.ms.gov.pl/author/pieszczek). Nazwisko to zaś jest bodajże w tej sprawie pierwotne, gdyż jest podyktowane jej tematem: policjanci, czyli mówiąc kolokwialnie "psy". "Jest pierwotne", to znaczy: to na projekcie przyszłego ataku policyjnego (z maja 2018 r.) i projekcie co do prokuratora, który to poprowadzi, jako czymś wcześniejszym, oparto wybór osoby z Departamentu Legislacyjnego do tego projektu, a nie odwrotnie (na wyborze prawnika z MS z 2017 r. wybór prokuratora do sprawy z 2018 r.), czyli jak gdyby podkreśla się tutaj kwestię "planowania już od dawna, co najmniej już rok wcześniej, jakiegoś złego państwowego prawnika do obsługi niesprawiedliwej sprawy". Pamiętajmy przecież o dacie ustawy: jest to data urodzin Piotra Niżyńskiego. Na temat tej wytoczonej przez policjantów Niżyńskiemu (czyli głównemu pokrzywdzonemu w aferze telewizji publicznej) sfingowanej sprawy politycznej o kierowanie licznych wyzwisk, wulgaryzmów i bardzo radykalnych nawet zniewag w stronę policjantów można czytać na stronie http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=7&t=7381. Ponadto już wstępnie na pierwszy rzut oka znamienne w tym projekcie ustawy jest to, jak nonszalancko premier Szydło obchodzi się z poglądami tych, którzy patrzą jej na ręce. Projekt ustawy przedstawiono do zaopiniowania różnym ośrodkom. Wszystkie one przedstawiły opinie krytyczne, każda z nich została jednakże skwitowana – przez autora dokumentu uzasadniającego ustawę – nader sędziowsko brzmiącym sformułowaniem "Uwaga niezasadna". Można tu wskazać, dla osób mało stykających się z prawem, że w sądownictwie na porządku dziennym jest używanie słowa "zasadne" zamiast "uzasadnione": niemal w każdym pojedynczym orzeczeniu można się z nim spotkać (np. "Zażalenie jest zasadne", "Niezasadnie obrońca powołuje się na..." itp.). Premier sygnujący dokument stawia się tu więc niejako w roli najwyższego sędziego, aż ponad jeszcze Sądem Najwyższym, którego stanowisko również takimi aroganckimi słowami skwitowano. Budzi to też skojarzenia z hitlerowską słynną masakrą kierowników zwaną Nocą długich noży, po której uchwalono 1-zdaniową ustawę stwierdzającą po prostu, że wydarzenia tamtej nocy były "legalną obroną państwa", zaś Hitler tak wyjaśnił swe postępowanie i uczestnictwo w tym incydencie:
Jeśli ktokolwiek wypomni mi to pytając dlaczego nie odwołałem się do zwykłych sądów, oto co powiem: W tej godzinie byłem odpowiedzialny za los narodu niemieckiego, a przez to stałem się sędzią najwyższym tego ludu.
Mamy tu więc, ponownie, temat stawiania się w roli sędziego, jak również, co znamienne, temat zabijania przeciwników politycznych. Jest to, powtórzmy, zupełna przesada i wymysł specjalnie na wyrost (wbrew zapewne brakowi realnego zastraszania i pogróżek) wysuwany po to, by odwrócić uwagę od poważniejszego problemu: totalnego upolitycznienia w sądownictwie, w tym w Sądzie Najwyższym, będącego czymś niemal na porządku dziennym respektowanym, a to z uwagi na przestępcze niepłacenie podatku dochodowego, do jakiego w sądach zapewne dochodzi. To tutaj jest podstawowy problem, tym niemniej ośrodki polityczne i do nich zbliżone starają się, by ta metoda kontrolowania wszystkiego przez premiera jak najmniej stawała się znana i napiętnowana. Przechodząc teraz do omówienia związku tego całego skandalu z niepotrzebną zdaniem wszystkich oceniających ustawą – przewidującą bezkarność przekraczania granic obrony koniecznej w przypadku wdarcia się do cudzego domu – zainteresujmy się najpierw postacią Marii Szczepaniec, która tutaj była przewodniczącą składu sędziowskiego i autorem uzasadnienia postanowienia (tj. sprawozdawcą). Jak czytamy w nocie biograficznej na Wikipedii, doktorem nauk prawnych została w oparciu o swą rozprawę doktorską zatytułowaną "Przekroczenie granic obrony koniecznej motywowane strachem bądź wzburzeniem". Informację tę można znaleźć na stronie https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Szczepaniec. Trudno więc nie dostrzec związku tego punktu z omawianą w niniejszym artykule sprawą, skoro taki sam, jak ten figurujący w kluczowym miejscu biografii p. Szczepaniec, był temat tej dziwacznie uchwalonej i na siłę przepychanej ustawy (nawiązującej też do kolejnego postępowania karnego przeciw Niżyńskiemu: tym razem do sprawy z wybrakowanego aktu oskarżenia i zarzutu, tj. niedopuszczalnego formalnie, za rzekome bycie przyczyną zniszczeń w wynajętym od kogoś domu; brzmi to tak, jak gdyby ów właściciel miał w końcu za próbę odzyskania przez lokatora, tj. Piotra Niżyńskiego, władania nad domem aż zabić go, a na pewno pobić, gdy w rzeczywistości stało się coś podobnego, choć zgoła innego: zmarła jego żona, prawdopodobnie jako ofiara służby zdrowia, co było zapewne kolejnym morderstwem tej samej mafii politycznej). Taki temat rozprawy doktorskiej pozwala podejrzewać, że już na uczelni przygotowywano prawniczkę do jej przyszłej roli: biednej zastraszonej sarenki. (Czyni coś złego, nawet niedopuszczalnego, ale to dlatego, że się po prostu boi. Niczym chora psychicznie osoba cechuje się w szczególnym stopniu tzw. ksobnością: wszystko bierze do siebie, jak gdyby o niej samej było; gdy gdzieś jest liczba 256, to na pewno chodzi o 25.6, datę śmierci komendanta Papały, a skoro gdzieś jest coś ewentualnie powiązanego z Papałą, to na pewno nastąpiła już groźba karalna wysunięta przez kogoś ściśle w kierunku tego sędziego.) Ponadto, co znamiennie łączy się z tematem bardzo wątpliwego pochodzenia obecnego Sejmu, w Wikipedii na jej temat czytamy też: "legalność jej nominacji jest przedmiotem kontrowersji".
Na trasie wylotowej z Warszawy wiodącej przez ulicę Modlińską widoczny jest budynek przy ul. Kowalczyka 3, na którego szczycie od dawna umieszczony jest wielki banner z napisem "Jezus wyciągnął mnie z mafii. Ł. Szczepaniak". Tego rodzaju eksponowanie danych osobowych, opartych o imię Szczepan, w ważnym (i często mijanym przez Piotra Niżyńskiego) warszawskim miejscu (patrz też informacje ze strony http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=9&t=7754 na temat tych okolic Warszawy) niewątpliwie już samo w sobie sprawia osobliwe wrażenie i rzuca się w oczy jako związane z czymś niezwykłym, zaś zważywszy na to, że p. Maria Szczepaniec (wraz z jej kolegami sędziami z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN) – pierwotnie pracownica uczelni, potem zrekrutowana do SN w ramach nowego naboru sędziów (po "odesłaniu na emeryturę" części sędziów dotychczasowych) – koniec końców w sposób wręcz haniebny zaszkodziła wolności wyborów, trudno to uważać za "na pewno" przypadek. Przeciwnie, łatwo to odebrać jako jeszcze jedną poszlakę na to, że takie orzekanie już od dawna planowano. Po prostu kolejny raz grupa celowo pozostawiała po sobie poszlaki, zgodnie ze swymi specyficznymi dziwnymi standardami – tak to można wyjaśnić.
Można tu jeszcze wskazać, że nadawcy "radia" podsłuchowego dręczącego w budynkach i na ulicach Piotra Niżyńskiego, czyli tzw. "spikerzy" (choć nie należy z nazwy tej wyciągać wniosku, że chodzi przede wszystkim o mówienie, gdyż najbardziej szkodliwe i nieprzyjemne dźwięki są właśnie nie mówione, lecz szeptane) od lat raz na jakiś czas potrafili rzucać teorię o "samoobronie całego narodu" jako okoliczności wyłączającej winę kryminalną. Bardzo to ciekawa teoria prawnicza i faktycznie dałaby się zmieścić w ramach obowiązujących przepisów, a to przez, jak podpowiadano, klauzulę szkodliwości społecznej, w tym w szczególności szkodliwości społecznej znikomej. "Nie ma przestępstwa, bo to jest obrona konieczna ze strony narodu" (mimo że realizowana przez pojedynczą osobę, nie mogącą sobie inaczej poradzić a stojącą przed dziejową misją): takie to koncepcje chodziły czasami ("od święta") po głowach ww. osobnikom, uważanym za ludzi instytucji bardzo upolitycznionej (TVP) czy wręcz po prostu obsługującej kryminalne interesy rządu. Trafia to więc oczywiście w kwestię omówionej w poprzednim punkcie ustawy oraz wiążącej się z nią rozprawy doktorskiej Marii Szczepaniec – obecnie sędziny Sądu Najwyższego od oceniania wyborów, choć nie miała wcześniej na koncie żadnej kariery sędziowskiej. Ponadto zwracano też wśród ww. "spikerów" uwagę na to, że "ustawa wejdzie" ("niech będzie, że ustawa wejdzie", "ustawą to zrobię") i to w ten sposób rozwiązany będzie problem przestępczości telewizyjnej, rozsianej po różnych instytucjach (podsłuch, pomocnictwo, stalking, udział w grupie przestępczej). Można tu na marginesie odnotować, że w razie, gdyby Sąd Najwyższy zgodził się z protestami i uznał, że wybory trzeba częściowo lub całkowicie powtórzyć, jego werdykt trafia do Dziennika Ustaw. Ww. objaśnienie nadziei ośrodka telewizyjnego co do swej przyszłości idzie też w parze z podchwyconymi w głównych mediach internetowych i propagowanymi tam wypowiedziami holenderskich polityków unijnych (chodzić tu w tle może o ewentualną rolę Unii Europejskiej jako tego, kto bardzo broni niezawisłości złych skryminalizowanych skorumpowanych już uprzednio sądów i nie pozwala ewentualnie wybranym nowym politykom naprawiać systemu): "jestem przekonany, że Polacy wybiorą wolność" (tzn.: że wygrają wybory ci politycy, którzy zapewnią brak więzień – tłumacząc to teraz "z polskiego na nasze", politycy europejscy są przekonani, że nie uda się wygrać już nawet z tą podstawową sprawą, jaką jest fałszowanie wyników wyborów i nadawanie im pozoru praworządności, i opieranie na nich systemu prawnego).
Idealnie dobrana liczba 256
Wśród kilku innych okoliczności skrajnie uprawdopodabniających fałszerstwo (np. wyraźnego sfałszowania wyborów z 2015 r., jak również powstawianych obecnie wyników w rodzaju 666 czy, na przykład, przystawienia w miejscu kojarzącym się z postkomunizmem liczby 1946, budzącej skojarzenia z filmem "Tuż po wojnie" i tym, co nastąpiło już po komunizmie, symbolizowanym przez 1945) podstawowy problem wytknięty przez nas w artykule "Oficjalne wyniki wyborów. W tle dowód odgórnego oszustwa, a także demaskatorskie komentarze »telewizji«" oraz przez Niżyńskiego w proteście to powtórzenie w 2 kolejnych polach liczbowych obwieszczenia PKW (tj. w wyniku procentowym SLD – zapisanym przez PKW jako 12,56% – i, tuż po nim, w wyniku Konfederacji podanym jako łączna liczba głosów, a mianowicie w jego środkowych 3 cyfrach, oddzielonych w tym przypadku odstępem jako separatorem tysięcy zgodnie z typową konwencją PKW) liczby 256, co oczywiście samo z siebie najpewniej by się nie zdarzyło.
Ponadto od cyfr 256 zaczyna się łączny wynik PiS-u co do liczby głosów w "pechowym" 13-tym okręgu (jest to 256847), tj. okręgu krakowskim.
Tymczasem aż na kilka sposobów liczba ta jest wyjątkowo trafna i jest w zasadzie najlepszym pomysłem, jaki w tym roku i przy takiej okazji można było wykorzystać na eksponowanie się z bezkarnością fałszerstwa i z tym, że nie ma już demokracji (i że nikt do tego nie przywiązuje wagi):
256 jako liczba związana z informatyką, informatykami i tzw. systemem binarnym (systemem liczenia mającym nie 10 cyfr, lecz 2: 0 i 1, ale tak poza tym działającym analogicznie do naszego dziesiętnego) jest od dawna faworyzowana w numerologii "grupy watykańskiej", jak można się przekonać analizując dostępne dane. Śladów interesowania się najprawdopodobniej papieży przyszłością w dziedzinie wynalazków komputerowych można upatrywać w wielu faktach, ale szczególnie rzucają się w oczy sprawy następujące:
już w 1885-1886 r., gdy Nietzsche kończył książkę Poza dobrem i złem, jej sekcja o numerze właśnie 256 w ramach wyjątku zajęła się też kwestią watykańskiej prawdopodobnie genezy jego twórczości (widać zresztą tę genezę także i w kilku innych sprawach, w tym nawet w tytule kojarzącej się z "grobowcem Kościoła" ówczesnej encykliki Gravibus Ecclesiae, do której zresztą później nawiązała encyklika o Piotrze Kanizym – co pasuje do personaliów Piotra Niżyńskiego: PIOTR K. NIZY[...] [tu standardowa polska końcówka] – zatytułowana Militantis Ecclesiae, jak również w kilku dużo mocniejszych i dużo bardziej nawet uprawdopodabniających to poszlakach). Oficjalnie była tam mowa o Wagnerze, ale tekst pasuje też do prawdopodobnych korzeni twórczości Nietzschego w postaci pewnej rozmowy stoczonej zapewne z kimś z uczelni (na której zresztą w bardzo młodym wieku, zupełnie nietypowo, został profesorem – jak gdyby właśnie po to, by mieć czas później wyrosnąć z samej tylko nauki i sceptycyzmu względem jakichkolwiek sądów co do religii). W nagłówku bloga Niżyńskiego (www.bandycituska.com) można przeczytać więcej na temat sytuacji związanej z tym filozofem po kliknięciu np. przycisku o XIX-wiecznych korzeniach obecnego skandalu.
istnieje prawdopodobieństwo, że pojęcie "system binarny" trafiło do powszechnego obiegu za sprawą nazwy miejscowości Krubin (pasuje do ironicznego sformułowania "król binarny", w tym samym znaczeniu, co np. "król żydowski"; ironia tkwi tu w tym, że chodzi raczej o kiepskie wyniki w biznesie i, w związku z tym, o możliwość skorzystania z hojności organizatora imprezy), w której to miejscowości zresztą, a mianowicie w tamtejszej straży pozarnej, najwyraźniej zamordowano w I poł. XX w. niejakiego Ignacego Leonarda Kałęckiego w stylu typowym dla tej mafii (tj. z wykorzystaniem, w tym przypadku, przetworzonej daty urodzenia Piotra Niżyńskiego; dotyczyło to także daty narodzin ww. osoby, upatrzonej być może z tego powodu do roli kierowniczej). Krubin jest to miejscowość w okolicach nieruchomości kupionej zapewne w związku z uprzednimi planami tej mafii (za sprawą m. in. odpowiednio niskiej ceny oraz atrakcyjnego stanu surowego) przez Piotra Niżyńskiego w 2015 r.; chodzi o powiat wieliszewski. Ponadto tamtejsza straż pożarna organizuje chyba nawet dorocznie w dniu 11 listopada jakąś imprezę dla ludności z bardzo dużą ilością jedzenia na szwedzkim stole. Istnieje mnóstwo poszlak wskazujących na planowanie od dawna tych okolic (okolice podwarszawskie-podlegionowskie) dla prawdopodobnie Piotra Niżyńskiego, a w każdym razie są poszlaki, że myślano przy tym o tej właśnie postaci: można o tej bardzo mało znanej sprawie poczytać na forum ww. bloga bandycituska.com pod adresem http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=9&p=9419#p9419.
akcja Piłsudskiego na carskich Rosjanach z niejakim (religijnie kojarzącym się) Hellmannem (nazwisko oznacza, dosłownie rzecz biorąc, "człowieka piekieł"), jego najzuchwalsza czy jedna z najzuchwalszych akcji ekspropriacyjnych (tj. polegających na kradzieży w celu zdobycia środków na rozwój partii), miała miejsce w r. w Bezdanach: jak gdyby zapowiadało to już naszą współczesną teorię "baz danych" (z jej logiką trójwartościową, umożliwiającą stosowanie pola "NIE WIEM" – NULL, jak gdyby skierowaną przeciwko znanemu już wówczas i coraz silniej podkreślanemu w filozofii tzw. dylematowi determinizmu, wedle którego wolna wola jest w ogóle z definicji niemożliwa), zapowiadało to jak gdyby nawet samo sformułowanie "baza danych". Można tu dodać, że samo nazwisko Piłsudski również kojarzy się papiesko (z imieniem Pius), zaś personalia tego człowieka były tak dobrane, że budziły skojarzenia, na zasadzie klamry historycznej, z postacią z czasów schyłku I Rzeczpospolitej: księciem Józefem Poniatowskim (również inicjały JP).
"informatyk to kiedyś rozszyfruje": symbole informatyki 1 i 0 widnieją w numerze legitymacji partyjnej NSDAP Heinricha Himmlera z roku 1923. Przesłaniają (wchodząc między jej cyfry) liczbę 444, która dzięki temu nie występuje tak zupełnie odsłonięta (444 z kolei to prawie 666, tyle, że potraktowana typową "watykańską" transformacją numerologiczną polegającą na dodawaniu/odejmowaniu dwójki). Więcej na ten temat, tj. o Himmlerze i Hitlerze (i prawdopodobnie papieskich korzeniach nazizmu), można przeczytać w raporcie z bloga Niżyńskiego co do ludzi wylansowanych przez "grupę watykańską" po nazwisku: www.bandycituska.com/ponazwisku.html.
siostra Faustyna, nota bene urodzona równo 5 lat po śmierci Nietzschego (która przypadła równo miesiąc przed kalendarzową datą urodzin Piotra Niżyńskiego i jego żyjącego już wówczas "poprzednika" w spiskach: przyszłego prezydenta Włoch nazwiskiem PERTINI), przeżyła – najprawdopodobniej zamordowana w roku 1938, bodajże w szpitalu – tyle dni, że po przeliczeniu ich liczby 12094 na liczbę godzin (poprzez pomnożenie przez 24) otrzymuje się liczbę z końcówką 256. Kontynuacja wątku Nietzschego ("ludzie papieża"), kontynuacja wątku informatyki.
pojęcie "baza danych" trafiło do informatyki w latach 60-tych XX w. i zostało rozwinięte w roku 1985 przez osoby o nazwiskach Raymond (kojarzy się więc z Rajmundem Kaczyńskim, podawanym jako ojciec braci Kaczyńskich) i Donald (pasujący z kolei do Donalda Tuska) w ramach tzw. standardu SQL (kojarzy się znowuż ze szkołą, ang. school, czyt. "skul": i istotnie jest to taki szkolny, wykładany na uczelniach na kierunku informatyka, standard realizowania systemów baz danych). W standardzie tym wprowadzono właśnie wspomnianą wyżej "logikę trójwartościową", czyli nie opartą tylko o 2 możliwości Tak lub Nie czy np. Jest albo Nie ma. Ponadto twórca 2 najsłynniejszych może obecnie (obok PostgreSQL) darmowych systemów obsługi baz danych dostępnych do wszelkich zastosowań, komercyjnych i niekomercyjnych, wraz z tzw. kodem źródłowym (tzn. tekstem definiującym od strony technicznej sposób działania programu, w języku zrozumiałym dla człowieka) w Internecie, Michael Widenius (mowa tu o zapoczątkowanych i rozwijanych przez niego bazach danych MySQL oraz MariaDB), również jako człowiek najwyraźniej dobrany po nazwisku, z myślą o Polakach czy nawet konkretnym Polaku, dodatkowo potwierdza interesowanie się Watykanu informatyką.
Kolejne poszlaki dotyczą takich postaci, jak Bill Gates (nazwisko oznacza "bramki logiczne" – fundamentalny element konstrukcyjny procesorów), Richard Stallman (jak gdyby "Stalin"), Linus Torvalds (twórca systemu operacyjnego Linux, którego nazwa to przekręcona nazwa UNIX: nie Lunix, tylko Linux, ale i tak imię bardzo pasuje), przy czym pewne szczegóły z samego początku tworzenia Linuksa, dotyczące nazwisk uczestniczących w tym programistów, potwierdzają jeszcze sprawę tego samego koniec końców źródła inspiracji, co i w przypadku Wideniusa. Nie tylko mem doboru po nazwisku się powtarza, ale i konkretne jego przejawy wydają się znane w obu gałęziach działalności tej całej grupy, jak widać nawet w informatyce mającej swoje wpływy.
Jednocześnie można tu wskazać, że informatykiem z zawodu jest Piotr Niżyński, będący też prezesem xp.pl, wokół którego rozrósł się gigantyczny obejmujący cały kraj skandal podsłuchowy i dotyczący remontowania nieruchomości w sposób mający umożliwić odtwarzanie się radia podsłuchowego w jego obecności lub ewentualnie przeciwko innym wybranym osobom (w różnych miejscach mogą grać różne radia podsłuchowe, co jest wykorzystywane – na zasadzie grania w trybie "stereo", dwóch różnych rzeczy, jednej bardziej szeptanej, a drugiej bardziej mówionej i wołanej – nawet w ramach jednego i tego samego ataku na Niżyńskiego). A zatem 256 świetnie nadaje się na symbol kościelnego co do swej genezy skandalu rozkręconego wokół Piotra Niżyńskiego, tego skandalu, o którym mass media milczą. Tym bardziej się nadaje, że jak gdyby do spraw kościelnych nawiązywała też metoda fałszerstwa wyborczego zastosowana w roku 2015 (suma liczby głosów na partie sejmowe dzieliła się wówczas, jak pokazaliśmy w artykule, przez 500, co zdarza się średnio raz na 500 wyborów, czyli raz na 2000 lat – przemycona tu myśl to więc, w kontekście wielce nagłaśnianego w Polsce niegdyś Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, jak gdyby temat "sędziwego jubilata" albo, mówiąc mniej przychylnie, temat starzenia się Kościoła, rozumianego tu także jako współdziałające z nim partie: któremu wobec tego jak widać starano się pomagać w sukcesach, bo bez tego trudno wygrywać).
256 to ponadto także, jako symbol systemu binarnego (gdyż jest to liczba różnych możliwości, jakie można zapisać na 1 bajcie danych), coś, co pasuje do liczby 101 trafiającej z kolei w rok, którego dotyczy fałszerstwo. Rok 2019 to wszak 101-sza rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę, czyli temat "systemu binarnego" wydaje się tu nawet na czasie (jeden, zero, jeden – same tylko takie cyfry...). Przypomnijmy też, że istotnie Sąd Najwyższy, jak gdyby samodzielnie wyłapując tę okoliczność, na którą nawet nie zwrócił w swym proteście uwagi Niżyński, nadał protestowi sygnaturę I NSW 101/19. Tymczasem to odzyskanie niepodległości aż na 3 przynajmniej sposoby daje się powiązać ze sprawą protestu i odnośnego sfałszowania wyborów:
szczególnie doniosłe znaczenie w historii polityki III Rzeczpospolitej Polskiej związane z możliwością postawienia tamy postępom polityki totalitarnej oraz nieomal jawnej nieprzyzwoitości, arogancji i buty, a także dopuszczenia do władzy, w niezaakceptowanym przez dotychczasowy establishment zakresie, nowych ruchów politycznych;
sprawa fałszowania sondaży, również w pewien sposób odzwierciedlona w wynikach wyborów ogłoszonych przez PKW (mianowicie we wspomnianej przez nas w tym oto artykule "administracyjnej" stronie wyborów, czyli tej mniej związanej z samym orzekaniem o ich ważności, z konkretnymi wynikami) – jak już wspominaliśmy, w 2015 r. w ciągu ostatnich miesięcy (mniej niż 1 roku) przed wyborami doszło do ogromnych zmian w wynikach sondaży, kiedy to kilkanaście procent poparcia jak gdyby "przeniosło się" z PO do PiS. Najłatwiej wyjaśnić to swoistym "odkłamaniem" sondaży: zwróceniem im prawa do prawdziwości przez rząd, administrację skarbową i mass media (również może i po to, by pozostawić ślad dla przyszłych historyków na temat przestępstw i przekrętów, do jakich dochodziło). Tę zaś sytuację można przyrównywać właśnie do "odzyskania niepodległości".
trafnie wiąże się to ze sprawą upadku Związku Radzieckiego, będącego ogólnie jednym z symboli upadku totalitaryzmu, które to rozwiązanie państwa miało miejsce w święto Świętego Szczepana – pasuje to bowiem do nazwiska przewodniczącej składu sędziowskiego (Szczepaniec).
wreszcie trzecia racja przemawiająca za wyborem liczby 256 wiąże się z tym, że nasuwa ona zrozumiałe – choć w tym kontekście przede wszystkim alegoryczne – skojarzenia ze sprawą "zabicia stróża prawa". Dnia 25.6 roku 1998 zastrzelono bowiem Komendanta Głównego Policji Marka Papałę, zaś data tego wydarzenia była datą urodzenia Piotra Niżyńskiego (25.9.86) z końcową szóstką przesuniętą o dwie pozycje w lewo (istnieje też multum innych poszlak i ustawionych wydarzeń wskazujących na prawdopodobieństwo udziału premiera i USA, jak również producenta filmu Kiler oraz prasy, w tej sprawie). Na marginesie powyższa okoliczność pozwala też zresztą wytłumaczyć – w świetle tego, że skądinąd wiadomo, iż data ta, jako dzień i miesiąc, od dawien dawna była planowana (podobnie jak personalia Piotr Niżyński, a nawet powiązanie obu tych rzeczy), patrz np. nasz artykuł "Irracjonalne i niemoralne odmowy kredytowania xp.pl, złodziejskie praktyki banków" i jego końcowy nagłówek "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla" – z jakiego to powodu końcowa cyfra roku urodzin musiała tutaj być szóstką. Dzięki temu, że była to szóstka, można, poprzez przesunięcie o 2 pozycje w lewo (zgodnie z typową od renesansu chyba stosowaną metodologią papieskiego bodajże pochodzenia), osiągnąć liczbę 256 symbolizującą rekomendowany zawód przyszłego bohatera skandalu (raz po raz tu i ówdzie lansowanego też jako postać nadająca się na króla albo w takim otoczeniu prezentowana). Nie wyciągajmy oczywiście zbyt daleko idących, pochopnych wniosków z tego, że w wynikach wyborów świeciła liczba 256. Nikt normalny – z wyjątkiem osób nadających się do powiedzenia "Mamo, koza na mnie patrzy!" (a pamiętajmy, czym jest koza, co oznacza "pójść do kozy") – nie będzie z zaakcentowania liczby 256 wywodził wniosku o tym, że umrze; prawie na pewno nie zauważy nawet sam z siebie związku tej liczby ze sprawą Papały, bo nie jest zainteresowany jej rozpamiętywaniem i nie ma na to czasu. Sędzia często ma na głowie więcej niż jedną sprawę. Nawet, jeśli nie, to sprawa sama z siebie daje wystarczający temat do pracy i zastanawiania się, by (w świetle tego, że sędziowie typowo są mniej obecni w pracy niż zwykli ludzie: nie pracują bynajmniej 40 godzin w tygodniu, tylko np. 3-4 razy mniej) nie zawracać sobie głowy jakimiś szczegółami dotyczącymi tematów pobocznych, np. wiązaniem tematu zgonu Papały z tematem liczby 256, co jest trochę odległe jedno od drugiego, a przykład zamordowania komendanta w dacie wzorowanej na dacie urodzin Niżyńskiego był tylko jednym z bardzo licznych podniesionych w załączniku protestu (będącym przedrukiem odpowiedniego fragmentu artykułu xp.pl) przykładów. Przede wszystkim jednak temat "grożenia sędziom śmiercią" nie nadaje się na temat lekceważony. Jest to temat do strajków. Jest to też temat do zawiadomienia do prokuratury, choć większą skuteczność zapewne mają strajki. Trudno też czegoś takiego, jeśli dotyczy samego Sądu Najwyższego, nie zauważyć. On sam powinien wtedy ustosunkować się do tego na swej stronie internetowej, inaczej oznacza to już zupełny paraliż dialogu społecznego. Sędzia dostając sprawę, w której boi się orzekać rzetelnie, może wymigać się od tego orzekania (wymusić wybór kogo innego: np. powiedzieć, że bardzo mu przykro, ale jedzie teraz na długi urlop i naprawdę nie będzie się tą sprawą zajmować), zwłaszcza, że informacja o wyznaczeniu konkretnego sędziego nie jest nikomu rozsyłana. Nie można też jednocześnie twierdzić, że sędziego uniewinniają jakieś tam nadwrażliwe lęki, co jakoby jest powszechnie zrozumiałe jako usprawiedliwienie, a jednocześnie, że nie wybroniłby się z ww. postawy (wymuszenia wyboru kogo innego, odważniejszego) przed jakimś sędziowskim sądem dyscyplinarnym. Jest to bzdura; zachowajmy rozsądną gradację: skoro coś pomaga nawet przeciwko zarzutowi przestępstwa, co jest już bardzo poważnym przewinieniem, to tym bardziej pomaga przeciwko zarzutowi naruszenia dyscypliny. W takim przypadku co najwyżej nie wypłacono by sędziemu pensji, ale na pewno nie zostałby zupełnie zwolniony z pracy, chyba że po prostu to jest zła wymówka, ale w takim razie po co ją podnosić? Zauważmy też, że zawód sędziego, z którym wiążą się tak liczne przywileje, zawsze powinien wiązać się także i z ponadprzeciętną odwagą lub co najmniej umiejętnością radzenia sobie z takimi sytuacjami, bez łamania prawa, inaczej łatwo zachodzi zupełny upadek praworządności – wszystko jest już tylko w rękach mass mediów. Jeśli więc sędziowie nawet baliby się kul (choć w tym przypadku tak nie było: zresztą nie wolno nikomu nawet donosić takich informacji, straszyć go tym, bo to są niedopuszczalne nielegalne naciski; równie niedopuszczalny i nie do usprawiedliwienia jest kontakt z grupą przestępczą w takim temacie, dokonywanie uzgodnień), to niech przede wszystkim podnoszą lamenty i protesty wniebogłosy, a w dalszej kolejności: niech bronią się kamizelkami kuloodpornymi, natomiast nie wolno im z tak egoistycznych względów, zasługujących więc na szczególne potępienie, niszczyć historii politycznej kraju. Poza tym kompletnym zbłądzeniem jest wiązanie dalszego rządzenia grupy przestępczej, silniejszej niż dotąd, wzmocnionej wyborczo, z większym bezpieczeństwem. Jest to zupełne stawianie sprawy na głowie. W sytuacji, gdy bezpieczne życie w kraju jest zagrożone, jedynym sensownym działaniem jest dążenie do obalenia grupy przestępczej, wszelkimi siłami, natomiast upatrywanie bezpieczeństwa i spokojnej starości w jej dalszym istnieniu i rządzeniu jest absurdem, dla którego nie można mieć litości. Jeszcze jedno zasługuje tu na odnotowanie: już od dawna powtarzała się, przewijała u nadawców tortury dźwiękowej dręczącej w budynkach i na mieście Piotra Niżyńskiego teoria "zastrzelić sędziego za to, że źle, niesprawiedliwie orzeka w sprawie wyborów"; "ktoś z ludu powinien to zrobić" (proszę nam wybaczyć to nieco pornograficzne cytowanie zgoła kryminalnego uczynku polegającego na pochwalaniu popełnienia przestępstwa, ale jest to najprostszy sposób objaśnienia sprawy). Tezę taką wykrzykiwali np. na całe Centrum Handlowe Arkadia tuż po wyborach z 2015 r.; podczas jednej z takich sytuacji była nawet wtedy obecna premier Szydło – albo osoba do niej do złudzenia podobna, aż do poziomu różnych subtelnych detali na twarzy – tym niemniej na pewno się nie przyzna ani do obecności i bawienia się wtedy telefonem komórkowym, ani tym bardziej do słyszenia szeptanych dźwięków Telewizji, a co dopiero do słyszenia o strzałach zabijających sędziów w sprawie wyborów. Jest wszakże nagranie z tej sytuacji: https://www.youtube.com/watch?v=vakMDK_AgIQ. Następnie zresztą, za jej kadencji, doszło do specyficznie kojarzącego się zabójstwa: zabicia "Beaty B." (Beata be kojarzy się tutaj z niedobrą Beatą, czyli, w kontekście polityki, z nieprzychylnymi nastrojami społecznymi względem premiera i, w konsekwencji, co tutaj najważniejsze, z kiepskimi wynikami partii w sondażach). Można o tym poczytać na prowadzonej w ramach bloga Piotra Niżyńskiego liście zabójstw przypisywanych mafii właściwej dla układów państwowo-kościelnych (obecnie kojarzonej przede wszystkim z telewizją, premierem i mass mediami): www.bandycituska.com/ofiary.html – czerwiec 2017 r. (Dzień Matki). Dziwnym trafem media kościelne, mianowicie KAI, sprawiały wówczas wrażenie ustawionych, były też "aluzyjne zdarzenia" temu towarzyszące, a kojarzące się ze skandalami w sądownictwie, zaś morderstwo miało miejsce na terenie odpowiedniego miasta, tak, iż Piotr Niżyński mógł o nim przeczytać w lokalnej gazecie.
25.6 (25-ego czerwca) ponadto uchwalono "ustawę o zmianie ustawy - Kodeks wyborczy" zakładającą m. in. 9-letnią, czyli bardzo długą, kadencyjność członków PKW (dowód: http://dziennikustaw.gov.pl/DU/2015/1043/1).
Co Sąd Najwyższy zrobił, a co zrobić powinien
W krótkim kilkuzdaniowym uzasadnieniu orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie wspomnianego protestu I NSW 101/19, które można przeczytać pod adresem , postawiono na tłumaczenie, że nie zostały przedstawione dowody ściśle na okoliczność tego, że doszło do przestępstw fałszowania głosów. Te wyjaśnienia odnajdujemy w słowach
"Skarżący w przedmiotowej sprawie przedstawiającargumentację mającą wykazać... nie przytoczyłdowodów..."
oraz
"Protestujący wskazuje wprawdzie ... jednak są to materiały, którenie korespondująz przedstawionymi zarzutami."
Wynika stąd, że wg tez tych sędziów sąd w ogóle nie powinien posługiwać się rozumem w dziedzinie ustalania faktów, a jedynie każdą okoliczność, z której wywodzi się skutek prawny, przyjmować jako gotową, bo przedstawioną konkretnym stwierdzającym ją dowodem przez któregoś z uczestników postępowania. Jest to swoiste "granie pod publiczkę": rzeczywiście istnieje tendencja do pewnej maksymalnej prostoty, klarowności, wzajemnego "odpowiadania sobie" czy też "korespondowania" między tym, co ustala sąd, a tym, co stwierdzają dowody, oraz wreszcie też tym, jak wobec tego ma się przedstawiać interpretacja prawna sprawy – z tym, że tendencja ta dotyczy przypadków prostych, czyli takich, jakie są najczęstsze. Tak jest więc np. w sprawach o pozostawienie czyjegoś mieszkania w gorszym stanie po ukończeniu najmu, w sprawach o brak spłaty pożyczki itp., krótko mówiąc gros spraw, nawet 99% spraw, będzie się sprowadzać do tego typu prostego przenoszenia jednego na drugie, czerpania z tego, co dostarczone.
Nijak jednak nie jest wykluczone stosowane przez sąd rozumu. Takie wnioskowanie z jednych faktów o innych, czyli ustalanie okoliczności faktycznych bez dowodu, za to w oparciu o dowody stwierdzające co innego niż te okoliczności, nazywa się domniemaniem faktycznym i jest dopuszczone przez art. 231 Kodeksu postępowania cywilnego. W podręcznikach jest to jeszcze uzupełnione wyjaśnieniem, że aby domniemanie faktyczne było legalne, wnioskowanie takie musi być zgodne z zasadami logiki, wskazaniami wiedzy (np. nauki lub wiedzy ogólnej) i doświadczenia życiowego. Co więcej, w orzecznictwie można znaleźć cytaty, z których wynika, że takie stosowanie rozumu jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem sędziego, w zakresie koniecznym dla pełnego wyjaśnienia sprawy. Jeśli więc jedyne możliwe w danych okolicznościach wyjaśnienie sprawy pochodzi z rozumu, który pozwala z niemalże pewnością rozstrzygnąć, czy doszło do fałszerstwa, czy do przypadku losowego, to nie można uchylać się od dokonania domniemania faktycznego "niezawisłością sędziowską", "decyzją uznaniową". Jest to zwykłe niedopełnienie obowiązku / przekroczenie uprawnień przy orzekaniu (art. 231 Kodeksu karnego).
Powyższy wątek, dotyczący obowiązku dokonania domniemania faktycznego, był rozwinięty we wniosku dowodowym Piotra Niżyńskiego złożonym do akt protestu w ślad za samym protestem, a w reakcji na stanowiska PG i PKW, który to wniosek można przeglądać w artykule "Kompromitacja! Ziobro i PKW zwalczają protest Niżyńskiego" (patrz w szczególności ilustracja nr 6 – można je przełączać zieloną strzałką na prawo od skanu; drugi akapit, przypis nr 4). Sędzia Szczepaniec, która wniosek ten oddaliła, nie może więc skutecznie bronić się (przed zarzutem umyślnego orzekania nielegalnie) twierdzeniem, że ona o obowiązku stosowania domniemania faktycznego – uznanym, jak widać, w doktrynie i orzecznictwie za niekiedy istniejący – nic nie słyszała.
Jakkolwiek w wynikach PKW widać niemal w oczywisty sposób, że doszło do fałszerstwa (wystarczy porównać prawdopodobieństwo 2 rzeczy, które ewentualnie mogłyby się zdarzyć, tj. hipotezy spisku z celowym pozostawianiem poszlaki oraz hipotezy przypadku losowego), to i tak otwartą pozostaje jeszcze kwestia tego, czy fałszerstwo to miało wpływ na wynik wyborów. Powtórzmy tutaj więc w skrócie, jakie rozumowanie zaprezentowano w proteście (odpowiada ono też temu z naszego artykułu o wyborach, jego treść została wręcz wstawiona jako fragment uzasadnienia protestu).
Skoro sfałszowano m. in. wynik wyborczy SLD co do ostatniej cyfry części całkowitej wyniku procentowego (12%, chodzi tu o cyfrę 2 na końcu), a także co do 2 cyfr po przecinku (tak, iż na końcu jest 2,56%), jak również cyfry 2-4 w 7-cyfrowej liczbie głosów oddanych na Konfederację (chodzi tu o ten wynik pomiędzy 0 tysiącami głosów a 999 tys. głosów, który dodaje się do 1 miliona; zauważmy, że łączna liczba głosów oddanych w wyborach to na tym tle "tylko" niespełna 18,7 mln.), to już widać, że opublikowane wyniki są ogólnie niewiarygodne: są niepewne, nieudowodnione jest to, czy choćby w zarysie odzwierciedlają rzeczywistość. Tym niemniej, w ramach ukłonu w stronę przeciwną, która chciałaby na siłę bronić ważności tych wyborów lub chociaż opowiadać się przeciwko temu, by je powtórzyć w całości, w całej Polsce, można by ewentualnie podnieść, na ich obronę, że były w miarę zgodne z wynikami sondażowymi. W każdym więc razie nie ma podstaw do założenia, że zamysłem hipotetycznych fałszerzy było wytworzenie wyników odbiegających w sposób zauważalny od tych sondażowych. Skoro zaś tak, to za tamę dla możliwości fałszowania można tu przyjąć tzw. błąd statystyczny, będący cechą wszystkich sondaży i wyrażający liczbę punktów procentowych, o które ich wynik może (wedle najwyższego prawdopodobieństwa oszacowania, czyli z pominięciem przypadków skrajnie nieprawdopodobnych) różnić się od rzeczywistości. Błąd ten typowo wynosi rzędu 2%. Skoro więc odchylenie wyników wyborów ogłoszonych od sondażowych i dosyć dobrze je odzwierciedlających wyników rzeczywistych miałoby wynosić od 0 do 2% w którąkolwiek ze stron, to rozsądnego oszacowania poziomu fałszerstw w myśl statystyki dostarcza tzw. wartość oczekiwana ("średnia"), gdyż przy jej zastosowaniu błąd względem rzeczywistego poziomu odchylenia może być (z samej jej istoty) minimalny. W ogólności stosowana jest całka, zaś w tym przypadku oblicza się ją jako punkt środkowy odcinka o współrzędnych jednego końca 0 i drugiego końca 2, czyli wynosi ona 1. Przykładowo więc sfałszowanie rzędu 1% głosów wynika z samego tylko ustawienia wyniku procentowego SLD. Trudno też nie docenić konsekwencji fałszowania setek tysięcy głosów, średnio pół miliona (skoro ustawia się cyfry 2-4 w liczbie 7-cyfrowej), gdy głosuje 18,7 mln. ludzi. Sugeruje to jeszcze większą skalę fałszerstwa (2,67% *). Tymczasem zaś już sfałszowanie jednego na 460 głosów, czyli 0,2% w skali kraju, najczęściej kończy się inną listą posłów na Sejm, czyli innymi wynikami wyborów. Tutaj natomiast mowa o sporo większych odchyleniach.
A zatem niewątpliwie analizowane tutaj przez SN fałszerstwa miały wpływ na wynik wyborów. Zważywszy więc na to, że wyniki te zostały ustalone w sposób nieuczciwy, a także na prawo człowieka do uczciwych wyborów (art. 3 protokołu nr 1 do europejskiej konwencji o prawach człowieka) – oraz na gwarancyjny charakter tego prawa (państwo ma obowiązek je zapewnić, patrz np. art. 5 Konstytucji RP) – jak również na to, że nie sposób w warunkach braku dowodów na ten temat rozstrzygnąć, w których konkretnie miejscach doszło do tych fałszerstw (z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora nie wiadomo nawet, czy na poziomie komisji, czy wyłącznie w PKW, która prezentuje przecież jedynie zsumowane-zagregowane wyniki z poszczególnych okręgów, a tymczasem w każdym okręgu są liczne obwody do głosowania i znają one jedynie swój własny wynik cząstkowy), właściwą decyzją było wyłącznie powtórzenie wyborów w całości. Oraz nagłośnienie problemu w prasie, np. w głównym wydaniu Wiadomości TVP. Można zresztą spodziewać się, że naprawienie problemu byłoby prostsze niż mogłoby się wydawać, nie wymagałoby wnikania w jakieś skomplikowane układy kryminalne – problem może być w samym PKW, wydaje się to nawet prawdopodobne w świetle odpowiedzi przez nich nadesłanej do Sądu Najwyższego. Zresztą przewodniczącym PKW jest sędzia Sądu Najwyższego Wiesław Kozielewicz, a wybrano go przewodniczącym bardzo znamiennego dnia: jest to data, rozpoczynającej totalitaryzm sowiecki, rewolucji październikowej "minus 1 miesiąc, plus 1 dzień" (jak w powiedzeniu "coś tam ująć, coś tam dodać" – zgodnie też z typowymi metodami numerologicznymi "grupy watykańskiej" w rodzaju np. +2 +2, -2 +2 czy +1 +1). Podobnie, zastępcą przewodniczącego PKW jest osoba nazwiskiem Marciniak, tymczasem ktoś o takim nazwisku był właścicielem przedsiębiorstwa prywatnego osoby fizycznej o nazwie "Venecja" będącego podobno w istocie oszukańczym biurem nieruchomości obracającym znikającymi zaraz po zapłaceniu ofertami (tego typu biur w Warszawie było swego czasu dużo, ponad 10, miały typowo kilku klientów dziennie i od każdego pobierały zwykle 240 zł lub później nieco mniej, np. 220, przy czym nota bene powstanie tych praktyk – jednym z ich protagonistów był pan o znamiennym nazwisku Szlachetko – da się też powiązać z działalnością "grupy watykańskiej", z cytatami z Nowego Testamentu i od umierającego papieża oraz z osłanianiem przez telewizję, to ostatnie ściśle też w związku z mafijną działalnością obejmującą np. zabijanie rodziny Piotra Niżyńskiego w specjalnie dobranych datach; więcej na ten temat można poczytać na www.bandycituska.com/jp2.html#oszustwa po kliknięciu "rozwiń fragment" za odpowiednim zdaniem). Jest to skojarzenie najzupełniej uzasadnione, na co wskazuje fakt, że również ww. nazwisko samego przewodniczącego PKW: Kozielewicz można łatwo sprowadzić do nazwiska Kozik będącego nazwiskiem "pracownicy" z podobnie funkcjonującego oszukańczego biura nieruchomości (Domowe Zacisze).
_______________________ *) Wspomniane oczekiwane 2,67% zafałszowania wyników wyborczych w skali całego kraju z powodu ustawienia wyniku Konfederacji jest to też piąta racja przemawiająca za szczególnością liczby 256 w tym przypadku. Dodając do wspomnianej końcówki wyniku procentowego SLD2,56% po przecinku dwie jedynki, na zasadzie +1 +1 (podobnie np. Konstytucję 3 maja od obecnej, ogłoszonej w dniu, w którym 8 lat później zmarł Jan Paweł II, dzieli 1 miesiąc i 1 dzień; w omawianej tu grupie wielokrotnie już wcześniej stosowano takie praktyki numerologiczne, patrzhttp://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=9&t=3205), otrzymuje się właśnie ten wynik: 2,67%. Zważywszy na powszechność takich transformacji numerologicznych (zwłaszcza tych opartych o dwójkę, ale +1 +1 też nieraz się zdarzało), trudno nie dopatrywać się tutaj możliwości celowego fałszowania. Oznaczałoby to też, że najprawdopodobniej sfałszowano nawet liczbę oddanych głosów ważnych: gdyż najpewniej nic takiego by się nie przytrafiło, natomiast 256 w środku liczby (otoczone odstępami z obu stron, jako 1 256 953) i związane z tym pół miliona wartości oczekiwanej było po prostu w założeniu – toteż koniecznością było dostosowanie tej liczby głosów ważnych (we współpracy być może z poszczególnymi komisjami obwodowymi, choć może też po prostu sama PKW kompletnie się kompromitując podała fałszywe sumy liczb dostarczonych z tych komisji).
Podsumowanie
Jeśli jest jedna rzecz, którą (oprócz samego tematu sfałszowania wyborów) Czytelnik miałby z niniejszego artykułu zapamiętać, niech będzie nią dziwna, skrajnie nieprawdopodobna zbieżność nazwisk: najpierw telewizję kontroluje Czabański, z nazwiskiem opartym o spółgłoski CZ-B-Ń, następnie wybory rozlicza Szczepaniec, z nazwiskiem również opartym o takie czy prawie takie spółgłoski: CZ-P-Ń. Wcześniej zaś jeszcze – żeby nie było wątpliwości, czy to może nie tak w ostatniej chwili dobrano w Sądzie Najwyższym – niejaka p. Szczepan dyskryminowała i odmawiała należytej, zgodnej z prawem obsługi Piotra Niżyńskiego w pewnym hostelu. Hotele i hostele, jak wiadomo, z racji tego, że są to w ogólności wysoce skomercjalizowane instytucje związane z rynkiem nieruchomości, czyli rynkiem prywatnej własności w dziedzinie nieruchomości, kojarzą się z tym, co pozornie "pozarządowe" (ale mimo to na pozornie całkiem wysokim poziomie), a zatem mogą symbolizować ważne instytucje sektora prywatnego.
Zauważmy przy tym, jak nikłe jest prawdopodobieństwo losowego zbiegu okoliczności tego rodzaju (CZ-B-Ń tu na początku i CZ-P-Ń w drugim przypadku od drugiej spółgłoski, po "Sz"). Policzmy to prawdopodobieństwo. Spółgłosek (z uwzględnieniem spółgłosek podobnych w ww. sensie) w języku polskim jest 15, licząc bardzo ostrożnie, czyli na przekór własnej tezie o nieprawdopodobieństwie (mianowicie: po odrzuceniu "dodatkowych egzemplarzy" opartych na tej samej literze łacińskiej lub na zmiękczeniu są to spółgłoski b c d f g h j k l m n r s w z). Z uwagi na to, że tutaj na ocenianą sytuację składają się 3 kolejne spółgłoski pod rząd, liczba możliwości "różnych" z naszego punktu widzenia (nie dających się sprowadzić psychologicznie do innej, już wymienionej opcji) wynosi 15×15×15 = 3375. Jednocześnie trzeba zauważyć, że nie ma tu idealnej odpowiedniości, tylko w drugim z nazwisk spółgłoski z pierwszego (w ilości tutaj przyjętej 3) powtarzają się od drugiego miejsca, a mogłyby też powtarzać się od pierwszego lub trzeciego i również byśmy to tak samo zauważyli. W istocie więc sprzyjające skojarzeniu, spośród tych 3375 opcji, są 3; a zatem prawdopodobieństwo trafienia w coś równy efekt powodującego (w drugim nazwisku w porównaniu z pierwszym, które jakkolwiek się ułożyło) wynosi 3 : 3375 ≈ 0,000888889 ≈ 0,09%. Innymi słowy: nic takiego nie powinno się zdarzyć, szansa 99,91% przemawia za tym, by się nie zdarzyło losowo.
Wnioski z ww. stanu rzeczy – iż sędziego Sądu Najwyższego (SSN) do rozpoznania protestu Niżyńskiego dobrano już dawno temu, na rzędu półtora roku przed odnośnymi wyborami z 2019 r. (czyli wyborami w roku 101-szej rocznicy odzyskania niepodległości), konkretnego sędziego, zapewne więc takiego, który protest ten źle rozpatrzy – są bardzo poważne. Nie chodzi tu tylko o kryminalny charakter błędów Sądu Najwyższego, który i tak wydawał się dosyć oczywisty (zważywszy na to, jak bardzo każdy normalny człowiek patrząc na te wyniki i na komentarz do nich nabiera przekonania, że doszło tu do jakiegoś fałszerstwa). Ważne są też wnioski o ogólnej bardzo złej kondycji moralnej całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych tego sądu, a nawet całej judykatury (sądownictwa polskiego). Skoro bowiem można jakiegoś człowieka wyszukać po nazwisku (przypomnijmy o tym znaczeniu Szcze-paniec, które wiąże się ze słowami "nasz pan to olewa", jak gdyby o Prokuratorze Generalnym – Ministrze Sprawiedliwości), czyli wybrać takiego człowieka jako osobę tak poza tym statystyczną, przeciętną – bo trudno oczekiwać, by z odpowiednim, wyszukanym, wyrafinowanym nazwiskiem szły (jak gdyby na mocy jakiejś zasady) w parze też inne wartościowe cechy – po czym taki sędzia aprobuje fałszowanie wyborów, najprawdopodobniej więc robiąc to dla pieniędzy (łapówka?) i z obawy przed śledztwem, to można spodziewać się, że sędziów gotowych na coś takiego jest nawet wiele. Nie było tu potrzeba jakichś niezwykłych w tym zawodzie cech charakteru. Podobnego adwokata ostentacyjnie totalitarnej polityki można byłoby znaleźć i gdzie indziej, wśród masy innych osób.
Zauważmy, że powyższe nie jest tylko wyrokiem na Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, nie mówiąc już o PKW, która się zupełnie skompromitowała, lecz świadczy też ogólnie o bardzo złej kondycji moralnej polskich sędziów. Praktycznie na pewno nie przez przypadek w ogóle taka pani "Szczepaniec" wzięła się akurat w Sądzie Najwyższym i akurat w tej jego izbie. Specjalnie zapewne organizowano jej karierę – tak można by przypuszczać wnioskując z tej sytuacji (aby uniknąć hipotezy skrajnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności). Skoro tak, to w praktyce teza o degrengoladzie moralnej musi być rozciągnięta na nawet dużo większy zasób sędziów niż tylko zasób sędziów SN.
W służalczym podporządkowaniu się sędziów temu, co w sprawie protestu Niżyńskiego napisał Prokurator Generalny Ziobro poprzez swego zastępcę oraz także PKW, istotną rolę zapewne odgrywała Telewizja Polska, kojarzona z centralnym ośrodkiem kryminalnym obsługującym podsłuch radarowy (oparty o radiolokacyjne wybieranie obiektów) przeciw Piotrowi Niżyńskiemu. Jak już wielokrotnie tam podkreślały osoby torturujące Niżyńskiego dźwiękami, sędziom dawane są łapówki. Wspomnieliśmy już wcześniej w artykule "Bardzo niskiej jakości orzeczenie sądu pruszkowskiego (sprawa z Niżyńskim)" (powtórzone też w "»Zażalenie przegra, setki tysięcy stracone«. »Przez łapówkę«"), że skoro sędziów skryminalizowano (najpierw wciągnięto w niepłacenie podatków, co wbrew pozorom jest przestępstwem skarbowym, a nie tylko źródłem długu, oraz czerpanie korzyści z tego przestępstwa skarbowego, w ramach grupy przestępczej, początkowo tylko za przychylność i służalczość, następnie zapewne aż jeszcze wciągnięto we współudział w śledzeniu Niżyńskiego wykonywany w ramach sesji przy monitoringu sądowym), to teraz szczególnie atrakcyjną często jawi im się oferta bardzo dużej korzyści majątkowej z tytułu jakiejś pojedynczej sprawy sądowej, którą to korzyść może im zapewnić centralny ośrodek zbrodniczości i przestępstw przeciwko różnym ludziom, nie tylko Niżyńskiemu, krytych na skalę ogólnopolską (przez wszystkie najwyraźniej popularne media: xp.pl jest wyjątkiem). Trzeba się wszak przygotowywać do "nowej drogi życia", do utraty pracy, uciekania w związku ze sprawą karną, nawet może uciekania za granicę, do trudności z utrzymaniem się w nowym środowisku (tym bardziej, że być może małżonek nie będzie chciał uciekać za granicę, a jeśli to zrobi, to nie wiadomo, czy uzyska pracę): krótko mówiąc zastrzyk finansowy rzędu np. kilkuset tys. zł (np. przelany za pomocą Bitcoina, czyli zupełnie anonimowego transferu) musi się jawić rozwiązaniem licznych piętrzących się inaczej problemów związanych z własną winą. Jednocześnie zaś pomaga tu otumanianie ludności wizją "śmierci sędziego": może nawet nie odkryje się tak fundamentalnej sprawy, jak to, że nie jest poprawnie płacony podatek, cóż więc dopiero kwestia nieoficjalnych i kryminalnych kontaktów z telewizją, następnie też związanych z tym łapówek – te pozostają w takim razie zupełnie w cieniu. Jest jedna, prosta odpowiedź: "sędziom grozi się śmiercią i tyle". Kto grozi? Komu? Masowo, kilku osobom? Czemu nie ma protestów, strajku, wzajemnego solidaryzowania się, zawiadomień do prokuratury? Te wszystkie rzeczy pozostają niewyjaśnione, bo cała ta wersja jest nierzetelna. Tym niemniej stanowi dodatkową pokusę: "ludzie to łykną, więc jesteśmy tym bardziej kryci". Jednocześnie zaś grzebane są ostatnie pozostałości demokracji i uczciwej polityki, takie, jak właśnie wolne wybory.