USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |||||||
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Skandal. "Sąd mokotowski lekceważy SN i nie rozumie istoty prawa do zażalenia"5 sty 2020 12:17 Po raz kolejny mokotowskie sądownictwo opowiedziało się za procedowaniem sprawy opartej na nielegalnym, formalnie niedopuszczalnym zarzucie przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu (prezesowi xp.pl i głównemu pokrzywdzonemu w skandalu dotyczącym nielegalnych podsłuchów telewizyjnych i związanego z tym upolitycznienia instytucji państwowych).
Sprawa dotyczy rzekomego umyślnego bycia przyczyną szkód w domu Andrzeja G. na określoną kwotę i opiera się na domysłach (przede wszystkim w postaci, łamiącej prawie zawsze nieodzowną przy ocenie dowodów tzw. zasadę bezpośredniości, relacji pochodzącej od Andrzeja G., iż sąsiad mu powiedział, że Niżyński odgrażał się zniszczeniem domu – relacji tej przeczy sam podejrzany, który byłby tu świadkiem, zaś sąsiada nie przesłuchano; ponadto martwa już właścicielka w zeznaniach wyrażała swe przekonanie, że to sam Niżyński zrobił zniszczenia, wyrażając je w sposób trudny do odróżnienia od takiej sytuacji, że on sam się do nich przyznaje, i pozwalający ewentualnie to przypuszczać, tj. słowami "wprowadzane przez siebie zniszczenia tłumaczy istniejącymi w domu podsłuchami" – tej tezie również Piotr Niżyński przeczy). Tym razem chodziło o dalsze trwanie postępowania przygotowawczego prokuratury. Po tym, jak – w odpowiedzi na uporczywie podnoszone przez Niżyńskiego w pismach sprzeciwy wobec nielegalnego aktu oskarżenia – uprzednio sędzia referent nazwiskiem Włoch nie dopuścił do rozpoznania sprawy, podnosząc, że dochodzenie przyniosło jedynie ogólniki, a nie jasne informacje o poszczególnych konkretnych i konkretnie wycenionych szkodach, które miałyby być przedmiotem zarzutu, sprawa wróciła do prokuratury, nie udało się natomiast skutecznie odwołać od ówczesnego postanowienia tak, by zamiast tego doprowadzić do wezwania oskarżyciela do usunięcia braków formalnych aktu. Oskarżenie formalnie niedopuszczalneZgodnie z art. 332 §1 pkt 2 k.p.k. akt oskarżenia musi, wykraczając poza to, co wynika wprost z samej konstrukcji danego typu przestępstwa ("paragrafu") przyjętej w ustawie (tj. wykraczając poza tzw. znamiona czynu zabronionego), doprecyzować jeszcze, w jaki sposób czyn taki, jak podano, te konkretne znamiona czynu zabronionego spełniający, został popełniony. Tymczasem zarzut przedstawiony Piotrowi Niżyńskiemu i zatwierdzony przez 4 organy pod rząd, jak gdyby była to jakaś pojedyncza grupa przestępcza (Policja, prokuratura, prezes sądu I instancji, sędzia sądu II instancji rozpatrujący zażalenie na zwrot sprawy prokuraturze do dalszego prowadzenia zamiast zwrotu na 7 dni celem uzupełnienia braków formalnych), nie określa sposobu, w jaki zniszczenia mienia miałyby być dokonane. Nie można w ogóle wyobrazić sobie, zwizualizować tego, co konkretnie się stało, tak bardzo jest to niejasne. Przykładowo z zarzutu tego nie wynika, czy Piotr Niżyński ma odpowiadać jako sprawca, który własnoręcznie, przy pomocy narzędzia, czy też tylko jako zleceniodawca spowodował takie uszkodzenia – nie pozwala też na to zresztą zebrany materiał dowodowy. Niedoprecyzowanie opisu faktycznego czynu pozostawia tę kwestię jako nierozstrzygniętą. W takich warunkach zgodnie z zasadami prawa postępowanie nie powinno nawet wejść w fazę in personam ("przeciwko osobie") – zgodnie z zasadami prawa (p. np. wyrok SN o sygn. III KK 158/13, opubl. w oficjalnym zbiorze Sądu Najwyższego OSNKW 2014/3/19) zarzut, który organy ścigania przedstawiają jednej z osób znanych z postępowania przygotowawczego, czyniąc ją podejrzanym, musi być skonstruowany identycznie jak opis czynu z aktu oskarżenia, czyli podlega tym samym rygorom z art. 332 §1 pkt 2 k.p.k.; przykładowo, niedopuszczalne byłoby wniesienie aktu oskarżenia sprzecznego z postanowieniem o przedstawieniu zarzutów. Zarzut przedstawiony Piotrowi Niżyńskiemu przez Policję z prokuraturą przedstawia się następująco: W okresie od 18 września 2014 roku do dnia 28 listopada 2014 roku w Warszawie dokonał uszkodzenia wnętrza wynajmowanego przez siebie domu jednorodzinnego przy ul. Gajdy X, czym spowodował straty w wysokości 12.806,36 zł na szkodę p. W. i A. Graff, tj. o czyn z art. 288 § 1 k.k. Na temat prowadzenia tej sprawy, tj. wysunięcia zarzutu i następnie niezanegowania go, niewycofania, co stanowi czyn niedozwolony o charakterze ciągłym (delikt w postaci naruszenia dóbr osobistych), Piotr Niżyński wytoczył Skarbowi Państwa pozew, który jest prezentowany na forum dyskusyjnym jego prywatnego bloga. ZażalenieObecnie, z uwagi na to, że prokuratura wystawiła nowe postanowienie (o zawieszeniu dochodzenia), od którego przysługiwało zażalenie, Piotr Niżyński skierował do sądu zażalenie, które można oglądać w ilustracjach na górze artykułu (przewija się je korzystając ze strzałek na lewo i prawo od skanu). Zażalenie zmierzało do obalenia tego postanowienia jako niedopuszczalnego z uwagi na to, że postępowanie należało zgodnie z zasadami prawa umorzyć. Zażalenie to zostało jednakże 12.12.2019 r. oddalone przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie, a przedstawione uzasadnienie – sprzeczne z rozumowaniem zaprezentowanym przez Sąd Najwyższy w niejednym wyroku, w tym w przytoczonym III KK 158/13 – z trudem tylko umożliwia odczytanie jakiegoś proponowanego usprawiedliwienia dla tej decyzji. Bardziej przypomina orzeczenie kupione za pieniądze, np. w systemie płatności Bitcoin, np. pieniądze od TVP uchodzącej za kluczowego wroga Piotra Niżyńskiego skontaktowanego też z sądami. Orzekał nie sędzia wyłoniony losowo, tylko ta sama sędzina J. Włoch, która uprzednio zwróciła sprawę sądową prokuraturze do dalszego prowadzenia. "Sąd będzie pozwany"Zgodnie z prawem do zażalenia, osoba, której dotyczy postanowienie prokuratury lub sądu karnego I instancji, może je zaskarżyć do sądu w ciągu 7 dni od doręczenia tego postanowienia wraz z uzasadnieniem. Sąd uchyla bądź zmienia zaskarżone postanowienie m. in. wtedy, gdy wydanie go jest owocem jakichkolwiek błędów proceduralnych (art. 438 pkt 2 k.p.k.), bez względu zresztą na to, w której fazie postępowania nastąpiło to naruszenie prawa i czy decyzja za nim stojąca została podjęta przy okazji wydawania zaskarżonego orzeczenia, czy już wcześniej. Jak potwierdza też cytowane przez Niżyńskiego poniżej orzecznictwo, ww. unormowanie z art. 438 k.p.k. ma zastosowanie zarówno w sytuacji, gdy orzeczenie danego rodzaju (np. wyrok) w ogóle nie powinno na razie być wydane (wówczas zasadne jest uchylenie go), jak i sytuacji, że wprawdzie powinno ono już zaistnieć, ale jego treść powinna być inna (wówczas zasadna jest zmiana orzeczenia, w tym przypadku: postanowienia). – W tej sprawie sąd mokotowski będzie pozwany, jest już gotowy pozew dotyczący ściśle czynności polegającej na oddaleniu zażalenia – zapowiada Piotr Niżyński, pokrzywdzony przez to postępowanie. – Chodzi o to, że sąd mokotowski lekceważy Sąd Najwyższy i nie rozumie istoty prawa do zażalenia albo raczej udaje, że jej nie rozumie. Zostało przecież przedstawione w zażaleniu, że zdaniem Sądu Najwyższego w sytuacjach, gdy sąd I instancji i jego prezes nienależycie wykonali tzw. wstępną kontrolę aktu oskarżenia, skutkującą jego zwróceniem albo przyjęciem do rozpoznania, błąd taki może być przedmiotem środka odwoławczego i zgodnie z art. 438 pkt 2 k.p.k. sąd wyższy takie orzeczenie uchyla lub zmienia – tłumaczy. – Tutaj nieco inaczej niż w tamtej sprawie III KK 158/13 nie zarzuciłem błędu przy wstępnej kontroli aktu oskarżenia, tylko jego odpowiednik dotyczący postępowania przygotowawczego, czyli dopuszczenie do wejścia sprawy w fazę in personam zamiast jej umorzenia. Błędem zarzucanym było niewypełnienie art. 17 §1 pkt 1 k.p.k., który nakazuje taką sprawę umorzyć – dodaje. Zgodnie z tezami konsekwentnie głoszonymi przez organ desygnowany do interpretowania Konstytucji, czyli Trybunał Konstytucyjny, sądy są (na podst. art. 183 ust. 1 Konstytucji w zw. jeszcze z art. 2 Konstytucji) co do zasady związane orzecznictwem Sądu Najwyższego (tym trudniej wytłumaczyć się z jego lekceważenia, gdy jest ono wprost i wyraźnie podnoszone w piśmie do sądu) – cytując zażalenie, które ten problem dokładnie wyłuszczyło, "zasada niezawisłości sędziowskiej nie może być samodzielną wymówką (wytłumaczeniem) dla nierespektowania nadzoru judykacyjnego Sądu Najwyższego". W podobnym kierunku zmierza też zresztą orzecznictwo trybunału strasburskiego (wprawdzie również "urzędowo" wręcz bardzo nieprzychylnego względem Niżyńskiego, odrzucającego we wstępnej fazie, bez powiadamia rządu o nowej sprawie i bez rozpraw, wszystkie jego skargi, patrz np. artykuł "Kompromitacja w Strasburgu, kolejna zlekceważona skarga Niżyńskiego") – Europejski Trybunał Praw Człowieka również stwierdzał, że sprzeczne z sobą linie orzecznicze w sądownictwie, pozostawiające niejasną sprawę tego, jak stosować prawo, mogą oznaczać naruszenie prawa do sądu. Zamieszane kierownictwo sąduPrezes sądu to organ sądu odpowiedzialny za pracę poszczególnych sędziów (np. w razie pozwania sądu) i za jej organizację od strony administracyjnej, nadzoruje w tym m. in. przewodniczących wydziałów, a ponadto jest decyzyjny we wszystkich sprawach niezastrzeżonych dla innych organów sądu (w szczególności dyrektora). W związku z tym w naturalny sposób w razie, gdyby sąd jako całość funkcjonował nieprawidłowo, nielegalnie (np. nie odprowadzał należycie PIT-u sędziów korumpując ich w związku z tą sprawą i zachęcając do układu z rządem), prezes może służyć za symbol takiego aferalstwa i jego uosobienie. Tymczasem zgodnie z art. 337 Kodeksu postępowania karnego w I instancji to prezes sądu dokonuje kontroli formalnej poprawności aktu oskarżenia decydując, czy zostanie zwrócony, czy poddany pod rozpoznanie. W związku z tym to ta postać jest odpowiedzialna za niepoprawne obsłużenie sprawy sądowej przeciwko Niżyńskiemu o sygnaturze XIV K 43/18. Dyrektor sądu jest z kolei przełożonym pozostałych pracowników sądu, np. sekretarek, pracowników Biura Obsługi Interesantów czy biura podawczego, a ponadto odpowiada za finanse i ogólnie mienie sądu. To tutaj np. można szukać osoby powołanej do zlikwidowania problemu tortury dźwiękowej w sądzie uaktywniającej się wtedy, gdy Piotr Niżyński jest w pobliżu (na tle podsłuchowym, tzw. skandal w TVP czy też "podsłuch w telewizji" – jednakże osobom stykającym się z tym wmawia się niesłusznie, że temat ten jest chroniony przez "tajemnicę państwową"). Tymczasem na stronie http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=7&t=5500 można znaleźć nagranie wideo prezentujące dyrektorkę sądu mokotowskiego tłumaczącą się z sytuacji, że w gmachu sądu przy al. Solidarności 58 rozbrzmiewała wszędzie tortura dźwiękowa (zmiksowane dźwięki szeptów ludzkich, nawet wielogłosowe, oraz przytłumionych wołań, pochodzące jak gdyby z podłóg i stropów). Wśród jej słów na szczególną reklamę zasługują może te oto: "Ale... to polityka, to tu jest rząd. Nie wzięli się za nas, to bój się sprawy!...". Brzmią jak potwierdzenie podnoszonych przez nas tu wielokrotnie wątpliwości, że sądy najwyraźniej nie rozliczają poprawnie (tzn. zgodnie z prawem) podatku dochodowego za swych pracowników (co kreuje na ich terenie grupę przestępczą zajmującą się czerpaniem korzyści z, jak się zdaje, przestępstwa skarbowego) – patrz następujące artykuły:
Kolejna sprawa nawiązująca do postaci A. Wyszyńskiego, słynnego z procesów politycznych prokuratora z ZSRRZastanawiające jest, że zdaniem prokuratury fakt toczenia się sprawy przeciwko określonej osobie z niedopuszczalnego zarzutu nie jest powodem, by ją umorzyć. Być może więc wyznaje ona pogląd, iż należy "pozostawać przy nadziei, że i tak coś się znajdzie przeciwko podejrzanemu". Jakkolwiek jest to nielegalne, jak pokazuje zażalenie oraz skan wniesionego pozwu, który również wkrótce opublikujemy, doskonale współgra to ze znanym powiedzeniem Wyszyńskiego (kojarzącego się też z polskim klerem) "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie". Uprzednio do niechlubnych metod tego prokuratora, nawiązujących też do kościelnych procesów inkwizycyjnych (zasada confessio est regina probatum – "przyznanie się jest królową dowodów" i wymusza na sądzie zaakceptowanie zarzutu) – polegających na wymuszaniu przyznawania się lub uzyskiwaniu go podstępem, np. poprzez oszustwo, że jest to potrzebne dla dobra państwa, a skazany i tak zostanie ułaskawiony (w przypadku tych pojedynczych osób, które mimo nacisków oraz stosowania przemocy i tak się nie przyznały, zdarzała się śmierć z powodu nadmiernych tortur w lochach Ławrientija Berii) – nawiązywała inna z kolei sprawa polityczna przeciwko Piotrowi Niżyńskiemu, mianowicie sprawa o rzekome spowodowanie wypadku. Wbrew obecnie jedynej głoszonej w podręcznikach teorii na temat oceny dowodów, która odrzuca teorie czasów inkwizycji i wymaga realizowania zasady prawdy materialnej (bez względu na poglądy oskarżonego czy podejrzanego), przypisywano tu kompletnie bez dowodu Piotrowi Niżyńskiemu spowodowanie złamania obu nóg jakiejś dziewczyny, zaś za wystarczające do tego uznano zeznanie policjanta, iż "sprawca się w pewnym momencie przyznał, choć ciągle zmieniał zdanie i raz się przyznawał, raz nie" (innymi słowy, dla wybrnięcia z wątpliwości wybrano wersję mniej korzystną dla podejrzanego: in dubio contra reo). O tej oraz innych jeszcze sprawach politycznych przeciwko Niżyńskiemu (wraz nawet jeszcze z odnośnikami do sfilmowanych akt, a także odnośnikami do szerszych omówień) można poczytać w artykule komentarzowym "Strzeżmy się partii, które mordują". Najlepszą wskazówką co do politycznego rzecz jasna charakteru tych spraw może być specjalna poszlakowa zapowiedź, jaka na ten temat przez historycznych poprzedników obecnego rządu została pozostawiona. Przede wszystkim zauważmy, że spośród 2 postaci: Wyszyński prymas i Wyszyński prokurator (a następnie Minister Spraw Zagranicznych ZSRR) to ten drugi był już wcześniej na charakterystycznym, związanym z egzekwowaniem prawa karnego, stanowisku (już w 1917; ponadto Stalin już w czasie swego pobytu w więzieniu w latach 1902-1904 poprosił, by do jego celi zaproszono też Andrieja Wyszyńskiego, czyli przyjaźń ta trwała od dawna), podczas gdy Stefan Wyszyński prymasem został dosyć późno, bo dopiero w roku 1948 (kilka miesięcy później dawny prokurator, a potem dyplomata czasów wojny Andriej Wyszyński został Ministrem Spraw Zagranicznych ZSRR). Co jest tutaj charakterystyczne to to, że komunistyczne władze PRL aresztowały go ściśle w dacie przyszłych urodzin Piotra Niżyńskiego, bo 25 września (w roku śmierci Stalina 1953), przy czym aresztowanie miało miejsce w... tzw. małym salonie papieskim. A zatem istnieje ścisła i bardzo wyraźna nić historyczna wiążąca nieuczciwego prokuratora Wyszyńskiego (od spraw politycznych) z postacią Piotra Niżyńskiego, jako osoby obecnie represjonowanej. Jak to możliwe, że data urodzin była z góry znana i zapowiadana od dziesięcioleci, a nawet stuleci, nieraz wręcz z dosyć dokładnym przywołaniem brzmienia personaliów (Piotr K. Niżyński) przy okazji tej właśnie dacie, wyjaśniono w artykule "Irracjonalne i niemoralne odmowy kredytowania xp.pl, złodziejskie praktyki banków" pod końcowym nagłówkiem "Piotr Niżyński jako idea i postać tradycyjnie istotna w polityce najwyższego szczebla". Artykuł zostanie w ciągu kilku dni uzupełniony o skany dokumentów prawnych z pieczęciami, w tym także nowego pozwu. (n/n, zmieniony: 4 sie 2020 05:30)
KOMENTARZE (2)Skomentuj |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |