1. Z przyczyn politycznych musimy Cię tutaj poinformować o tym, że portal xp.pl wykorzystuje tzw. cookies, czyli technologię zapamiętywania w Twojej przeglądarce (w celu późniejszego prezentowania naszym serwerom przy okazji pobierania treści) drobnych danych konfiguracyjnych uznanych za potrzebne przez administratorów portalu. Przykładowo, dzięki cookies wiadomo, że nie jesteś zupełnie nowym użytkownikiem, lecz na stronach portalu byłeś/aś już wcześniej, co ma wpływ na zbieranie informacji statystycznych o nowych odbiorcach treści. Podobnie, jeżeli masz konto użytkownika portalu xp.pl, dzięki cookies będziemy pamiętać o tym, że jesteś na nim zalogowany.
  2. Ww. technologia cookies jest stosowana przez portal xp.pl i nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa Twojego komputera. Jeśli ją akceptujesz, kliknij przycisk "Akceptuję cookies". Spowoduje to zapisanie w Twojej przeglądarce danych cookies świadczących o tej zgodzie, dzięki czemu niniejsze ostrzeżenie nie będzie już więcej prezentowane. Jeśli nie zgadzasz się na stosowanie cookies, zmień konfigurację swej przeglądarki internetowej.
  3. WAŻNE  Rozważ ponadto zarejestrowanie konta na portalu xp.pl. Nasz portal ma potężnych wrogów: kryminalna "grupa watykańska" lub, jak kto woli, grupa skarbowa obejmuje naszym zdaniem swym zasięgiem nie tylko wszystko, co państwowe, w tym np. rejestr domen .pl czy sądy, z których mogą płynąć rozliczne zagrożenia, ale także mnóstwo prywatnych przedsiębiorstw czy nawet prawie wszystkie prywatne przedsiębiorstwa: w tym także zapewne operatorów telekomunikacyjnych(!) oraz firmy z literami XP w nazwie, a nawet odpowiednie sądy polubowne stworzone dla oficjalnego i szybkiego "rozstrzygania" tego typu sporów o domeny. Wszystko jest pod kontrolą jednej władzy, zaś partie dodatkowo wprowadzają jeszcze coraz to nowe podstawy ustawowe do cenzurowania Internetu, do ukrywania treści, które w nim są, przed Polakami – więc bez kontaktu z administracją portalu xp.pl poprzez inny kanał, np. pocztę e-mail, pewnego dnia możesz stracić do niego dostęp! Dlatego zarejestruj się i na zawsze zabezpiecz się w ten sposób przed takim niebezpieczeństwem.
    Nie dopuśćmy, by w naszym kraju funkcjonował polityczny system zamknięty, nie poddany demokratycznej kontroli.Akceptuję cookies
    Rejestrując się zapewnisz sobie też ładną krótką nazwę użytkownika, z której w przyszłości będziesz dumny/a i która będzie poświadczać, że byłeś/aś z nami od początku.
E-MAILUSŁUGITARGCZATSTARTOWA
WIADOMOŚCIPOLSKAŚWIATKOMENTARZETECHNOLOGIA I NAUKAGOSPODARKAKULTURA

Sąd Okręgowy dalej walczy w obronie złodziejstwa. Na ćwierć miliona zł

18 lip 2019 00:02

Ściśle przeciwko nam się zwracając, jako tej spółce, która straciła prawie 215 tys. zł na widmie trwającej nielegalnej egzekucji komorniczej z działki przeniesionej na spółkę, cywilny wydział Sądu Okręgowego w Warszawie po raz kolejny odmówił Piotrowi Niżyńskiemu prawa do jakiegokolwiek zaskarżenia hiperwygórowanego nakazu zapłaty, którym za stan uprzednio wynajmowanego domu i związaną z nim potrzebę drobnych remontów został skazany w sierpniu 2014 r. W sprawie do dziś nie było żadnej rozprawy ani nawet po dziś dzień nie wysłano poprawnie Piotrowi Niżyńskiemu tego nakazu zapłaty wraz z odpisem pozwu, jak to nakazują przepisy.

Zdjęcie 1 z 13 – Postanowienie Sądu Okręgowego w sprawie sprzeciwu Niżyńskiego od nakazu zapłaty

Jest to jedna z najbardziej skandalicznych i kompromitujących polskie sądy spraw, jakie mają związek z inwestorem xp.pl Piotrem Niżyńskim (znaną ofiarą podsłuchu "telewizyjnego" nadawanego radiem internetowym), obok też licznych odmów wszczęcia jakiegokolwiek śledztwa czy dochodzenia, które przez sądy także były brane w obronę. O niesłuszności decyzji sądu można przekonać się powyżej czytając jego orzeczenie (istotny tutaj jest pkt 2 postanowienia, podczas gdy tzw. wniosek o przywrócenie terminu złożono nieco na wyrost z obawy przed niereprezentatywnymi teoriami prawnymi).

Wielokrotnie podtrzymywany upór sądów w niedopuszczeniu tej sprawy do rozliczenia jej na rozprawie, upór w traktowaniu jej jak już załatwionej i zamkniętej, i gotowej – mimo niepoinformowania Piotra Niżyńskiego w żaden sposób o trwającym wystąpieniu powoda przed sądem (nakaz zapłaty wysłano na adres fałszywy, sprzeczny z adresem zameldowania oraz, jak z samych dokumentów złożonych przez powoda wynikało, najprawdopodobniej nieaktualny) – jest spowodowany prawdopodobnie po prostu strachem przed wzbogaceniem się twórcy portalu xp.pl, przed każdym odzyskaniem cząstki kapitału, który może posłużyć do rozwijania mass mediów. Sprawa najprawdopodobniej ma więc zaplecze polityczne (urzędy skarbowe, podległe Ministrowi Finansów, premier, telewizja publiczna i jej domniemana komórka w studio przy ul. Jasnej w Warszawie zajmująca się, jak się uważa, nielegalnie i po kryjomu sprawami Niżyńskiego, w tym podsłuchiwaniem go i obserwowaniem radarowym, a także torturowaniem).

Istota problemu

Zgodnie ze stałą i ugruntowaną linią orzeczniczą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu sytuacja, że jedna ze stron nie została nawet powiadomiona o wszczęciu postępowania, a następnie wydano przeciwko niej tytuł uprawniający do egzekucji mienia, stanowi naruszenie prawa do sądu (zdefiniowanego w art. 6 ust. 1 Konwencji oraz powtórzonego w art. 45 ust. 1 Konstytucji; prawo to znane też było już wcześniej za sprawą ONZ-u). Jest to mianowicie naruszenie tzw. równości broni, będącej jedną z cech sprawiedliwego postępowania sądowego (a do takiego każdy ma prawo). Jak głosi Trybunał,

222. Zasada "równości broni" jest nierozerwalnie związana z szerszym pojęciem rzetelnego procesu sądowego. Wymóg "równości broni", w sensie "sprawiedliwej równowagi" pomiędzy stronami, co do zasady ma zastosowanie zarówno w sprawach cywilnych, jak i karnych (Feldbrugge p-ko Holandii, § 44).


223. Treść: zachowanie "sprawiedliwej równowagi" pomiędzy stronami: zasada równości broni implikuje wymóg zapewnienia każdej ze stron rozsądnej możliwości przedstawienia swojej sprawy – w tym posiadanych przez nią dowodów – w warunkach, nie stawiających jej w zasadniczo gorszej sytuacji w stosunku do drugiej strony: Dombo Beheer B.V. p-ko Holandii, § 33.


Niedopuszczalne jest przedstawienie swojego stanowiska przed sądem przez jedną stronę bez wiedzy o tym strony przeciwnej i w braku możliwości odniesienia się przez nią do tego stanowiska. Kwestią do oceny zainteresowanych stron pozostaje, czy przedstawione stanowisko zasługuje na reakcję (APEH Üldözötteinek Szövetsége i Inni p-ko Węgrom, § 42).

(za: https://www.echr.coe.int/Documents/Guide_Art_6_POL.pdf, s. 52).

Charakterystyczne są tutaj personalia przytoczonego przykładu: w wolnym tłumaczeniu z języka podobnego do angielskiego "Dombo Beheer" oznaczać może bowiem "głupoto, bądź słyszalna" (albo: "głupcze, niech będzie rozprawa" – przy czym to pierwsze słowo, z uwagi na końcówkę -o, pasuje też na rzeczownik włoski). Nawiązuje to więc świetnie do zauważalnego niepokojąco niskiego poziomu orzeczeń sądowych, uparcie wzbraniających się przed naprawieniem tej sytuacji, doskonale przecież znanej przez prawo dotyczące nakazów zapłaty i jak najbardziej odwracalnej. U nas ten skandal dotyczący w istocie wolności prasy jest najzupełniej jawny.

Piotr Niżyński w 2014 r. przestał mieszkać w domu wynajmowanym uprzednio od pewnych dwóch osób i zwrócił im klucze. Stan, w jakim pozostawiono dom, istotnie był niezadowalający, tym niemniej niemożliwe było wówczas pełne naprawienie go, np. zabranie tzw. klatki Faradaya (duży mebel sześcienny o boku długości 2 metry) przechowywanej jak dotąd w tym domu z uwagi na brak miejsca składowania. Umowę Piotr Niżyński wypowiedział bez zachowania okresu wypowiedzenia powołując się na tragiczny, szkodliwy dla zdrowia stan tego domu polegający na tym, że dobywają się z jego zakamarków dźwięki zaburzające równowagę psychiczną, utrudniające sen i zawierające dręczące umysł non stop ścieżki dźwiękowe przekazu podprogowego (szeptów), najwyraźniej na żywo nadawane radiowo przez jakichś operatorów podsłuchu (prawdopodobnie "telewizyjnych", jak to się popularnie uważa). Do zerwania umowy najmu w trybie natychmiastowym w przypadku, gdy warunki w nieruchomości zagrażają zdrowiu, najemcę uprawnia art. 682 Kodeksu cywilnego.

Komunikacja z właścicielami się w końcu urwała, po iluś miesiącach zgłosili oni sprawę do sądu podając jako adres pozwanego adres wpisany na umowie najmu (nie był to żaden najem okazjonalny). Tymczasem zaś w oczywisty sposób zdezaktualizował się on wraz z jej zawarciem, gdyż była to umowa stwierdzająca najem na cel mieszkalny bez możliwości podnajęcia lub użyczenia domu komu innemu i zawierała takie oświadczenia. Ponadto w aktach sprawy, w dokumentach przysłanych przez samego powoda jako załączniki pozwu były dowody na to, że pozwany Niżyński posługiwał się innym adresem jako swym adresem zamieszkania niż tym pierwotnie wpisanym na umowie, mianowicie adresem tej wynajętej nieruchomości, co dodatkowo potwierdzało, że tamten się zdezaktualizował.

Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie będący centralnym polskim sądem obsługującym elektroniczne postępowania upominawcze nakazu zapłaty nie wydał, z uwagi na to, że okoliczności podane przez powoda budzą wątpliwość. Można domyślać się, że chodziło tu nie tylko o adres, ale i o to, że wskazał bardzo wysokie ceny i bardzo wysoką szkodę, wspierany przez rzeczoznawcę o inicjałach MM (Maria Mogiłko) – co ciekawe, są to też inicjały obecnego premiera, potencjalnie od dłuższego czasu planowane, podobnie jak jego oszałamiająca kariera, kojarzą się bowiem też ze sprawą zagrożonej morderstwem matki Piotra Niżyńskiego oraz ze sprawą zamordowania Mieczysława Motasa powiązaną ze zdarzeniami z życia prywatnego Piotra Niżyńskiego obserwowanymi (a nawet kreowanymi) przez operatorów podsłuchu (podobno mieszkał w sąsiedztwie Piotra Niżyńskiego, zginął w szpitalu równo 1 rok i 1 miesiąc po napisaniu czegoś przez Piotra Niżyńskiego na swym blogu na temat niejakiej referendarz Natalii Motas z sądu). Decyzja jest zrozumiała. Co do zasady przecież sądy nie stosują kosztorysów prywatnych, zwłaszcza, jeśli jest spór między stronami o tego typu fakty, co w nich stwierdzane, tylko konieczna jest opinia biegłego, ponieważ kosztorys zamówiony prywatnie stanowi dowód jedynie tego, że jego autor złożył oświadczenie w nim zawarte (tak wg art. 245 k.p.c.), ale nie stanowi dowodu prawdziwości tego, co tam się stwierdza. W Sądzie Okręgowym w Warszawie, do którego akta przekazano, sprawa dostała najwyraźniej specjalnie ustawioną sygnaturę (numer teczki), czyli została wyłowiona spośród tłumu, jak pokazuje blog Niżyńskiego na www.bandycituska.pl (wpis o sądach z 2017 r., punkt o sprawie XXV Nc 262/14), po czym natychmiast bez sprawdzania adresu zameldowania sędzia Danuta Kowalik podpisała nakaz zapłaty (w postępowaniu upominawczym). Jedyny dokument, który dzieli dopełnienie formalności przez powoda, czyli złożenie załączników, od tego nakazu zapłaty, jaki można znaleźć w aktach, to jakaś weryfikacja zgodności nru PESEL z imieniem i nazwiskiem, czyli dziwaczna selektywnie wykonana czynność, która omija meritum problemu przecież równie łatwo dostępne w komputerach sądowych (posiadających przecież tzw. system PESEL-SAD): mianowicie jest dokument stwierdzający "zgodność numeru PESEL z imieniem i nazwiskiem". Równie dobrze zaś zamiast tego można było sprawdzić adres zameldowania osoby o podanych personaliach i wydaje się to naturalne i zgodne z orzecznictwem Sądu Najwyższego na temat przeprowadzania dowodów z urzędu oraz z zasadą, że nie wydaje się nakazu zapłaty, gdy adres zamieszkania pozwanego budzi wątpliwości.

Zupełnie na marginesie zostawmy tu to, że kosztorys przedłożony przez (notabene biegłą sądową) Marię Mogiłko i oparty na uprzednio opublikowanym cenniku SEKOCENBUD stwierdzał, jak się zdaje, gigantycznie zawyżone ceny. Przykładowo, tynkowanie każdego dodatkowego metra kwadratowego zwiększa wg tego kosztorysu cenę remontu o prawie 70 zł. Inne pozycje kosztorysu też zasługują na krytykę. Łączna wartość tak policzonych szkód wyniosła 162.653 zł 87 gr, do czego jeszcze doliczono czynsz za najem tego domu jednorodzinnego za 3 miesiące, czyli uznano za nie budzące wątpliwości, że Piotr Niżyński jest kłamcą pisząc, że zachodziła okoliczność szkodliwa dla zdrowia. Osobliwe, że uznano tak bez przeprowadzenia ani jednego dowodu na ten temat (w sytuacji, gdy znana tradycyjna rzymska zasada wykładni prawa in dubio pro reo – wyryta też na gmachu Sądu Najwyższego w Warszawie i objaśniona słowami "w razie wątpliwości [należy rozstrzygać] na korzyść pozwanego" – wymaga, by bez udowodnienia czegoś w sposób nie budzący wątpliwości nie skazywać pozwanego). Doliczono także koszt prawnika oraz odsetki. Nakaz zapłaty wysłano na adres od dzieciństwa nieaktualny, który tylko jeszcze dwukrotnie od 1995-1996 r. Piotr Niżyński zajmował każdorazowo przez nie więcej niż 2 tygodnie.

Dokumentację tej sprawy można przeglądać na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=11&t=3246 (widać też akta sfilmowane w sądowej czytelni).

Liczne próby naprawienia problemu istnienia tytułu uprawniającego do egzekucji, gdy już go wykryto, podjęte przez Piotra Niżyńskiego spełzły na niczym, a orzeczenia (lekceważące adres zameldowania, nową umowę najmu z czasów doręczania nakazu zapłaty oraz rozliczne dokumenty, np. kopie z akt innych spraw sądowych zawierające oświadczenia adresowe) nawet zupełny laik może rozpoznać jako skrajnie chybione i nieuczciwe dzięki temu, że dokumenty opublikowane są w Internecie:

  • skarga o wznowienie (listopad 2015 r.): przeglądając fragmenty Kodeksu postępowania cywilnego o elektronicznym postępowaniu upominawczym Piotr Niżyński zauważył możliwość zaskarżenia nakazu zapłaty skargą o wznowienie (następnie też, w przepisach ściśle o tej skardze, ustawa sugeruje możliwość stosowania jej względem nakazów zapłaty "w wyjątkowych sytuacjach", "gdy doszło do naruszenia fundamentalnych zasad"), zmylony tym uznał, że jest to dobry środek obrony swych praw i wniósł taką skargę zarzucając sądowi, że nie miał możności obrony swych praw z powodu naruszenia przepisów prawa (jedna z dopuszczalnych podstaw skargi o wznowienie, patrz art. 401 pkt 2 k.p.c.). Przez brak szczegółowej wiedzy i konsultacji pominął przy tym rzecz podstawową (patrz art. 399 §1 k.p.c.): że skargą tą zaskarża się tylko orzeczenia prawomocne, podczas gdy taki nakaz zapłaty, jeśli by tylko faktycznie sytuacja tak wyglądała, jak głosi skarga, i tak byłby w istocie nieprawomocny, ponieważ nie doręczono go skutecznie. Tymczasem zaś prawomocność jest to cecha orzeczeń polegająca na tym, że nie przysługuje od nich żaden zwykły środek zaskarżenia, ten zaś w przypadku orzeczeń sądu I instancji, w tym nakazów zapłaty, przysługuje przez określoną liczbę dni od dnia skutecznego doręczenia. A zatem sprawa, w której nie było poprawnego (tj. "skutecznego") doręczenia, jest sprawą bez prawomocnego rozstrzygnięcia. Powstaje zatem sytuacja zwana w logice dylematem: albo nakaz jest obiektywnie rzecz biorąc (tj. wedle ustaw, idealnie stosowanych) prawomocny, a w takim przypadku skarga zasługuje na odrzucenie, ponieważ nie zachodzi ww. sytuacja pozbawienia strony możności działania wskutek naruszenia przepisów prawa, albo też nakaz zapłaty jest nieprawomocny, ale w takim przypadku skarga o wznowienie też nie przysługuje, a to z uwagi na to, że ona w ogóle przysługuje tylko od orzeczeń prawomocnych. Innymi słowy, skarga o wznowienie jest zawsze złym środkiem obrony swych praw przed sytuacją polegającą na zastosowaniu złego adresu i uzyskaniu na tej podstawie orzeczenia i egzekwowania go. Zawsze próba wszczęcia sprawy z takiej skargi kończy się jej odrzuceniem. Tym niemniej sądy nic takiego nie napisały, a zamiast tego Sąd Okręgowego w osobie 1 sędziego i później Sąd Apelacyjny w Warszawie w składzie 3 sędziów podnosiły najbardziej absurdalne argumenty, w rodzaju czy to (I) niereprezentatywnych teorii prawnych na temat skuteczności doręczeń, np. uzależniania jej w przypadku zwrotu pisma od tego, że jakieś miejsce jest "centrum ośrodków życiowych" (choć nie adresem zamieszkania), czy to (II) tez o rzekomym braku dowodów, podczas gdy w aktach były dowody z wykazu adresów zameldowania, z nowej umowy najmu czy z kopii z 2 innych akt sądowych pokazujących zmienianie się adresów i ich intensywne stosowanie przez Niżyńskiego i organy państwowe, a nawet film wideo pokazujący zawieranie jednej z umów oraz zdjęcia pokazującego różne kluczowe klatki tego filmu (strony umowy przy stoliku itd.). Wszystko to Sąd Apelacyjny zlekceważył, orzekł tylko "brak dostatecznych dowodów", myląc jeszcze tym samym Niżyńskiego co do prawa.
    Sprawa trwała rok, do listopada 2016 r. (rozprawa odbyła się tylko przed I instancją, sąd II instancji oddalił zażalenie).
  • pozew przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie (październik 2017 r.): liczne problemy. Przykładowo, dziwaczną-kłamliwą postawę Przewodniczącej omawia strona http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7454. Ponadto złośliwie odmawiano zawieszenia postępowania mimo zaprezentowania dowodów na opróżnienie się zarządu jednego z pozwanych (Skarb Państwa nie był jedynym pozwanym). Poza tym rzekomo w sprawie zaistniał brak formalny, po czym jednak sąd przez rok udawał, że go nie ma i dalej prowadził sprawę normalnie, zajmując się innymi rzeczami, aby wreszcie po dłuższym czasie, czyli po około roku, orzec zwrot pozwu (zapewne po to, by mijały jakieś terminy) – obecnie sprawa jest w związku z tym na etapie zażalenia do Sądu Apelacyjnego. Zgodnie z §164 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości "Regulamin urzędowania sądów powszechnych" już od 2007 r. zwroty pozwów, jako środek radykalny, należy stosować ostrożnie i tylko w razie, gdy zupełnie nic nie da się zrobić ze sprawą z uwagi na przekroczenie terminu do uzupełnienia/załączenia związanych z nią danych lub dokumentów. Należy zamiast tego, wedle rozporządzenia, do maksimum wykorzystywać możliwość zarządzania częściowego tylko zwrotu pism.
  • skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego wyroku (grudzień 2017 r.): z uwagi na to, że nakaz zapłaty Niżyński wielokrotnie odbierał w odpisie w sądzie oraz z uwagi na postawę sądów obu instancji powstało przeświadczenie, że nakaz zapłaty faktycznie jest prawomocny, Niżyński więc spróbował zaskarżyć ją skargą o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego wyroku (zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego stosuje się ją też niekiedy do nakazów zapłaty). Dodatkowym uzasadnieniem takiego kroku może być to, że sam Sąd Najwyższy przy rozpatrywaniu takiej skargi związany jest ustaleniami faktycznymi będącymi podstawą skarżonego orzeczenia, czyli nie mógłby odchodzić od tezy, że pozwany Niżyński mieszkał przy ul. Blatona (kojarzącej się nieco – z uwagi na to, że jest to, jak od wczesnych lat 90-tych mawiano w rodzinie Niżyńskich, "Platona przez B" – z postacią Zbigniewa Ziobro z powodu podobnej postaci nazwiska, powiązanego ze słowem Dobro).
    Nic jednak z tej skargi nie wyszło, a Sąd Okręgowy uparcie obstawał przy wersji o "zamieszkiwaniu pod adresem przy ul. Blatona", jak pierwotnie przyjęto, wbrew specjalnie odszukanym notatkom urzędowym Policji (czyli dokumentom w praktyce wiążącym sąd cywilny co do swej treści, w braku przeciwdowodów – istnieje tzw. domniemanie zgodności z rzeczywistością ich treści, dobrze znane w naukach prawnych), nadto wbrew raz jeszcze przedłożonym bardzo licznym kopiom z akt pokazującym m. in. oświadczenia adresowe, a także urzędowemu wykazowi adresów zameldowania i wbrew zaprezentowanej ówczesnej nowej umowie najmu domu (z czasów doręczania nakazu). Wszystko to uznano za nieistotne i nieistniejące, sędzia Lucyna Mojsa z Sądu Okręgowego w Warszawie sprawiała wrażenie nietkniętej nowymi dowodami i w uzasadnieniu uznała, że zamieszkiwano pod adresem takim, jak twierdził powód. Podstaw faktycznych, by tak przyjmować, nie przedstawiła żadnych.
  • wniosek o doręczenie, a następnie skarga (czerwiec-lipiec 2018 r.): zgodnie z art. 63 Konstytucji RP oraz art. 241 Kodeksu postępowania administracyjnego oraz z przepisami o ustroju sądów powszechnych do sądów każdy może kierować wnioski i skargi, co jest sprawą zupełnie odrębną względem innych uprawnień i możliwości stwarzanych przez prawo procesowe. W związku z tym Piotr Niżyński wystosował taki "wniosek z działu VIII k.p.a." (dział ten w Kodeksie postępowania administracyjnego wyjątkowo odnosi się nie tylko do urzędów i zajmuje się właśnie regulowaniem obsługi skarg i wniosków), domagając się doręczenia mu nakazu zapłaty, bo sąd tego zaniechał i zatrzymał się na jednej próbie doręczenia, a przecież zastosowano adres błędny.
  • pozew przeciwko Skarbowi Państwa o ustalenie (lipiec 2018 r.): drugi pozew w tej sprawie, dotyczy on tym razem samego istnienia prawa do otrzymania określonej kartki papieru, tj. pisma doręczającego nakaz zapłaty z pouczeniem o prawie do zaskarżenia – jako że sędziowie bardzo wierzą tutaj w różne powagi rzeczy osądzonej, to taki pozew może mieć sens – tymczasem dziwnym trafem "wylosował się" do jego obsługi ten sam sędzia Lucyna Mojsa, co orzekający w kwestiach omawianych 2 i 3 punkty wcześniej na niniejszej liście.
  • skarga na przewlekłość (listopad 2018 r.): z uwagi na to, że wedle prawa, czyli idealnie stosowanych aktów prawnych, sprawa wszczęta pozwem właścicieli domu wynajmowanego przez Niżyńskiego nadal się toczy, gdyż nie ma orzeczenia prawomocnego, a to ono wyznacza koniec postępowania, Piotr Niżyński spróbował sytuację niewykonywania doręczenia mimo wezwań do uczynienia tego zaskarżyć skargą na przewlekłość. Wszak jednym z dobrze znanych sądom rodzajów przewlekłości, wyszczególnionych też w szablonie rozpiski na temat sprawy skargowej stosowanej przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, jest niepodjęcie czynności procesowej (bezczynność sądu: w sytuacji, gdy powinien on coś uczynić, sprawa długo stoi w miejscu). Przedstawiono oczywiście wszystkie dowody pozwalające uznać dodatkowe bezpłatne-obowiązkowe doręczenie nakazu zapłaty za prawnie konieczne.
  • Sąd Apelacyjny zlekceważył problem i poprzestał na ustaleniach sądu niższego bez ich weryfikowania (ustalenie, że "sprawa jest zakończona, nie toczy się już"). Dokonano tego z rażącym naruszeniem licznych przepisów (jak pokazuje druga kropka zażalenia, dostępnego na 4-ym miejscu w przewijaku na górze artykułu). Po drodze ponadto kierownictwo Sądu Okręgowego w Warszawie wysłało jeszcze, zgodnie z obowiązkiem prawnym, pismo do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, w którym ustosunkowało się do skargi prosząc o jej oddalenie. Uznając to z przyczyn dowodowych za skandal (0 dowodów na rzecz aktualności adresu podanego w pozwie, multum dowodów na rzecz innych, aż włącznie z policyjnymi opisami tego, jak to konkretny taksówkarz przewoził wszystkie rzeczy Piotra Niżyńskiego na nowe miejsce zamieszkania) portal xp.pl uczynił z tego temat poprzedniego artykułu w cyklu "Państwo bezprawia": Sąd Okręgowy walczy w obronie złodziejstwa. Na ćwierć miliona zł.
  • zażalenie na nadanie klauzuli wykonalności (luty 2019 r.): obecnie sprawa jest w toku, wstępnie w zarządzeniu sędzia uznał, że wniesiono ją w terminie, ponieważ faktycznie adres pozwanego w okolicach września 2014 r. był inny. Tym niemniej z dziwacznych przyczyn na później odłożono orzeczenie w tym przedmiocie, a zamiast tego najpierw rozpatrzono sprzeciw od nakazu zapłaty i wniosek o przywrócenie ewentualnie uchybionego terminu na ten sprzeciw, gdy tymczasem pismo tych rzeczy dotyczące złożono później niż zażalenie na nadanie klauzuli wykonalności.
  • sprzeciw od nakazu zapłaty (maj 2019 r.): złożono go wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu. Wniosek złożono na wypadek, gdyby sąd chciał uważać, że termin ten upłynął przy którymś odbiorze odpłatnie zamówionych kserówek z sądu (wykorzystywanych przede wszystkim jako załączniki planowanej wyżej wspomnianej skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem), tym niemniej najistotniejszy był tu sprzeciw od nakazu zapłaty. Sprzeciw ten sąd odrzucił powołując się na wcześniejsze teorie, choć wielokrotnie wyjaśniał on, posiłkując się obficie orzecznictwem SN, że nie należy zwracać uwagi na takie wcześniejsze zapatrywania prawne czy ustalenia faktyczne wyrażające się tylko w uzasadnieniach orzeczeń oraz że sąd powinien być w tym samodzielny (sprzeciw wytykał konkretne dokumenty urzędowe, jak to zawsze tutaj bywało: podawano konkretne numery kart, gdzie można je znaleźć), oraz że wedle orzecznictwa takie doręczenie na adres zamieszkania nieaktualny, i to dawno nieaktualny, które zakończyło się zwrotem przesyłki z powodu jej nieodebrania, jest nieskuteczne. Wszystko to zlekceważono bez słowa, po czym na ostatniej stronie sądowego obecnego postanowienia stwierdzono w kilku zdaniach, że sprawa jest przegrana.
    • Aktualne orzeczenie odrzucającego ten sprzeciw jako "niedopuszczalny formalnie" można przeglądać na górze artykułu korzystając ze strzałki w prawo po prawej stronie skanu.

Również i Sąd Najwyższy nie znalazł się najwyraźniej poza nawiasem skandalu. Można o tym poczytać na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=11&t=3340.

Spore straty, a odsetki za zwłokę rosną

6 maja 2016 r. w związku z trwającą egzekucją z nieruchomości Piotra Niżyńskiego przekazanej później xp.pl sp. z o. o. nasza spółka spłaciła "wierzytelność" przelewem na kwotę prawie 215 tys. zł. Ponadto Piotr Niżyński poniósł koszty skargi o wznowienie (ok. 8 tys. zł) i zażalenia od postanowienia odrzucającego ją (kolejne ok. 8 tys. zł), a także ponad 17 tys. zł kosztów komorniczych, w tym nienależnie dodany do komorniczej opłaty stosunkowej (tj. obliczanej jako procent od kwoty egzekwowanej) podatek VAT, jako że w międzyczasie wykreowano rzekomy poważny spór, z udziałem m. in. rejonowego sądu krakowskiego, czy aby mimo zapisania w ustawie opłaty stosunkowej w konkretnej wysokości nie należy jeszcze pobierać od dłużnika, bez żadnego ściśle to stwierdzającego zapisu prawa, podatku VAT. Co ciekawe, na kilka dni przed wydaniem przez sąd legionowski orzeczenia co do umorzenia tej egzekucji spikerzy tortury dźwiękowej oraz powiązane z nimi osoby wiedziały już i okazywały, i mówiono to wprost, że "opłata nie będzie ta najniższa" (ale też nie ta najwyższa, bo komornik proponował 15%, a przyjęto 5%+VAT), co jest przykładem zakulisowych kontaktów sądowych z grupą kryminalną. W rzeczywistości bowiem poglądy takie, jak te z krakowskiego sądu rejonowego, były dosyć odosobnione, a bronione przede wszystkim przez niektórych komorników i ich samorząd zawodowy.

Podsumowanie

Jak widać z cytowanej długiej listy prób podważenia nielegalnie wydanego i nielegalnie egzekwowanego, a w końcu też spłaconego, nakazu zapłaty, upór Sądu Okręgowego w Warszawie i Sądu Apelacyjnego w Warszawie, by nie dopuścić do urzeczywistnienia się prawa Piotra Niżyńskiego do rzetelnego postępowania sądowego (i z rozprawami) w tej sprawie, jest wyjątkowo zajadły i nie zmienia się mimo lat i mimo zmiany podejść i wypróbowywanych metod. Najczęstszą metodą uzasadniania przegranej sprawy jest kłamstwo co do sytuacji dowodowej – wbrew m. in. dokumentom urzędowym Policji – że Piotr Niżyński w czasie doręczania nakazu rzeczywiście zamieszkiwał przy ul. Blatona 6/74 w Warszawie i że stosował ten adres zamieszkania lub że nie ma podstaw, by twierdzić inaczej (co w obliczu ogromnej ilości dokumentów jest ewidentnym fałszowaniem obrazu, samym tylko PR-em, który natychmiast pryska, gdy spojrzy się w akta, np. setkę skopiowanych z akt stron zawierających informacje adresowe z różnych dni odpowiedniego roku czy na 3 notatki urzędowe, na nową umowę najmu albo na urzędowy wykaz adresów zameldowania). Kolejną, drugą metodą jest opieranie się na doręczeniu kserówek z akt na odpłatne żądanie strony jako na fundamentalnym doręczeniu procesowym, od którego biegną terminy. Jest to niepoprawne z przyczyn pokazanych w zażaleniu (patrz góra artykułu, strzałka w prawo obok skanu). Wreszcie trzecią, najbardziej zuchwałą, bo najmniej podobną do prawa, a nawet rażąco błędną (np. z uwagi na art. 77 ust. 2 Konstytucji RP czy na stałą linię orzeczniczą SN co do znaczenia tzw. powagi rzeczy osądzonej) metodą obrony złodziejstwa, bezprawnego przejmowania mienia, jest pozorowanie sytuacji, że sąd to jakoś tak z natury rzeczy, a może z przyczyn prawnych, jest bardzo związany dotychczasowymi rozstrzygnięciami i po prostu musi pisać to, co już wcześniej ktoś stwierdził, choćby nawet następnie wyszły na jaw nowe dowody (a por. art. 366 k.p.c.: jedyne związanie powagą rzeczy osądzonej, jakie dopuszcza prawo, przy okazji analizowania przez sąd spraw sądowych to związanie zawartym w sentencji orzeczenia rozstrzygnięciem co do meritum sporu między stronami, tj. np. co do tego, ile odszkodowania należeć się powinno panu K. i pani W. za stan ich domu; i oczywiście pisma w rodzaju skarg czy zażaleń wnoszone w tej sprawie w celu jej ożywienia sądowi to na każdym kroku uzmysławiają, że nie ma tak szerokiej powagi osądzonej, z wykorzystaniem orzecznictwa SN, po czym i tak bez komentarza sąd dalej udaje, że jest w błędzie). Stwierdza się więc np. wprawdzie, że adres był inny, ale nie potrafi się wyciągnąć z tego żadnego wniosku. Może nawet doręczenie trzeba by uznać za bezskuteczne, ale... i tak się go nie ponawia. Nie było skutecznego doręczenia, to już nie będzie, nic się nie da zrobić. Zamiast tego pada w uzasadnieniu powoływanie się na starsze orzeczenia, wydane na gruncie mniejszego materiału dowodowego. Klauzuli wykonalności zapewne też się nie uchyli, mimo obsługiwanego właśnie zażalenia na jej nadanie, które w dodatku uznano za wniesione w terminie z uwagi na to, że zawiadomienie o wszczęciu egzekucji autentycznie wysłano zdaniem sądu na zły adres.

Tymczasem zgodnie z prawem sąd uchyla nakaz zapłaty, nawet już wydany, a nawet po nadaniu mu klauzuli wykonalności – zupełnie bez różnicy – jeśli stwierdzi, że nie może być poprawnie doręczony (art. 502(1) §1 k.p.c.). Nawet samo wydanie nakazu zapłaty nie jest dozwolone, jeśli adres pozwanego budzi wątpliwości (art. 499 pkt 4 k.p.c.). Ponadto sądy rutynowo stosują powtórne doręczenia w przypadku, gdy okaże się, że dotychczasowe były na zły adres (czyli były tzw. nieskuteczne prawnie, jak to się mówi w orzecznictwie Sądu Najwyższego). Nawet całe lata po wydaniu nakazu zapłaty, nadaniu mu klauzuli wykonalności, a nawet przeprowadzeniu egzekucji może okazać się, że nakaz pozostaje nieprawomocny, gdyż nie był skutecznie doręczony i dlatego nie zaczął biec termin do zaskarżenia go – i takie sytuacje sądy doskonale znają i są one prozą ich życia. Nieraz dopiero po latach od wydania nakazu przychodzi np. skarga na postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności, skutkując koniec końców uchyleniem nakazu zapłaty i dalszym prowadzeniem sprawy od dawna uważanej za rzekomo zamkniętą (przykładowo, w sprawie IV CNP 25/13 Sąd Najwyższy 4 lata po nakazie zapłaty stwierdził, że jednak jest on nieprawomocny). Z przyczyn niezrozumiałych inaczej, jak tylko na tle kryminalnym (sprawy personalne samych sędziów), czyli w świetle spodziewanego spisku sędziów z państwem (zapewne także co do orzekania), w tym przypadku tak nie jest, tylko sądy usilnie wzbraniają się od poszanowania prawa do sądu pozwanego Piotra Niżyńskiego i poddania sprawy pod rozpatrywanie na rozprawach.

Nic więc nie przesądza to, że swego czasu doręczenie uznano za skuteczne: sąd pozostaje otwarty i zawsze jeszcze później może okazać się, że jednak skazany nakazem zapłaty nie zaskarżył go nie z powodu zgodzenia się z nim, tylko z powodu zastosowanie złego adresu. Nic nie ma tu do rzeczy stan świadomości pozwanego itd., gdyż liczy się tylko to, czy prawidłowo (tj. w szczególności na właściwy adres) przysłano mu odpis danego nakazu wraz z odpisem pozwu.

Nadmienić tu można, że w przypadku twórcy xp.pl atak nakazem zapłaty był czymś, co wpisywało się w dłuższą stałą linię okradania go, która trwała od sierpnia 2011 r., była międzynarodowo skoordynowana – zapewne poprzez kontakty internetowe na najwyższym szczeblu – i obejmowała liczne drobne kradzieże, nie mogące wprawdzie inwestorowi zaszkodzić istotnie, ale dotkliwe, np. kradzież równowartości 5500$ (11.000 dolarów Belize) przez Policję gwatemalską połączoną z kradzieżą notebooka (o 3 nad ranem, patrz zawiadomienie do prokuratury), rozbój przy pomocy ostrego noża przyłożonego w środku klatki piersiowej na czas wyrywania notebooka w Meksyku, przywłaszczające zapisy na kontach wprowadzane przez polskie banki (np. nienależne naliczanie opłat czy transakcji kartowych w sytuacji, gdy kontrahent widział na terminalu tylko odmowę i transakcji nie realizowano: działo się tak za granicą stale przy transakcjach począwszy od pewnej kwoty, czyli tych droższych, w Alior Banku, patrz wyniki reklamacji) czy, jeszcze w 2011, kradzież telefonu komórkowego w autobusie do Tarnopola i inne omówione na, chwilowo teraz niedostępnej, stronie http://old.bandycituska.pl/index/KRADZIEZE/ (są tam też nagrania wideo z przykładowego oddziału Alior Banku – na których można dostrzec nieco szczególne traktowanie – oraz wyniki wspomnianej reklamacji, jak również ww. zawiadomienie do prokuratury nt. zamachu Policji gwatemalskiej na tle inwigilacyjnym; charakterystyczne jest, że nie doszło do żadnego wylegitymowania osoby, a tylko do wywiezienia do lasu i zmuszania bronią palną do wysiadki i pozostawienia swych rzeczy, w tym pieniędzy i komputera przenośnego). Najpoważniejszym elementem fali ataków na kilkumilionowe pierwotnie mienie Piotra Niżyńskiego była gigantyczna ogólnopolska spekulacja (połączona jeszcze z, pozornie "uzasadniającym" spadek cen akcji, w ramach PR-u, atakiem separatyzmu ukraińskiego) skierowana przeciwko notowanej na warszawskiej GPW spółce KERNEL. Zaczęła się ona już we wczesnym 2013 r., podczas gdy problemy separatyzmu ukraińskiego i (sporo później dopiero) otwartego konfliktu ukraińsko-rosyjskiego pojawiły się w początkach 2014. Z uwagi na to, że wartość akcji, w których akurat ulokowane były wszystkie akcje posiadane przez spółkę Niżyńskiego, spadła ponad 3-krotnie, tj. z 67 zł w I poł. 2013 r. do 22 zł w roku 2015, i spadała konsekwentnie już od 2013 r., można przypuszczać, że uczestniczył w tym, obok czynnika politycznego, także wielki kapitał w postaci licznych największych polskich inwestorów (miliarderów i multimilionerów zamieszanych zapewne w skandal z nieruchomościami: skandal ten polega zarówno na tym, że one mogą grać radio podsłuchowe, np. dźwięki tortury dźwiękowej albo przekaz podprogowy wpływający na myślenie, jak i na tym, że w takich nieruchomościach zwykle są pomieszczenia dla personelu zajmującego się podsłuchiwaniem i śledzeniem Piotra Niżyńskiego na monitoringu oraz pomaganiem przez Internet nielegalnemu centrum śledzenia i podsłuchiwania tej osoby, przy czym zwykle za sprawą polityki właścicieli budynków z jednej strony nie jest wymontowywana nielegalna instalacja, choćby nawet bardzo dręczyła i przeszkadzała, a z drugiej: nowo przyjmowany do pracy personel jest podżegany do udziału w przestępczości podsłuchowej i w stalkingu przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu). Obecnie negatywna rola wielkich inwestorów staje się szczególnie jaskrawa, jak też ich możliwości manipulowania giełdą, znacznie przewyższające wcześniejsze oczekiwania Niżyńskiego, tym niemniej spekulacje tego typu przyniosły największe chyba straty, również będąc przy tym częścią ogólniejszego procederu rozkradania.

Inne "postępowania prawne" przeciwko Niżyńskiemu bijące rekordy Guinessa pod względem uporczywości i rażącego charakteru naruszeń prawa popełnianych przez państwo

Dodatkowe przykłady złego orzekania prokuratur i sądów można oglądać na forach odpowiednio http://forum.bandycituska.pl/viewforum.php?f=12 i http://forum.bandycituska.pl/viewforum.php?f=11. Na szczególną uwagę zasługuje skandaliczna sprawa o zakaz prowadzenia pojazdów dla "niepoczytalnego" (nie ma dowodu – jest sprawstwo), w której 4 kolejne organy (jak jakaś grupa przestępcza), tj. Policja, prokuratura, sąd rejonowy, sąd okręgowy przypisały Piotrowi Niżyńskiemu spowodowanie wypadku, w którym, jak podano i co rzekomo pozostało poza sporem, Ewelina P. dostąpiła złamania obu kończyn dolnych, choć nie zgromadzono na ten temat żadnego dowodu, w tym także żadnego jasnego dowodu co do tego, kto kierował. Przy tym, wbrew wielokrotnie podnoszonym w aktach naleganiom, nie przesłuchano w sądowej fazie postępowania ani jednego świadka oskarżenia (gdyż nie było w ogóle rozprawy – sądy obu instancji upierały się, by orzec na tzw. posiedzeniu, czyli prymitywnej formie orzekania sądowego, która nie daje stronom żadnej albo prawie żadnej swobody i nie są albo prawie nie są przeprowadzane żadne dowody, zamiast tego np. tylko ogłasza się werdykt lub pyta jeszcze, czy strona nie wycofuje swego stanowiska) – takie uniemożliwianie przesłuchania świadków oskarżenia stanowi zaś złamanie art. 6 ust. 3 pkt d Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Szeroko łamano też zasadę bezpośredniości (albo inaczej: zasadę samodzielności sądu w rozstrzyganiu kwestii faktycznych, podaną w art. 8 k.p.k.), niepodzielnie popieraną jako zawsze obowiązująca przez wszystkie podręczniki prawa karnego już od co najmniej lat 50-tych oraz przez Sąd Najwyższy: tak, iż tutaj sąd zredukował się do tego, kto kopiuje wierzenia policjanta bez żadnego badania ich pochodzenia i poprawności. Narusza to zresztą art. 92 k.p.k., skoro nie widać podstawy, na jakiej policjant wytwarza swe przekonania (raz nawet podał, że to domysły), nie widać, by były zweryfikowane, a przyjmuje się, że są prawdziwe. Nie ustosunkowano się też ani słowem do przedstawianych wyczerpujących dowodów statystycznych czy dowodów z artykułów prasowych (na tle szerokiego kontekstu prześladowania w ten sposób nawet całej rodziny) pokazujących, że sprawę ustawiono i że jest niewiarygodna, tj., że z góry był spisek co do takiego biegu rzeczy znany dziennikarzom już dzień wcześniej.

Można tu dodać, że w ww. sprawie prokuratura i sądy nie są zdolne do żadnej samonaprawy, jak pokazuje strona http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=12&t=7634. Informowany był też resort Zbigniewa Ziobry, póki co apele o kasację pozostają bez odpowiedzi lub może jest tą odpowiedzią pożyczenie akt w celu wizytacyjnym przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.

Inny przykład sytuacji, gdy 4 organy pod rząd podpisywały się pod czymś zupełnie błędnym i niegodziwym, to sprawa wybrakowanego aktu oskarżenia przeciwko Niżyńskiemu o zniszczenie czyjegoś mienia. Omawialiśmy ją kilkakrotnie, ostatnio np. w artykule "Trybunał Konstytucyjny znowu osobliwie zlekceważył prawo" pod nagłówkiem "Komentarz" w punkcie zaczynającym się słowami "Mimo stabilnej i długiej linii orzeczniczej Sądu Najwyższego", a wcześniej i szerzej np. w artykule "Irracjonalne, wewnętrznie sprzeczne orzeczenie SO w Warszawie. Przegrał ten, co zwykle" (na stronie http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=11&t=7638 widać pozew w tej sprawie).

Dodatkowy komentarz. Dlaczego sądy orzekają źle

Najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem wydaje się to, co już nieraz proponowaliśmy w serii artykułów:

i co znajduje nawet pewne odzwierciedlenie w wypowiedziach wpływowych ludzi polskiego sądownictwa (patrz prof. Morawski).

Ostatecznie rozstrzygnąć tę kwestię mogłoby tylko rzetelne śledztwo, ale typowo "gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze". Wszak nie było żadnych na szeroką skalę zakrojonych protestów sądownictwa w sprawie jego upolityczniania.

Najwyraźniej sędziowie się boją, ale prędzej niż o swe własne losy – zapewne o losy swych pieniędzy (ponieważ występujące w postanowieniach radykalne sprzeciwianie się nawet tym bardzo fundamentalnym prawom Niżyńskiego wydaje się zupełnie irracjonalne i podyktowane z góry, podobnie jak ta sygnatura sprawy XXV Nc 262/14, o czym była już mowa; gdyby to sami sędziowie mieli walczyć o swe interesy z obawy przed czymś, co im grozi, mogliby przecież wybierać delikatniejsze, trudniejsze do dostrzeżenia przekręty, np. nieprzychylne decyzje co do szczegółów sprawy, a nie naruszanie elementarnych standardów i radykalne odrzucanie wszelkich polemik z przyczyn jakoby formalnych).

(n/n, zmieniony: 17 lis 2021 17:04)

×

Dodawanie komentarza

TytułOdp. na:
Treść:
Podpis:
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0.© 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów.RSS  |  Reklama  |  O nas  |  Zgłoś skandal