USŁUGI | TARG | CZAT | STARTOWA |
Podobne | |||||||
Polska | Regionalne | Świat | Państwo bezprawia | Wybory | Kryminalne | Kompromitacje polityków | Nieruchomości Sąd osłania Ministerstwo Zdrowia przed śledztwem poprzez naruszenie orzecznictwa SN19 lis 2021 23:10 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia - swoją drogą skompromitowany najzupełniej politycznym skazaniem Piotra Niżyńskiego na utratę prawa jazdy, następnie uchylonym jako formalnoprawnie błędne przez Sąd Najwyższy - w styczniu br. zadecydował, że nie będzie śledztwa w sprawie kłamstw co do Covid-19 (inspirowanego naszym artykułem). Nie istnieje nawet jakoby prawo do odwoływania się od postanowienia prokuratury odmawiającego rozpoczęcia śledztwa.
Decyzja sądu w tej sprawie kilka dni temu dotarła do naszej redakcji. Piotr Niżyński w 2020 r. złożył zawiadomienie do prokuratury informując o artykule xp.pl "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa" i wskazując, iż doszło i dochodzi praktycznie na pewno do przekroczenia uprawnień przez Ministra Zdrowia polegającego na rozmyślnym publikowaniu fałszywych – i wręcz kompletnie oderwanych od rzeczywistości – danych zagregowanych (danych sumarycznych) o liczbie zarażonych Covid-19 i liczbie ofiar śmiertelnych. Takie zachowanie narusza konstytucyjne prawo do informacji poprzez dzienniki telewizyjne. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, o czym informowaliśmy w artykule "Odmowa śledztwa w sprawie kłamstw co do koronawirusa" (gdzie pokazaliśmy też, jak wyglądało to zawiadomienie); co więcej, nie chciała nawet przysłać treści postanowienia z uzasadnieniem, dopiero po pewnej walce zgodziła się je przysłać, gdyż początkowo nawet wniosek o udostępnienie informacji publicznej nie był respektowany. Uzasadnienie prokuratorskie, jak pokazuje ww. artykuł "Odmowa śledztwa w sprawie kłamstw co do koronawirusa" (skany 7-8), sprowadzało się tam do pojedynczego, niezbyt podbudowanego intelektualnie stwierdzenia: "Należy zauważyć, że treść złożonego zawiadomienia ... oparta została jedynie na dowolnych twierdzeniach zawiadamiającego, zaś podawane przez niego okoliczności nie tworzą obiektywnych przesłanek możliwych do procesowej weryfikacji i jednocześnie uzasadniających wszczęcie postępowania karnego". (O sprawie nielegalności pisania tego rodzaju zdawkowych uzasadnień "w pół zdania" informowaliśmy już w jednym z wcześniejszych artykułów pod nagłówkiem "Naruszenie obowiązku sporządzenia rzetelnego uzasadnienia".) W rzeczywistości zaś, jak pokazuje nasz artykuł "To nas upewnia, że epidemia to fikcja i że trwa eksterminacja niewinnej ludności", dowodów (czy raczej dobrze znanych faktów), które po wnikliwej i podsumowującej wszystko analizie zdecydowanie uprawdopodabniają spisek także i w Polsce co do jakichś fałszerstw i innych przestępstw na tle Covid-19, jest całkiem sporo. Nie chodziło tu więc np. tylko o samą spiskową genezę idei Covid-19 jako epidemii rozpętanej tego konkretnego dnia, ale i o poszlaki przemawiające za udziałem polskich zapewne polityków w jakiejś konspiracji (prawdopodobnie propapieskiej) w tym temacie (związanej też z dziedzictwem starożytnego Rzymu) oraz dowody pochodzące z twierdzeń Piotra Niżyńskiego o dobieraniu liczb pod wydarzenia z podsłuchu brane, czyli dobieranie ich tak, by były w relacji ze sprawami ośrodka podsłuchowego kojarzonego z Telewizją Polską. Wszystko to było naświetlane w ww. artykule "Międzynarodowe konfabulacje w sprawie koronawirusa". W zażaleniu na tę decyzję (patrz artykuł "Prokuratura wbrew orzecznictwu odmawia prawa do zażalenia ws. Covid-19" od ilustracji nr 5) Piotr Niżyński polemizował m. in. z nieuznawaniem go za pokrzywdzonego, które to nieuznawanie przebijało z faktu przysłania zaledwie powiadomienia o decyzji, a nie postanowienia z uzasadnieniem (od ilustracji 8, "Dopuszczalność zażalenia"), powołując się na orzecznictwo Sądu Najwyższego – a ponadto m. in. wykazywał błędność decyzji prokuratury podnosząc, że w jej zachowaniu brak było rozsądnej opartej o poprawne rozumowanie oraz rachunek prawdopodobieństwa analizy danych z artykułu, zaś tez, które w nim są udowodnione poprzez wskazanie na fakty powszechnie znane, nie sposób na gruncie poprawnej pracy rozumu i zasad Kodeksu postępowania karnego zlekceważyć bez przesłuchań, bez dowodzenia, jak gdyby więc bez woli, by ewentualne przestępstwo efektywnie zwalczać (fragment od ilustracji 12, pod nagłówkiem "Błędność postanowienia prokuratury"). Dodatkowo, Piotr Niżyński w swym zażaleniu na odmowę wszczęcia śledztwa poinformował (ostatni akapit skanu nr 17), że jak wynika z artykułu prawdopodobnie dosyć masowo dochodzi do mordowania ludzi przez szpitale (co jest tam przedstawiane jako ocena oparta jedynie o rachunek prawdopodobieństwa, nie zaś o jakiekolwiek sporne przekonania). Prokuratura na to zażalenie odpowiedziała odmową w ogóle przyjęcia go do rozpoznania i przekazania do sądu (tamże, skan nr 1), opartą o nieprzyznanie Niżyńskiemu statusu pokrzywdzonego – czyli wg art. 49 § 1 k.p.k. osoby, której dobro prawnie chronione zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo – uzasadniając to zdawkowymi słowami: "nie można mówić o naruszeniu praw zawiadamiającego. Czyn opisany w zawiadomieniu miał zostać popełniony na szkodę interesu publicznego". Inaczej mówiąc, skoro minister miałby godzić w prawo obywateli (w tym skarżącego) do informacji poprzez dzienniki telewizyjne (art. 213 Konstytucji – patrz treść zawiadomienia), to skarżący jakoby nie jest w takim układzie pokrzywdzonym, bo postulowane przestępstwo nie narusza bezpośrednio żadnego jego prawa. Piotr Niżyński odwołał się od tej decyzji do sądu ponownie wskazując, że zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego w przypadku popełnienia przestępstwa z paragrafu, którego przedmiotem ochrony jest dobro o charakterze ogólnym a nie jednostkowym i indywidualnym, osoby, które w wyniku tego bezpośrednio stają się pokrzywdzone na punkcie przysługujących im praw również mają w postępowaniu karnym status pokrzywdzonego. Tak mianowicie stwierdza uchwała Sądu Najwyższego z 21.10.2003 r. o sygnaturze I KZP 29/03 (opubl. w OSNKW 2003/11-12/94), zaznaczając nomen omen, że
Sąd Najwyższy odrzucił jednakże to jednostkowe stanowisko jako zdecydowanie mniejszościowe, a przy tym niezbyt konsekwentnie popierane przez tego autora: "... w dalszych wywodach tenże Autor przyznał, że ustawowa definicja pokrzywdzonego bez korekty celowościowej nasuwałaby problemy interpretacyjne, a w konsekwencji ... »uwarunkowane teleologicznie 'względy słuszności' skłaniają do rozszerzenia zastosowalności art. 40 § 1 k.p.k., przynajmniej jeśli chodzi o osoby fizyczne, które ucierpiały w wyniku fałszywych zeznań lub innych podobnych przestępstw« (tamże, s. 172)" (czyli stanęło na tym, że nawet i sam ów R. Kmiecik – w bardzo podobnym wszak przypadku do kwestii dezinformacji ministerialnej, bo chodzi o sytuację fałszywego zeznawania, co bezpośrednio godzi teoretycznie jedynie w dobro wymiaru sprawiedliwości – mimo wszystko naprowadza czytelników wnikliwych i zaznajomionych z uczelnianymi sposobami interpretowania prawa, które wszak niejednokrotnie muszą sięgać po tzw. wykładnię celowościową, na przyjęcie istnienia konkretnego pokrzywdzonego czy nawet i wielu pokrzywdzonych w tego typu przypadkach). KomentarzZażalenie Niżyńskiego na decyzję prokuratury odmawiającą prawa do zażalenia zaprezentowaliśmy w artykule "Prokuratura wbrew orzecznictwu odmawia prawa do zażalenia ws. Covid-19" na ilustracji nr 3. Znamienne, że powołanie się już po raz kolejny na Sąd Najwyższy ani nie nawróciło prokuratora i jego prokuratury przy ul. Kruczej w Warszawie, ani też nie przekonało sędziego. Wydaje się to bardzo dziwne wobec faktu, że gwoli nadzorczej i ujednolicającej orzecznictwo roli Sądu Najwyższego, jaką przyznaje mu Konstytucja RP, oraz gwoli zaufaniu społecznemu do wymiaru sprawiedliwości (oraz także z uwagi na potrzebę zapewniania ludziom pewności prawa), sędziowie masowo wdrażają orzecznictwo tego Sądu i je respektują, zaś odejście od tego typowo trudno usprawiedliwić czym innym niż polityką. Oznacza to, że do czasu dotarcia sprawy do Sądu Najwyższego wskutek odwołania strony przeciwnej (tu: obrońcy oskarżonego) sprawą podstawowej wagi jest nie wejść w konflikt z dotychczasowymi trendami w Sądzie Najwyższym. Zachodzi zresztą sytuacja, że – abstrahując tu akurat od postanowień odmawiających śledztwa, bo te może po prostu sama prokuratura zlekceważyć, podejmując sprawę na nowo, jeśli tylko polityk zechce – generalnie od każdej kończącej sprawę decyzji sądu (która by np. naruszała orzecznictwo SN) można się odwołać do Sądu Najwyższego za pośrednictwem polityków (samodzielnie często nie, jak np. w tym właśnie przypadku: sąd rejonowy był to tutaj jedyny, ostatni szczebel dostępnej hierarchii organów ochrony prawnej), a mianowicie Ministra Sprawiedliwości (w roli Prokuratora Generalnego) lub Rzecznika Praw Obywatelskich. Owo odwołanie się wymaga jednak, rzecz jasna, przychylności tych polityków. Wówczas konkretny czy to wyrok, czy nawet jakieś postanowienie kończące sprawę w inny sposób (np. odrzucenie sprzeciwu), może być czymś generalnie uchylonym przez sąd, od którego pochodzi orzecznictwo, i skorygowanym tak, by doprowadzić do zgodności z tym orzecznictwem. Zważywszy więc na to, że Sąd Najwyższy niemalże nigdy nie zmienia zdania, a jedynie powiela wcześniejsze zapatrywania – co wydaje się ze wszech miar pożądane, gdyż trzeba przyznać, że małą wartość miałby taki "sąd od interpretowania i wdrażania przepisów prawa" (niezbyt na ogół zajmujący się polemiką dowodową z wyjątkiem przypadków rażących), a więc taki przenośnie rzecz biorąc "profesor od prawa", gdyby zachowywał się jak chorągiewka i na zmianę orzekał raz tak, a raz inaczej – dalszy byt każdej takiej decyzji procesowej niezgodnej z orzecznictwem SN zależy w istocie od polityków. Świadome zlekceważenie orzecznictwa SN można dlatego uznać za prawie zawsze przejaw upolitycznienia sądownictwa. Abstrahując już od ww. względów pewności prawa i interesu społecznego w wymiarze sprawiedliwości, oczekiwań społecznych i źródeł ewentualnego zaufania do sądownictwa (do których przecież praktycznie przede wszystkim zalicza się właśnie przewidywalność), nawet i sędziowie sami z siebie, z punktu widzenia swych prywatnych interesów, nie chcą, by ich orzeczenia ulegały później uchyleniu; sami z siebie – gdy nie mają "pleców" – starają się uchyleń unikać, jako że zawsze wiążą się one wg Prawa o ustroju sądów powszechnych z zamieszczeniem w ich kartotece osobowej odpowiednich informacji, co może mieć potem znaczenie przy ich ocenie z punktu widzenia możliwego awansu. Ta sprawa wydaje się mieć znaczenie nawet dla osób o niskich aspiracjach etycznych, czyli przysłowiowo "nie dostrzegających wiele więcej niż czubek własnego nosa". Postanowienie sądu można oglądać na ilustracji u góry artykułu, stosując do przełączania obrazka strzałki. Pierwszy akapit jego uzasadnienia jest najzupełniej "wodolejskim" udawaniem profesora, jak gdyby sędzia chciał podkreślić, że po pożądanym społecznie usunięciu go z sądu i ewentualnie odsiedzeniu kary "zawsze jeszcze będzie miał spokojne i bezpieczne życie specjalisty uczelnianego od prawa". Postanowienie to notabene wydał sąd, który już wcześniej zamieszany był też w skandal, o którym była u nas mowa m. in. w artykule "Sąd Najwyższy uchylił zakaz prowadzenia pojazdów przez Niżyńskiego" i "Co jest nie w porządku z nowym postanowieniem Sądu Najwyższego", polegający na formalnoprawnie błędnym, urągającym rozlicznym standardom oraz bez żadnego dowodu czy choćby poszlakę przypisującym Piotrowi Niżyńskiemu etykietkę sprawcy złamania pewnej dziewczynie obu nóg skazaniu ww. dysydenta polskiego reżimu na utratę prawa jazdy – skandal ten można podsumować, wspomnianym i udokumentowanym m. in. w drugim z ww. artykułów, faktem rozpoczęcia sytuowania za rządów Tuska na parę miesięcy przed przedmiotowym wypadkiem siedziby warszawskiego (uwaga, bo pewnie przysłowiowa "adrenalina" teraz skacze sędziom...) Urzędu Kontroli Skarbowej jakoś tak dziwnie tuż obok przystanku o nazwie PIMOT (jak Pi-mot, "Piotr-motoryzacja"; patrz np. przedostatni akapit przed jednym z tamtejszych nagłówków zatytułowanym "Ślady spisku politycznego i starożytnego"). Jest to zapewne dobry komentarz do tego, skąd takie orzeczenia (powszechne zwłaszcza w sądach rejonowych, okręgowych i apelacyjnych, jak się zdaje również w administracyjnych na szczeblu WSA i NSA, a także w prokuraturach), zaś dodatkowym podsumowaniem tego mogą być słowa z krótkiego drugiego akapitu uzasadnienia, który zawiera właściwe "wyjaśnienie" decyzji sędziego Grylewicza:
Innymi słowy – w sądzie nie ma prawa do krytyki prokuratury ani nie ma na nią miejsca ("polemika jest »nieuprawniona«" – cóż za charakterystyczne, znamienne sformułowanie). W każdym razie wtedy, gdy decydenci polityczni sobie tego zażyczą – tak można by to wobec tego skwitować. W przyszłości być może decyzję tego sędziego, zapewne specjalnie wytypowanego z udziałem m. in. prezesa sądu, będzie się porównywać do przyzwolenia na holocaust, a to z uwagi na spodziewaną, jak wynika z naszych artykułów, dużą liczbę ofiar obecnych praktyk rządu i szpitali zakaźnych (kontrolowanych przez rząd jako ministerialne lub wojewódzkie albo przez władze samorządowe: zdominowane zwłaszcza przez główne 2 partie polityczne oraz, zapewne, w pozostałych przypadkach przez zależnych od fiskusa karierowiczów). Z jednej strony trwa prawdopodobnie wprowadzanie w błąd, fałszywe diagnozowanie i zabijanie, z drugiej zaś – odmowa wszczęcia śledztwa. (n/n, zmieniony: 23 lis 2021 17:39)
KOMENTARZE (0)Skomentuj Brak komentarzy do tego artykułu. Możesz napisać pierwszy. |
Nowi użytkownicy dzisiaj: 0. | © 2018-2024 xp.pl sp. z o. o. i partnerzy. Publikowane materiały wyrażają opinie ich autorów. | RSS | Reklama | O nas | Zgłoś skandal |