USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Kolejne trupy: ofiary (szpitali/Policji) jak z "grupy watykańskiej". Premier jakby wiedział z góry. Zleca?25 cze 2019 06:44 W ostatnim czasie odnotowaliśmy nie mniej niż 5 zgonów związanych z grupą telewizyjną szczycącą się nieoficjalnie silnymi związkami z Watykanem i papieżem.Chodzi tu zresztą być może o kontakty nie bezpośrednie, lecz za pośrednictwem premiera (tym niemniej zjawisko jest bardzo stałe mimo zmieniających się polityków: zawsze, bez względu na zmiany na stanowisku premiera, ten proceder morderczo-telewizyjny występuje i nieraz jest też ślad po dobrej znajomości tradycji, a nawet planów zgoła zakulisowych i tajemnych, więc może jednak to telewizja podtrzymuje ten kontakt); zainicjowano to, jak się zdaje na podstawie sugestii Radia Watykańskiego, za rządów premiera Buzka i zorganizowano przez komunikator ICQ. Błyskawiczna klawiaturowa komunikacja internetowa pogłębiła służalczość i gotowość na rozkazy w ośrodku podsłuchowym kojarzonym z telewizją publiczną, pozwalając na bardziej bezpośrednie kontakty z jego przestępczą załogą oraz częstsze interwencje, co ostatnio nasila się coraz bardziej. Wspomniane zgony są prawdopodobnie odgórnie zorganizowanymi zbrodniami (nieraz też opierającymi się o wyrafinowane umiejętności w dziedzinie przekazu podprogowego, które ma ośrodek zajmujący się od wielu wielu lat Piotrem Niżyńskim, czyli tą stałą ofiarą podsłuchu). W dodatku jedną z tych zbrodni swoiście "zapowiadało" nawet niedawne wystąpienie premiera. Na temat specyfiki "grupy watykańskiej" (starszej niż telewizja), która ma swoje utarte tradycyjne metody i łatwo dlatego rozpoznać jej wpływy (bo są one szerzej nieznane, jako pierwsi je nagłaśniamy, choć wciąż przecież mamy bardzo mało czytelników), wypowiadaliśmy się w niemal każdym kolejnym artykule z kategorii Kryminalne w ostatnich tygodniach czy miesiącach. Oszczędźmy sobie zatem ponownego recenzowania tych różnych cech, gdyż można o nich poczytać np. w tym oto artykule pod nagłówkiem "Specyfika grupy watykańskiej"; co istotne, to że pozostawia tu się po sobie celowo poszlaki (najczęściej w nazwiskach, długościach życia, nazwach miejscowości czy datach), co zresztą pomaga organom ścigania rozpoznać sprawy polityczne, które mają omijać, a także zwłaszcza pozostawia się je w artykułach niemal każdego dziennika ogólnopolskiego z przedednia przestępstwa. Artykuły te zaczynają wtedy odstawać od swej statystycznej przeciętnej w sposób kierunkujący uwagę czytelnika raz po raz w stronę spraw kojarzących się z podstawowymi cechami nadchodzącego przestępstwa. I choć czyni się to najprawdopodobniej świadomie, z uwagi na to, że dziennikarze są zamieszani w znajomość takich tematów jeszcze zanim staną się aktualne, to przy tym kryje się je w ten sposób, że brakuje zupełnie ostrzeżenia, że "idzie takie-a-takie zabójstwo", które ktokolwiek mógłby już z góry zrozumieć i uwzględnić. Pozwala się więc na popełnienie zbrodni, tak to w każdym razie najprościej wytłumaczyć. Dotyczy to na równi zgonów w szpitalach i zgonów bardziej brutalnie spowodowanych, a nawet wypadków komunikacyjnych, w tym katastrof lotniczych. Oczywiście mowa tu o tych, które są odgórnie organizowane, zapewne z udziałem kryminalnej komórki w TVP kojarzącej się też z napisem TAI na ich siedzibie przy ul. Jasnej w Warszawie (ściślej rzecz biorąc, nie jest tam wpisana ta forma czasownika "taić", która może sugerować, że to telewizja załatwia krycie tematów, tylko jest tam w okolicach wejścia duży napis "Telewizyjna Agencja Informacyjna" kojarzące się ze starszą od niej kościelną "Katolicką Agencją Informacyjną" www.eKAI.pl, która notabene też w tym problemie zdaje się uczestniczyć). 13.6.2019: 10-letnia Kristina z MrowinO zamordowaniu ww. osoby głośno było w mass mediach przez wiele dni. Nie bez powodu; sprawy polityczne i telewizyjne zawsze znajdują w nich swój spory oddźwięk, nawet gdy są to tylko tajone morderstwa na tle podsłuchowym. Toteż już sam fakt nagłośnienia danego konkretnego przypadku daje do myślenia i skłania do badania sprawy. Tutaj zaś dodatkowo wielce wymowne są dane osobowe zmarłej: wiek 10 lat oraz imię Kristina mogą symbolizować "1000-letnie chrześcijaństwo" w Polsce (pomiędzy 10 a 1000 jest jeszcze 100, to zaś jest mniej więcej wiek spisków na tle podsłuchowym z polskimi władzami – trwają od mniej więcej czasu odrodzenia się niepodległej Polski w 1918 r., już np. w 1922 r. był najwyraźniej, jak logika wraz z rachunkiem prawdopodobieństwa niezbicie każą przyjąć, jakiś podsłuch na przodków Niżyńskiego, mianowicie pradziadków Mliczewskich od strony babci od strony matki). Dodajmy jeszcze, że sołtys Mrowin nazywa się Krystyna Popek (ang. pope = papież). Także więc i to było zapisane w danych osobowych tej ofiary morderstwa. Wskazanie na "grupę watykańską". Ponadto data morderstwa: 13.6 jest datą stanowiącą swoisty numerologiczny "prekursor" daty 25.9 (daty urodzenia Piotra Niżyńskiego, patrz dowody z forum), swoją drogą bardzo znamiennej i od dawna planowanej (patrz np. blog Niżyńskiego www.bandycituska.com oraz, tuż pod jego opisowym nagłówkiem, odnośnik "Potem też wszyscy ważni wiedzieli..."), gdyż należy do ciągu z tej samej rodziny ciągów generowanych analogiczną procedurą. Do pierwszej cyfry dodaje się kolejną po niej i dopisuje się jako drugą, po czym dodaje się jeszcze następną i dopisuje się jako trzecią. A zatem przykładowe ciągi zaczynają się tak oto: pierwszy – 1, 1+2, 1+2+3 (wychodzą z tego cyfry 1, 3, 6), drugi – 2, 2+3, 2+3+4 (wychodzą z tego cyfry 2, 5, 9). Na fakt dodatkowego wykorzystania 13-ki przy okazji planowania polskiego papieża (specyficzny 1300-ny dzień licząc od końca pontyfikatu [skoro koniec kojarzy się ze śmiercią Pana Jezusa, to wyszło stąd bardzo stare może powiedzenie o pechowym dniu "13-ego w piątek"...], taki, że jest to data 11.11 minus dwa, zgodnie ze standardową w tej grupie metodą transformacji daty polegającą na dodawaniu dwójek; mianowicie: 11 września 2001 r.) – co mniej więcej schodziło się w czasie z planowaniem II rozbioru Polski i jego daty 25.9 – wskazuje się też na blogu Niżyńskiego traktując to jako mocną poszlakę na papieską aprobatę dla rozbiorów Polski (przy jednoczesnym cichym zarezerwowaniu sobie, wcześniej czy później, planu jej odtworzenia po, w miarę możliwości, 123 latach: kiedy to w ramach specyficznego trafu dzień 11.11 jest taki, że w jego 100-lecie jest niedziela – Dzień Pański; zauważmy, znowu jest tu ten mem wykorzystania kolejno po sobie następujących cyfr, jak w datach 13.6 i 25.9). Historyków mogą zainteresować następujące odnośniki do omówienia faktów zebranych przez autora bloga: www.bandycituska.com/dowody-wtc.html#info (część strony od poziomej kreski), http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=9&t=3205 (metoda transformacji daty przez dodawanie dwójki oraz informacja o starości planu co do, jak się później okazało z uwagi na personalia Karol W., Karola Wojtyły), www.bandycituska.com (wpis z lutego 2019 r., wymaga rozwinięcia poprzez kliknięcie odpowiedniego przycisku). W każdym zaś razie zakulisowa wiedza podsłuchowa przejawia się w tym wynikającym z powyższych danych haśle "sprawa »zabójcy« Kristiny do pary ze sprawą Niżyńskiego". Istotnie, w sprawie, w której bez podstaw w postaci należycie ujawnionych dowodów lub czynności dowodowych przypisywano Niżyńskiemu kierowanie samochodem i spowodowanie wypadku (gdzie zresztą zupełnie bezpodstawnie 4 organy państwowe pod rząd, jak jakaś grupa przestępcza, przypisały mu spowodowanie złamania obu nóg dziewczyny) też policjant, jak i w tym zapewne przypadku, wywodził jakieś skutki prawne z rzekomego mówienia czegoś przez oskarżoną przez niego później osobę, z którą się widział, co wydaje się być nielegalnym naruszeniem jej wolności (wolności w sensie prawnym, rozumianej jako brak przeszkód w czymś i nieingerowanie w daną sferę przez państwo, w tym w szczególności: nieodstręczanie od pewnych działań). Takie wnioskowanie "z tego, że ktoś rzekł, iż to on to zrobił", prowadzi do tego, że ważniejsza od czyjejś wolności (w ramach której ma on prawo i może powiedzieć, co mu się żywnie podoba, i w braku popełnienia tym samym przestępstwa lub deliktu nikt mu nic za to nie ma prawa zrobić) staje się jakaś pseudonauka pseudopsychologiczna głosząca określone "konieczności" zawieszone niejako nad człowiekiem i sterujące nim. Ogranicza to tym samym, raczej niesłusznie (i to zdecydowanie niesłusznie), konstytucyjnie przysługujące ludności prawa. O tym jednak za chwilę, przy okazji artykułów prasowych, zwłaszcza tych z Onet.pl. "Dziewczynka udająca się do Żarowa" to temat mogący kojarzyć się, zależnie od zainteresowań, z pójściem do piekła (a zatem temat religijny), a nawet – z uwagi na wspólny z nią temat wyjścia z domu i nie wrócenia już do niego, tj. zaginięcia, a także temat spalania się, żaru itd. – ze zbrodnią (czyżby policyjną) popełnioną na Jolancie Brzeskiej walczącej o prawa lokatorów (o której informujemy w specjalnym artykule). Skojarzenia z tymi metodami wzmaga jeszcze fakt, że obok Żarowa w woj. dolnośląskim, w którym podobno uczyła się Kristina, jest jeszcze wieś Żarów na opolszczyźnie, a mianowicie w powiecie... brzeskim. Ponadto zwłoki dziewczynki odnaleziono w miejscowości o nazwie... Pożarzysko. Aż się prosi o przypuszczenie, że ta sprawa to kalka sprawy Jolanty Brzeskiej, o której przeprowadzenie można podejrzewać ursynowski komisariat i szefostwo państwa i Policji z czasów PO. Tym niemniej prasa w przeddzień zdarzenia wypowiadała się, trzeba przyznać, bardzo wstrzemięźliwie. Wstyd jej jak widać bardziej, gdy sprawa nie dotyczy śmierci szpitalnych, tym niemniej mechanizmy są, jak się zdaje, identyczne. Spójrzmy np. na archiwum.gazeta.pl pozwalające przeglądać tytuły oraz pierwsze 2 linijki artykułów, jakie danego dnia ukazały się ponoć w kioskach (Gazeta Wyborcza i jej wkładki); w każdym razie kiedyś to tak było, że archiwum.gazeta.pl to same tylko artykuły GW i jej wkładek; później, z czasem, bodajże zaczęło się to nieco rozdzielać, np. co do daty ukazania się materiału, w porównaniu z gazetą (ta bowiem jest na www.wyborcza.pl) – konsekwencją tego jest bodajże i to, że artykuł w gazeta.pl mógłby ukazać się nawet w nocy, trudno tu o pewność – tym niemniej w ramach tego projektu Agora S.A., którym jest gazeta.pl, nadal są to artykuły znane też z GW i jej poszczególnych wkładek i odpowiednio do tego oznaczane w archiwum (np. "Gazeta Stołeczna"). Może co najwyżej jest jakieś spóźnienie między archiwum.gazeta.pl a drukowaną GW, tak, że w jednej coś jest wcześniej, w drugiej później, ale mniejsza z tym, skoro podstawowemu faktowi (faktowi ukazania się artykułu w danej dacie) nikt nie zaprzecza. Zważywszy na nazwę wsi: "Żarów" trafny był, jako jeden z bardzo nielicznych chyba, np. ten oto artykuł Gazety Wyborczej: Czy w szatni reprezentacji Polski wrze". Jego pierwsze zdanie informowało o cyt. "rozbiciu [szajki] Izraela" ("rozbiciu Izraela" w meczu) z wynikiem 4:0 na korzyść Polski. Izrael zaś, jak to nieraz akcentuje się w ramach działalności grupy watykańskiej (jest to rodzaj stałego skojarzenia), był niegdyś symbolem ludu znanego z chciwości i gromadzenia majątków. Znane rody żydowskie na całym świecie miały swoje fortuny i wspomagały pożyczkami nawet monarchów. Słynni też byli – jako specyficzne zjawisko – żydowscy kupcy, handlarze. Na temat ten wskazujemy też w artykule o procesorach w sam raz dla włamywaczy-przestępców kojarzonych z nielegalnym państwowym ośrodkiem podsłuchowym mającym funkcjonować w strukturach TVP. Znane i stosowane skojarzenie, choć dziś to już brzydki stereotyp. Nadaje się więc w każdym razie ów Izrael na alegoryczne nawiązanie do "skorumpowanych molochów branży mass mediów". Kolejny i chyba jedyny inny artykuł dot. Izraela był wtedy na samym końcu strony 7 archiwum (siódemka, przypomnijmy, w symbolice cyfr oznacza m. in. boskość i Boga: bo też np. trafia w temat żydowskiej menory...) i dotyczył... cmentarza ("Sprzątają cmentarz żydowski"). Z kolei do ukrywania się tym razem mogłyby nawiązywać artykuły ze s. 6 archiwum: "Chcieli żyć w bieli" (biel = symbol jasności; autorka: niejaka Kamilla Sierocka – imię dosyć modne wśród ludzi obecnie młodych, przed 40-ką, a nawet 35-ką, zaś nazwisko oczywiście kojarzy się z utratą najbliższej osoby w rodzinie, w ramach relacji matka-córka), "Widzew straci dyrektora?" (widzew = ten, który widzi...), "Nigel Kennedy się wycofał" (znany skrzypek; pasuje m. in. do prezesa xp.pl z uwagi na to, że w dzieciństwie uczył się w szkole muzycznej i grał na skrzypcach). Faktycznie, niezbyt tu było co wytykać. Na ostatniej stronie archiwum (9) rzuca się w oczy artykuł z tytułem pisanym wielkimi literami (takie częściej niż inne dają się odebrać jako aluzje) – tytuł ten to "W SKRÓCIE" (tak zatytułowane artykuły, podobnie też "KRÓTKO", to już w ogóle często jak gdyby podsumowywały także ten podtekst, który danemu wydaniu gazety wydawał się przyświecać, a dotyczący nadchodzącego przestępstwa z dnia kolejnego; patrz np. pismo Niżyńskiego informujące o bardzo wysokim prawdopodobieństwie asystowania prasy przy zabijaniu jego rodziny, od strony 41 tekstu począwszy). Tuż przed tym artykułem był, jako jego bezpośredni poprzednik, znowu artykuł kojarzący się z Żarowem: "Jak przeżyć upały bez klimatyzacji". Personalia autorki akcentują temat imienia, ponieważ nawet jej nazwisko jest w istocie przymiotnikiem od imienia: Beata Maciejewska. Tymczasem, przypomnijmy, w przypadku tej ofiary charakterystyczne były zwłaszcza jej dane osobowe, gdyż symbolizują zamordowane "1000-letnie chrześcijaństwo" (Kristina ? Christina ? ang. Christian = chrześcijański). Ponadto tuż przed tym artykułem był artykuł o... napastniku (autorka ma nazwisko kojarzące się z Milionerami, czyli np. z niejaką Rapaczyńską, bodajże założycielką i prezesem wydawnictwa Agora i Gazety Wyborczej). A zatem tematy artykułów to, po kolei, napastnik, "Jak przeżyć upały bez klimatyzacji" oraz, wreszcie, "W SKRÓCIE": początek jego to: "KOŚCIÓŁ. Wysłannik z Watykanu KOŚCIÓŁ. Wysłannik z Watykanu (...) rozpoczną się jutro obrady Konferencji Episkopatu Polski poświęcone ochronie dzieci i młodzieży przed wykorzystywan". Rzecz jasna, na tak skąpej podstawie trudno oficjalnie przypisywać, nawet w ramach swobody głoszenia poglądów dziennikarskich, Gazecie Wyborczej uprzednią wiedzę o zbrodni czy choćby to, że ktoś podrzucił jej taką informację (przecież nie ma tu prawie żadnych odniesień np. do tego, kto miałby zginąć, poza sprawą kościelną omówioną w artykule "W SKRÓCIE") – co najwyżej tli się tu tylko ogólnikowy temat przemilczanego zabijania oraz... sprawa Żarowa (może więc chociaż trafiły do redakcji jakieś minimalne dane o tym, co miało nadejść, tzn.: że jakaś dziewczynka opuści dom i już nie wróci, zostanie porwana; jest bowiem wskazówka na płeć i ogólnie podobną historię oraz na temat dzieci) – natomiast jakieś podejrzenie o istnieniu takiego uprzedniego powiadomienia jak najbardziej wchodzi w grę, a nawet przez te pod koniec zaprezentowane "zbiegi okoliczności" wydaje się istotnie uprawdopodobnione. Trudno też nie uwzględniać kontekstu w postaci wszystkich niemal wcześniejszych zbrodni TV-mafii, o których informuje nasz dział Kryminalne oraz które, w szerszej skali czasowej, zbiera strona internetowa www.bandycituska.com/ofiary.html. Spójrzmy teraz na dziennik "Fakt". 12 czerwca (patrz www.fakt.pl/archiwum/2019-06-12) był on wprawdzie zajęty informowaniem o śmierci Nowińskiego, o której informowaliśmy w artykule Kolejni giną najpewniej od afery w papiestwie, polityce, TVP i szpitalach, tym niemniej już w pierwszym rzędzie na samej górze był obok niego też artykuł "Nastolatek na plaży z koleżankami. Zginął...". Na zdjęciu widać osobę w koszulce z napisem STRAŻ (z uwagi na to, że nie jest to Policja, można taką obywatelską czy ochroniarską, a więc biznesową, "straż" skojarzyć też z dziennikarzami). Temat artykułu, a mianowicie słowa takie, jak "koleżanka", "nastoletni(a)", niewątpliwie do nadchodzącego problemu dosyć pasują. Nie ma tu znaczenia, że 10-latka to jeszcze nie nastolatka; podobnie też zresztą Kościół w Polsce nie ma 1000 lat, tylko nawet więcej. Tuż pod tym artykułem był jakiś nawiązujący, znowu, jak gdyby do zbrodni na Jolancie Brzeskiej, o której informujemy w osobnym artykule. Też przecież opuściła dom i już nie wróciła, co więcej, podpalono ją (a tutaj? "dziewczynka z Żarowa"...). W tamtym przypadku podobno zresztą, jak też można przypuszczać, zdawali się w jej zamordowaniu uczestniczyć policjanci. Może rzekomego zabójcę tylko się wrabia (najpierw policyjnie, poprzez pomówienie o przyznawanie się, żeby można było go zatrzymać i podejrzewać, po czym dołączył się do tego jeszcze jego znajomy), podczas gdy w rzeczywistości zabójstwo wykonał, po zabraniu dziewczynki do radiowozu i wywiezieniu jej gdzieś, jakiś policjant, żeby sukces akcji był pewniejszy (a nie pod znakiem zapytania)?... Porównajmy to też z naszymi doniesieniami z artykułu "Nazwiska kolejnych Ministrów Finansów - jak z afery pawulonowej" pod nagłówkiem "Napis na Prokuraturze Krajowej" (akapity pod zdjęciem, zwłaszcza 3 akapity począwszy od trzeciego). Jak z nich wynika, także i założyciela xp.pl próbuje się zapewne wrobić w przestępstwa. Bardzo możliwe i prawdopodobne wydaje się więc (zważywszy też na "kontekst brzeski" tej sprawy) to, że oskarżony w tej sprawie 22-latek Jakub A. wcale się nie przyznał, tylko wersja ta jest kłamstwem Policji, po czym jeszcze załatwiono metodami rządowymi (np. nacisk fiskalny-karnoskarbowy na określone instytucje czy pracodawców), że pomówił go dodatkowo jego znajomy. Charakterystyczne jest, że przeciwko temu znajomemu wcale nie prowadzi się dochodzenia, mimo że istnieje ku temu bezwarunkowa podstawa – mianowicie (o ile wierzyć jego słowom) wiedział on już wcześniej o przygotowaniu do popełnienia zbrodni, a nie zawiadomił o tym Policji. Prasa oczywiście śpieszy ogólnie Policji z pomocą informując m. in. o tym, że "jeden z obrońców Jakuba A. zrezygnował" (co jakoby hańbi jego samego). Nie jest to jednak żaden argument za tym, że ów człowiek się przyznał, a ponadto tego typu słowa i tak nie miałyby znaczenia procesowego. Zgodnie z art. 31 ust. 1 Konstytucji RP wolność człowieka podlega ochronie prawnej. Wolność zaś to brak przeszkód jakiegokolwiek rodzaju: nie chodzi tu tylko o samą fizyczną wykonalność czegoś, zgodnie ze swą wolą, ale też o to, by państwo od tego nie odstręczało, nie stawiało tamy jakimś sprawom także przez ich następcze ściganie (toteż np. kraje, które nie pozwalają prasie dyskutować, bo karają za to policyjnie, uważa się za dotknięte brakiem wolności prasy). Albowiem stosowanie represji za jakieś działanie już jest ingerowaniem przez państwo w daną zarezerwowaną dla ludności wolność. Skoro więc istnieje wolność mówienia, a zgodnie z poglądami konstytucjonalistów jak najbardziej istnieje, i skoro nic jej wyraźnie nie ogranicza w ustawach – z wyjątkiem przypadków, gdy z samej swej istoty mówi się po to, by dać dowód, czyli na przesłuchaniu podejrzanego – to nie można stosować podejścia, że osoba nawet niewinna, jeśli powie, że coś zrobiła, to będzie skazana i osadzona na wiele wiele lat w więzieniu. Jest to w oczywisty sposób nielegalne, a to z uwagi na to, że pozbawia ją czegoś, a do tego nie ma podstawy ustawowej. Ustawowa swoboda oceny dowodów, zapisana w art. 7 k.p.k., podlega różnym ograniczeniom i ma charakter, jak to się wedle kolejności podawanej w podręcznikach uznaje, tylko subsydiarny, tj. jest jedynie swoistą "ostatnią poprawką i dopełnieniem", które się uwzględnia dopiero po uprzednim zastosowaniu wszelkich innych przepisów szczególnych i zasad. Też one bowiem muszą obowiązywać, czyli nie ma w tym zakresie wolności; ta przychodzi dopiero po ich uwzględnieniu. Dotyczy to więc także uregulowań pochodzących z ustawy Konstytucja RP, z których można wywieść określone wolności. Nie ma zatem wątpliwości, że jeśli Policja za dowód winy oskarżonego próbuje brać to, że on coś kiedyś zdaniem policjanta czy 2 policjantów powiedział, to po prostu łamie prawo. Niezależnie bowiem od tego, jak się potoczyły rzeczy naprawdę, powiedzenie czegoś nie powinno skutkować drastycznymi konsekwencjami. Zgodnie ze standardem postępowania karnego zapisanym w art. 174 k.p.k. nawet, gdyby oskarżony nie tylko coś powiedział, ale nawet napisał wyraźnie na kartce, podpisał w obecności notariusza, by nie było wątpliwości, że to jego podpis (czyli są też dane z dowodu osobistego), po czym złożył to do akt, to i tak nie byłby to żaden istotny dowód, gdyby następnie na przesłuchaniu powiedział, że on zbrodni nie popełnił. Wówczas pismo traci znaczenie i sąd nie ma prawa się na nim oprzeć. Dowodu z przesłuchania nie można bowiem zastępować treścią pism (tak wg art. 174 k.p.k.). Rozumując a fortiori wynika stąd także, że także i na tezie rzuconej np. policjantowi rzekomo przez oskarżonego nie wolno się opierać. W związku z tym – zważywszy też na to, że swobodna ocena dowodów nie może być oceną dowolną i arbitralną, tylko musi podlegać rozumowi – sąd w takich sytuacjach powinien niewątpliwie, zgodnie też z tzw. zasadą bezpośredniości (jedna z naczelnych zasad postępowania dowodowego w sprawach karnych, aprobowana obecnie przez wszystkie podręczniki, głoszona już od lat 50-tych, a prawdopodobnie i wcześniej), kierować się tym, co powiedziano na rozprawie na przesłuchaniu, a nie tego typu dowodami z "dziesiątej wody po kisielu", co powtórzenie czyichś rzekomo słów przez policjanta w jego zeznaniu. Są oczywiście sytuacje, gdy mówienie jest dowodem i wówczas choć samo w sobie niewinne i nie ma konsekwencji, to nieuchronnie prowadzi, jeśli tylko ufać, że dowodu nie sfałszowano, do tezy, że popełniono coś innego (niż takie mówienie), nie da się po prostu tego inaczej zinterpretować, toteż z samej wolności mówienia nie wywnioskuje się braku konsekwencji, skoro sytuacja jest tak jednoznaczna. I karanie wtedy, oraz stawianie ponad osobą i jej wolnością – jakiejś nauki, nie doprowadzi do przekreślenia wolności słowa. Dotyczy to jednak innego rodzaju sytuacji. Mowa wtedy kompromituje, gdy dowodzi znajomości informacji, których mówiący nie powinien znać i w które by losowo nie trafił, tak skrajnie jest to nieprawdopodobne (przykład: ktoś dokładnie zna jakiś kryptograficzny tzw. klucz prywatny; nie sposób tego wyjaśnić zgadnięciem go, tylko jest to po prostu np. kradzież – lub pozyskanie go w inny, legalny sposób). Wówczas z mowy coś wynika i jest ona niewątpliwie dowodem, i wolności mówienia (wynikającej z art. 31 ust. 1-2 Konstytucji RP) nie ma co w to mieszać. Natomiast we wszelkich innych przypadkach tak nie jest. Zaś uznawanie "przyznania się" za dowód koronny jest krytykowane niemal we wszystkich podręcznikach prawa karnego, jako standard rodem z procesów inkwizycyjnych i będący chyba najsłynniejszym przeciwieństwem powszechnie dziś przyjmowanej, także w prawie, jako fundament tzw. zasady prawdy materialnej (owo hołdowanie "przyznaniu się" jest jej przeciwieństwem jako nawiązanie do tzw. pozytywnej teorii dowodowa – wyrażonej w prawie teoria wprowadzająca omówienie dowodów i tego, do jakich ustaleń faktycznych one muszą zmuszać sąd: confessio est regina probationum, confessio est optima probatio – patrz np. książka Klejnowskiej i 3 innych ekspertów, aczkolwiek liczne inne znane podręczniki prawa karnego też się na to przy tej okazji powołują). Łatwo też sobie dopowiedzieć, co tu także wchodzi w grę: po prostu możliwość łatwego wrabiania kogoś przez państwo, a to w oparciu o spodziewany "kredyt zaufania" sądu do organu państwowego. Samo słowo przeciwko słowu może nie wystarczy, ale w razie sfabrykowania jakichś dodatkowych dowodów lub np. załatwienia zeznania aż 2 policjantów można popaść w wielkie tarapaty. Przyznanie się czy częściej tylko rzekome przyznanie po pierwsze budzi wątpliwości, jeśli następnie na rozprawie głoszona jest inna wersja, i nie wiadomo, dlaczego wybrana miałaby być akurat wersja niekorzystna dla oskarżonego, a po drugie: ono nie dowodzi też jeszcze, że obiektywne sytuacje, od których zależy to, czy doszło do przestępstwa (np. czyjaś szkoda na zdrowiu w przypadku spowodowania wypadku samochodowego), faktycznie miały miejsce. Dziś więc zauważalnie mniej ceni się taki "koronny" niegdyś i bardzo pożądany dowód, choć, rzecz jasna, należycie przeprowadzony nadal jest on uważany za doniosły i często kluczowy, zależnie od sprawy i tematu przyznania się. Z wyciągania go na siłę i pod groźbą tortur znany był m. in. prokurator Wyszyński, symbol Ubermenscha względem Niżyńskiego (ros. niże-wysze oznacza po polsku niżej-wyżej). Wracając zaś do Faktu, kolejny jego artykuł, z racji przytoczonego wieku (o 1 większy od wieku Kristiny, jak gdyby dla objaśnienia: my jesteśmy »już po« tej sprawie, artykuł jest jej następstwem" – tak to można interpretować), łatwo odczytać jako zapowiedź zbrodni: mianowicie ten z godziny... 16:13 (spójrzmy na minuty! tak tak, 13... jak 13-ty czerwca). Jego tytuł to Koszmar 11-letniej Weroniki. "Jestem poniżana... i dotyczy tego, jak to dziewczynkę źle traktuje jej (dużo starszy) "znajomy" w postaci dyrektora szkoły. Swoista kalka sprawy rzekomej winy kolegi Kristiny. Też tam podobno winny jest jakiś jej znajomy, z którym się nieraz widziała. Tuż powyżej tego artykułu był kolejny, nawiązujący do rzekomego seksualnego tła zamachu: "Próbował zgwałcić kobietę tuż przy metrze...". Skąd pomysł, że 22-latek wiązał czy próbował wiązać zabójstwo z jakimiś dewiacjami seksualnymi? Bo w komputerze jego znaleziono, że szukał takich rzeczy w Internecie. Można o tym poczytać w prasie, bo takie komunikaty ujawniała Policja z prokuraturą. Tymczasem dwa rzędy pod artykułem o 11-letniej Weronice (zauważmy: Krystyna to inicjał K, Weronika – inicjał W, razem wychodzi z tego KW, jak Karol Wojtyła), zgodnie zresztą ze standardową i tradycyjną w grupie watykańskiej metodą transformowania dat, pozycji w pewnej sekwencji itd. poprzez dodawanie dwójki, był artykuł o kobiecie zszokowanej odkrytymi przez nią danymi, czymś w rodzaju pornografii (dane z komputera studenta?): Posłanka zobaczyła ten kalendarz i oniemiała. Obok tego artykułu z prawej jego strony był artykuł o... Ewakuacji komendy policji w Olsztynie. To ich.... Oczywiście do tego nie dojdzie. Ci dalej będą konsekwentnie trzymać się "ustalonej już" wersji o winie – o to może tu chodzi. W każdym razie głoszona w tym artykule pewna nieufność w tę wersję pochodzi stąd, że zbrodnia najwyraźniej była odgórnie zlecona, a to sprzyja wersji o podrobionym pochodzeniu. Lepiej, by do właściwych sprawców nawet nie pukać, wówczas nie wyjdzie na jaw też zleceniodawstwo. Jeśli chodzi o Onet.pl (którego stronę utrwaliła amerykańska instytucja non-profit Internet Archive zapisująca wygląd wszystkich znalezionych przez nią stron internetowych w różnych chwilach czasu), to w przeddzień zbrodni (patrz http://web.archive.org/web/20190612201245/https://www.onet.pl/) jego pierwszy nagłówek miał znamienny tytuł. "Andrzej Duda: w Polsce są absolutnie przestrzegane standardy konstytucyjne". Prezydent, ten pan od łaski (dla policjantów?), jak widać dziwnie jest w temacie ewentualnych pomówień o przyznawanie się (przy czym Jakuba A. pomawia też o idiotyczne działanie – a mianowicie oferowanie pieniędzy za głupawy wybryk osobie, która może to przecież wygadać i która przecież ostatecznie w nim nie wzięła udziału, po czym popełnienie tego wybryku – także jakiś jego znajomy z Gliwic, z czego zresztą zważywszy na "zdolne" ocenianie dowodów przez Policję zrobił się nie 1, ale aż 2 dowody; tymczasem najpewniej ów znajomy jest albo sam przedsiębiorcą, zależnym "na śmierć i życie" od skarbówki, bo pod toporem karnoskarbowym, jak chyba olbrzymia większość przedsiębiorców, lub po prostu zwykłym człowiekiem, któremu ktoś zaoferował pieniądze za kłamanie, np. za pośrednictwem jakiegoś rodzica policjanta czy rodzica z po prostu upolitycznionej instytucji czy nawet firmy)... Tuż pod tym artykułem o Dudzie było coś o "forcie Trump" z kolei tym razem od ministra. Zaś powyżej tych wszystkich nagłówków – wielka ramka z czerwonym tłem (żeby nie było wątpliwości, o co chodzi! bo taka też jest kolorystyka VaticanNews.va, a miał on wtedy bardzo znamienne tematy, o czym za chwilę...), z wizerunkami prezydentów Polski i USA i wielkim napisem "Trump o możliwości zniesienia wiz dla Polaków" (można by to oględnie tłumaczyć tak oto, wchodząc stopniowo na temat: po co jakieś kwitki! każdy Polak już i tak wie, że mówić sobie, czego dusza zapragnie, nawet złośliwie i na przekór prawdzie, nie wolno bezkarnie...). Jest to mianowicie, jak się zdaje w tym kontekście, nawiązanie do pytania, czy zwykła ustawa, która wprost nie stwierdza tego, że to czyni (w tym przypadku chodzi tu o art. 7 k.p.k. wprowadzający swobodę oceny dowodów przez sędziów; chodzi tu więc np. o dowód z zeznania policjanta, że ktoś coś "powiedział", z czego wprawdzie jeszcze nie wynika automatycznie jakaś istotna konkluzja, to chyba każdy czytelnik zrozumie...), czy taki ogólnikowy i nieskupiony na konkretnej zwalczanej wolności przepis może znosić wolność nadaną konstytucyjnie (tu: wolność mówienia); oraz, po drugie, czy w ogóle w tym zakresie jest to możliwe nawet przy wyraźniejszym zredagowaniu tego w prawie. Wydaje się, że co do zasady ogólnikowy przepis o swobodnej ocenie dowodów nic tu nie zmienia – a nawet, gdyby skutek w postaci obalenia Konstytucji był możliwy przy takiej konstrukcji ustawy, to czy byłoby dopuszczalne, czyli zgodne z tzw. zasadą proporcjonalności (która jest wyrażona w art. 31 ust. 3 Konstytucji: ograniczenie wolności przyznanej konstytucyjnie jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy jest konieczne dla obrony jednej z kilku przytoczonych tam wartości oraz gdy jest wyrażone w ustawie, a przy tym żadne ograniczenia "nie mogą naruszać istoty praw": do tej zaś zalicza się prawo, by mówić to, co się żywnie podoba, o ile nie uderza to w prawa innych osób i parę jeszcze innych spraw). Stwierdzano też nieraz w Trybunale Konstytucyjnym, że cyt. "Jeżeli (...) jakaś dziedzina stosunków nie została objęta szczegółowymi unormowaniami odnoszącymi się do konkretnej wolności, to gwarancję swobody działania jednostki można wyprowadzić bezpośrednio z art. 31 ust. 1 i 2 Konstytucji" (p. wyrok SK 46/07 i in., stała linia orzecznicza). Tymczasem przecież żadna ustawa nie stwierdza wprost, że gdy policjant albo inny organ postępowania karnego jest blisko (ale nie przeprowadza akurat dowodu z przesłuchania), to nie wolno powiedzieć np. słów "I did it" czy nawet "Ja to zrobiłem" ("nie wolno" w tym sensie, że nie ma wolności, bo państwo już zadba, by kończyło się to źle, w każdym razie o ile jest sędzia w tej dziedzinie zdeterminowany). Nie stwierdza wprost tego podważenia wolności art. 7 k.p.k., normujący tę dziedzinę. Wydaje się zaś, że wolność w ogóle jest tą słabszą stroną prawa, która działa niejako w charakterze genu recesywnego w starciu z innymi przepisami. Nie ona dominuje. Gdy przepis o wolności spotyka się z równolegle wchodzącym w grę (mającym spełnione swe przesłanki, swą "hipotezę") przepisem o obowiązku, wówczas oba mają zastosowanie i efekt jest taki, że z wolności trzeba w odpowiedni sposób skorzystać, by nie zadziałać niezgodnie z prawem (tj., w tym przypadku, z tym drugim: z obowiązkiem). Twierdzi się tak m. in. w doktrynie, czyli w podręcznikach prawa (patrz np. cytat z orzeczenia SN pod sygn. IV CSK 330/11, s. 6, zdanie 3: "Trafnie podkreśla się przy tym w doktrynie, że każdemu uprawnieniu sądu, którego wykorzystanie pozostawione jest uznaniu odpowiada równoległy obowiązek postąpienia w każdym przypadku zgodnie z głównym celem procesu i przyjętymi przez ustawę [w tym m. in. Konstytucję – przyp. red.] zasadami zmierzającymi do tego celu"). Jest to też zgodne z tradycyjną rzymską zasadą interpretowania prawa incivile est, nisi tota lege perspecta, una aliqua particula eius proposita, iudicare vel respondere (nie należy wydawać wyroku ani opinii prawnej na podstawie jednego fragmentu ustawy, bez uwzględnienia jej całości). Toteż już sam charakter przepisu art. 7 k.p.k. jako wolności implikuje, że sąd powinien też uwzględniać to, na czego straży ma obowiązek stać (jako organ ochrony prawnej) i co nie podlega żadnym negocjacjom, a zalicza się tu przecież np. wolność mówienia. Nie jest on od tego, by cokolwiek przekreślać; po prostu kanony życia społecznego są takie, że można by nawet i faktycznie, będąc niewinnym, powiedzieć policjantowi (ale nie na przesłuchaniu), że popełniło się zbrodnię, a i tak być niewinnym i domagać się uznawania za takiego. To nie jest po prostu sprawa, którą wolno traktować poważnie (z nerwami i drgającą ze strachu szczęką podczas przechadzania się po komendzie poza momentami przesłuchania), i nic też nie dowodzi, by taką być mogła. Nie bez powodu w amerykańskich filmach zawsze się ostrzega "odtąd wszystko, co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie". Jest to kwestia prawa. Jeśli w USA jest takie prawo, które na to pozwala, bo z jakiegoś jak widać powodu się o tym uprzedza, zgodnie ze standardową procedurą, to tak jest. U nas takiego prawa nie ma. Powinna zatem, jak z tego wynika, obowiązywać wolność mówienia (tak to nazwijmy, dla uniknięcia skojarzeń ze sprawami rozpowszechniania swych poglądów czy informacji, bo w tym przypadku nie o to chodzi; wolno też przecież wydawać dźwięki zupełnie bez treści zrozumiałej, a także kłamać, w granicach, w jakich nie narusza to praw innych osób). Mogłoby to wprawdzie – owo przecenianie swobodnej mowy, bez znaczenia, sensownej czy bezsensownej, słusznej, żartobliwej, ironicznej czy kłamliwej – być podstawą do skutecznej kasacji, a mianowicie jako zarzut naruszenia art. 7 k.p.k. poprzez jego błędną wykładnię, która za uprawnione uznaje ocenianie dowodów w sposób przekreślający wolność mówienia ustanowioną w art. 31 ust. 1-2 Konstytucji RP, a rozumowanie ją przekreślające uznaje za (w ocenie prawnika) "prawidłowe", tym niemniej spotkać się dziś można z ogólnie przykrymi (nawet nie w tym temacie) i najwidoczniej politycznie inspirowanymi trendami w orzecznictwie Sądu Najwyższego, którym nie sposób przyznać racji w kluczowym punkcie, a które głoszą, że jakoby właśnie te przepisy Kodeksu postępowania karnego, które narzucają najważniejsze rygory na swobodę oceny dowodów (pod rygorem uznania, że sąd naruszył procedurę karną przy ich ocenie), nie nadają się do wykorzystywania przy kasacji. Jest to oczywiście pewna przesada, jako że znane są kasacje (np. te obsłużone przez starszego stażem wśród sędziów sędziego SN Romana Sądeja), gdy zarzut naruszenia art. 7 (w zw. z jeszcze innym przepisem, stricte o apelacjach) uznawano za słuszny, na zasadzie tzw. efektu przeniesienia, tym niemniej kwitnie cały nurt orzecznictwa, w którym próbuje się głosić, że w ogóle ten przepis nie nadaje się na temat zaskarżenia. Oznaczałoby to, że nawet w apelacji nie sposób podnosić naruszenia go. Głosi się przy tej okazji najróżniejsze dziwaczne i niesłuszne tezy; przykładowo, że nie można podnieść naruszenia samego art. 7 czy samego art. 92 (który stwierdza, że stan faktyczny sąd musi ustalić w oparciu o całokształt dowodów ujawnionych w postępowaniu i tylko o to, co ujawniono w postępowaniu, np. w aktach) oraz jego odpowiednika dla rozpraw, tj. art. 410 k.p.k., "bo to są najogólniejsze reguły w postępowaniu karnym; można je naruszyć tylko w związku z innym przepisem", co jest nonsensem (przecież jeśli sąd np. okręgowy zupełnie sprzecznie z rozumem lekceważy najlepsze dowody statystyczne i matematyczne, opinie naukowe biegłych itd., a zamiast tego arbitralnie zupełnie na zasadzie kaprysu uznaje, że w pełni wiarygodna jest teoria, iż nie doszło do spisku, to taki sąd łamie prawo, bo nie uwzględnia wskazań wiedzy matematycznej i zasad prawidłowego rozumowania, po prostu nie stosuje rozumu, wnioskowania z obiektywnych danych). Nigdzie w prawie nie jest zapisane, że nie można naruszyć tych przepisów ani podnosić takiego zarzutu. Tego typu tendencyjne i szkodliwe orzecznictwo SN – w dziedzinie prób zaskarżania kasacją haniebnych rozstrzygnięć sądów co do ustalonego przez nie stanu faktycznego sprawy – zaprezentowane jest na stronie http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=11&t=7635, którą warto, by przejrzał każdy zainteresowany wpływem afery telewizyjno-kościelnej na Sąd Najwyższy. Można by próbować brać w obronę ten sąd zauważając, że niektóre tamtejsze koncepcje są tylko przejawem pewnego nadmiernego formalizmu, tak, iż sąd zamiast istoty zarzutu dostrzega tylko to, co jest napisane wprost w postaci jego kwalifikacji prawnej, przez co ludzie przegrywają tylko z powodu tego, że nie dopisano np. "art. 433 k.p.k. w zw." przed słowami "art. 7 k.p.k." (podczas gdy może pisząc te 2 rzeczy naraz, jako zarzut naruszenia art. 433, ale w związku z siódmym, by wygrali). A zatem: że wystarczy dopisać owo "art. 433 k.p.k. w zw. z" w kasacji przed zarzutem naruszenia przepisu o ocenie dowodów i jest już dobrze, i tylko o to tu chodzi. Byłoby to jednak idealizowanie Sądu Najwyższego. W istocie owo orzecznictwo sprawia wyraźnie aż do bólu wrażenie kryminalnie inspirowanego; trudno ten radykalizm zwalczania wszelkich tratw pomagających tonącym w jakikolwiek po ludzku zrozumiały sposób usprawiedliwiać, trudno w ogóle dostrzec ślady sumienia u osób, które tak tylko do tego wszystkiego podchodzą, jak do jakiejś piłki nożnej i jej rozgrywek (że o nic więcej i o nic wyższego tu nie chodzi, a to, czy wygra ten czy tamten jest sprawą nie sprawiedliwości, tylko technicznej wyższości). Nie jest też prawdą, co tam wielokrotnie powtarzają (http://forum.bandycituska.com/viewtopic.php?f=11&t=7635), że sąd II instancji "nie może naruszyć przepisu o postępowaniu dowodowym" (np. słynnego, noszącego numer będący symbolem Boga, art. 7 k.p.k.), "skoro sam nie przeprowadza własnego". Sąd może go naruszyć, a to przy ocenie postępowania dowodowego przeprowadzonego w I instancji, poprzez tzw. błędną wykładnię (tj. niewłaściwe pojmowanie przepisu i interpretowanie go). W środowisku prawników powszechnie znane i aprobowane jest uznawanie za naruszenie przepisu także przypadków błędnej wizji na jego temat, na temat jego znaczenia (tego, co zeń wynika, czego on zabrania, a na co zdaniem sądu pozwala, itd.). W związku z tym niezrozumiałe jest, dlaczego by oskarżony nigdy nie miał prawa podnieść w kasacji zarzutu naruszenia samego tylko art. np. właśnie 7 k.p.k. (albo np. 92 k.p.k., zwłaszcza w przypadku spraw rozpatrywanych na posiedzeniu, np. spraw o środek zabezpieczający dla niepoczytalnego), skoro może się przecież zdarzyć, że sąd II instancji błędnie uznaje ten przepis za dopuszczający bardzo wielki zakres swobody, gdy w istocie jest on dużo mniejszy. Zapamiętajmy więc tę tezę z orzecznictwa, ale jej nie pochwalajmy. Szczególnie cennych informacji dostarczył w przeddzień zamordowania 10-letniej Sekretariat Stolicy Apostolskiej ds. Komunikacji na swej stronie internetowej www.vaticannews.va, choć są one zredagowane (oczywiście w formie aluzyjnej i nie wprost) tak, by osoba ufająca Watykanowi i PiS-owi nie dopatrzyła się w nich niczego, bo samo podejrzenie jest chyba przesadzone, natomiast ten, kto wie, że istnieje tego rodzaju mafia z takimi koneksjami, mógł już sobie wywnioskować, że doszło najprawdopodobniej do fałszowania dowodów i wrobienia niewinnej osoby. Niektórzy więc może temu nie uwierzą. Otóż czołowy i pierwszy news z przedednia zbrodni (widoczny jeszcze w dniu jej popełnienia aż do opublikowania nowych artykułów, co dzieje się typowo między 13:00 a 17:00) miał, jak pokazuje Internet Archive (http://web.archive.org/web/20190613052727/www.vaticannews.va/pl.html), złowróżbny tytuł "Papież: świadczyć o Chrystusie, odrzucając zapatrzenie w siebie". Rozkaz dla Policji? Która była też wykonawcą morderstwa, ale teraz kłamliwie zarzuca komuś z otoczenia dziewczynki, że przyznał się do morderstwa? Potwierdza się tu ta teoria, na pierwszym miejscu w VaticanNews.va. Tuż obok tego artykułu, również na samym szczycie VaticanNews, artykuł znowu jak gdyby z komendą dla Policji: "Papież do Polaków: brońcie życia i służcie mu"; nawiązywał m. in. do sprawy "zabijania dzieci poczętych", wprawdzie bez przytoczenia tego, ale wiadomo, że to dla Kościoła bardzo ważne i odzwierciedla się to też w haśle "od poczęcia" aż do naturalnej śmierci. Artykuł zatem łatwo skojarzyć z tą 10-letnią dziewczynką. W "Naszym Dzienniku" można było wtedy poczytać, na jego stronie internetowej w ramce przeznaczonej na najświeższe aktualności, m. in. "Donald Trump: odwiedzę Polskę" (znowuż o tych "dowodach" z wypowiedzi?...) i "Franciszek: Prawo dzieci do marzeń" (papież oczywiście zajmował się wtedy dziećmi, bo akurat dziwnym trafem taki temat się zaczął na obradach polskiego episkopatu). Może to o marzeniach, że policjanci są dobrzy, jeśli faktycznie ta sprawa to kalka sprawy zabicia i podpalenia Jolanty Brzeskiej (też znikła, po czym jej zwłoki wywieziono gdzieś, wyrzucono w lesie). Zarchiwizowaną stronę można oglądać na http://web.archive.org/web/20190612222904/https://naszdziennik.pl/. Natomiast na stronie Radia Maryja www.radiomaryja.pl czołowy, centralny news ściśle w przeddzień zamordowania Kristiny był o tym, że... cyt. "Prezydenci Polski i USA podpisali deklarację ws. zwiększenia obecności wojskowej USA w Polsce". Obok tego była jakaś pani Pietras, zaś, aby łatwiej było rozczytać aluzję o "obecności wojskowej" (w porównaniu z może jakąś inną) – że tu mianowicie chodziło może o podział na postępowania karne i postępowania cywilne – poniżej na liście artykułów pierwsze miejsce miał ten o "Nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego", jest też zapowiedź reform socjalnych przeprowadzanych przez premiera, a ponadto coś o ataku armii Izraela w Syrii (Izrael typowo kojarzony jest przez spikerów tortury dźwiękowej z chciwością i gromadzeniem majątków, wg nowożytnego stereotypu "bogatego [czy wręcz przekupnego] Żyda", co pasowałoby tu może do prokuratury, zaś Syrię wiązano czasem w mass mediach – zawsze, gdy tylko było o niej głośno – z ośrodkiem podsłuchowym telewizji i tamtejszym skandalem, jak informuje blog Niżyńskiego www.bandycituska.com) "na cel wojskowy" (por.: WOT nie jako kanał telewizji, kojarzony z jej dawnym studiem podsłuchowym, tzw. studiem D, tylko jako Wojska Obrony Terytorialnej). Wygląda to na wyjątkowo ohydną, zawoalowaną aluzję do ataku służby mundurowej na dziecko, zleconego zza granicy (zastosowano zapewne drobne przesunięcia tematyczne, typowe dla aluzji, bo w niej nie chodzi o to, by powiedzieć wprost, lecz by wywołać skojarzenia: USA zamiast Watykanu, wojsko zamiast Policji), ze wskazaniem jeszcze na tematykę postępowania karnego, która tu również dziwnym trafem tuż obok centralnej kwestii świta, a także – sprawę ośrodka podsłuchowego telewizji. Zarchiwizowaną wersję tej strony internetowej można oglądać na http://web.archive.org/web/20190612222704/http://www.radiomaryja.pl/. Uzupełnienie z 1.05.2021 r.: Ezoteryczne sybillińskie konotacje tematu "ścisłej współpracy Polski z USA" właśnie w przeddzień bodajże zamordowania dziewczynki przez Policję zostały wyciągnięte na wierzch przez zakonników, ponieważ temat ten na stronie głównej ma numery 21 45 (godzina publikacji), co kojarzy się ze – zgadlibyście? – stuleciami historii. Zarówno wiek 21 (jako wiek dekonspiracji i "nadejścia Antychrysta" czy, jak kto woli, upadku praw człowieka i zastąpienia ich koncepcją człowieka niepotrzebnego, odpadkowego, spychanego na margines, czyli po prostu koncepcją bezwolnego przyzwalania na prześladowania polityczne), jak i wiek 20 (tu kojarzący się z rokiem '45, który ściśle pasuje do tematu wejścia wojsk amerykańskich, wprawdzie nie do Polski) – wiek dekonspiracji ezoterycznej, tj. względem papieża, i dlatego "wiek szatana" – są to stulecia specjalnie opracowane (symboliczne czy też memetycznie ważne) w księgach sybillińskich, o ile się nie mylę, ale prawie na pewno się tu nie mylę. Przykładowo, starcie 2 totalitaryzmów przypada na wiek XX, przy czym ich symbolami są D.C. I oraz D.C. III, czyli odpowiednio 13.6 symbolizująca Zachód (por. data ogłoszenia sprawy nocy długich noży: 13.7) i 6.11 symbolizująca Wschód, a nawet ściśle Słowian wschodnich (por. data rewolucji bolszewickiej: 7.11). Dekonspiracja wynika z ujawnienia się drugiego już nawet "zaćmienia fundamentalnego" w roku 1900 (właśnie 13.6), symbolicznego "tego drugiego jeszcze rozstawionego przypadku". A zatem temat ten naprowadza na ezoteryczny sybilliński kontekst zbrodni, jaką popełniono nazajutrz. Również znany portal Wirtualna Polska (wp.pl) miał w przeddzień zamordowania Kristiny artykuły dające się odczytać jako aluzyjne nawiązania do nadchodzącej zbrodni. W szczególności można tu wskazać na złowieszczo brzmiący w kontekście afer w Policji i jej potencjalnego sprawstwa artykuł "7-latek w nagrzanym aucie. Ojciec zatrzymany" (o nie, co to to nie! dalej pewnie organizuje się od czasu do czasu takie zbrodnie...) – obok tego artykułu (ojciec przecież kojarzy się też poniekąd z przydomkiem Ojciec Święty) dziwnym trafem była ramka artykułu "O chorobie mówi otwarcie" – ponadto do relacji dziecko-rodzic, kojarzącej się z małymi dziećmi, a nie młodzieżą, nawiązywał w kontekście spraw kryminalnych nagłówek "Matka mieszkała ze zwłokami synami", zaś ostatni z nagłówków tego dnia był o tym, że... "Zaginęła 14-latka. Rodzice mają podejrzenia". Losowy, czysto przypadkowy artykuł z dziedziny kronika kryminalna? Raczej miałoby to mały sens. Ponadto kluczowe miejsce, nawet powyżej wszystkich nagłówków, miała także i w wp.pl wielka ramka na czerwonym tle, przypominająca z kolorystyki serwis VaticanNews.va, i ogłaszany tam temat "Obecności wojsk USA w Polsce. Duda o kosztach". Kogo tam obchodzi jakaś Konstytucja i ścisłe trzymanie się litery prawa. Sąd Najwyższy – dla przykładu – to obchodzi tylko wtedy, gdy potrzebne jest do zapewnienia porażki Piotra Niżyńskiego (twórcy obecnego xp.pl) bez jednocześnie ustosunkowywania się do kwestii słuszności lub niesłuszności jego zarzutów względem orzeczenia, tak, by ewentualnie może jeszcze kiedyś to zrobić, "gdy papież lub polityk tak zechce i zmieni się podejście w państwie". Póki co zaś analizowanie formułek prawnych i tego, co konkretne przepisy wnoszą i czego wymagają, Sądu Najwyższego w takich sprawach, jak ocena dowodów, jak widać nie interesuje, potrzebne jest zaś zwłaszcza w sprawach, gdy trzeba załatwić porażkę Niżyńskiego "z przyczyn formalnoprawnych". 15.6.2019: Ks. Piotr Orłowski z KotuniaPodobno "sam się powiesił" (data: sobota 15.06.2019 r.), taką informację wszyscy podają, choć przecież nie uczynił tego przy świadku, bo by mu nie pozwolono. Tym niemniej wszystkie mass media dbają o to, by z góry wykluczona dla czytelnika była hipoteza, że zabił go i powiesił kto inny. Tymczasem wiele na to wskazuje: np. to, że został dobrany wedle kryteriów typowych w tej mafii. Przykładowo, zgadza się nazwa miejscowości "Kotuń" z tematem uroczystości w Katyniu (temat tzw. smoleński). PiS by zapewne chciał, by jak najwięcej o nich pisać, bo wielkie poruszenie jakąś tam sprawą z 2010 r. jest mu na rękę i zawsze przynosi tylko umocnienie jego żałosnego w sumie i przede wszystkim niedoinformowanego elektoratu (spora jego część to zapewne przestępcy budowlani [w dziedzinie instalacji dźwiękowych] lub podsłuchowi, którzy nie chcą zmian i cieszą się, że są kryci, i to dla nich najważniejsze; trudno byłoby ich przekonać, że to, o czym tu mówimy w artykule, powinno odmienić ich preferencje polityczne i pozbawić zaufania nasze władze). O śmierci księdza informowały liczne media: https://info.wiara.pl/doc/5649703.Ks-Piotr-z-parafii-w-Kotuniu-nie-zyje, https://finanse.wp.pl/nie-zyje-ksiadz-z-kotunia-mieszkancy-obwiniaja-proboszcza-6393648247486593v, https://www.tygodniksiedlecki.com/t51847-uroczystosci.pogrzebowe.ks..piotra.orlowskiego.htm, https://zyciesiedleckie.pl/pl/11_wiadomosci/21400_ksi_dz_powiesil_sie_w_kotuniu.html. Być może został otruty, po czym ktoś zakradł się (np. w nocy) i powiesił jego ciało. Jest to bardzo możliwe z uwagi na to, że producenci zamków potrafią na zlecenie rządowe dorabiać klucze lub wytrychy do zamków: Piotr Niżyński doświadczał tego, w ramach nagonki podsłuchowej, wielokrotnie, nawet w przypadku drogich zamków za 1400 zł z Niemiec. Zaś w przypadku wszystkich tanich zamków ze sklepów to wręcz oczywiste. Nie jest, jak się okazuje, możliwe wymienienie zamka na taki, który zapewni niewchodzenie do środka. Za oczywistą przyczynę takiego stanu rzeczy można by zaś uznać istnienie grupy skarbowej, czyli domniemaną korupcję nakręcaną przez urzędy skarbowe (trudno to udowodnić bez śledztwa, bez wzglądu w systemy informatyczne związane z rozliczeniami z państwem) – niepłacenie podatków w zamian za układ z rządem (co naraża na odpowiedzialność karnoskarbową; wystarczy samo niewpłacanie, nie musi być nawet błędu w deklaracji). Ewentualnie zaś zamiast otrucia (co może trudne z uwagi na zasłużone zaufanie, jakim cieszyło się otoczenie księdza, w tym sklepy i produceni żywności) mogłoby wpierw, przed powieszeniem ciała, nastąpić uduszenie. Na morderstwo wskazują oprócz personaliów także artykuły prasowe z przedednia. 14.06.2019 r. w internetowej bazie danych Faktu (patrz www.fakt.pl/archiwum/2019-06-14)) były już artykuły m. in. o księdzu, lecz w roli sprawcy przestępstwa, a nie ofiary (Ksiądz molestował 13-latkę. Szokująco niski wyrok!), a trochę niżej: Kościół szkoli armię egzorcystów. Wypędzą... (początek: "Czy opętanie przez demony staje się poważnym problemem w Polsce? Tak najwyraźniej sądzą biskupi [...]"), bezpośrednio zaś pod nim artykuł o byłej premier: Wypadek z udziałem Szydło. Zostały uszkodzone... (narządy?), a tuż pod nim artykuł o... sieci sklepów Biedronka (jakkolwiek bardzo wątpliwe, że sprzedano by tam trującą i grożącą śmiercią żywność; już prędzej winni matactwa byliby księża z parafii robiący zakupy, może zaś w ogóle nie było zatrucia, tylko uduszenie przez jakąś osobę, która odwiedziła zakrystię – takie morderstwo z upozorowaniem powieszenia się jest ułatwione z uwagi na dobrą znajomość wewnętrznego układu pomieszczeń i wyglądu zakrystii od środka, jaką można uzyskać przez odwiedziny i jaką dają też radary radiolokacyjno-podsłuchowe o dużym zasięgu). VaticanNews.va (oficjalny serwis prasowy Stolicy Apostolskiej) z przedednia śmierci księdza (patrz http://web.archive.org/web/20190615064703/www.vaticannews.va/pl.html: stare wydanie widać było jeszcze nad ranem 15.06.2019 r.) nawiązywał do, bodajże, Policji za pośrednictwem tematu kojarzącego się z zamordowaniem Jolanty Brzeskiej (główny temat: Papież do dyrektorów światowych koncernów naftowych) – pamiętajmy, że została ona po wywiezieniu na odludzie i wyprowadzeniu z samochodu (pewnie grożono jej wtedy bronią) podpalona naftą, jak wspomina nasz artykuł o tej sprawie z 2011 r.. Sugerowałoby to, że przy zabójstwie tym, znowu, wykorzystano policjantów. Ponadto na zamordowanie przez uduszenie oraz, znowu, na temat Policji (a to za pośrednictwem tematu sfingowanych zarzutów i spraw powstających z winy Policji; mianowicie w przypadku pomówienia Niżyńskiego przez 2 funkcjonariuszy o znieważenie jednego z nich dzień wcześniej był temat z rosyjskim ministrem mówiącym "Polska głównym celem ewentualnego ataku"...) wskazywał następujący artykuł: "Abp Szewczuk przed wizytą w Watykanie: silna presja Rosji". Silną presję oczywiście łatwo skojarzyć z uduszeniem. Taki sposób zamordowania nie pozostawiłby też śladów, gdyż analogiczny ucisk na gardło występuje później ze strony sznura. Była też w tym samym wydaniu jeszcze ramka z artykułem ogólnie o stanie liczebnościowym duchowieństwa, a mianowicie o "dużej liczbie powołań" w Indonezji (świadczącej o cyt. "żywotności" Kościoła). Był to również artykuł z przedednia, jakże "nieprzewidywalnego", zamordowania tego księdza (14.06.2019). Dla porównania, również w Fakcie na lewo (przeciwieństwo sympatii dla prawicy...) od 2 artykułów (o Kościele szkolącym egzorcystów – tj. sugestii aluzyjnej: "oni potrafią wypędzać złe duchy", "są odporni na pokusy" – i o wypadku z udziałem Szydło) był pośrodku między nimi w lewej kolumnie archiwum (http://www.fakt.pl/archiwum/2019-06-14) artykuł "Brutalna interwencja białostockich..." z policjantem na zdjęciu. Wprawdzie prawdopodobnie funkcjonariusze nie byli w mundurach, gdyż to budziłoby zbytnie podejrzenia, tym niemniej może właśnie ludzi Policji wykorzystano do takiej zbrodni. Są oni przecież wyszkoleni, by mieć nerwy i pewne zamiłowanie do takich spraw walki i do sytuacji, w których rośnie poziom adrenaliny. A zatem zarówno VaticanNews.va, jak i Fakt wskazywały w przededniu (rzekomo "samobójczej", jak to na pewno ustaliły organy ścigania) śmierci ks. Piotra Orłowskiego z Katunia na sprawy policyjne, a nawet czyniły tak ściśle w kontekście tematu księży. W archiwum.gazeta.pl z 14.06.2019 r. pierwszy artykuł miał tytuł "PRZEWODNIK PO PRZEWODNIKU" (przypomnijmy, że artykuły z tytułami pisanymi wielkimi literami częściej niż inne w Gazecie Wyborczej, której archiwa można tu znaleźć, dają się odebrać jako aluzyjne). Od razu więc trafia to w temat, że to kto inny księdza powiesił. Pierwsze 2 linijki artykułu, które to jedynie są dostępne w bezpłatnym archiwum, nawiązywały do jakichś "premier serialowych" (czy tu nie chodzi aby o premier-seryjny morderca?). Kolejny zaś artykuł, żeby nie było wątpliwości, czyli drugi w całym archiwum (liczącym 553 artykuły) dziwnym trafem miał tytuł JUTRO KONIEC ŚWIATA. Drugi artykuł ze s. 2 archiwum był zatytułowany CISNĄĆ W KĄT, co zdaje się nawiązywać do powieszenia człowieka już po zabiciu go (uduszeniu może). "Jego powieszone ciało znaleziono w budynku, w którym mieszkał", podaje portal wiara.pl. Kpiną i ironią z teorii o "fali samobójstw" (jak to się mówi np. o sytuacjach z XIX w. po opublikowaniu bodajże jakiejś literatury romantycznej, może Cierpień młodego Wertera) "po śmierci Jana Pawła II, która okazała się najprawdopodobniej samobójstwem" (patrz ), wydaje się zaś na tej samej 2 stronie archiwum zawarty artykuł "W USA odżyły zażarte spory o aborcję". Tuż przed nim zaś był artykuł zdający się sugerować, że skoro ktoś jest niereligijny, to dlaczego miałby aż popełniać samobójstwo z przyczyn religijnych: "Przez pociągi żonglują życiem" (przedostatni artykuł na s. 2 archiwum). Do, być może, starań o upozorowanie "samobójstwa" Piotra Niżyńskiego, założyciela xp.pl, a przy tym człowieka dręczonego torturą dźwiękową szeptaną i przepełnioną też gadkami i wołaniami spikerów-operatorów podsłuchu (tortura ta rozbrzmiewa wszędzie za sprawą wyremontowania wszystkich nieruchomości publicznych i tych, którymi obraca się bezpośrednio, w kraju i za granicą, za sprawą polityki USA: patrz np. szef Pentagonu Patrick Shanahan z personaliami brzmiącymi jak "Piotrek-Kanaan", o izraelskiej – żydowskiej, skorumpowanej – Ziemi Obiecanej wszędzie za granicą... przypomijmy, że Dzień Budowlańca przypada w urodziny Niżyńskiego), wydaje się zaś nawiązywać artykuł Co lubi twój mózg na s. 3 archiwum. Oczywiście osoba ta bynajmniej nie zamierza popelnić samobójstwa. Dwie pozycje dalej – artykuł "Kobiety w czerni gonią kosmitów" (autorka: Marta Górna). Na s. 4 był ponadto artykuł, jak o jakichś problemach kluczowych dla księży, Będzie piekło w Iranie, a tuż po nim jakiś zaczynający się czterema szóstkami (66 66), wspominający też służbę zdrowia (tytuł artykułu, sygnalizujący jego temat: W liczbach). Na s. 6 ściśle to tematu śmierci i tematu Boga, tego, co z Bogiem związane (a więc i kapłanów), nawiązywał artykuł "Krew Boga" (choć tym razem przecież obyło się bez krwi, co w takim razie sugeruje uduszenie). Na s. 7 (siódemka to symbol Boga i boskości, nieraz wykorzystywany w ramach numerologii mafijnej np. w datach narodzin/śmierci różnych zabijanych osób) był artykuł "Czas bezprawia, czyli samobójstwo ludzkości", po czym bezpośrednio za nim był artykuł następujący: "O.S.T.R. Dziś liczy się wymyślony wizerunek i szukanie jelenia, który to kupi". Na s. 9 jest artykuł o zamordowaniu k...n(...)a (pasuje do słowa "księdza" z uwagi na wymowę: "ksiendza"): Przyszło mi na myśl, aby zabić (początek: "Wyjdzie z więzienia i zrobi to samo - uważają biegli psychiatrzy. Jacek Balicki, który 23 lata temu zabił kuzyna, a potem zamordował nastoletnią sąsiadkę, przygotowuje się do wyjścia z więzienia"). Pod koniec s. 10 archiwum (jeden-zero to symbol systemu binarnego i, z tego powodu, informatyki i informatyków: zawód wyuczony Piotra Niżyńskiego...) jest znowu artykuł jak gdyby o jego mającym nastąpić rzekomym samobójstwie (proszę zwrócić uwagę, że ofiarę podsłuchu, przez pośrednictwo wcześniejszej bodajże ofiary Watykanu: Wacława Niżyńskiego, wytypowano wg kryterium nazwiska podobnego do nazwiska Nietzsche, czyt. Nicze, zaś filozof ten głosił teorię wiecznego powrotu, czyli koncepcję, że po śmierci żyje się od nowa to samo życie i tak w nieskończoność): jego tytuł to Przeżyjmy to jeszcze raz (początek jak gdyby o natłoku zabójstw (por. też artykuł na s. 16: "Władysław Majewski: Padł absolutny rekord"), a to w kontekście nadchodzącej śmierci trenera Falasca: "Dziewięć meczów, blisko 80 tysięcy kibiców na trybunach, reklama Areny Lublin i miasta na całym świecie. Takiej imprezy chyba jeszcze nie przeżywaliśmy"). Można tu nadmienić, że w czasie trzy-, czterogodzinnego pobytu na mieście Piotr Niżyński typowo widzi z 5 patroli Policji (przejeżdżających obok albo przechadzających się obok w sądzie czy na ulicy). Wysyła mu się dookoła i podstawia bardzo dużo policjantów. Tuż za ww. artykułem kolejny, kończący s. 10 archiwum, zatytułowany jest "4. Finał (...)" (początek: "Fundacja Klepisko", co jednak można rozczytać z odległości także jako "Fundacja Kiepsko", to zaś nawiązuje do zamordowania aktorki znanej z serialu Kiepscy: Czerwińskiej, patrz nasz artykuł o tym, oraz, w tym temacie, artykuł o Ministrach Finansów i ich związkach z aferą pawulonową w szpitalach). Do tematu złego policjanta (patrz: będąca farsą wytoczona Niżyńskiemu sprawa o wypadek, rozpatrywana przez sąd bez rozpraw i bez przesłuchań, wbrew żądaniom i wbrew prawu człowieka do przesłuchiwania świadków oskarżenia – art. 6 ust. 3 lit. d Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności; był tam jakiś pojedynczy obciążający Niżyńskiego pseudodowód, a mianowicie przekonanie pojedynczego policjanta: J. Grobarczyka) także i w Gazecie Wyborczej nawiązano dość czytelnie i analogicznie jak w VaticanNews, patrz artykuł na s. 11 archiwum: "Jazda już się skończyła. Polaku, wysiądź z samochodu" (ktoś tu kogoś przymusza do takiego zakończenia życia...). Do wielkiego wzrostu liczby zabójstw politycznych, przejawiających się też w aluzyjnych artykułach prasowych, zdaje się zaś nawiązywać art. na s. 12 archiwum: Kości na wyciągnięcie ręki (początek: "[...] od kilku miesięcy mijają codziennie ludzkie szczątki, które robotnicy wydobyli w czasie budowy ulicy"). Kolejny zaś artykuł był o tamtejszych (tj. olsztyńskich) barierkach i o tym, czy są one "zapobiegliwością" czy "nadgorliwością". Pasuje jak ulał do postawy dziennikarzy, bo powstaje pytanie, czy ona pozwala zapobiegać zbrodniom, czy też uważa się to za nadgorliwość. Do wizerunku kobiet jako pokrzywdzonych, mężczyzn jako sprawców zła nawiązuje natomiast artykuł Hamlet jest kobietą na s. 13 archiwum (przypomnijmy tu słynną samobójcza kwestię "Być albo nie być, oto jest pytanie"). Bezpośrednio za nim był zaś artykuł "Emocje nie tylko kościelne". Powyższe nie pozostawia wątpliwości, że śmierć ta była zaplanowana (po prostu kolejna zbrodnia polityczna i z udziałem Watykanu). Na kolejnej stronie archiwum (14) był artykuł o tym, "dokąd się idzie" (quo vadis = dokąd idziesz): "Quo vadis, arcybiskupie Gądecki?". Na s. 20 znowu jakby artykuł o rozliczeniu po śmierci: "Radzę, unikajcie sądów!" (autor: Pietraszewski, jak ks. Piotr Orłowski, który właśnie miał swój przeddzień śmierci; pórownajmy to też z artykułem na s. 27 archiwum: Kapłani ognia). Co do wspomnianych dźwięków tortury szeptanej/podprogowej dręczących Piotra Niżyńskiego to do tego właśnie tematu zdaje się nawiązywać artykuł na s. 22 (jak dwie dwóje od dwóch instancji sądowych...) pod tytułem "Budowlańcy świętują piękny jubileusz" (przypomnijmy: 25 września, czyli w urodziny Piotra Niżyńskiego, przypada Dzień Budowlańca – łatwo znaleźć informacje na ten temat w wyszukiwarkach internetowych albo na Wikipedii w sekcji Święta; patrz też przykładowy protokół zeznania od s. 7 oraz zgłoszone zastrzeżenia co do drobnych błędów w tym protokole). 22.6.2019: Miguel Angel FalascaKolejną ofiarą ostatnich dni, a mianowicie osobą zamordowaną 22.06.2019 r., jest najwyraźniej niejaki Miguel Angel Falasca, argentyńsko-hiszpański siatkarz i trener, który od 2013 r. trenował polską drużynę z Bełchatowa. Zmarł najprawdopodobniej przez upolitycznioną służbę zdrowia (patrz też nasz artykuł Afera pawulonowa trwa. Nie na żarty). Wśród licznych poszlak wskazujących na zabójstwo można wskazać np. tę, że francuskie słowo "Fallacher" (będące nazwiskiem prezesa Orange) spikerzy tortury dźwiękowej powtarzali często po wielokroć dziennie (tak po prostu rzucając bez większych wyjaśnień) już od grudnia 2018 r. (na dosłownie kilka zaledwie dni przed nagłośnioną przez mass media strzelaniną w Strasburgu, zapewne politycznie wywołaną i zapowiadającą, jak się zdaje, totalne lekceważenie problemu bezpośredniego naruszenia jasno wyrażonego w prawie prawa człowieka do przesłuchiwania świadków oskarżenia – art. 6 ust. 3 lit. d Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności – w sprawie o rzekome spowodowanie wypadku karalnego przez Niżyńskiego, na jej temat patrz też artykuł o Brzeskiej, akapit trzeci przed nagłówkiem "Kolejne wskazówki..."; otóż trybunał w Strasburgu, którego szef dziwnym trafem nazywał się do niedawna Raimondi, jak domniemany ojciec Kaczyńskiego i w nawiązaniu też do ukrytej w tym słowie sprawy związanej z ateistycznymi zarzutami wobec Biblii, jak również ukrytym w nim słowie "remont", co kojarzy się z aferą instalacji grających radio podsłuchowe, zawsze lekceważy skargi Niżyńskiego i pozostawia je właściwie bez rozpoznania, jako niedopuszczalne, decyzją pojedynczego sędziego). Weszło ono dlategto do kanonu stałych odzywek spikerów tortury dźwiękowej, złożonej ze zmiksowanych szeptań ludzkich oraz także nieco głośniejszych wołań, dręczącej Niżyńskiego w miejscach publicznych (z powodu istnienia w miejscach publicznych oraz w nieruchomościach obracanych bezpośrednio ukrytych zabudowanych instalacji dźwiękowych, złożonych z telefonów działających w charakterze odbiorników specjalnie kodowanego cyfrowego radia; koniunkturę na to korupcyjnie nakręcało państwo i same gminy, spółdzielnie i skarbówki oferowały remont), które to dręczenie trwa na każdym kroku bez nawet choćby 5-sekundowej przerwy już od początku 2013 r. (a w mniejszym zakresie, tj. bez głośnego szeptania, za to np. na zasadzie drastycznych dźwięków w miejscach zamieszkania czy tymczasowego pobytu, nawet już wcześniej). Śladem po tym problemie jest fakt, że w urodziny Niżyńskiego (powtórzmy, jest to dzień 25.09) Związek Zawodowy Budowlańców obchodzi od dawna tzw. Dzień Budowlańca. Artykuł Onet.pl informujący o tym zgonie (utrwalony na http://web.archive.org/web/20190622102916/https://sport.onet.pl/siatkowka/plusliga/miguel-angel-falasca-nie-zyje-mial-46-lat/1ev3ksw) prezentował zresztą na prawo od tekstu ramkę PLUSLIGA, w której na miejscu 9 jest niejaki Indykpol. Pasuje to, jak się okazuje, do branży drugiego zamordowanego w tym dniu: Krzysztofa Pazgana, którego firma ma m. in. kurniki w różnych miejscach Polski i zaopatruje takie znane marki, jak np. McDonald's, KFC, Ikeę, Biedronkę i Tesco. "Indykpol" polskiego multimilionera niewątpliwie pasuje nieco do potentata w branży kurników. Zmarł on, powtórzmy, tego samego dnia 22.06.2019. W młodości cyt. "dorabiał jako trębacz na weselach" (informacja z Wikipedii). Jak się okazuje, to właśnie na pewnym weselu Falasca poczuł się źle i postanowił wezwać karetkę. Podejrzewał, że ma zawał. Droga do szpitala okazała się jego ostatnią drogą. Tymczasem jest to przejaw wielkiej naiwności; w artykule o aferze pawulonowej tłumaczyliśmy już, że wszelkie wrażenia tego typu, co np. arytmia serca, tracenie oddechu, wielkie przerażenie połączone z przeświadczeniem, że zaraz może się umrze, itp. bardzo łatwo wywołać szeptanym przekazem podprogowym. Ten zaś powoli staje się powszechnie możliwy za sprawą wspomnianych nielegalnych zdalnie sterowanych instalacji budowlanych. Wspominaliśmy o tym najpierw w artykule 3 nowe zamachy, prawdopodobnie znanej globalnej mafii kojarzonej z papieżem w 5-ym akapicie pod nagłówkiem "Prasa w przeddzień zgonu modelki (czy też prostytutki)" (który zaczyna się słowami "W jaki sposób doszło do zamordowania modelki Berlusconiego?"), a potem też w artykule "Afera pawulonowa trwa. Nie na żarty". Co godne odnotowania, równo tydzień przed datą ujawnienia śmierci Falasci (choć można przypuszczać, że nastąpiła ona w nocy z jednej daty na drugą i zapisaną tę późniejszą, choć śmierć nastąpiła zapewne we wcześniejszej, mianowicie wkrótce po jakimś nocnym zastrzyku) sam premier Morawiecki mówił, jak gdyby nawiązując do nadchodzącej zbrodni (bo nie sposób zgadywać, że ją dopiero później wymyślono, może np. aż kilka dni później – nie tak łatwo przecież taką rzecz zorganizować...), "To my jesteśmy spadkobiercami starożytnych Greków" (patrz https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/600361,mateusz-morawiecki-starozytni-grecy-spadkobiercy-pis-rzad-demokracja.html). Tymczasem przecież nazwisko Falasca kojarzy się też z falangą, czyli greckim starożytnym sposobem walki w zwartym szyku. Dla porównania, podobna sytuacja była przy zamordowaniu dziennikarza TVP i dziennika "Polska" Godlewskiego. Wówczas to premier wypowiedział się jak gdyby aluzyjnie w tym temacie nawet ściśle w przeddzień zgonu. Można o tym poczytać w 4-ym akapicie pod nagłówkiem "Prasa w przeddzień" w naszym artykule na temat tego zgonu. Można tu też dodać, że dwie ostatnie cyfry długości życia sportowca wyrażonej w dniach (55) są równe dwóm pierwszym cyfrom długości życia w miesiącach (prawdopodobieństwo losowego wystąpienia takiego zbiegu okoliczności, na początku lub na końcu dowolnej drugiej z liczb, to 2%, a jeśli brać też pod uwagę liczbę tygodni życia: 4%; czyli na 96% nic takiego się nie zdarzy). Pasuje to zresztą do niedawnych plakatów, jakimi rozlepiono warszawskie bilbordy, na których widać ucznia podstawówki w wieku ok. 8-10 lat z piątkowym bodajże świadectwem. Informacje na temat długości życia liczonej w różnych jednostkach wyliczył serwis timeanddate.com. 23.6.2019: Kazimierz PazganCzłowiek z listy 100 najbogatszych. Zmarł 22.06.2019 r., zapewne za sprawą służby zdrowia, sprawa wygląda na odgórnie zorganizowaną z uwagi na cały ten plan 2 zbrodni jednego dnia (zabito bowiem wtedy też trenera siatkówki). Przeżył 855 miesięcy (wg timeanddate.com), tymczasem tego samego dnia (22.06.2019) równolegle z nim zmarł wspominany tu też przez nas Miguel Angelo Falasca, również zamordowany, i w przypadku tego siatkarza liczba dni życia wyniosła 16 855 (wg timeanddate.com). Jego branża jest do pary z "Indykpol AZS Olsztyn", o którym to zespole można było poczytać w Onecie w artykule o śmierci zawodnika nazwiskiem Falasca: http://web.archive.org/web/20190622102916/https://sport.onet.pl/siatkowka/plusliga/miguel-angel-falasca-nie-zyje-mial-46-lat/1ev3ksw. Falasca doznał rzekomego załamania zdrowotnego na weselu, przez co zdecydował się skorzystać z karetki (gdzie, lub w szpitalu, go jak można przypuszczać zamordowano), podczas gdy Pazgan, wg Wikipedii, "w młodości ... dorabiał jako trębacz na weselach". Nazwisko jego jest znaczące, kojarzy się bowiem ze słowem "Pagan" (co po ang. oznacza "poganin"). Sentymentalny wydźwięk tego zabójstwa wydaje się taki oto: pozostają mierni i średni, natomiast ginąca jakoby jest, wedle osób tak rozumujących, zarówno religia ("1000-letnie chrześcijaństwo", porównaj: 10-letnia Kristina), jak i ci, co są najbardziej niewierzący ("zupełni poganie"). Poszlaki w prasie w przededniu śmierci Pazgana i FalasciZ przedednia zgonu, czyli z dnia 21.06.2019, archiwum.gazeta.pl (zawierające artykuły Gazety Wyborczej i różnych jej wkładek) prezentuje następujące opublikowane wtedy artykuły (archiwum jest uporządkowane chronologicznie od bodajże najnowszych do najstarszych, wszystkie wszakże artykuły są z 21.06.2019). Do sprawy grania przez Pazgana na weselach zdają się nawiązywać artykuły drugi i trzeci od końca archiwum (s. 12): 4. Nieme kino (drugie zdanie zaczyna się słowami "Zresztą często koncentrował", co brzmi prawie jak "Zresztą często koncertował") i 3. Piknik z Kłobiukiem (o jakiejś imprezie w plenerze, można też tak zorganizować wesele, w każdym razie warunki jak na pikniku to klimat podobny do wesela). Bezpośrednio poprzedza te artykuły jakiś z tytułem "Wandal", a jeszcze wcześniej jest "2. Poetycko" o przesłuchaniach konkursowych i młodych wykonawcach (faktycznie, Pazgan to za młodu dorabiał na chałturach) i jeszcze wcześniej "5. Sierść" (kojarzący się z tytułu z psem, może to jakieś późne pokłosie wciąż jeszcze rozpamiętywanej sprawy Kristiny kojarzonej jak się zdaje znowu z Policją), też o jakichś muzykach i metalowym jazgocie. Zauważmy, że muzyk metalowy Nergal zarzucał Kościołowi, że stworzył "najbardziej zbrodniczą sektę", może tu więc chodzić o "mało znajdujące sobie poparcia teorie". Czytaj: "znowu szpital zabił". Oczywiście bowiem popularne portale reklamując takie śmierci stwarzają raczej inne wrażenie – nie uderzające w grupę watykańską, tylko wręcz ją wzmacniające i ogólnie wzmacniające też ludzką wiarę w nieuchronność śmierci. "Medycyna jest bezradna"... Mnóstwo tego się zrobiło w ostatnich latach, takich zbrodni w szpitalach, stąd też temat jest trafny. Przy tej okazji do sprawy Brzeskiej i słów Ziobry na temat prawdopodobieństwa tego, że sprawcy nie zostaną zidentyfikowani, nawiązywał na tej samej ostatniej stronie archiwum temat "Tajemnica szczątków z Zatorza" (początek: "Coraz więcej wskazuje, że ustalenie, czyje kości odkopali robotnicy w czasie robót ziemnych przy al. Sybiraków, będzie niemożliwe"). Wreszcie, do sprawy Kristiny, będącej jak się zdaje tutaj tłem tych 2 artykułów, nawiązuje też chyba jeszcze kolejny (a nawet do tych powyższych interpretacji problemu "przyznania się sprawcy" – że jest to pomówienie, wypowiedź jest spoza przesłuchania i nie powinna mieć znaczenia): "Wolność nie jest dana raz na zawsze". Do kończenia się bytu związanego z jakąś firmą serwującą dania (zgodnie z istotą aluzji: powiedzieć nie ściśle to, o co chodzi, ale coś, co budzi z tym skojarzenia, więc np. coś przeciwnego) nie zwierzęcego, lecz roślinnego pochodzenia, nawiązuje nagłówek "Ostatnie porcje roślinnej kuchni" ze s. 11 archiwum (drugie zdanie: "Pomimo świetnych opinii i wielu stałych gości [nawiązanie do sprawy tortury dźwiękowej, tj. możliwości grania tam spikerów TV przez radio podsłuchowe? – przyp. xp.pl] restauracja Porcja odlicza dni do zamknięcia"). Do śmierci Pazgana pasuje artykuł "Oszustki" zaczynający się słowami "KKK (kiepska komedia kryminalna) o dwóch oszustkach naciągających bogatych mężczyzn" (s. 6 archiwum), natomiast do dwóch powiązanych ze sobą zbrodni jednego i tego samego dnia – artykuł "O DWÓCH BRACIACH K." (s. 4), a także "Liczba dnia" (s. 2 archiwum; początek: "70 70" – wg symboliki cyfr będzie z tego jakieś "Bóg, po czym niebyt" i znowu "Bóg, po czym niebyt"), przy czym 2 miejsca za tym artykułem (zgodnie z tradycyjną metodą transformacji daty czy położenia w pewnym ciągu) jest artykuł znowu z dwa razy podanymi liczbami na początku: "1,6 1,6" (jeśli 6 mialoby być skrótem od liczby szatana 666, a "pierwszy" symbolem polityka, to widać tu dwa razy szatańskiego premiera, jak to zapewne w naszym systemie parlamentarno-gabinetowym odczytywać należy). Na tej samej s. 2 był też artykuł "Jak nie schrzanić umierania" – to to tamtejsi dziennikarze może wiedzą z autopsji (jak? nie ogłaszać, że idzie zabójstwo). Niestety więcej już tego w tamtym numerze Gazety.pl brak, toteż poszlaki są bardzo słabe i ktoś, kto nie zna tej redakcji i jej metod, nie dałby się przekonać, że jest drugie dno, w którym chodzi właśnie o te 2 najwyraźniej zamordowane osoby. To już ten stopień powściągliwości w aluzjach. Dawniej nie było tak źle, ale istnienie portalu xp.pl robi swoje. "Fakt" z przedednia podwójnej zbrodni znowu o jakiejś 11-latce, jak przy mordowaniu Kristiny w przeddzień, tylko tym razem temat jest na samej górze. Akurat tego dnia (patrz http://www.fakt.pl/archiwum/2019-06-21 i wersja zarchiwizowana: http://web.archive.org/web/20190626002751/http://www.fakt.pl/archiwum/2019-06-21), po czym następny artykuł to był rzekomo o, "przypadkowo" właśnie teraz, rozpamiętywaniu własnej postawy (tytuł: "RPD wywołał skandal. Teraz się tłumaczy" – akcent w ostatnim zdaniu proponowałbym na pierwsze słowo). Do nadchodzącego zgonu Pazgana zdawał się nawiązywać artykuł "Pechowy szczęściarz. Został milionerem...", a tuż pod nim artykuł o... premierze Morawieckim: "Tusk wbija szpilę w Morawieckiego. Padły słowa...". Oczywiście w sądzie Tusk to by przegrał, co jest symbolizowane przez położony obok, nasycony pogardliwym okazywaniem wyższości, artykuł "Szef KE brutalnie zadrwił z Tuska". O tak, w sądach naszych niewątpliwie problemy z rozumem to mieć potrafią, a nawet w trafiających tam sprawach kryminalnych (co do wszczęcia lub niewszczęcia śledztwa lub dochodzenia) jest tak bardzo często. Tuż pod artykułem o Tusku kolejny, nawiązujący do Falasci: 12-latek źle się poczuł i zasłabł na rowerze.... Parę pozycji niżej artykuł z objaśnieniem: "Kto stoi za aferą podsłuchową? Dziennikarz...". Na Onet.pl był 21.06.2019 r. w przeddzień zamordowania Pazdana, czyli właściciela firmy produkującej żywność i mającej kurniki, jakiś artykuł o tematyce sanepidowej (Nie jedz na dworcu! Wstrząsające wyniki kontroli) – patrz zarchiwizowany wygląd portalu na http://web.archive.org/web/20190621204729/https://www.onet.pl/ (jest to ramka ze zdjęciem w czwartym rzędzie takich artykułów). Z kolei w dziale Sport pierwszy artykuł brzmiał "LN: Polacy zafundowali kibicom drżenie serc, dreszczowiec na początek weekendu" (LN to Liga Narodów) – pasuje do tematu Falasci na weselu. Falasca, przypomnijmy, był trenerem siatkówki. Na wp.pl (zarchiwizowany wygląd portalu: http://web.archive.org/web/20190621233449/https://www.wp.pl/) można było 21.06.2019 w przeddzień zabójstw oglądać na pierwszym miejscu nagłówek z końcowym słowem kończącym się końcówką opartą na literach ...l...s...i, jak słowo Falasci (mianowicie: ze słowem Tbilisi na końcu; "Zamieszki w Tbilisi. Polski MSZ apeluje"). Zapowiadano też wykluczenie jakiegoś znanego księdza z kościoła, a ponadto był artykuł o rzekomym samobójstwie jeszcze innego księdza: Piotra Orłowskiego. O tych tematach za chwilę, bo to już niejako zapowiedź jeszcze późniejszych morderstw z tych dni. Z kolei do zamordowanej Kristiny oraz tego, co później, nawiązywały artykuły z wiekiem w tytule: "Tragedia na drodze. Nie żyje 10-latek" (kojarzy się z ciałem porzuconym przy drodze), "Ciało 11-letniej Darii w szambie. Tragedia", "12-latek zasłabł. Zmarł w szpitalu" (w odwrotnej kolejności występujące na liście nagłówków, tzn. od największego wieku poczynając, czyli z Kristiną, najstarszym morderstwem, na końcu). Był też artykuł "Lądował helikopter. 4 dzieci jest rannych", po czym bezpośrednio za nim artykuł o premierze i jego relacjach z pewną ważną instytucją nadzorującą naszą politykę (Premier miał zdenerwować liderów w Brukseli). Główny fotoreportaż, ten na górze portalu w największej ramce, miał tytuł o sporcie (czyli znowu pasuje to do zabitego trenera Falasca): Pięć setów i wszystko jasne. Co za emocje!, zaś pod nim na środku był wyeksponowany kolejny artykuł: "Fatalna wiadomość prosto z treningu reprezentacji", oczywiście nie o śmierci Falasci, ta bowiem dopiero następnego dnia nastąpiła w sposób kompletnie nieprzewidziany, rzekomo z powodu zawału serca (w rzeczywistości po prostu zapewne zabiła go karetka pogotowia zastrzykiem z pawulonu, wyłączającego mięśnie oddechowe), tym niemniej temat do tej postaci nawiązywał (mecz Hiszpania-Polska, ktoś "nie dokończył treningu" – tak głosi sam tytuł artykułu). Poniżej też znowu zapowiedź morderstw na księżach, gdyż tuż pod ww. był artykuł o hitach kasowych (budzi to skojarzenia z Pazganem) i o księdzu: Niemiecki hit Netfliksa podbił nawet USA. Wszyscy mówią o księdzu. Poniżej zaś, w ostatnim rzędzie pierwszej pionowej prostokątnej grupy fotoreportaży, był wysoki na 2 rzędy artykuł z premierem Morawieckim na zdjęciu i tekstem "Szydło przegrała 27:1 Morawiecki 23:4. Zapłacą Polacy swoim zdrowiem" (zauważmy, obu zmarłych: Falascę i Pazgana zamordowała najwyraźniej służba zdrowia; przytoczone cyfry wydają się mieć małe znaczenie i być tylko symboliczne, np. 23:4 to kolejne 3 cyfry, tworzące zresztą datę 25.9: 2, 2+3 = 5, 2+3+4 = 9 wedle metody generowania daty podanej w niniejszym artykule pod nagłówkiem o Kristinie). Poniżej nową grupę fotoreportaży zaczynał na samym środku artykuł o... weselu (Pan młody wracał do hotelowego pokoju. Koszmar po weselu w Szkocji). Obok zaś artykuł ze zdjęciem Trumpa (kojarzącym się nieco z dyrektywami z zagranicy, choć to może tylko symbol kogoś innego: papieża) i tekstem "Zadzwonił po sygnale do ataku. Iran ujawnił, czego chciał Trump". 24.6.2019: Ks. Piotr Matejski24.06.2019 r. (a więc w przeddzień rocznicy zamordowania komendanta głównego Policji Marka Papały) został zastrzelony, podobno z własnej broni palnej (niektórzy więc od razu robią z tego samobójstwo), ks. Piotr Matejski, jezuita z Nowego Sącza. Informację na ten temat podały źródła kościelne w portalu msn.com (https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/nowy-s%c4%85cz-jezuita-pope%c5%82ni%c5%82-samob%c3%b3jstwo/ar-AADo7BS?li=BBr5MK7). Być może, jeśli to nie samobójstwo, dopuścił mimo posiadania broni do tego, że go zastrzelono z jego własnej, z uwagi na nadużycie zaufania, do jakiego doszło przy okazji przeszukiwania jego pomieszczenia przez zabójcę(-ów). Uprawdopodobniłoby to sprawstwo ze strony po prostu patrolu Policji. Raz ich zabijają, innym razem oni zabijają innych... "Nie ma to jak sobie powetować na kimś"?... Taka to myśl mogła stać za tą najprawdopodobniej zbrodnią. Można tu nadmienić, że dnia 23.06.2019, w obliczu znanego już wtedy Niżyńskiemu zgonu m. in. Falasci, spikerzy-operatorzy podsłuchu zajmujący się nim mieli ze dwa razy wejść na temat tego, kim teraz się zajmują. I straszyli, że może chodzi tu o "ojca" (bodajże zdarzało się ta wzmianka nawet bez zaimka mówiącego, czyj to miałby być ojciec, lub też zaimek ten podawano w każdym razie jedynie podprogowo, a nie normalnym głosem). O ile jednak ojcu Piotra Niżyńskiego (permanentnej ofiary podsłuchu od wielu wielu lat, tej najbardziej znanej) nic się nie stało, o tyle następnego dnia 24.06.2019 zmarł właśnie jakiś, jak to się mówi, "ojciec duchowny" – zakonnik. Trafienie zaiste precyzyjne w zawód, w specyfikę osoby. Trafiało to też dodatkowo w znowu czasem podnoszony (a ogólnie powracający jak bumerang) temat sprzyjającego dewocyjnej i pełnej uwielbienia miłości do papieża powiązanej z emfatycznym stosowaniem przydomka "Ojciec Święty". Temat tego irytującego wręcz nieco przydomka nieraz był w ostatnich dniach, tygodniach czy nawet miesiącach podnoszony. Słowo "ojciec" więc jak najbardziej mogło tu naturalną koleją rzeczy mieć zabarwienie religijne: nic w tym dziwnego, zaskakującego czy nietypowego. Zwolennikom Janusza Korwin-Mikkego jako "zbawcy" polskiej polityki chętnie tu zwracamy uwagę na to, że związana z nim gazeta "Najwyższy Czas" (patrz np. https://pl.wikipedia.org/wiki/Najwy%C5%BCszy_Czas!, https://nczas.com/author/janusz-korwin-mikke/...) wychylała się publicznie ze swą "pewnością, że doszło do samobójstwa". To w ogóle nie jest żadna kwestia, nie podlega tu dyskusji. Spójrzmy tylko na ich artykuł: https://nczas.com/2019/06/25/jezuita-popelnil-samobojstwo-na-klasztornym-dziedzincu-zostawil-po-sobie-dwa-listy-pozegnalne/... Również tygodnik Wprost, którego złośliwi nazwaliby "wielkim dekonspiratorem afery podsłuchowej", miał w tytule artykułu na ten temat ten "ostateczny wyrok Sądu Najwyższego": "Ojciec Matejski nie żyje. Jezuita popełnił samobójstwo". Ale co z tego, skoro czasopismo to kupuje co tydzień ponad 17 tys. czytelników, a nam daleko do takiego wyniku (xp.pl nie ma nawet 200-300 czytelników tygodniowo)? Zakon był zapewne w jakiś sposób (choćby niechcący) zaangażowany w to zabójstwo, bo skąd inaczej sprawca by wiedział, gdzie uderzyć (akurat w tym klasztorze, gdzie, jak wiadomo, zakonnik ma rewolwer)? A zapewne wybór ofiary (odnosząc się tu do hipotezy zabójstwa) był właśnie tym, jakże nietypowym i rzadkim, zapewne więc nieprzypadkowym, posiadaniem broni podyktowany. Wydaje się, że to przez jakieś odgórne polecenie swego czasu wdrożone była tam ta broń palna, inaczej znalezienie takiego klasztoru wiązać by się musiało z szeroko zakrojoną skoordynowaną akcją poszukiwawczą, co wydaje się mało prawdopodobne, a nawet grożące pewnym skandalem. Ewentualnie zaś to z powodu jakichś powszechnie sporządzanych raportów na temat stanu posiadania wyszła na jaw ta informacja. Tak czy inaczej współodpowiedzialność wydaje się (z istotnym prawdopodobieństwem) spadać w przypadku zabójstwa na duchowieństwo (także z innych względów: historia omawianej tu grupy przestępczej oraz funkcjonowanie mass mediów Watykanu prezentowane na stronie www.bandycituska.com/ofiary.html przy zbrodniach z lat 2008-2016). Wg informacji prokuratury ksiądz został znaleziony z raną postrzałową na zewnątrz budynku, ale na terneie do niego przynależnym i otoczonym nieruchomościami, w wirydarzu zakonnym przy ul. Piotra Skargi. Dane te podała strona naszemiasto.pl. W wyniku tego Policja z prokuraturą niezwłocznie zaczęły prowadzić śledztwo w kierunku samobójstwa. Również i zakon chętnie podchwycił tę wersję, choć brzmi naiwnie. Spójrzmy teraz na informacje prasowe pozwalające upewnić się, że doszło do zabójstwa. Pierwszy ze 106 artykułów wydania Gazety Wyborczej bezpośrednio poprzedzającego śmierć księdza (właściwie chodzi tu o serwis Gazeta.pl należący do tego samego koncernu Agora S.A., ale artykuły są – czy też: często są – te same), tj. z soboty 22.06.2019 r. (w niedziele gazeta się nie ukazuje), miał tytuł "Idealne ciało na plażę? Twoje ciało!" (patrz archiwum.gazeta.pl). To wskazanie palcem na "właśnie Ciebie" kojarzy się też nota bene z plakatami reklamowymi związanymi z Januszem Korwinem-Mikke. Z drugiej zaś strony – pasuje do opisanej przez nas niedzielnej sytuacji Piotra Niżyńskiego, kiedy to wzbudzono w nim obawy o jego ojca. To, że chodziło tu akurat o jego ojca, a nie po prostu jakiegoś ojca, okazało się wszak przesadą, więc można zaakcentować ten temat już na pierwszym miejscu. Również "plaża" nieco pasuje do klasztornych ogrodów: jest to miejsce, gdzie można wypoczywać i ogrzewać się na słońcu i świeżym powietrzu. Kilka miejsc dalej był artykuł ZATRZYMAĆ PRZEMOC (znowu te wielkie litery w tytule... przypomnijmy, że takie artykuły częściej niż inne dają się odebrać jako aluzyjne; początek: "Dorasta kolejne pokolenie chłopców, którzy za nic mają cudze granice"). Natomiast 5-ty od góry artykuł na s. 2 archiwum (co kojarzy się z przykazaniem V "Nie zabijaj") miał tytuł "Czy prokurator może wejść do kurii" (podkreślmy; na razie było jeszcze przed śmiercią księdza Matejskiego) i dotyczył oczywiście oficjalnie czego innego, zresztą jest jakaś różnica między kurią a siedzibą zakonu. Na tej samej stronie 2 był jeszcze jakże szczery i wymowny artykuł "Bałwochwalcy rządzą nad Wisłą" (autor: Sergiusz Kowalski, początek: "Polska spełnia warunki, które 500 lat temu zrodziły luteranizm: zepsuty Kościół porzuca słowo Boże"). Następnie seria kilku artykułów z tytułami pisanymi wielkimi literami, m. in. "BÓG MNIE TAM SPROWADZIŁ" (może to o Policji? w informatyce jest coś takiego, jak BogoMIPS-y...), "OSTATNI DZIEŃ [...]", "DZIEWCZYNKA, KTÓRA CHCIAŁA NIEŚĆ TRUMNĘ", "VEGA. WIESZCZ KLASY LUDOWEJ" (vega, dieta wegetariańska czy wegańska, kojarzy się oczywiście z brakiem czegoś, czyli pasuje to do bezpośrednio ten poprzedzającego artykułu o "woli niesienia trumny", "wieszcz klasy ludowej" kojarzy się natomiast ze słowami Nietzschego ze wstępu do Poza dobrem i złem, iż "chrześcijaństwo jest [...] platonizmem dla ludu", oraz z fragmentu 250 Woli mocy, że przez jakąś rzecz "Kapłani ... są ... podobni do naiwnego znachora i czarodzieja z ludu"). Autor tego ostatniego artykułu nazwiskiem Majmurek kojarzy się przy tym z nazwiskiem księdza, który miał paść ofiarą mafii, gdyż pierwsze 3 litery tego nazwiska MAJ pasują nieco do słowa MATEJ-SKI. Pasuje też w tym kontekście – z uwagi na to, że od dawien dawna księża kojarzyli się z inteligencją, będąc dosyć światłą czy nawet jedną z najświatlejszych warstw społeczeństwa – artykuł znowu z tytułem pisanym wielkimi literami (s. 3): INTELIGENT MIAŁ LECZYĆ, A TRUJE (autor: MACIEJ). Ponadto do ewentualnych zmian wiary zdaje się nawiązywać na tej samej stronie położony artykuł "Euromit. Czy Unia Europejska jest dotknięta kryzysem migracyjnym?", zaś bezpośrednio po nim jest znowuż artykuł o zmianach: "GLOBALNY HANDEL ZMIENIA ARKTYKĘ" (w stopce z informacją o autorach jest też Laponia, Finlandia), po czym następuje artykuł o niebyciu osobą konsekwentną: "Skandynawska niekonsekwencja, poproszę" – a właściwie to, patrząc na kontekst, o podżeganiu do zbrodni, jak można by to odebrać (na płaszczyźnie aluzyjnej). Autorka nazwiskiem Rozwadowska, kojarzącym się z "rozwodami". Kolejny zaś artykuł miał tytuł "To się liczy". Zwróćmy uwagę na to następowanie tematów ściśle powiązanych, ale tylko na płaszczyźnie aluzyjnej, jeden po drugim, gdyż jest to wyjątkowo, skrajnie wręcz nieprawdopodobne: normalnie artykuł taki powinien mieć losową pozycję (ma prawo się znaleźć wśród ogółu artykułów, owszem, jest to statystycznie całkiem możliwe, że 1 taki czy 2 się trafią, ale żeby trafiły dokładnie w jedno dopuszczalne miejsce czy nawet 4, spośród ponad 100, jest już każdorazowo wyjątkowo nieprawdopodobne, np. ma prawdopodobieństwo tylko 0,04 i tego typu cząstkowe prawdopodobieństwa dla każdego z kolejnych artykułów trzeba przez siebie przemnożyć, aby otrzymać wynikowe prawdopodobieństwo współzajścia niezależnych rzekomo tutaj zdarzeń losowych; jest to wtedy prawdopodobieństwo hipotezy przypadku losowego, przypadkowego zbiegu okoliczności). Na tej samej s. 3 archiwum do "wojska" (co tutaj może jest przesadą, ale chodzi o inną służbę mundurową) nawiązywał też artykuł z tytułem pisanym wielkimi literami "NIEMCY. DZIEŃ BUNDESWEHRY". Znowu zabił jakiś policjant (może nawet umundurowany), pod pretekstem przeszukania wyciągając broń zakonnika?... Wydaje się to prawdopodobne, gdyż inaczej trudno byłoby wytłumaczyć, że on się nie obronił i pozwolił sobie wyjąć tę broń. Do zmian wiary znowu też zdawał się nawiązywać na s. 4 kolejny artykuł: "Ze słońca prosto w ciemność", zaś kilka miejsc dalej czytamy: Uratuj człowieka przed żarem z nieba – to pewnie o kierunku dochodzenia, jakie zaraz niewątpliwie uruchomią organy ścigania. Inne jest absolutnie wykluczone. Dwie pozycje dalej, zgodnie zresztą z tradycyjną metodą transformacji daty (czy położenia w pewnej sekwencji) poprzez dodawanie dwójki (ponad 200 lat mającą), znajdujemy też artykuł "Rekrutacja z błędami" (rekrutacja kojarzy się oczywiście z początkami czegoś, a także z naborem ludzi, tutaj więc: świadków), po czym kilka miejsc dalej jest artykuł "Abp Głódź powołał delegata ds. ochrony dzieci", którego pierwsze słowa nasuwają skojarzenia z... psem (przy czym, jak wiadomo, popularnie rzecz biorąc "psy" to Policja): "Ksiądz Mirosław Piskozub został delegatem [...]". Czyżby to więc była kolejna zbrodnia w wykonaniu policjanta? To już kolejna wskazująca na to okoliczność. Do fałszywego kierunku "śledztwa" (ściślej rzecz biorąc, tzw. postępowania przygotowawczego) zdaje się też nawiązywać na s. 5 archiwum artykuł "Tylko nagana za blokowanie Marszu Równości" (prawdopodobny dodatkowy podtekst artykułu: "ludzie sobie pomyślą, że jedyna wina Policji to ten brak śledztwa, a tymczasem to oni tutaj zabili..."), po czym bezpośrednio za nim następuje artykuł z księdzem w tytule: "Nieoficjalny" kapelan PiS nie będzie już proboszczem". Bezpośrednio za nim jest zaś kolejny artykuł jak gdyby o Policji: "Ta armia jest dla każdego" (premiera? poza tym, zauważmy, że w odróżnieniu od wszelkich innych służb mundurowych Policję wyróżnia to, że każdy człowiek w Polsce może z jej pomocy skorzystać, jeśli zachodzi potrzeba: jest uniwersalna i dla każdego). Autorka tego artykułu ma na imię MARTA, co również pasuje nieco z uwagi na wspólne litery do nazwiska MATEJ-ski. Ponadto pierwszy na ostatniej stronie archiwum (s. 6) jest artykuł o bardzo dziwnej w ten przeddzień śmierci księdza z własnej broni czynności władz duchownych: "Ekskomunika księdza Misiaka". Bezpośrednio za nim jest zaś artykuł jak gdyby o wygadywaniu tajemnic ("sypaniu"): "Ktoś sypie łódzkich kiboli handlujących narkotykami" (autorka ma na imię Blanka, co kojarzy się z kolorem białym, wł. bianco, czyli symbolem jasności [różnych spraw]). Z kolei dziennik "Fakt" w pierwszym z (znowu, jak w gazeta.pl, chronologicznie uporządkowanych) artykułów z przedednia zbrodni, czyli z dnia 23.6.2019 (10 dni po zamordowaniu Kristiny), zdawał się nawiązywać do sprawy śmierci kard. Badikebele (ang. body of Kybele = ciało bożka: bogini Kybele, zmarł kilka dni przed Bożym Ciałem), którą u papieża prezentowano sugestywnie jako może samobójstwo (patrz nasz artykuł na temat śmierci kardynała): "DOSTRZEGŁ to Podczas-Procesji-Bożego-Ciała". Jego pierwsze słowo to "ksiądz". Tuż pod tym artykułem jest kolejny, w temacie zabijania: "Tragiczny wypadek w Gdowie. Nie żyje 14-latek!". Kolejny jeszcze artykuł 1 rząd niżej miał tytuł jak gdyby o premierze czy papieżu, rzekomo niezdolnych do zabijania: "Jak Czesi wykastrowali polskiego króla...". Dwie pozycje niżej był z kolei artykuł "Tragedia podczas modlitwy. Nie żyje 14 osób" (dramat w Indiach, jakieś zawalenie się dużego namiotu; tamtejszy premier ma nazwisko Modi, jak polskie słowo "modlitwa"). Wprawdzie wydaje się mało prawdopodobne, by od czegoś takiego zmarło 14 osób, ale załóżmy, że jest to prawda, skoro tak podaje tamtejsza prasa. 1 rząd niżej był też artykuł nawiązujący do klasycznego wyglądu patrolu Policji: "Krwawa jatka na warszawskiej Pradze. We dwóch...". Gdzieś tam obok tego artykułu dalej tliły się informacje o 10-letniej Kristinie. Dla "Faktu" nie budzi żadnych wątpliwości to, kto jest winny. Oni już mają swój wyrok, nie ma tu żadnego domniemania niewinności; to, co miało, już się "okazało". Jak podają w artykule "Zabójstwo Kristiny. Coraz więcej wiadomo...": "Śmierć Kristiny z Mrowin wstrząsnęła całą Polską. Szok był jeszcze większy, gdy OKAZAŁO SIĘ, ŻE MORDERCA BYŁ BLISKO ZWIĄZANY Z RODZINĄ 10-LATKI. 22-letni Jakub A. zakochał się...". Poniżej zaś artykuł pogróżkowy (chodzi o sądy, znany ze swego, jak przyznał pracownik, nielegalnego funkcjonowania polski organ terroru): "Polska na tej decyzji może dużo stracić!". Podstawowy problem mają z istnieniem i stosowaniem rozumu, tego się jak gdyby w ogóle nie uwzględnia, podobnie jak statystyki, po prostu zamyka się oczy i udaje, że jakiś temat czy argumenty nie padły w ogóle, podczas gdy są udowodnione ponad rozsądną wątpliwość, natomiast oprócz tego "obciachowe", jak to się mówi, jest samo kierowanie takich fundamentalnych spraw, jak istnienie praworządności w Polsce, do zamiecenia pod dywan i załatwienia zakulisowego jakimiś posiedzeniami sądowymi, o których nikt nawet nie usłyszy. Przez co sprawa wolności prasy miałaby stać się zależna od przypadku konkretnego sędziego, jego indywidualnych zapatrywań czy podejścia, a nie od demokracji. Zostawmy jednak tę dygresję i wróćmy do głównego tematu "zapowiedzi" i aluzji dot. ks. Matejskiego, publikowanych dn. 23.6.2019 r. Do relacji Polska-Indie (gdzie Piotr Niżyński wszczął jakąś sprawę sądową o zwrot sporej kwoty) nawiązuje też kolejny artykuł "Pobił Hindusa do nieprzytomności". Policja w Polsce mianowicie aresztowała, jak z niego wynika, 24-latka podejrzewanego o znieważenie Hindusa ze względu na jego przynależność narodową. Zauważmy, że jeśli była to zbrodnia za namową papieża, to jej motywem może się jawić popularyzowanie teorii, że księża są zabijani. Papież bowiem jest zamieszany w beatyfikowanie kard. Stefana Wyszyńskiego, który prawdopodobnie skończył samobójczo (w święto Wniebowstąpienia Chrystusa, spektakularne odchodzenie z tego świata przez wiele dni, najzupełniej świadome, równo 12 dni przed śmiercią przyjął Ostatnie Namaszczenie), co na blogu Niżyńskiego www.bandycituska.com podsumowano słowami "Świętym to się zostaje, bo może nie było tak źle?!". Znany jest też fakt jakiegoś asystowania samego Jana Pawła II przy śmierci tego prymasa. Ponadto każdy kolejny prymas miał też coś wspólnego z tym, co wyglądało jak ewentualnie jakaś dobrowolna rezygnacja: Glemp zmarł miesiąc przed abdykacją papieża (swoją drogą już co najmniej chyba od roku planowaną na tę datę, patrz informacje o zabijaniu rodziny Niżyńskiego – sprawa ciotki), jego następca Kowalczyk podał się do dymisji (był prymasem łącznie chyba tylko kilka lat), a jego następca obecny prymas Polak ma nazwisko Tomasza Polaka (dawniej: Węcławskiego, nowe nazwisko przyjął na wiele lat przed prymasurą Polaka), przy czym ów Tomasz Węcławski jest znany jako ks. teolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, który porzucił kapłaństwo i wypisał się też oficjalnie z Kościoła Katolickiego (akt apostazji); jak tłumaczył, przestał wierzyć w boskość Chrystusa. Po apostazji ożenił się i przyjął nazwisko po żonie. A zatem w tym też duchu, tj. jako odniesienie do uzgodnień w sprawie Wyszyńskiego i do nadchodzących morderstw księży, można interpretować wypowiedź premiera "dajmy bobrom spokój", która niedawno poprzedziła o 1 dzień śmierć Godlewskiego. Wyjaśniliśmy już, że słowo "bobry", przez swe podobieństwo do słowa "dobry", pasuje do tematu świętych i Boga. Wśród nagłówków portalu Onet.pl z przedednia, tj. z 23.6.2019 r., centralne miejsce zajmował artykuł "Strzał snajperski w polskich przepisach" (na środkowej pozycji): patrz http://web.archive.org/web/20190623222930/https://www.onet.pl/. Również w szerokiej ramce ze zdjęciem "#WIEM Z ONET" temat był o strzelaniu: "Marek Dyjasz: To była typowa egzekucja. Sprawcy po kolei strzelali im w głowy". Z kolei w wp.pl wśród ówczesnych głównych nagłówków, nieco poniżej środka, był taki oto: "Popularny ksiądz ekskomunikowany. Wiemy". Zwłaszcza ta końcówka jakaś taka nietypowa... Jeśli zaś chodzi o VaticanNews.va, to, choć aluzje były wtedy bardzo subtelne, to przecież też można rozpoznać znajomość tematu. Były tam wtedy (patrz : choć stronę utrwalono już 24.06, to przedstawia wydanie z 23.06, ponieważ nie doszło jeszcze do zmiany artykułów) nagłówki na 3 istotne tematy. Po pierwsze: egoizm w kwestii tego, po co się żyje (Papież: nawrócenie to wyjście z logiki "każdy dla siebie"); po drugie: obojętność wobec własnego życia też jest błędem (Przez życie nie można przechodzić obojętnie, angażujmy się w nie); wreszcie po trzecie: temat "więzienia" (Papież do więźniów: jesteśmy [...], ale możemy [...]), więzienia, czyli jak gdyby może znowu metaforycznie o życiu, o tym, że nie trzeba się więzić, jeśli komuś źle. Z kolei eKAI.pl (Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o. o. nadzorowana przez arcybiskupów) superprzesadnie fascynował się sprawą 10-letniej Kristiny już od rana, podczas gdy była to w sumie zwykła sprawa z kroniki kryminalnej. Zdarzają się takie rzeczy co roku w pewnej ilości (podobnie też matki zabijają swe dzieci, jak najbardziej narodzone, itd.). Godzina, o której w przeddzień zamordowania księdza (tj. 23.06.2019 r.) opublikowano artykuł o jej nadchodzącym (10 dni po śmierci) pogrzebie, dziwnym trafem odpowiada godzinie, gdy napadli Piotra Niżyńskiego policjanci (na zasadzie "zatrzymania") podczas dostawania się jako lokator-najemca do swego domu, nad którym utracił władanie (klucz skradł z kieszeni właściciel domu). Mianowicie: zdarzenie to – o którym wspominaliśmy (wraz z filmami wideo i stenogramami) w artykule o Jolancie Brzeskiej pod nagłówkiem "Kolejne wskazówki na związek sprawy Brzeskiej z Niżyńskim" – miało miejsce 28.11.2014 r. ok. godz. 3:35 nad ranem (patrz protokół zatrzymania) i taka sama też jest, "dziwnym trafem", godzina artykułu z serwisu eKAI.pl/informacje o 10-letniej Kristinie ("1000-letnim chrześcijaństwie") w przeddzień śmierci księdza. Oto ten artykuł: https://ekai.pl/pogrzeb-zamordowanej-10-letniej-kristiny/. Inne artykuły Katolickiej Agencji Informacyjnej z tego dnia to m. in. 100. rocznica urodzin założyciela Wiosek Dziecięcych SOS (coś jak życzenia "100 lat"); artykuł ten dziwnym trafem opublikowano równo godzinę po tamtym i jest on na liście (uporządkowanej chronologicznie od artykułów najnowszych poczynając) poprzedni. Już jego drugie zdanie wspomina o tym, że omawiana postać to cyt. głęboko wierzący katolik. Ponadto artykuł kolejny, czyli na liście znowu poprzedni, bezpośrednio przed tamtym, znowu był opublikowany o godzinę później, czyli teraz już o 5:35, i był na temat jakiegoś "taty" – że to przesada uważać, że on jest jakiś leniwy albo nic nie robi. Przeciwnie. Tytuł tego trzeciego pod rząd artykułu z tego przedednia: Twórca Tato.Net: "odczarujmy" obraz ojca leżącego na kanapie. Teraz jeszcze, dla objaśnienia tego, co się właściwie stało, warto zajrzeć na artykuł przed i po tej trójce kolejno po sobie następujących. Otóż chronologicznie rzecz biorąc poprzedzał go artykuł ostatni z dnia 22.6.2019 r. (tzn. opublikowany na 2 dni przed zamordowaniem księdza), którego tytuł obwieszczał "Męskie oblężenie" pewnego klasztoru. Natomiast za tą trójką, czyli już dnia 23.6.2019 r. o godz. 6:33 (plus jedna godzina, ale teraz dodatkowo minus dwie minuty, zgodnie z typowym transformowaniem czasu czy daty, jakie można często przy takich spiskach spotkać), był artykuł o profanowaniu czegoś, nie podano w tytule, czego (profanowaniu, świętokradztwie...), przez co – w kontekście np. możliwych interpretacji sprawy Kristiny czy sprawy Brzeskiej czy wcześniejszego zamordowania ks. Orłowskiego – można by też to skojarzyć z profanowaniem munduru policjanta. I jego misji, czyli zadań i obowiązków służbowych. Ponadto kolejny jeszcze artykuł, czyli na liście z ekai.pl/informacje poprzedni, miał tytuł "Mecz piłkarek z Watykanu odwołany. Proaborcyjna prowokacja przeciwniczek". Jest to, jak się zdaje, z jednej strony nawiązanie do wizji kobiety jako pokrzywdzonej, a nie sprawcy zła – jest to oczywiście prostackie uproszczenie, ale Kościół lubi podkreślać, jak to nie cierpi teorii gender o wielkim podobieństwie płci i kulturowym pochodzeniu różnic, więc myślę, że mógł mu się ten symbolizm wydawać bliski, a kobieta-zawodniczka jest po prostu symbolem pokrzywdzonego księdza – a ponadto nawiązanie do "obrony życia" i jej wrogów, wrogów księży. Stąd też "proaborcyjni przeciwnicy" zawodniczek rzymskokatolickich. Myślę więc, że to dostatecznie wyjaśnia tę sytuację na zasadzie uprawdopodobnienia (zwłaszcza ten przedostatni przykład z poprzedniego akapitu oraz trzeci od końca; tak, to chyba Policja). Może to jakieś pomówienia, a może wynalazłaby się jeszcze jakaś dziwna, nie przychodząca teraz na myśl, inna interpretacja też do tego wszystkiego pasująca, ale wstępna myśl jest taka, że zapewne zrobił to policjant. Jest to też najlepsze miejsce na taką zbrodnię z uwagi na to, że zbrodniarz od razu czuje się bezpieczny: nikt mu śledztwa nie będzie organizował. Odczuwa to on jako bezpośredni pewnik, skoro podżega go sam kierownik komendy i widać też, że sprawa jest polityczna, czyli skoordynowana na skalę całego kraju, a zbrodni na szczycie to się przecież przez dziesięciolecia w ogóle nie rozlicza, jak pokazuje historia, mimo zmian ekip politycznych. Toteż, jeśli ktoś by chciał zlecić sprawę odgórnie, to w Policji sprawcę może się udać znaleźć, gdyż zaspokojona jest przede wszystkim ta podstawowa potrzeba takiej osoby – bezpieczeństwo. Natomiast gdyby to np. urząd skarbowy próbował rekrutować kogoś spośród, dajmy na to, przedsiębiorców, to nic, tylko życzyć powodzenia w kwestii tego, czy aby go później nie rozliczą. Nikt po prostu zapewne nawet by się nie zgodził, także z racji innych zainteresowań, innego stylu życia niż te właściwe policjantom. Dlaczego prokuratura tego wszystkiego nie ściga?Prawdopodobnie przez to, że sama jest zamieszana w aferę podsłuchową i w członkostwo w grupie skarbowej (tj. niepłacony jest podatek dochodowy za prokuratorów-przestępców, zajmujących się też np. podsłuchiwaniem Piotra Niżyńskiego i śledzeniem go na monitoringu, w czasie swych sesji pracy zmianowej przy nim, i pomocnictwem podobno Telewizji Polskiej w torturowaniu go; ewentualnie zaś, jeśli nawet jakaś prokuratura nie ma kamer, chodzi też o podglądanie ekranu odbiornikiem Rohde&Schwarz oraz nieprowadzenie śledztw). Oni wiedzą, że atak na grupę-matkę to jak atak na samych siebie. Mają w tym zakresie identyczne przeświadczenie, jak politycy. Dowód tego, że prokuratura jest od lat zamieszana w inwigilowanie Piotra Niżyńskiego (w tym nawet osoby ewidentnie kompletnie nieuprawnione, np. sekretarki, zresztą prokuratorzy też nie mają prawa prowadzenia kontroli operacyjnej), został opublikowany na blogu www.bandycituska.com z datą 5 kwietnia 2015 r. pod tytułem "Prokuratura przyznaje: nie ma śledztwa, bo nasi pracownicy to przestępcy, szpiedzy(!!!). Oskarża premiera, zwierzchników. Kilkakrotnie padają personalia ofiary: Piotr Niżyński". Odnośnik do wpisu na blogu: www.bandycituska.com/main.php#20150405, do nagrania wideo: https://www.youtube.com/watch?v=Ag9avBOEhOY, do stenogramu: www.bandycituska.com/stenogram-prokuratura.pdf. Uwaga: w przypadku takich artykułów xp.pl zbyteczne i nieobowiązkowe jest zawiadamianie Policji o zbrodni, ponieważ czyni to sama redakcja zgodnie z obowiązkiem z Kodeksu karnego. Doniesienia te są lekceważone i nie skutkują śledztwem w mediach. (n/n, zmieniony: 1 maj 2021 15:20)
KOMENTARZE (7)Skomentuj |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 2. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |