USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |||||||||||||||||||||||||||
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Prokuratura bez podstawy prawnej odmawia Niżyńskiemu statusu pokrzywdzonego przez kancelarię prawną22 maj 2019 20:48 Przy okazji wnoszenia kasacji w sprawie rzekomego spowodowania wypadku, o której tu już wspominaliśmy m. in. w jednym z artykułów o Sądzie Najwyższym, zaszła sytuacja, że (prawdopodobnie pod wpływem nielegalnych zakulisowych uzgodnień z administracją skarbową, czyli rządową, jak wskazuje obecna sytuacja) bardzo reklamowała się na ogłoszeniach internetowych pewna kancelaria prawna, która następnie potraktowała Niżyńskiego w sposób nieuczciwy i nielegalny nadużywając udzielonego jej zaufania.
Chodzi tu o firmę Lega Artis, która podjęła się zadania wniesienia dla Piotra Niżyńskiego kasacji i która akurat miała sporo swych ogłoszeń w internetowych serwisach z ogłoszeniami. Firma ta zgodziła się nie tylko sporządzić kasację opartą na zarzutach wskazanych przez klienta (przy czym nawet nie przeglądała akt sprawy), ale nawet uznała za dopuszczalne i obniżające cenę wykorzystanie długiego na kilkanaście stron uzasadnienia przysłanego przez klienta. Jest to co do zasady bardzo nietypowe na rynku (prawo przewiduje obowiązek sporządzenia kasacji przez adwokata i zazwyczaj rozumie się to jako samodzielne sporządzenie, gdyż Prawo o adwokaturze nie daje klientom adwokatów prawa do wydawania im wiążących poleceń, a orzecznictwo Sądu Najwyższego głosi, że właśnie po to istnieje przymus adwokacko-radcowski, by adwokaci sami badali sprawę i wnosili kasacje na poziomie). Tym niemniej, po zainkasowaniu z tego tytułu 738 zł (przy czym informowano Piotra Niżyńskiego, że minimalny, tj. narzucony prawem, wymóg dla kasacji to tylko podpisanie jej przez adwokata), aż do niemalże ostatniej chwili – czyli rzędu 2 dni przed zrealizowaniem usługi – firma nie chciała podać, kto podpisze kasację ("bo współpracuje z różnymi prawnikami, nie wie jeszcze, kto to będzie, kto będzie akurat pod ręką i będzie miał czas to podpisać"). Następnie okazało się, że jest to Jan Ginko. Jednakże po wniesieniu tej kasacji Sąd Okręgowy nie przyjął jej do rozpoznania uzasadniając to tym, że adwokat ten jest oznaczony w rejestrze jako niewykonujący zawodu. Istotnie, jak następnie wyszło na jaw wskutek poświęcenia czasu na dokładne przebadanie prawa, adwokat-obrońca wedle art. 82 KPK musi wykonywać zawód w jednej z form wymienionych w art. 4a Prawa o adwokaturze, co w tym przypadku oznacza: w ramach przedsiębiorstwa-kancelarii adwokackiej. Tymczasem taką firmę wykreślono z rejestru w 2018 r. – i to dziwnym trafem równo rok przed posiedzeniem sądu II instancji, które oddaliło zażalenie w sprawie Niżyńskiego (a przecież na etapie, gdy było to posiedzenie, Piotr Niżyński jeszcze nie szukał sobie prawnika – przeciwnie, miał jakiegoś przydzielonego z urzędu z uwagi na uznawanie go za "niepoczytalnego"; jeśli więc chcieć uniknąć hipotezy bardzo nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności i uznać to za celowo urządzoną sytuację noszącą znamiona poszlaki, to pozostaje jeszcze pytanie: skąd ktoś mógł wiedzieć, że Piotr Niżyński trafi akurat na "Lega Artis", jeśli nie był to z góry szykowany spisek?). Posiedzenie sądu II instancji obsługującego zażalenie było 9 stycznia 2019 r., a kancelarię adwokata Jana Ginko, jakoby współpracującego z Lega Artis, wykreślono ostatecznie (wskutek bycia od dłuższego czasu oznaczoną jako firma o zawieszonej działalności) 9 stycznia 2018 r. Naturalne wydaje się zatem posądzanie tej firmy o oszustwo. Prokuratura jednak z góry odmawia wszczęcia dochodzenia – osłaniając ten proceder z powodów, które nie mają nic wspólnego z istotą przepisu o oszustwie (art. 286 KK) ani z kwestią wypełnienia jego znamion. Przepis ten głosi Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. tym niemniej, jak widać, nikomu się nie chce w prokuraturze tego prawa wypełniać (tj. zająć się doprowadzeniem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wyzyskanie błędu), lecz zamiast tego stosuje się jakiś bełkot o jakiejś niesprecyzowanej "zasadzie adekwatności użytych środków do realizacji założonego celu", przy czym nie wiadomo, z jakich to aktów prawnych wywodzi się, że ustawa przewidująca odpowiedzialność karną jest "nieadekwatna" i że dlatego nie podlega stosowaniu. Żaden akt prawny bowiem tego nie stwierdza. Oczywiście zaś nie można tak łatwo wyrzucać ustawy, na gruncie konkretnej sprawy, do kosza. W zaistniałej sytuacji więc odmowę wszczęcia dochodzenia należy zatem traktować jak rodzaj dyskryminacji państwowej: dyskryminowanie Piotra Niżyńskiego poprzez krycie de facto jakiegoś kolegi instytucji państwowych, np. kolegi związanego też czyżby z kryminalną komórką "telewizji" uznawanej za centralny w ogóle w państwie ośrodek rozkazodawczy w takich sprawach indywidualnych pojedynczych przekrętów i przestępstw. Postanowienie prokuratury jest zaprezentowane w przewijaku na górze artykułu. – Przecież to nie ta faza, by mówić o adekwatności reakcji – komentuje Niżyński. – O tym, czy reakcja jest adekwatna, można mówić wtedy, gdy sąd wymierza karę czy, na przykład, odstępuje od jej wymierzenia. Na fakt naukowy, jakim jest to, czy czyn stanowi przestępstwo, nie ma to żadnego wpływu. Ewentualnie można by co najwyżej podnosić, że celowe oszustwa tego rodzaju są nieszkodliwe społecznie albo prawie nieszkodliwe, ale w tym przypadku to nonsens – dodaje. Można tu jeszcze dodać, że umawianie się na obsługę kasacji polegającą na jej sporządzeniu – przy czym w oczywisty sposób ma to zrobić tylko osoba uprawniona, co uzgadniano (fragment z maila: firma wyjaśnia "minimalny wymóg dla kasacji") – w tym także przyjmowanie pieniędzy z tytułu podpisania kasacji o z góry ustalonej treści, po czym załatwienie tylko podpisu od osoby nieuprawnionej (i to mogącego nawet sprawiać wrażenie podrobionego: pisany jest bowiem linią łamaną, na zasadzie łączenia kresek nie pisanych w sposób ciągły i szybkim ruchem, tylko jak gdyby, jak można odnieść wrażenie, w ramach pieczołowitego kopiowania podpisu cudzego) w oczywisty sposób pozostawia klienta w sytuacji niekorzystnej. Całe rozporządzenie mieniem, w ramach którego wbrew oczekiwaniom dostaje się coś takiego, czyli przegraną sprawę w sądzie (w ramach pierwszego podejścia, bo jest jeszcze zażalenie, a brak można uzupełnić), jest oczywiście niekorzystne, czyli spełnione są znamiona czynu zabronionego. W dodatku powinno też się dać udowodnić, że czyn popełniono umyślnie: gdyż firma powinna wiedzieć i najpewniej jak można przypuszczać wiedziała, że adwokat takich uprawnień nie ma (bo nie prowadzi własnej kancelarii i oznaczył się jako niewykonujący zawodu), skoro firma ta rutynowo obsługuje klientów i z kimś takim rutynowo współpracuje. Jeśli zaś nie, to znaczy to, że był to specjalny spisek tylko przeciwko Niżyńskiemu. W takim jednak przypadku również uzasadnione, z innych powodów (tj. z powodu jednostkowości przypadku Niżyńskiego), jest podejrzenie, że chodziło tu o oszustwo. Tak czy inaczej więc – czy chodziłoby tu o jedną osobę, czy też firma wielu różnym osobom "wnosiła kasację" albo skargę kasacyjną (a wówczas na pewno by zauważyła, co się święci) – wydaje się to być celowym oszukiwaniem, a na pewno jest nierzetelne. Rzetelny biznesmen przed wejściem we współpracę z jakimś adwokatem (zresztą co to za model współpracy: jedyne, co wnosi taka Lega Artis, to w tej sytuacji ich ogłoszenia na Gumtree.pl...) najpierw sprawdzi, czy on w ogóle ma aktualne uprawnienia do wykonywania zawodu wedle Prawa o adwokaturze. Nie przekreśla niekorzystności to, że brak można uzupełnićPrzede wszystkim to, czy obecne przepisy pozwalają na następcze uzupełnianie kasacji, która pierwotnie była wniesiona przez osobę nieuprawnioną, nie jest takie oczywiste; przykładowo w Sądzie Okręgowym to kwestionowano, a i Sąd Najwyższy mógłby zaprezentować odmienne zapatrywanie od tych dotychczas nagłaśnianych. Trzeba tu ponadto zauważyć, że nawet ewentualne wykorzystanie możliwości późniejszego uzupełnienia kasacji, dotkniętej brakiem w zakresie tzw. przymusu adwokacko-radcowskiego (tj. napisanej przez osobę nieuprawnioną) – to znaczy możliwość powstająca wskutek tego, że sąd to tak właściwie nie powinien od razu odmówić przyjęcia do rozpoznania, lecz najpierw powinien wezwać do uzupełnienia kasacji w terminie 7 dni, jako dotkniętej brakiem usuwalnym – w istocie i tak prowadzi do sytuacji niekorzystnej. Choćby nawet zgodzono się uzupełniać tę sprawę w wyznaczonym przez sąd terminie. Klient bowiem uzgodnił najlepszy możliwy tekst kasacji, taki przez niego preferowany, a teraz, gdyby szukać innego prawnika, to po pierwsze człowiek się naraża na możliwość niezdążenia w terminie, skoro ta firma ciągle często nie odbiera telefonów i ogólnie jest mało uchwytna, i sprawia wrażenie nieuczciwej (w obliczu tego rozsądniej przecież poszukać nowego kontrahenta; czyli szansa, że wciąż usługa zostanie jednak jakoś wykonana, jest w istocie iluzoryczna, bo nikt rozsądny z tego już nie skorzysta, a zatem korzyści tu najpewniej nie będzie), a po drugie tak czy inaczej kasację taki prawnik będzie chciał i musiał napisać jeszcze raz i tym razem po swojemu. Przecież niedopuszczalne jest, by była to ta, którą sporządził podobno adw. Jan Ginko, w rzeczywistości nieuprawniony, tak samo napisana. To osoba uprawniona, czyli adwokat wykonujący zawód adwokata np. w kancelarii adwokackiej, czyli w jakiejś formie prawnie dozwolonej, musi kasację napisać ("sporządzić"), jak podaje art. 526 §2 KPK. A zatem dotychczasowy jej tekst nadaje się niemalże do wyrzucenia albo w każdym razie do gruntownego opracowania od nowa, zdanie po zdaniu, strona po stronie. Nie tego jednak chciał klient płacąc taką sumę, co więcej, trudno zdążyć w krótkim czasie, jaki strona dostaje w związku z wniesionym zażaleniem, ze sporządzeniem czegoś takiego. Podsumowując więc postawiono tu klienta w sytuacji zdecydowanie niekorzystnej, bo szkodliwej dla niego (ryzyko, że zażalenie nie pomoże i sąd i tak nie wezwie do uzupełnienia kasacji o treść i podpis) oraz przeciwnej jego interesom, jakim było tutaj wniesienie kasacji o dokładnie takim tekście, jaki umówiono. Trzeba tu też wziąć pod uwagę, że Kodeks karny zna koncepcję oszustwa mniejszej wagi: W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Można było się ewentualnie do tej właśnie podstawy prawnej (art. 286 §3 KK) odwołać, a nie w ogóle odmawiać wszczęcia dochodzenia i negować jakąkolwiek możliwość odpowiedzialności karnej. Ponadto, mimo że prokuratura była wyraźnie poinformowana o wspomnianej wątpliwości co do podpisu, w ogóle ten wątek nie został przez nią podjęty. Szczegóły na temat Lega Artis. "Specjalny spisek rządowy"Sama nazwa tej firmy wskazuje na to, że przy jej powstawaniu uczestniczyła chyba administracja rządowa, a w każdym razie istniał tu z góry jakiś bardzo dziwny zamysł. Nie ma bowiem w łacinie takiej formy, jak lega artis, tylko wszyscy znają słowa lege artis. "Lega" zaś może co najwyżej kojarzyć się z "takim jak gdyby lege, tylko że z -a na końcu", przy czym "a-" to znany przedrostek w wyrazach obcych, który oznacza brak czegoś (jak np. w słowach a-teizm, a-gnostycyzm). A zatem może taką tu myśl jakiś najwyższy zleceniodawca starał się ukryć: "lega artis, tylko na końcu odmowa przyjęcia do rozpoznania: rozpoznania kasacji brak". Firma bardzo często nie odbierała telefonów, nie było nikogo obecnego w rzekomych i reklamowanych na afiszach godzinach pracy w jej siedzibie (patrz film wideo: https://www.youtube.com/watch?v=kADa_ZsaS6c), czasem wręcz jedyną szansą, by po dłuższej serii ciągłych porażek uzyskać odebranie telefonu było zastosowanie innego numeru (bo poprzedni najwyraźniej trafił do jakiegoś spisu numerów automatycznie odrzucanych połączeń); gdy zaś udawało się dodzwonić, najczęściej nic nie można było załatwić ani umówić na bliski termin, lecz zawsze kazano dopiero czekać jeden czy nawet kilka dni na odpowiedź (potem, jak się okazywało, często bezskutecznie mimo upływu kolejnych dni), a to dlatego, że "firma jest zajęta innymi klientami". Oznacza to, jeśli to prawda, że firma ta ma różnych klientów (zdaje się na to też wskazywać to, że zorganizowano jej jakieś oddziały i pełnomocników w różnych częściach kraju, oraz to, że się publicznie ogłasza). Kancelaria zarejestrowana jest na nazwisko osoby, która zapewne w rodzinie ma też radcę prawnego (Niezborała), w każdym zaś razie jest radca prawny o takim nazwisku, lecz innym imieniu. Dzięki temu wzbudzała wstępnie pewne zaufanie. Szykany dodatkowo też w sądachZ niewłaściwym potraktowaniem Piotr Niżyński spotkał się też w Sądzie Okręgowym z uwagi na to, że odmówił on przyjęcia kasacji do rozpoznania z powodu wniesienia jej przez osobę nieuprawnioną, gdy tymczasem zgodnie ze stałą linią orzeczniczą Sądu Najwyższego należy najpierw wezwać stronę do uzupełnienia kasacji, dając jej szansę na przysłanie jakiejś poprawnej treści kasacji z podpisem od osoby uprawnionej. Ustawa przewiduje na to co do zasady 7 dni, ewentualnie jeszcze możliwe jest uzyskanie przywrócenia terminu, jeśli z przyczyn, za które strona odpowiedzialności nie ponosi, termin ten zostaje przekroczony. Jednakże nieprzychylny – i to w sposób już wyraźnie niewłaściwy – był też w tym przypadku Sąd Najwyższy, co omawialiśmy w artykule Kolejny skandal w Sądzie Najwyższym. 2 błędy prawne w orzeczeniu w sprawie kasacji Niżyńskiego. Zgodził się zresztą na odmowę przyjęcia kasacji do rozpoznania z zupełnie innych, przede wszystkim, powodów niż to wytknął Sąd Okręgowy. W efekcie kasacja ta jest obecnie zupełnie przegrana, za co częściową odpowiedzialność ponosi właśnie Lega Artis, która nie zapewniła wniesienia jej przez osobę uprawnioną, a ponadto świadczyła generalnie usługę nieprofesjonalną i w efekcie szkodliwą dla klienta (przykładowo, nie przejrzano nawet akt sprawy, po czym Sąd Najwyższy uznał, że brakowało w nich czegoś istotnego). Można tu jeszcze dodać, że typowa jest niemożność znalezienia przez Piotra Niżyńskiego adwokata, który podjąłby się prowadzenia tej czy innej zawisłej przed sądem sprawy go dotyczącej (często z jego powództwa). Przykładowo, taki problem dotyczy sprawy o ustalenie dotyczącej przetrzymywania w szpitalu psychiatrycznym (co być może doprowadzi do zabójstwa) jego matki Ewy Uzdowskiej-Niżyńskiej (sprawa obecnie wchodzi w fazę apelacji, ale przecież bez prawnika nie ma nawet pola do marzeń o skardze kasacyjnej, a i pomoc prawnika może nie wystarczyć, jeśli Sąd Najwyższy okaże się nieprzychylny i nie przyjmie do rozpoznania skargi w tej jakże ważnej sprawie ludzkiego życia; istnieją liczne poszlaki wskazujące na to, że może on z góry znać plan co do wyroku śmierci na matkę Niżyńskiego przypadającego najwyraźniej na dzień 6 kwietnia 2021 r. i może być przygotowywany do asystowania w tej sprawie). Bardzo liczne przykłady odmowy świadczenia usługi przez prawnika gromadzi strona internetowa http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=13&t=7298, wraz z informacjami o wniesionych sprawach o wykroczenie z art. 138 KW. Z uwagi na te typowe, co rusz powtarzające się problemy, niewątpliwie kusząca była oferta od kancelarii, która nie tylko z góry zapewniała, że nikogo nie dyskryminuje, ale też proponowała niską cenę oraz chętna była na zastosowanie uzasadnienia przysłanego przez klienta. Tym niemniej to właśnie, jak widać, było najpewniej pułapką odgórnie centralnie zaprojektowaną z myślą o pokrzywdzonym w skandalu podsłuchowym. (n/n, zmieniony: 22 kwi 2020 13:45)
KOMENTARZE (4)Skomentuj
|
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |